SYBERIA! SIEDLISKO WYPADKÓW!!
PER KIRISHIMA
SAMOLOT!!! AAaaAa!! Ratunek!! Widzę przed nami!! Ląduje! HAHA! Będę pierwszy! Nagle coś obok mnie przebiegło i wzniosło tumany piachu, tak, że zacząłem się dusić. To coś, a raczej ktoś śmiało się jakby znalazło sens życia albo coś co straciło...no... Wbiło się w piach tuż przy samolocie. Kto jest zdolny do takich rzeczy? Nie trzeba wysilać mózgu... Denki...taaa...Zresztą zaraz za nim biegł Katsuki. Też bardzo szybko wbił się w piach i skoczył na Denkiego. Wbił go w piach....Ja i Todoroki zbyt szybko się zmęczyliśmy. Po prostu doszliśmy, głównie dla tego, że walizki ciągneliśmy. Doszliśmy i samolot pięknie wylądował. Wzniosły się tumany piachu. Pieką nas oczy... Weszliśmy do samolotu. Tym razem krzesła były podwójne.... I nie mogliśmy siedzieć wszyscy razem. Chociaż znalazło się takie miejsce, że siedzieliśmy na przeciwko siebie. Dwaj po jednej stronie i dwaj po drugiej. Po środku stół. To jedyne miejsce, które mogliśmy zająć.
-Todoroki siedzi ze mną.- powiedział Bakugo. Co?! Nie zgadzam się!
- Mi pasuje.- odpowiedział. Meeee.......
- Nie chcę aby coś darło mi się do ucha...- popatrzył znacząco na Denkiego.
- No co? Ja widoki podziwiam.- rzekł.
- Ani żeby jakiś debil se ze mną zdjęcia robił.- teraz zwrócił wzrok na mnie.*\\\\*
- Oj tam....oj tam.....nie przesadzaj.- dodałem.
- Em....Bakugo?- zapytał Shoto.
- czego?
- Tylko węża połóż gdzieś dalej ode mnie...-wąż popatrzył na niego gardząco. Jakby wiedział o czym mówi....
- Ma na imię Samon, ale skoro tak to chyba chłopaki się nim zajmą prawda?- to podstęp. Na pewno. Ten Samon teraz patrzył na nas wzrokiem ,,a zróbcie mi coś to porzałujecie,, no niezły ten zwierzak.
- Hee? A ja chciałem widoki pooglądać!- krzyknął Denki.
-A ja chciałem porobić zdjęcia!- nie będę gorszy, też krzyknąłem.
- NIE PYSKOWAĆ!! Na zmianę, on jest bardzo potulny.- no chyba nie. Patrzył na nas i syknął, ale tak jakby warczał trochę... Przełknęliśmy ślinę. To dziwny gad...
- O-ok.........- powiedzieliśmy. My nie zaśniemy, może on tak, ale my nie!
Lecieliśmy. Bakugo zasnął, ja miałem pierwszy węża. Cały czas się na mnie patrzy, jeszcze w ogóle nie mrugnął. Mam ciarki....jeszcze tylko 10 minut i Denki bierze....Może go pogłaszczę? Skoro Todoroki dał radę to ja też chcę. Wyciągnąłem rękę, wąż lekko odsunął łepek. Gdy moja ręke była wystarczająco blisko, żócił się na nią z sykiem.
- Nie rób mu krzywdy.- O Katsuki się obudził. Samon wrócił do dawnej pozycji i wlepiał we mnie swoje żółto-czerwone oczy. - Nie pozwalaj se Kirishima. Kiedyś rękę stracisz....
- Hę? Przecież ja nic nie robię....- powiedziałem. No ale jednak prawie w gacie narobiłem gdy atakował.
- Ślepy nie jestem...
- Ale ty cały czas miałeś zamknięte oczy! I i i spałeś!- krzyknąłem.
- Może ja tak, ale to zależy od czegoś zupełnie innego.- słucham?- Cielaku. Wracam do snu, nie dotykaj go jeśli ci życie miłe.- aha.....jeszcze 5minut. I zaraz będzie koniec.
PER DEKU
Zimno...hmmm..., ale nie chce mi się otworzyć oczu. Czuję ból i lekki wiatr. Słyszę muzykę, sokojną i lekką, chyba Somebody to die for. Taaak... Niewygodnie mi. Poruszyłem głową, ale nagle poczułem ostre ukłucie w barku. Otworzyłem lekko oczy i rozszerzyłem je z przerażenia. Ja. Na krańcu. Okna. Jestem o włos od wypadnięcia. Już się nie ruszałem, jeden delikatny ruch sprawi, że zlecę. Muszę coś zrobić! Przecież nie będę czekać na pomoc! Ułożyłem sobie plan i odczekałem chwilę. Szybko wyciągnąłem rękę w stronę środka pokoju i już miałem spadać, kiedy ostatnim ruchem złapałem się parapetu. Trzymałem się go, więc nie spadłem....w całości. Wisiały mi tylko nogi. Wspiąłem się i wzdychnąłem. Ufff... Zerknąłem na zegarek. Trzecia rano, co? Ehhh...Mi już się nie chce spać, zejdę na dół. Tylko cicho, by nikogo nie obudzić.
