1
Tylko człowiek zupełnie samotny może pozwolić sobie na zmarnowanie własnego życia. Jeśli jednak zasłużył choć na jedną ludzką miłość, ktoś oprócz niego płaci za jakość jego istnienia.
Szła powolnym krokiem, przemierzając bezcelowo uliczki zachmurzonego Londynu. Chłodne, jesienne powietrze wiało, plącząc długie kosmyki, falowanych włosów.
Spojrzała się, spod ciemnej jak smoła grzywki, na zataczającą się kobietę z wózkiem. Jej fiołkowe oczy nie wyrażały nic oprócz odrazy. Prychnęła na ten widok i włożyła smukłe oraz zmarznięte dłonie do jeans'owej kurtki.
W jej głowie krążyło milion myśli, jednak jedna szczególnie nie dawała o sobie zapomnieć, nie ważne jak starała się ją wyrzucić z umysłu, ona powracała niczym bumerang.
Zmęczona i przemarznięta, przyśpieszyła kroku. Chwilę potem dotarła do pierwszego lepszego przystanku.
Usiadła na ławce koło starszej pani, wyjmując z tylnej kieszeni telefon.
Odblokowała smartfon i od razu zauważyła trzynaście wiadomości, od dobrze znajomego jej numeru. Bez czytania, usunęła wszystkie sms'y i włączyła swoją ulubioną piosenkę, wcześniej wyjmując czerwone słuchawki.
Dziesięcio minutowe oczekiwanie ciągnęło się nieubłaganie. Przyjechał autobus. Przemarznięta do szpiku kości usiadła przy oknie i zamknęła oczy. Przed nią był wyjazd, który zaplanowała jej ciotka wraz z wujkiem. Nie miała najmniejszej ochoty nigdzie jechać wraz z wujostwem ale nie miała nic do gadania.
Zatrzasnęła drzwi i z westchnieniem oparła się o nie. Namacała kontakt. Po sekundzie ciepłe światło zalało przedpokój. Zdjęła buty i postawiła je równiutko na szafce. Mieszkanie w samym centrum miasta było przestronne i nowocześnie urządzone. Jednak coś różniło to mieszkanie od wielu mu podobnych: koty. Były dosłownie wszędzie. Patrzyły się na nią z wiszących na ścianach obrazach, prężyły się dumnie rzeźbione w metalu lub kamieniu, poustawiane na każdej półce czy szafce. Nie miała zielonego pojęcia co jej ciotka w nich widziała, ale to były jej ukochane kotki i nawet wujek nic z tym nie mógł zrobić.
– Rosie gdzieś ty była? Nawet nie wiesz jak się martwiłam! – wysoka kobieta o blond włosach i ciemnych oczach, pojawiła się przed nią w jednej sekundzie.
– Nieważne – mruknęła, zdejmując kurtkę, po chwili odwieszając ją na białym zdobionym wieszaku.
– Za pół godziny będzie obiad, może tym razem zjesz razem z nami? – szepnęła z nutką nadziei w głosie.
Bez słowa wyminęła ją i weszła do ,,swojego" pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Z głośnym westchnięciem rzuciła się na szarą pościel, wtulając twarz w białego misia.
Leżała na plecach, wpatrując swój pusty, niczym szmacianej lalki, wzrok w suficie. Złote gwiazdki, które zrobiły cały sufit, mieniły się i migotały hipnotyzująco niczym prawdziwe.
– Cześć mała – drzwi otworzyły się z hukiem, odbijając się od białej ściany.
Donośny, radosny oraz dobrze znany jej głos rozniósł się po całym pomieszczeniu.
– Idź stąd – warknęła, narzucając jasnoróżowy koc na głowę. Chłopak o rudych włosach nie słuchając jej, położył się obok.
– Porozmawiaj ze mną, proszę – szepnął, zdejmując z jej głowy koc. Fiołkowe oczy popatrzyły się na niego obojętnym wzrokiem.
