ROZDZIAŁ VIII; THE DAY THAT WAS
"One is the loneliest number that you'll ever do
Two can be as bad as one
It's the loneliest number since the number one"
— THREE DOG NIGHT.
ROZDZIAŁ VIII; THE DAY THAT WAS
W południe pierwszego października 1989 roku, pewna kobieta urodziła dziecko.
Był to najzwyklejszy, oczekiwany przez wszystkich poród - koniec zwykłej ciąży.To było najzwyklejsze dziecko. Niestety dla świata, nie wychowano go normalnie...
⠀⠀⠀⠀Harold był zdecydowanie znienawidzony przez ojca. W końcu to właśnie przez to, że chłopiec się narodził, jego żona nie żyła. Pan Jenkins zaczął się rozpijać, zmienił się całkowicie. Był agresywny, szczerze nie znosił widoku przerażonego Harolda, bo widok chłopca przypominał mu o żonie. Gdyby on tylko się nie narodził... Przydawał się jedynie do sprzątania domu i przynoszenia mu piwa.
⠀⠀⠀⠀A Harold Jenkins żył w przerażeniu. Zawsze posiniaczony, zawsze obolały. Ojciec traktował go jak worek treningowy, na którym mógł się wyżywać. Nie obchodziły go uczucia swojego syna.
⠀⠀⠀⠀Jedyną ucieczką chłopca były magazyny The Umbrella Academy i marzenia o tym, jak byłoby świetnie, gdyby został zaadoptowany. Jego wyobraźnia była w końcu jego własną ucieczką. Po czasie, gdy wiedział już, że urodził się dokładnie tego samego dnia, co reszta dzieci Hargeeves, od razu stwierdził, iż pewnie był jednym z nich.
⠀⠀⠀⠀Długo ćwiczył to, jaką mógł mieć moc, jednak bez żadnego wyniku. Nie poddawał się mimo tego. W jego głowie pojawił się pomysł, aby pewnego dnia zaczepić Reginalda Hargreeves podczas pokazu.
⠀⠀⠀⠀W szkole lubił za to rozmawiać z niejaką Violet Taylor, dziewczynkę należącą do jej klasy.
⠀⠀⠀⠀— Mówię ci, The Umbrella Academy jest super! — wołał podekscytowany. — Patrz, zrobiłem nawet maskę!
⠀⠀⠀⠀Lecz dziewczynka w ogóle nie interesowała się superbohaterami. Wolała skupiać się na nauce, bądź czytaniu książek przygodowych.
⠀⠀⠀⠀— No, fajna — odparła, jak na przerwie siedzieli pod ścianą na korytarzu, a ona trzymała w dłoni lekturę.
⠀⠀⠀⠀— Jestem pewien, że mam moce — mówił. — Spotkam się niedługo z Reginaldem Hargreeves i może mnie by zaadoptował i pokazał, jakie mam moce!
⠀⠀⠀⠀— Trzymam kciuki — Violet uśmiechnęła się do niego lekko, wracając do czytania. — A ja chcę zostać policjantką.
⠀⠀⠀⠀Problem w tym, że on wcale nie miał mocy i był całkowicie zwykły. Dziecko, które tak bardzo chciało uciec od znęcającego się nad nim ojca nie wiedziało jeszcze, że nigdy nie dołączy do The Umbrella Academy.
⠀⠀⠀⠀Parę miesięcy później, Violet po prostu zniknęła. Nigdy nie wróciła już do szkoły. A kiedy Harold wybrał się do jej domu, aby dowiedzieć się, o co chodzi, państwo Taylor powiedzieli, że Violet nie była już ich córką. Niczego więcej nie ujawnili.