Schodzę po schodach, dzięki Bogu nie śmiały skrzypnąć. Jestem na dole. Pierwsze co mi się w oczy żuciło, to rozwalony telewizor. Hmm.. Dużo się tu działo. Podchodzę bliżej. Oo! Matka na ziemi! Śpi! A kto na kanapie? Stryj i szfagier. Awww...jak słodko leżą.. Pstryknąłem pare fotek i postanowiłem naprawić telewizor. Idę tam i spędzam godzinę nad instrukcją. Acha! Już wiem! Minęło piętnaście minut, telewizor jak nowy! Zaraz se puszczę jakiś film, tylko pójdę se płatki z mlekiem zrobić. Zimnym mlekiem... Wróciłem i postawiłem miskę na blacie, wziąłem pilot i nacisnąłem. Nic się nie stało. Dziwne....... Rozejrzałem się. Acha! Kabel jest odpięty! Podbiegłem tam, ale ,,nie chcący,, kopnąłem głowę szfagra. Hehe..i poszła reakcja łańcuchowa, gdzie stryj i matka także się obudzili. Byli strasznie zaspani. Mam już kabel w rękach i nagle słyszę:
- Co ty robisz?- stryju idź lepiej spać, dobrze ci to zrobi. Na serio....wyglądasz jak zombie...a nie.. Ty zawsze tak wyglądasz...
- Telewizor włączam.- jakby nie widać. Halo!
- Nooo okejjj- zamruczał chyba..., ale potem z prędkością światła się podniósł, tak samo jak reszta śpiochów. Podpiąłem kabel.
- NIEEEEE!!!EE!!- wow! Co im się dzieje? Budzą się i na mnie wrzeszczą, wredoty ruskie. Telewizor się ładował, a oni schowali się pod kanapę. Śmieszne.- Wyłącz TOOO!!- ja nie wiem! Nadwrażliwi, czy co?! Oo! Włączyło się. Biorę płatki i siadam na kanapę, przygniatając szfagra. Hehe...jestem złośliwy.
- O co wam chodzi? Przecież to tylko czarny ekr..-
Telewizor: ANGELS FRIENDS!!!!!!!!!
- AAA!AA!A!!Aaaa!!a!a!a!a!!- krzyknęliśmy. Ten ból!!! Co to za shit?!?! Co stryj wczoraj oglądał?!?! Miska z płatkami spadła mi na kolana, oblała też szfagra. Moje uszy!!! Zwijaliśmy się na podłodze, usłyszałem trzask drzwi. A potem cisza....ogłuszająca cisza...i świszczenie w uszach. Tak jakby głowa mi w środku się trzęsła... Dźwignąłem się i zobaczyłem ojca. Stał nad nami z założonymi rękami.
- Kogo my tu mamy?- spytał. O! To ja może się usunę do pokoju! Tak będzie najlepiej. Już się cofałem, gdy ktoś złapał mnie za koszulkę. Patrzę, a tu szfagier!
- Zostajesz z nami...to twoja wina...- szepnął. No nie wyrwę mu się.. Sprawa przegrana. Zostaję i czekam, wszyscy leżymy prosto przed ojcem, on tupie nogą. Echh..to ja mogłem już spaść z tego dachu...
Ojciec podszedł do szfagra, a ten był lekko przestraszony z miną ,,Dlzaczego ja pierwszy?! Nie może być ta kapusta?!,, no tak to wyglądało. Czemu wyczytałem ,,kapusta,,? Nie wiem. Szfagier trochę się cofnął. Ojciec przywalił mu w głowę tacą, którą nie wiem skąd wziął. Szfagier stracił przytomność, a tamten wżucił go na kanapę i żucił mu na twarz poduszkę. Potem podszedł do stryja. Ten to w ogule! Już pod kanapą siedział! Ojciec zrobił to samo co z poprzednim i wżucił go na kanapę. Ułożył jego głowę na plecach szfagra, tak jak ich pierwszy raz zobaczyłem dziś rano. Potem przyszedł czas na matkę, ta to dostała mocno po mordzie! Ale zostawił ją na podłodze... Moja kolej...czekałem na cios....nie nadszedł. Otworzyłem oczy, dostałem po głowie. Wszystko się zaciemniło, a ja zapadłem w sen...
PER KUROGIRI
Znowu mnie obudziły barany jedne! Teraz sobie poleżą dobre pare godzin! Aż zrobię im zdjęcia.. Dobra..wracam do łóżka. Odwracam się i już mam iść, kiedy podchaczam się o czoś. Prawdopodobnie nogę Togi i tracę przytomność po zetknięciu z podłogą...( nie pytajcie mnie jak to możliwe wgl...)