– Nie będę dwa razy powtarzała – syknęła, wskazując na drzwi.
– Nie tym razem, nie mogę dłużej patrzeć jak marnujesz swoje życie siedząc tu i pałając do wszystkich nienawiścią! – wrzasnął, przez co zaraz w drzwiach pokoju pojawiła się zdenerwowana ciotka.
– Chyba będzie lepiej jak już sobie pójdziesz – powiedziała łagodnie do rudowłosego, spoglądając na swoją siostrzenicę.
– Nigdzie się stąd nie ruszam – ani drgnął, wpatrując się w kamienną twarz Rosie.
– Nie chce z tobą rozmawiać. Czego ty do cholery nie rozumiesz?– wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Zapadła cisza, której nikt nie miał odwagi przerwać. W takich sytuacjach jak ta, ciotka Melania wolała się wycofać wiedząc, że jeśli się wtrąci to jeszcze bardziej ją pogorszy. Bez słowa wyszła delikatnie zamykając drzwi. W pokoju słychać było tylko rytmiczne tykanie zegara i dwa oddechy.
– Czemu ty taka jesteś? – niski już mniej radosny głos odbił się od ścian.
– Niby jaka?
– Nieosiągalna, zamknięta i strasznie wredna – wymienił na palcach.
Prychnęła, uśmiechając się kpiąco na te słowa. Słyszała je bardzo często jednak i tak sobie nic z nich nie robiła. Miała głęboko w nosie opinię innych ludzi o sobie. Doskonale wiedziała jaka jest i nie zamierzała nic z tym zrobić. W pewnym sensie winiła wszystkich o to co przydarzyło się jej w życiu. O to, że nikt nigdy nie widział co naprawdę działo się i niej w domu. O to, że nikt nigdy nie nauczył jej jak kochać.
– I co się tak głupkowato uśmiechasz?! – warknął, zirytowany jej postawą chłopak.
– Jesteś żałosny – powiedziała z jeszcze szerszym uśmiechem. Zdenerwowany już Jimin uniósł brew, czekając na dalsze rozwinięcie akcji.
– Nie znasz mnie a jednak masz czelność przychodzić tu i mnie oceniać. Wiesz co ci powiem, w tym momencie nie jesteś taki wspaniały ale nawet gorszy niż ja tylko w tym stopniu jesteś do mnie podobny, oboje jesteśmy wredni. Tylko z tą różnicą, że ja nie ukrywam swojego prawdziwego charakteru a ty tak. Jesteś kłamcą– warknęła, wychodząc z pokoju, zabierając wcześniej telefon.
Zaskoczony słowami dziewczyny, Jimin siedział chwilę w miejscu, zastanawiając się nad słowami, wypowiedzianymi przez dziewczynę.
– Rosie gdzie ty wychodzisz? – krzyknęła jej ciotka, jednak jako odpowiedź usłyszała tylko głośne trzaśnięcie drzwi frontowych. Po minucie z jej pokoju wyszedł zmieszany chłopak, uprzejmie się do niej uśmiechając.
– Ja chciałem tylko z nią porozmawiać, nie wiedziałem, że aż tak zareaguje.
– Wiem to nie twoja wina, ona już taka jest i się nie zmieni. Bardzo ją kocham i traktuję jak własną córkę ale ona jest dokładnie jak Elena.
-Spróbuję- powiedział zaciskając pięści. -Spróbuję ją i siebie zmienić.
Kobieta uniosła lekko kącik ust i przytuliła go do siebie.
– Kto nie ryzykuje ani nic nie zyskuje ani nie traci – szepnęła, całując go w czoło.
- Kim jesteś w warsztacie?
- O Ros, pewnie a co?
- Będę za 10 minut.
Rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.
☪↔↔↔↔☪
Hejka pierwszy rozdział za nami!
Mam nadzieję, że się wam spodobał.
Piszcie mi w komentarzach czy się wam podoba fabuła. Kolejny rozdział pojawi się niedługo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top