⠀⠀⠀⠀Harold wciąż musiał znosić pijanego ojca, który wciąż go bił. Aż pewnego dnia przeczytał w gazecie, że Reginald Hargreeves i The Umbrella Academy przybędą do miasta. Chłopiec musiał tam pojechać, chociażby pójść na piechotę, jeżeli ojciec nie będzie chciał go zawieść. To była jego jedyna szansa na ucieczkę z tego piekła i odkrycie swoich mocy, których w rzeczywistości nie miał. Na szczęście tata pozwolił go zawieźć wyłącznie dlatego, bo sam miał sprawy do pozałatwiania. Liczył też na to, że jego syn gdzieś się zgubi. Nie obchodziło go to.
⠀⠀⠀⠀Kiedy dojechali na miejsce, a ojciec zostawił go na parę ulic przy ulicy i odjechał, The Umbrella Academy akurat wchodziło do rezydencji Reginalda. Tłumy fanów wrzeszczały w podekscytowaniu, jak dzieci z supermocami wyszły z limuzyny, idealnie jeden po drugim idąc za ojcem.
⠀⠀⠀⠀To była okazja, na którą czekał chłopiec. Jak nikt nie patrzył, prześlizgnął się on przez barierkę i ominął ochroniarzy, szybko podbiegając do miliardera wraz z walizką pełną ubrań. Chwycił prędko czarnoskórą dziewczynkę za rękę, która całkowicie nie spodziewała się nieznajomego.
⠀⠀⠀⠀— Przepraszam, jestem twoim największym fanem...
⠀⠀⠀⠀— Hej! — zawołał niezadowolony Space Boy, gdy tylko zauważył, że ktoś chwycił jego siostrę bez pozwolenia. — Puszczaj ją!
⠀⠀⠀⠀Sytuację dostrzegł wściekły Reginald, który pokazał palcem miejsce przeznaczone dla fanów.
⠀⠀⠀⠀— Gdzie się pchasz?! Za barierki! — krzyknął.
⠀⠀⠀⠀Dzieci The Umbrella Academy prędko pospieszyły do środka budynku, jednak miliarder zauważył, że ten zupełnie przypadkowy dzieciak ubrany we własnoręcznie stworzony mundurek chciał coś powiedzieć, więc postanowił posłuchać.
⠀⠀⠀⠀— Proszę pana, nie chcę przeszkadzać, ale... Urodziłem się tego samego dnia, co reszta pańskich dzieci. Chyba jestem taki jak oni. Muszę być! Nie wiem jeszcze, jaką mam moc, ale może pan mi pomoże to stwierdzić.
⠀⠀⠀⠀Stary miliarder bez żadnego wyrazu na twarzy schylił się lekko i popatrzył mu prosto w oczy, mówiąc okrutnie zimnym głosem:
⠀⠀⠀⠀— Nie masz mocy. Nigdy nie będziesz jej miał. A teraz do domu.
⠀⠀⠀⠀— Proszę, przyjechałem z daleka! — Chłopiec zawołał płaczliwie. — Niech mi pan nie każe wracać, mój tata mnie...
⠀⠀⠀⠀Reginald położył dłoń na ramieniu małego Harolda.
⠀⠀⠀⠀— Słuchajże uważnie, chłopcze. Nie każdy może mieć moc. Uganianie się za nieosiągalnym to prosta droga do rozczarowania i nienawiści. A teraz... — Chwycił go za kołnierz, ciągnąć w stronę chodnika. — Wynocha z mojej posiadłości!
⠀⠀⠀⠀Wyrzucił go z dróżki do budynku i zamknął bramę. Chłopiec stał się pośmiewiskiem. Osoby oglądające zajście zza barierek wyśmiewały się z naiwnego chłopca, który miał moc.
⠀⠀⠀⠀To właśnie wtedy, gdy Harold się podnosił, zobaczył ją - swoją dawną koleżankę z klasy. Wprawiło to go w niemały szok, zazdrość i gniew. Dlaczego dziewczynka całkowicie niezainteresowana The Umbrella Academy właśnie do niej dołączyła, a on nie? Ona nie miała poważnej sytuacji w domu, on chciał uciec i nie mógł. Reginald go nie przyjął. To było nie fair.
Akademia nie była już w jego oczach tak kolorowa, jak przedtem. Nie była radosna, nie była cudowna. On wcale nie musiał być taki, jak oni.