PER. DENKI
Jaaaa!!!!Ale widoczki.....Rosja..... Zawsze chciałem się tu znaleźć. Ale nie w tak zimnym miejscu....Podobno na Suberię ludzi wysyłali. Biedni......trochę mi ich żal.....Ale jednak widoczki tutej są zarąbiste! Aktualnie sobie przelatujemy nad chmurką. Jest świt i niebo pięknie komponuje się z blaskiem słońca......pięknie... Wąż wlepia we mnie patrzały. Ale jakby trochę spokojniej niż gdy był u Kiriego.....Ciekawe co on teraz myśli...? Nie wiem, ale to intrygujące...W każdym razie za kilka godzin lądujemy, a Kiri i Bakugo śpią. Todoroki też chyba lekko boi się Samona....ja bardziej. Ale nie zasnąłem tylko dlatego, że piłem cztery kawy. A on wygląda jakby próbował zasnąć...
- Cz...czemu on nie mruga...?- odezwał się Shoto.
- Nie wiem.......pewnie taki gatunek. Patrzyłeś na ugryzienie Katsukiego?- zapytałem.
- Dziwne, ale nie umarł, a jestem prawie pewny, że to śmiertelnie jadowity wąż. Mimo iż nigdy nie widziałem tego gatunku......nie jeszcze się nie przyglądałem ugryzieniu.- powiedział. I przybliżył się do Bakugo. Spróbował wziąść jego rękę, ale nagle wąż znowu zaatakował. Jaki agresywny! Jednak powrócił do swojej wcześniejszej pozycji gdy tylko Todoroki odsunął się wystarczająco daleko.
- Możecie łaskawie przestać denerwować Samona?!- o Bakugo się obódził. On też agresywny...
- Wybacz....chciałem tylko obejrzeć ugryzienie.....Jak to możliwe, że jeszcze żyjesz?- zapytał Shoto.
- Po co chciałeś oglądać moje ugryzienie? I nie wiem czemu żyję. Miałem nie żyć?!- Katsuki taki zaspany........stary luz. Włączył mu się tryb snu.
- Nie o to mi chodzi...byłem prawie pewny, że to jadowity wąż......a tu takie coś...
- może skończmy ten temat, co?- po co go ciągnąć, nie? Ja uważam, że roztrzygnęliśmy najważniejszre... Nastała cisza....długa cisza....- Bakugo?- zapytałem.
- Hmm...?
-Też mogę pogłaskać Samona?- jejku! Ja mnie ciekawi jaki jest w dotyku!
- Nie wiem.......czy on zechce...
- No weź!- Wąż popatrzył na niego. Po chwili kiwnął głową........Bakugo mówi po wężowemu?! Nie...może porozumiewają się przez magiczny kabelek? Nie wiem....Za dużo myślenia....
- Dobra. Ale Kirishimy nie obódź bo też będzie chciał...- niby po co mam go budzić? Powolutku przybliżałem rękę do węża.. Nic nie robił. Po za tym, że otworzył mordkę i lekko syknął. Za szybko chyba wtedy rękę przybliżałem....teraz zwolniłem i po chwili moja dłoń była na łepku Samona. Jest taki inny w dotyku od innych zwierząt....Inne uczucie. Zabrałem już rękę.....
- O niedługo lądujemy.....- powiedział Shoto.
- Yhm....to ja idę do kibla.- dodał Katsuki.
- Czm?- zapytał dopiero co obudzony Kirishima.
- Na przypadek turbolencji............- faktycznie zielony się zrobił. Biedaczyna.
Wylądowaliśmy. Nie spieszyło nam się zbytnio, bo tam zimno, ale nie ważne. W końcu pilot wypchał nas z samolotu na zbity pysk. Mweh....Trochę połaziliśmy. Zimno, zimno i jeszcze raz zimno. Ta Syberia nie jest taka jaką sobie wymarzyłem....ugh...
- Musimy przejść około 20km. Czyli gdzieś w połowie robimy postój.......- odezwał się Kacchan. O.....no tak. Nie ma tu nikogo kto by tak nazwał Katsukiego. Deku.......gdzie Midoryia? Chciałbym wiedzieć.....
- Po co mamy to przechodzić?- zapytał Kirishima.
- Po to, aby dotrzeć do jakiegoś budynku, może? Chyba twój mózg jest zbyt nie rozgarnięty by to wiedzieć. Macie namioty?- ahaaa.....do budynku? No to mi pasi. Ale namioty? Na tej lodowej pustyni? Szok..
- Taa.......Ale jest jeden trzy osobowy...- powiadomił Shoto.
- Jakiś lamus będzie pełnił wartę, proste.- BAKUGO?! CHCESZ ŻEBYM ZAMARZŁ?! A nie sorki....jakiś lamus, czyli nie ja chyba. To ruszyliśmy, nie ma na co czekać. Choć zazdroszczę temu wężowi, on.........gdzie on?
- Bakugo? Gdzie Samon?- porozglądałem się. Nie ma....
- Spoko. W walizce....radzę uważać, którą otwieracie.- ostrzegł. Ten wonsz zaczyna mnie wkurzać. Tylko by on miał najwygodniej.... Też chcę być wężem Bakugo........o bosz...jak to brzmi...? Odwołuję. No to se szliśmy. Palce nam odmarzały. Brrr......zimno jak nigdy. Przechodziliśmy przez liczne pagórki, czasem przeskakiwaliśmy przez rzeki, aż nastała noc. Jeszcze kawałek szliśmy dopóki Todoroki nie upadł.
- S..stary co ci?!- upadłem na kolana i zacząłem potrząsać nim.