⠀⠀⠀⠀Gdy wrócił do domu, pierwsze co zrobił to poszedł do swojego pokoju i zaczął palić w kominku wszystkie magazyny The Umbrella Academy, które miał. Nie chciał już tego widzieć, nie chciał tego czytać. Jego jedyne światło w tym nieszczęsnym życiu z tyranem właśnie wygasło, wyśmiało go. Nie miał już nadziei na lepszą przyszłość, a sama myśl o tym, że miał wytrzymać codzienne bicie i poniżanie jeszcze wiele lat sprawiała, że coraz mniej bał się ojca, a zamiast tego coraz bardziej go nienawidził. Nienawidził do tego stopnia, że był gotowy zrobić coś okrutnego. ⠀⠀⠀⠀Coś, co pozwoliłoby mu uwolnić się od tego potwora raz na zawsze, oficjalnie przypieczętowując swój los, mający w przyszłości zniszczyć świat.
⠀⠀⠀⠀Palił wtedy resztki magazynów, gdy nagle usłyszał głos swojego taty z salonu, wołający to, co zawsze:
⠀⠀⠀⠀— Harold! Zdaj się na coś i przynieś mi piwo!
⠀⠀⠀⠀Był pijany. Jak zawsze był pijany. A Harold miał już tego wszystkiego dosyć. Miał dość bycia nic niewartą kukłą, na której ojciec wyrażał swoją złość. Miał zamiar się od tego wszystkiego uwolnić. Chciał się zemścić, napawany wściekłością do ojca, The Umbrella Academy, Violet i świata.
⠀⠀⠀⠀Dlatego tego wieczora, gdy ojciec w stanie pijanym poprosił go o butelkę piwa, chłopiec zamiast butelki chwycił coś innego. Wyjął to z szafki w kuchni. To był młotek.
Zbliżył się od tyłu do taty, który drzemał przez ilość promili we krwi, a wtedy poczuł, że to jest to, do czego był stworzony. Nic nie było mu potrzebne. Był bohaterem własnego losu. Uratuje sam siebie z rąk okrutnego potwora.
⠀⠀⠀⠀Zamachnął się narzędziem, a wtedy z całej siły roztrzaskał tacie czaszkę. Zamachnął się kolejny raz. I kolejny. Na twarz chłopca wytrysnęła krew, na ubranie spadł kawałek mózgu, a on wciąż rozwalał głowę mężczyzny, przez którego tyle nacierpiał się w życiu.
Nienawidził ojca. Nienawidził The Umbrella Academy.
Skazano go na dwanaście lat więzienia.
◤◢◣◥◤ ◢◣◆◢◣◥◤◢◣◥
⠀⠀⠀⠀— Kim do cholery jest Harold Jenkins? — Diego popatrzył bez zrozumienia na Five.
⠀⠀⠀⠀Brat rzucił pusty od kawy kubek papierowy w tył, wzruszając ramionami. Rodzeństwo stało w salonie, wciąż niezbyt rozumiejące to, w jaki sposób i skąd pojawił się u nich z powrotem Five.
A Violet rozmyślała o tym, jak jej dawny kolega z klasy może być zamieszany w koniec świata. To nie miało sensu. Zawsze pamiętała go jako sympatycznego chłopca, który lubił czytać różne komiksy o superbohaterach, uciekając w świat fantazji.
⠀⠀⠀⠀— Nie wiem — odparł Numer Pięć bratu. — Jeszcze. Ale to on odpowiada za apokalipsę, więc musimy go znaleźć... i to szybko.
⠀⠀⠀⠀— Co go niby łączy z tym, co się stanie? — wymamrotała Violet, wciąż próbując to sobie wszystko przeanalizować. Przecież on był nieszkodliwy.
⠀⠀⠀⠀— Tego też nie wiem.
⠀⠀⠀⠀Meksykańczyk prychnął głośno, chodząc niecierpliwie w tą i z powrotem.
⠀⠀⠀⠀— Czyli po prostu wiesz jak się nazywa? — burknął niezadowolony.
⠀⠀⠀⠀— To wystarczy.
⠀⠀⠀⠀— W mieście jest mnóstwo Haroldów Jenkinsów.
⠀⠀⠀⠀— To ich znajdźmy!
⠀⠀⠀⠀W to wszystko wtrąciła się Allison, która z jednej strony niezbyt wierzyła w to, co mówił jej brat. Uważała, że samotność tworzyła te wszystkie scenariusze w głowie trzynastolatka tak samo, jak stworzyła poczucie, że manekin, którego poznał w postapokalipstycznym świecie był prawdziwą kobietą o imieniu Delores. .
⠀⠀⠀⠀— Przepraszam, ale czy tylko ja jedna mam wątpliwości co do tego wszystkiego? — wtrąciła. — Skąd wiesz, jak się nazywa...
⠀⠀⠀⠀— ...Harold Jenkins — dopowiedział Five.
⠀⠀⠀⠀— ...no, ten Harold Jenkins?
⠀⠀⠀⠀Numer Pięć westchnął, marszcząc brwi.
⠀⠀⠀⠀— Pamiętacie tych lunatyków w maskach, którzy nas zaatakowali?
⠀⠀⠀⠀— Chyba coś pamiętam — odparł sarkastycznie Diego. — Zaatakowali nas, jak ty chlałeś.
⠀⠀⠀⠀— Komisja wysłała ich, aby przeszkodzić mi w uratowaniu Ziemi. To oni wierzą, że apokalipsa musi się wydarzyć za trzy dni. Skoczyłem więc do centrali i przechwyciłem wiadomość dla tych w maskach. Ich zadaniem było "Chronić Harolda Jenkinsa", więc to on odpowiada za apokalipsę i to właśnie jego musimy powstrzymać.
⠀⠀⠀⠀Nastąpiła cisza prowadzona brakiem jakiegokolwiek pojęcia o tym, co właśnie powiedział ich starszy brat. Rozległy się pytania jedne po drugim, na które Five nie chciał jak na razie odpowiadać, bo było ich za dużo, a oni nie mieli zbyt wiele czasu.
⠀⠀⠀⠀— Skóra mi się płonie... — mamrotał Klaus, drżąc przez uporczywą chęć ponownego wzięcia narkotyku.
⠀⠀⠀⠀— To jest jakieś nienormalne! — zawołała Allison, niedowierzając temu wszystkiemu.
⠀⠀⠀⠀— Wiecie, co jest nienormalne?! — Five mówił, łapiąc się za brzuch. — Ja wyglądam jak trzynastoletni chłopiec, Klaus rozmawia ze zmarłymi, a Luther myśli, że w tej kurtce nikt nie zauważy jego cielska! Wszystko w tej rodzinie jest nienormalne. Nie wybraliśmy sobie tego życia.
⠀⠀⠀⠀— Ale ostatnim razem umarliśmy — stwierdziła Rumour. — Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Dlaczego mam nie lecieć do domu?
⠀⠀⠀⠀— Bo teraz jestem z wami. Mamy nazwisko sprawcy, więc mamy szansę uratować miliardy ludzi... w tym Claire.
⠀⠀⠀⠀Kobieta była poruszona tymi słowami. Popatrzyła na brata ze zdziwieniem.
⠀⠀⠀⠀— Wiesz jak ona ma na imię? — zapytała delikatnie.
⠀⠀⠀⠀— Tak — Five z powagą kiwnął głową. — I chciałbym przeżyć, żeby ją poznać.
⠀⠀⠀⠀Allison była udobruchana. Wystarczyło, że ktoś wspomniał coś o jej ukochanej córeczce.
⠀⠀⠀⠀— No... dobrze. Dorwijmy gnoja.
⠀⠀⠀⠀Trzynastolatek kiwnął głową, a następnie spojrzał pytająco na Diego, który stał obecnie z boku, bawiąc się swoim nożem i rozmyślając nad sytuacją.