- P......p.......- no powiedz!!!!
- NIE UMIERAJ!!!!!! PROSZĘ!!!! MÓW CO CI!!- wrzeszczałem. Reszta patrzyła się na mnie wzrokiem wtf. Ale to nie powód do załamki.
- Potknąłem się.......zejdź ze mnie......noga mnie tylko boli....- oh......no okej. To wyjaśnia czemu miał zawiedzioną twarz.
- Wybacz.....- I tak oto Shoto doprowadził do postoju. Jej! Bo serio syry bolały niemiłosiernie! Rozłożyliśmy ten dupny namiot. I Todoroki rozpalił ognisko swym quirkiem. Przydatny typek, ale czemu nie użył lodu na Saharze?! Tera pozostaje sprawa warty.......i oczywiście ja! Nie kto inny. Wszyscy mieli zbyt dobre argumenty....
Oni poszli sobie spać. Ja stałem i się rozglądałem......O! Co tam leży? Podbiegłem do owego czegoś i ucieszyłem się! To telewizor!!!!!! Yupi!!! Mam co robić! Gdzie kabel? Hmmm.....jakby zanikał w powietrzu, ale co tam. Pewnie bezprzewodowy! To odpalam. Czarny ekran...................i tak z dupy.
Telewizor: ANGELS FRIENDS!!!!!!
Jaka miła pioseneczka.....miód dla uszu...ciekawe jak ten telewizor się tu znalazł? No nic ustawiłem ekran w swoją stronę i nie zauważyłem, że głośniki są zwrócone w stronę namiotu.
PER TODOROKI
Telewizor: ANGELS FRIENDS!!!!
- Aaaa!!!! Co to za gówno?!?! Skąd dochodzi ten dźwięk!!?- Bakugo o tej porze jest strasznie nerwowy.....nagle coś wyciągnęło mi zatyczki z uszu.
- AAAAaaaa!!!!! Co za ból!!!!- wrzasnąłem. Teraz jeszcze tylko Kirishima, a jemu już krew z uszu leci......nie miał zatyczek? Bakugo wybiegł z namiotu i walnął czymś metalowym zapewne w głowę Denkiego. Wyszedłem zobaczyć....telewizor......na Syberii.....co robi telewizor na Syberii?!??! I to jeszcze z takim dźwiękiem?! Nie ważne wróciliśmy do snu. Znaczy ja, bo Katsuki jeszcze nie wszedł do namiotu. Słyszałem tylko jak coś bije i na to krzyczy...Świszczy mi w uszach...okropna muzyka..
PER DENKI
Oo! Bakugo wyszedł! Pewnie pooglądać ze mną to zacną bajkę! Ma taki fajny dźwięk... Podchodzi do mnie z czymś metalowym, może to coś do siedzenia? No ja jako tako posadziłem się na ziemi, bo ciepło. ( tak! I tutaj ma być to słowo,,ciepło,,)
- Hejo.- wyciągnąłem rękę do góry, ale w tym samym momencie dostałem tą metalową rzeczą w głowę. Aaach..wszędzie kwiatuszki iiiiiiii.....kucyki pony...iiii... Oo! Dziewczyny... Pobiegłem za jedną, złapałem ją za nogę.- Stój piękna!- miała długie blond włosy i różowe oczy..awww..
- ZABIERAJ TE ŁAPY!! TY POKRAKO!!!- walnęła mnie w twarz, ale nie poczułem bólu i poszedłem za nią. Wchodzę do jakiegoś namiotu, a tam patrzę! Więcej dziewczyn!! Jedna ma biało różowe włosy i niebieskie oczy, a druga różowe włosy i różowe oczy!!! Jakie ładne!! Nagle dostałem z buta w twarz.- MIAŁEŚ WARTĘ PEŁNIĆ!! WYPAD!!- tak oto wylądowałem na zbity pysk na ziemi.. I widziałem ciemność...
PER TOMURA
UuUUuuuu! Moja głowa... Boli... Wstałem z zamkniętymi oczami i się podknąłem. Poleciałem na ziemię. No! Żeby to jeszcze była ziemia! Głową walnąłem o blat, a swoimi tyłami o kanapę... fajnie... Otworzyłem oczy i spróbowałem się wyturlać z tej okropnej pozycji, ale coś mnie przygniotło......taaa... Togggggaa......ta wredna montwa. Rozwaliła się na całej podłodze.. I znowu coś mnie przygniotło na głowie, jako iż byłem w pozycji siedzącej, wiedziałem kim ten typ jest..... Dabi...masakra. Jego broda była na moich włosach z czego jego ręka obejmowała jego twarz. I jak ja mam teraz stąd uciec?! Gdzie jest telewizor, gdy jest potrzebny?!
Usłyszałem skrzypienie schodów. Deku! Deku! Mój ratunek! Przechodził obok barku, chyba w stronę kuchni. Muszę coś zrobić!