⠀⠀⠀⠀— Mnie zmotywowałeś już samym ogłoszeniem, że to sprawka Geralta Jenkinsa — stwierdził.
⠀⠀⠀⠀— Harolda.
⠀⠀⠀⠀— Nieważne. Straciłem w swoim życiu już paru ludzi, nie chcę stracić więcej.
⠀⠀⠀⠀— Luther? — Five popatrzył na wysokiego blondyna.
⠀⠀⠀⠀— Idźcie, ja zostanę i przejrzę dokumenty taty. Chyba to ma coś wspólnego z tym, czemu wysłał mnie na księżyc.
⠀⠀⠀⠀Diego parsknął w niedowierzaniu, gdy usłyszał słowa brata.
⠀⠀⠀⠀— Bez jaj. Nadchodzi koniec świata, a ty teraz myślisz o sobie?
⠀⠀⠀⠀— Kazał mi wypatrywać zagrożeń — odparł spokojnie. — Przypadek?
⠀⠀⠀⠀Five wiedział, że nie mają wiele czasu, a nie chciał, aby bracia ponownie się pokłócili. Zazwyczaj jak zaczynali takie konwersacje, to kończyło się to walką, a czas uciekał.
⠀⠀⠀⠀— Nie ma czasu, idziemy — ponaglił.
⠀⠀⠀⠀Diego popatrzył na ćpuna, który w tamtym momencie leżał niewyraźnie na sofie, pocąc się i trzęsąc niemiłosiernie. To właśnie były efekty tego, jak osoba biorąca codziennie narkotyki chciała zmusić się, do oczyszczenia organizmu, aby wywołał osobę, którą kochała.
⠀⠀⠀⠀— Klaus, idziesz ze mną.
⠀⠀⠀⠀— Nie, dziękuję... — Klaus wymamrotał pod nosem. — Wy sobie idźcie. Ja nie czuję się zbyt dobrze.
⠀⠀⠀⠀— A ty, Violet?
⠀⠀⠀⠀Numer Dwa popatrzył na siostrę z oczekiwaniem na odpowiedź. Violet popatrzyła na rodzeństwo. Musiała im wyjawić to, co wiedziała na temat poszukiwanego. W końcu było to dość ważne.
⠀⠀⠀⠀— Ja? Ja muszę wam coś... powiedzieć.
⠀⠀⠀⠀Wszyscy zwrócili na nią uwagę. Już wcześniej kobieta miała informację, o której nie powiedziała reszcie. Teraz w końcu postanowiła tego nie skrywać.
⠀⠀⠀⠀— O co chodzi? — Five popatrzył na nią z zainteresowaniem.
⠀⠀⠀⠀— Znam Harolda Jenkinsa.
⠀⠀⠀⠀Niepełna rodzina Hargreeves popatrzyła na nią w zdziwieniu. No tak, oczywiste było, że za drugim razem Violet też mogła mieć jakieś informacje, o której wcześniej im nie powiedziała. Zdziwienie było tylko chwilowe.
⠀⠀⠀⠀— Że co? — parsknęła Allison i zamrugała w niedowierzaniu parę razy.
⠀⠀⠀⠀— Był on kiedyś moim kolegą z klasy — sprecyzowała. — Nie mam pojęcia, jakim cudem to on ma rozpocząć apokalipsę, ale... Znam go.
⠀⠀⠀⠀— Wiesz gdzie mieszka?
⠀⠀⠀⠀— Niezbyt.
⠀⠀⠀⠀— Trudno — wtrącił nagle Diego. — Violet, Allison, Five... Idziemy.
◤◢◣◥◤ ◢◣◆◢◣◥◤◢◣◥
⠀⠀⠀⠀Rodzeństwo po tej rozmowie wsiadło w samochód Diego i pojechali na lokalny komisariat policji. Według niego ktoś taki jak on musiał być wcześniej notowany, bo skoro ma rozpocząć apokalipsę, to musiał być w jakimkolwiek stopniu niestabilny.