- Deku! Deku! Help ME!- szepnąłem. Nie usłyszał....polazł do kuchni... Meeee.. Wrócił z butelką wody. Przypatrzyłem się jego twarzy. WTF on ma zamknięte oczy!! Jaki cziter!! No to już mi nie pomoże...poszedł znów na górę... Co on? Chodzący w śnie? Nie wiem... Czas zżucić te przegrywy. Najpierw kopnąłem Togę. A niech zginie! Wampir, kurde...zatruwa mi tylko życie... Nie ruszyła się.........DLACZEGO MI TO ROBISZ BOŻE?!?! CO JA TAKIEGO ZROBIŁEM BYŚ MNIE KARAŁ?!?!
Bóg: Założyłeś gównianą rodzinkę! Nawet mój nie przyjaciel Szatan was nie przyjmie po śmierci!
Blieeeet! Ja nie mogę... Będę tu siedział przez wieczność... Oo! A może jednak nie! Kuro! Kurogiri tu jest! Podnosi się!! On mi pomoże!!
-HEEEEEEEELP!!- szepnąłem. On się odwrócił i zaśmiał gardząco. Poszedł sobie?! No nie!! Od dzisiaj go nie lubię!! Muszę teraz siedzieć tu z tymi brzydalami!!
Godzinę później.
- Bring me to LIFE!! Wake me up INSIDE!! Wake ME UP INSIDE!!- nie znoszę aż takiej ciszy. Zagłuszyłem ją swym jakże majestatycznym śpiewem. Taa.. Lubię tą piosenkę... - BRING ME TO LIFE!!- nagle usłyszałem trzask drzwi. Potem usłyszałem skrzypienie schodów, ale jak gdyby ktoś z nich spadł. Jeszcze dalej. Toga rozłożyła się na mnie jak na jakiejś poduszcze, a Dabi spóścił swoją rękę na moją twarz!!! Gdzie tu sprawiedliwość?! Czemu jego ręka pachnie miętą? WTF??! Nie ważne.. Co to było te wszystkie trzaski? Oo! Coś się dzieje!
Coś wyskoczyło zza kanapy. Chyba myślał, że mnie przestraszy, ale nie takim STRYJEM się jest by bać się swojego cymbalskiego BRATANKA. Nie no... Po prostu żal patrzeć jak Deku się szczerzy... Aż mi go szkoda...ŻART! Mi nikogo nie szkoda............. A TYMBARDZIEJ TEJ MENDY CO NA MNIE SIĘ UWALIŁA!!! NIECH NA DRZEWO SPADA! WAMPIR DEBILISTYCZNY!! Kto ją tu w ogóle wpuścił?!?! Kuro! Mogłeś za okno ją wywalić! Spokój byłby!
- Grrrrr...!!- Oo! Deku umie warczeć! No to teraz podaj łapę i waruj! Strasznie szczerzy ryja.. Co mu? Uśmiechnęła się zielona wywłoka, a przy niej stanął Kurogiri. Szepnął coś do ucha Deku... NIE PODOBA MI SIĘ TO!! Młody zrobił trik mordą i uśmiech pokrywał całą jego mordę....
- I co tak cieszysz ryja?- spytałem z pogardą. Zwężyłem oczy. Coś knują...
PER. KIRISHIMA
Yaaaaaawn.......!! Bosze ale zarwana noc! Chłopaki jeszcze chyba śpią......popatrzyłem. Aaaaa!!!!!! Todoroki!!! Uduszę! Złamię rękę! Powieszę! ZamoRDUJĘ! Jak on śmie przytulać się do Bakugo kiedy śpią?!?! Tylko mi wolno! W sumie....nie wolno, ale trudno.
- WSTAWAĆ!- wrzasnąłem. Todoroki chyba ma zatyczki w uszach, a Bakugo.....on tylko wstał z zamkniętymi oczami, kopnął mnie w brzuch, walnął pięściami na raz od strony brody i czoła. Zabolało! Ała! Potem podstawił haka i wrócił do snu.....ja sobie leżę na ziemi....poturbowany przez Katsukiego......obolały.......ehh.... O! Todoroki zauważył, że ma swoją rękę na MOIM Bakugo. Popatrzył tylko, westchnął znudzenie i zasnął......meee....... Ale kara boska! Wyszedłem do Denkiego poza namiot. O jeju.....ale obleśnie śpi. Opiera się na patyku, ale ten patyk ma w nosie i trzyma się cały na tym kijku........i chrapie.... Bleh.... Podszedłem.
- J, j, jaa!!! Wcale nie śpię!!- o sam się obudził.
- Stary? Robimy pranka Shoto i Bakugo?- zapytałem.
- Ja.......ZAWSZE! Jak ma wyglądać?- mój jakże niecny plan!
- Skombinuj wodę z LODEM, ZIMNYM LODEM. W wiadrze.- powiedziałem, ale chwilę potem zobaczyłem jaki jest obsmarkany. Dałem mu chusteczkę.
- A ty?- spytał.
- Ja ich tym obleję. Tylko najpierw złożę namiot....- Zabraliśmy się za swoje sprawy. Kto kupił ten namiot?! Badziewie! No nic złożyłem. Denki już przybiegł z wiadrem wody z lodem. Uhuhuhu..... to będzie dobre!
Podszedłem do leżących na ziemi Todorokiego i Bakugo. Stanąłem im centralnie nad głowami. Co ten Shoto sobie myśli?! Przytulać się do mojego Katsukiego?! No ale nic nie zrobię........ Obaj zostaną oblani.. Mimo to patrzę na Bakugo. Słodki kiedy śpi.... nawet nie chrapie....
- Die.........- CO?! On to przez sen? nie żartuj Bakugo...... Seryjnie? Ty tak masz? Nawet uśmierca przez sen.... DIE. kurde... Jednak powiedział to tak słodko, że aż mi trochę szkoda go oblewać. Jednak nie! Shoto zwiększa uścisk, koniec uprzejmości! Wylałem na nich wodę z lodem. Wstali jak poparzeni.
- GÓWNIE!!!!!! JAK CIĘ DORWĘ!!! TO WSZYSTKIE NOGI Z DUPY POWYRYWAM!!!!!!!- O kurde. UCIECZKA!!!!!!!!!!!!! szybko zrobiłem focię Bakugo, a potem Todorokiemu. Następnie rzuciłem się do biegu. Ktoś się dołączył do mojej ucieczki. Denki...
- Stary, a tobie co?- zapytałem.
- Wiedzą, że to ja wypiłem wszystkie picie i, że wiadro napełniłem! Zwiewamy!- Nagle usłyszeliśmy za nami wybuchy. ON nadchodzi. Już po nas! Minęła tylko chwila kiedy cierpieliśmy w żelaznym uścisku Bakugo. Dusił nas, bo dłonie trzymał na szyjach.
- Mówiłem co zrobię kiedy już was złapię...- Życie z nas wyleciało. JA NIE CHCĘ BYĆ KALEKĄ!!!!! Te nogi są mi potrzebne! Rozpłakaliśmy się. Bakugo tylko się uśmiechnął sadystycznie.- Jednakże! Na razie wasze nogi będą mi potrzebne..... - Teraz przybliżył twarz do mnie. Nie miała już tego samego wyrazu co wcześniej.....był obojętny. Zaczerwieniłem się?! Co tak działa? Jego osobowość? Charakter? Wygląd? nie.......... On sobie ze mnie żarty robi... ja to wiem..- Kiri, dupku. Jeżeli jeszcze kiedyś postanowicie zrobić mi nieśmiesznego pranka, wtedy nie tylko nogi stracicie.....- Boję się. Jego wzrok...... Razem z Denkim czuliśmy się tacy niscy...... Jego wielkie ego nas zwala na dno. Lekko się zaśmiałem.- Co cię tak bawi, cholero?- zapytał.
- A nic....- Denki zaczął potrząsać głową na znak abym nic więcej nie mówił, ale nie mogę się powstrzymać...- Wiesz, że jak śpisz to czasem mówisz ,,die,, przez sen?- ojć. chyba się wkurzył... Już miał krzyczeć kiedy powiedziałem- To urocze.......
- Hm....?- puścił nas? Co się właśnie stało? Poszedł do walizki, otworzył i wyjął...... Samona... ugh.. Ten wąż doprowadzi mnie do szału..Co nie zmienia faktu, że Katsuki jest cały mokry...yhm........Przypomniała mi się piosenka. MMM mmm yeah yeah....... Prześwituje. Widać całą klatę..... :3 Wow.... Todoroki zdążył już się wysuszyć. Ale to tak jakby zimno nie przeszkadzało w ogóle Katsukiemu. Twardy jest. Mimo iż Syberia, zimno to jeszcze cały mokry. O kurde! oby mi się nie rozchorował! Podbiegłem i założyłem na niego koc. W szybkim tempie spojrzał na mnie.- Co ty robisz?!
- Martwię się......zimno jest, więc okryłem cię kocem.- odpowiedziałem.
- ....................- Walnął mnie z liścia w twarz.- Nie potrzebuję nikogo kto by się o mnie martwił. Dzięki.....- Hm? Słodko.........- Naprawdę mówię ,,die,, kiedy śpię?
- Taak. To takie urocze!- wrzasnąłem. Znowu dostałem z pięści w twarz.
- Nie drzyj się ciemnoto ruska!- powiedział.
- heh...dobry żart. Bakugo.- dodałem.
- No tak.....jesteśmy w Rosji..... - odwrócił się. - Ruszamy.
Po chwili ruszyliśmy w drogę.
PER TOMURA
AGHHHHHHHH!!! Przecież dwie godziny już minęły po tym jak spytałem Deku o cieszenie mordy!!! Dlaczego on dalej stoi w tym samym miejscu?! Nawet palcem nie kiwnął!! Ale wiem kto kiwnął.. Togaa.. Ona jest nie do zniesienia.. Musimy obrady przeprowadzić! I demokracją pokonać tą flondrę! Teraz się na mnie ślini! Będę prać moją koszulkę przez miesiąc!! A Dabi też przesada! Jego druga ręka spadła na mój ryj. Teraz obie wiszą!!
Oo! Burak się poruszył. Podszedł do mnie iiIiii... STRZELIŁ BUTEM PO MORDZIE TOGI?!?! WTF!? Czekaj.... Mój chłopiec!* w myślach snobskie klaskanie* Tamta nawet się nie obudziła..XD Leży teraz na podłodze... W końcu jestem wolny! Deku jeszcze po coś poszedł do kuchni, wrócił z wiadrem wody. Oooooo!!!nieieieie!!! Kryć się!! Całe wiadro wywalił na Dabiego, ten wstał i gorączkowo wyskoczył przez drzwi.