⠀⠀⠀⠀Oczywiście Violet była tą, która musiała wejść na komisariat i poprosić o akta owego osobnika. I jak się okazało, tutejsi policjanci uwierzyli w gadkę, że Harold Jenkins jest głównym powodem, dlaczego porucznik policji przyjechała z Florydy. Lepiej dla rodziny Hargreeves i całego świata.
⠀⠀⠀⠀Kiedy kobieta zrobiła spektakularne wyjście z komisariatu, podeszła do Allison, Five i Diego, którzy niecierpliwie czekali na siostrę
⠀⠀⠀⠀— Bardzo proszę — podała dokument Five, którego sama nie odczytała.
⠀⠀⠀⠀Allison odebrała go pierwsza. Otworzyła, a wtedy zajrzała do środka. Po chwili rozszerzyła oczy w zdziwieniu.
⠀⠀⠀⠀— W mordę! — zawołała.
⠀⠀⠀⠀— Co?
⠀⠀⠀⠀Wtedy Rumour pokazała wszystkim powód, przez który się zdziwiła. Było parę Haroldów Jenkinsów, było ich wiele - ale jeden z nich wyglądał, jak ktoś znajomy. Jak Leonard Peabody.
⠀⠀⠀⠀— Harold Jenkins to Leonard Peabody — wyjaśniła. — To chłopak Vanyi.
⠀⠀⠀⠀Było to coś, czego Violet mogła się spodziewać. Tak czy siak, czuła zdziwienie i niedowierzanie.
⠀⠀⠀⠀— O cholera... Dlatego wydawał mi się znajomy!
⠀⠀⠀⠀— Nie chcę mówić "a nie mówiłam", ale... a nie mówiłam?
◤◢◣◥◤ ◢◣◆◢◣◥◤◢◣◥
⠀⠀⠀⠀Dom Harolda Jenkinsa był taki, jaki wyobraziła sobie Violet - zwyczajny. Typowy domek rodzinny na ulicy pełnej innych podobnych domków, gdzie zwyczajni ludzie prowadzili swoje zwyczajne życie. Absolutnie nic niezwykłego.
⠀⠀⠀⠀Numer Osiem wciąż próbowała przystosować do siebie to, że jej dawny kolega z klasy był teraz chłopakiem jej siostry, a na dodatek miał doprowadzić do apokalipsy. Nie pamiętała jednak detali, takich jak to, iż Harold bardzo często wspominał o tym, jak bardzo chciałby należeć do The Umbrella Academy. W końcu mała Violet była zbyt zajęta czytaniem książek.
Diego ze zdecydowaną pewnością siebie (pomimo że jedną rękę miał jak na razie niestabilną) pierwszy wyszedł z auta i zaczął iść przez ogród do domu.
⠀⠀⠀⠀— Ostrożnie, okej? — odezwała się Allison. — Nie wiemy do czego jest zdolny.
⠀⠀⠀⠀Numer Dwa nie był przejęty w jakikolwiek sposób. Po prostu szedł przed siebie.
⠀⠀⠀⠀— Jak go widziałem nie wyglądał na groźnego. Taki wątły jakiś... — odparł.
⠀⠀⠀⠀— Jak większość seryjnych morderców.
⠀⠀⠀⠀— Ta... To czego on chce od Vanyi?
⠀⠀⠀⠀— Nie wiem. Zapytamy, jak go zabijemy.
⠀⠀⠀⠀Rodzeństwo doszło przed ganek, próbując dostrzec coś przez szklane drzwi. W domu panował mrok i wyglądało na to, że nie było nikogo w domu.
⠀⠀⠀⠀— Skoczę do środka i otworzę wam tylne — oznajmił Five.
⠀⠀⠀⠀Violet nie sądziła, aby był to dobry pomysł. W końcu jeżeli tak naprawdę Harold był w domu, to mógłby go zaatakować. Nikt nie wiedział, do czego był on zdolny.
⠀⠀⠀⠀— Może wypadałoby trzymać się...
⠀⠀⠀⠀Five już nie było, znikając po sekundzie.
⠀⠀⠀⠀— ...Planu... Brawo — westchnęła. — Chodźmy na tyły.
⠀⠀⠀⠀Diego nie był jednak chętny do włamania się jak cywilizowany człowiek. Violet i Allison spokojnie poczekały na tyłach budynku, a wtedy drzwi otworzył im Numer Pięć. Trójka była już w środku, oglądając wnętrze. Nie wyglądało one na takie, które należałoby do seryjnego mordercy, to było pewne. I jak się okazało, przednie wejście było odblokowane.
⠀⠀⠀⠀Meksykańczyk na ganku rozpędził się, kryjąc rękę, a wtedy skoczył przez szklane drzwi, rozbijając je na kawałki i lądując obolały na podłodze.
⠀⠀⠀⠀Siostry i brat podeszli do niego, kręcąc głowami w dezaprobacie.
⠀⠀⠀⠀— Jaka delikatność — skomentowała sarkastycznie Allison, patrząc na leżącego na podłodze brata.
⠀⠀⠀⠀Naburmuszony mężczyzna podniósł się, otrzepując z siebie odłamki szkła.
⠀⠀⠀⠀— Wiesz, że drzwi były otwarte? — Five uniósł brew.
⠀⠀⠀⠀— Mój sposób był lepszy. Idę sprawdzić dom. Jakby były kłopoty, to krzyczeć.
⠀⠀⠀⠀Rodzeństwo rozdzieliło się, sprawdzając osobno poszczególne części budynku.
Violet weszła do małej sypialni mężczyzny. Było w niej chłodno z uwagi na to, że okno było w połowie otwarte i lekki wiatr związany ze zbliżającą się powoli jesienią zagościł w tym pomieszczeniu. Na pierwszy rzut oka nie było tutaj czegokolwiek podejrzanego. Pomieszczenie było zupełnie zwyczajne - pościelone łóżko, biurko z laptopem, parę szaf oraz głośnik do słuchania muzyki z albumami Gerarda Waya i kilku innych artystów.
⠀⠀⠀⠀Kobieta podeszła do laptopa i włączyła go, ale jak się okazało potrzebne było hasło, więc nie mogła z tym czegokolwiek zrobić.
⠀⠀⠀⠀Nagle usłyszała krzyk Allison z piętra wyżej:
⠀⠀⠀⠀— Ej, chodźcie tutaj!
⠀⠀⠀⠀Rodzeństwo wybiegło z pomieszczeń, których przeszukiwali, a następnie skierowało się po schodach w górę. Wspięli się po drabinie na strych, gdzie czekała na nich Numer Trzy.
⠀⠀⠀⠀Gdy tam dotarli, przeżył ich niemały szok - pomieszczenie było pełne... The Umbrella Academy. Było tam mnóstwo plakatów, mnóstwo figurek. Problemem nie było jednak to. Problemem było to, iż na każdym zdjęciu i na każdej figurce, twarze członków Akademii były nienawistnie podarte.
⠀⠀⠀⠀Violet w szoku podeszła do grupki figurek, patrząc na nie dokładnie.
⠀⠀⠀⠀— Mamy spalone głowy — wymamrotała.
⠀⠀⠀⠀— Chyba gościu jest nieźle porąbany — stwierdził Diego.
⠀⠀⠀⠀— Nie pamiętam go takiego. Zawsze był miłym i spokojnym dzieckiem... Chociaż często do szkoły przychodził z siniakami na twarzy.
⠀⠀⠀⠀— Jemu nie chodziło o Vanyę... — stwierdziła Allison, patrząc na zdjęcia rodzeństwa zrobione z ukrycia. — Jemu chodziło o nas.
⠀⠀⠀⠀Numer Pięć w milczeniu zwiedzał z rodzeństwem pomieszczenie, jednak nikt nie dostrzegł tego, że zrobił się blady jak ściana i coraz gorzej mu było chodzić. W pewnym momencie nie dał rady.