- IDIOCI!!- krzyknął wybiegając. O kim on mówi? Bo napewno nie o mnie.. Nieee... Trza rozprostować kości... Wstałem i złapałem Deku za ramiona. Ścisnąłem.
- Czemu tak DŁUGO?!?!- zapytałem. Niech mi tylko głupio odpowie, a już po nim!
- Dostałem laga mózgu...- że jak?! Dobra...okej...to ci odpuszczam i rozumiem, bo sam takie coś miewam...
- Właśnie się zastanawiałem co ci się stało...- Kuroooo... Twoja reakcja też była szybka... Ale teraz jedno mi wyjaśnijcie.
- CZEMU DEKU CHODZI WE ŚNIE!?!
- Nie chodzę we śnie, tylko nie chciało mi się otwierać oczu. Znam po prostu na pamięć drogę z mojego pokoju do kuchni.- wzruszył ramionami. Że jak?! Też tak chce...
- Dobra...To czemu mnie nie słyszałeś, jak prosiłem o pomoc?- moje dociekanie się na tym nie kończy. Jako iż jestem bardzo zacnym Sherlockiem Holmesem, to dojdę do tego! W sensie on mi powie....i po sprawie.
- Co? Ja nawet nie wiedziałem, że ktoś tu siedział. Poza tym...miałem zatyczki w uszach...no... Bo głośni jesteście i się spać nie da.- wytłumaczenie godne takiego debila. Dobra. To wszystko jasne. Zerknąłem na Toge. Hehe....moja głowa już paruje.. Kuro sobie poszedł. Pewnie myć te denne szklanki. Zostaliśmy sami i ta szmata. Przybliżyłem się do niego i uśmiechnąłem.
-Chcesz wywalić matkę za OKNO?!- tak się tym jaram!! W końcu życie bez zołzy!
- Ale wina będzie po twojej stronie. PEWNIE!- czy po mojej? Hmmm... Nie sądzę! Także po jego, ale nie będę mu mówił, więc CIIIIIIIiiiiiii...
Wziąłem tego wampira za nogi, ale w rękawiczkach, bo nie chcę dostać jakiegoś HIVa... albo tężca... Deku wziął ją za ręce i już miał iść do okna, ale wskazałem na schody.
- Jak wywalimy z górnego będzie zabawniej...hehe...- tak. To moje zdanie. Śmieję się z krzywdy innych. A najbardziej z tej szumowiny!
Posłuchał i wturlaliśmy się na schody. Wbiliśmy do pokoju Deku i z drzwi wywaliliśmy ją przez zamknięte okno! Fruń! I nie wracaj! Przebiła się przez okno. W pewnym momencie można było usłyszeć krzyk. Achh.. Miód dla uszu... Tylko trzeba zapłacić za naprawę okna.. Toga jest tak gruba, że okno razem z futryną wybiła!
Zlazłem se po schodach, nie? A tam patrzę, jakieś monstrum przez drzwi wchodzi! Strasznie brzydkie i ślamazarne......... A nie, to tylko Toga... O BOSZE POTWÓR W BARZE!! Haha..takie żarty i mój czarny humor. Obok mnie pojawił się Deku, a tamta przeteleportowała się do niego! Co za flondra głupia!
- Pamiętasz jak mówiłeś, że chcesz bym cię trenowała?!!- to było do Deku....? Bo coś nie zrozumiałem..a tak w ogule. Gdzie jej cała złość?! Chyba powinna być agresywna po takim wypadku!! Halo?! Nie......ona jakiś spisek knuje!
- Tak!- mniej entuzjazmu do niej mój drogi chłopcze! Przesadzasz!
- To chodź potrenuję cię!- zabrzmiało to jakby chciała jeszcze powiedzieć ,, potrenuję cię byś mógł chronić się przed tym frajerem...,, No! Deku nie idź!! Ta menda, to ZŁO WCIELONE!!
- Oki...- CO?! Jakiś ty naiwny.., a myślałem, że tylko ja taki jestem. Śmieszne uczucie. Oo! Toga na mnie spojrzała! Coś złego się zaraz stanie...
- To chodźmy podwórko!..- przymknęła oczy..- A ty nam pomożesz...- złapała nas za ręce i pociągnęła za sobą. Jak śmie?!?! Już mi się to nie podoba...
PER TODOROKI
Grrrr...... Musimy tędy iść? To jest L Ó D. A ja nie chcę wpaść do lodowatej wody! Nie zamierzam skończyć jako zimny trup! Jak to pęknie, a pewnie pęknie, bo Denki skacze jak pojeb, to wszyscy umrzemy z zimna. A co mi do tego? Przecież jestem half and half! Ale kto potem zbierze baty gdy oni się utopią? Ja. Co nie zmienia faktu, że nie lubię mokra.... Moja cierpliwość się skończyła.
- TO ZARAZ PĘKNIE!- krzyknąłem.