⠀⠀⠀⠀Zasłabł i upadł na podłogę. Allison, Diego i Five odwrócili się do niego zdezorientowani, a gdy zobaczyli, że leży na ziemi, od razu się do niego pochyli. To wtedy zauważyli krew na jego mundurku.
⠀⠀⠀⠀Allison podniosła sweter Five. To wtedy rodzeństwo zobaczyło, że ich brat skrywał przed nimi fakt, iż przez cały ten czas był postrzelony.
⠀⠀⠀⠀— Jezu, Five... — powiedział Diego, nie wiedząc co zrobić. — Czemu nic nie powiedziałeś?
⠀⠀⠀⠀Numer Pięć był bardzo słaby.
⠀⠀⠀⠀— Musimy szukać — wymamrotał, coraz bardziej zamykając oczy. — Jesteśmy tak blisko...
⠀⠀⠀⠀Jego oczy zamknęły się całkowicie, a Violet przeszedł zimny dreszcz.
⠀⠀⠀⠀— ...Five? Five?!
◤◢◣◥◤ ◢◣◆◢◣◥◤◢◣◥
⠀⠀⠀⠀Five leżał pod kroplówką w Akademii, nieprzytomny. Był wieczór, pochmurna noc. Apokalipsa wciąż była blisko, a ich jedyna pomoc była postrzelona i ledwo przeżyła. Allison upierała się, żeby rozwiązać to bez niego, ale ostatnim razem, gdy tak było - umarli. Five był ich nadzieją.
Rumour była na nich zła.
⠀⠀⠀⠀Violet i Diego stali w progu pokoju trzynastolatka, patrząc ponuro jak Grace zmienia ich bratu zakrwawiony opatrunek.
⠀⠀⠀⠀— Trzeba go było wziąć do szpitala — wymamrotała Numer Osiem.
⠀⠀⠀⠀— Dzieciak z raną postrzałową? — Meksykańczyk prychnął. — Od razu byłyby pytania.
⠀⠀⠀⠀Kobieta od razu pomyślała, że Diego miał rację. To było dość głupie pytanie z jej strony.
⠀⠀⠀⠀— Próbowałam dodzwonić się do Vanyi — zmieniła temat. — Nie odbiera domowego telefonu. Na dodatek uczniowie powiedzieli, że nie było jej w domu i nie przyjęła ich na zajęcia.
⠀⠀⠀⠀— Bez Five niczego nie załatwimy, musimy poczekać aż się obudzi — odparł.
⠀⠀⠀⠀— Racja. Dowiedziałeś się czegoś na temat tego, gdzie Leonard mógł z Vanyą pojechać?
⠀⠀⠀⠀— W aktach podany był adres domku jego babci. Znajduje się na 2707 Norma Lane.
⠀⠀⠀⠀— Dobrze. Jutro z rana popytamy Five co zrobić, jak się obudzi i tam pojedziemy.
"We hope that you choke
That you choke"
— RADIOHEAD.
◤◢◣◥◤ ◢◣◆◢◣◥◤◢◣◥
⠀⠀⠀⠀Numer Trzy nie chciała czekać. Nie miała zamiaru spać wiedząc, że jej siostra wraz z niestabilnym psychicznie mężczyzna wyjechała gdzieś na obrzeża miasta. Zbyt ją kochała i nie mogła zwlekać. Gdy usłyszała więc adres, który podał Diego, od razu wsiadła w swój samochód. Postanowiła rozprawić się z tym sama.
⠀⠀⠀⠀Tymczasem Violet tej nocy znowu wkroczyła w wymiar cieni. I ku jej zaskoczeniu, zobaczyła Vanyę oraz towarzyszącego jej Harolda. On leżał na łóżku szpitalnym, ona siedziała na krześle obok. Nie wydawało się być to takie szokujące aż do momentu, gdy Harold odwrócił się na drugą stronę i dopiero wtedy Violet zobaczyła całą jego twarz.
⠀⠀⠀⠀Harold nie miał oka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top