- Jak będziesz się tak drzeć to na pewno pęknie.... - o! Odezwał się Bakugo. Ma rację...
- Zejdziemy z tej niebezpiecznej rzeczy?- zapytałem.
- CIchaj, cichaj mój chłopcze.- hmm? Denki, ja nie jestem głośny tylko pytam.- Słyszycie?- Wszyscy się na niego patrzyliśmy. Co on robi? Czemu przykłada ucho do lodu? - No faktycznie zejdźmy, coś się zbliża...
- Co?!- wrzasnął Kirishima.
- Gówno! XD- Ha ha....... Nieśmieszne Kami.- A tak serio to nie wiem, tyle tylko, że się zbliża...
- No to zejdźmy. Jeżeli to przyspieszy ruch, to nie widzę problemu...- Katsuki dobrze prawisz. Zresztą zimno mi.... Brr.... Nagle lód zaczął się załamywać i wibrować. Wpadliśmy. Denki topi się, ja umiem pływać, ale woda jest lodowata i nie czuję nic. Bakugo też wpadł, ale trzyma nas....w uścisku. Jak on się jeszcze rusza?! Kirishima.... Gdzie on?!
- POMOCY!!!!- Krzyknąłem.
- KIRISHIMA!!! RUSZ DUPĘ I POMÓRZ!!- wrzasnął Bakugo. Też powoli tracił czucie.
- KIRI!! WYCIĄGNIJ NAS!- krzyknął Denki. Na końcu lodu, jeszcze nie załamanego lodu, ujrzeliśmy Kirishimę. Miał niepewną minę.
- Ale kogo ja mam wyciągnąć pierwszego?!- Załamka, stary. Nie myśl! Działaj!
- WEŹ DENKIEGO, A POTEM SHOTO JA DAM RADĘ IDIOTO!- Bakugo! Nie poświęcaj się dla nas..... Przyjmę to jako pokutę. Za grzechy wyżądzone mi i innym.
- Ale co zamierzasz zrobić?! Utopić się za nich?! Nie zostawię cię!- Ciężka rozpacz.... My się tu topimy, a oni gawędzą. Nie mamy czasu!
- GŁUPKU!! RATUJ ICH I NIE PYSKUJ!- Zbyt się o nas troszczy....
- Ale.........- Podbiegł jakimś magicznym sposobem i zebrał Denkiego. Wywalił gdzieś na ziemię. W okół mnie i Bakugo dryfowały ostre kawałki lodu. Katsuki jest mocno zraniony, moja twarz też. Ale..... C..co jest TAM?! CO ROBI WODOSPAD NA SYBERII?! TU NIE POWINNO BYĆ WODOSPADÓW!! AGH!!!
-SZYBCIEJ!!- znowu wrzasnął Bakugo.
- STARAM SIĘ, ALE TEN OSTRY LÓD TRZEBA JAKOŚ OMINĄĆ!!- Niech się streszcza, bo ja nie widzę mojego życia zbyt różowo...Szczególnie, że tam czeka na mnie ten SPADEK!!!! W końcu jednak zostałem uratowany. Teraz patrzę z trawy... Dobra nie wnikam czemu tu jest trawa... Ale Kirishima ma problem z dostaniem się do Bakugo. Oddziela go wielki kloc lodu i mnóctwo innych ostrych odłamów. Taka mała kropeczka czyli Katsuki zanikał sobie daaaaleeeko! Jak mi przykro.xd Dobra, ale to trochę dziwne. Bo Bakugo znikł mi z horyzontu, a Kiri też nie wiedział gdzie on.
- Widzisz go?!- zapytał mnie.
- NIE, a ty go widzisz ?- zapytałem Denkiego.
- Nie, a czego szukamy?- To nie jest głos Kaminariego. Bakugo?! Co on tu robi i jak się tu dostał?!
- BAKUGO?!- wszyscy wrzasnęliśmy.
- No co?
- Jak ty tu!?- dopytywał Denki.
- Zdradzę wam sekret....- przybliżył głowę i porozglądał się w boki.- Sam nie wiem...xd
- I co w tym śmiesznego?- zapytałem.
- Że jestem przerażony, bo nie wiem jak się tu znalazłem! A wasze miny uzacniają ten efekt!xdxdxdd- he?!
- Coś ty taki wesoły...? Prawie umarłeś...- powiedziałem.
- NIE WIEM, ALE TO FAJNE!!!!XDXD- on jest dziwny.
- uderzłeś się w głowę?- zapytał Kirishima.
-Chciałbyś!
- Eeeee..... Robimy postój dla niego?- także zapytał, Denki.
- Taaaaa.......- powiedzieliśmy jednogłośnie. Bo aktualnie Bakugo tarza się po ziemi....i trzyma się za brzuch i się śmieje........ To dziwne.
Zrobiliśmy postój.
- Ej! Poróbmy coś fajnego!- czemu krzyczysz mi do ucha?! Siedzimy zaledwie pare centymetrów od ciebie, Denki...
- A cóż takiego ta twoja zacna główka nam zaproponuje?- oi.. Bakugo..ty lepiej nie zniżaj się do takiego poziomu, bo pomyśli, że ci zależy na zabawie.
- Nie wiem.... - laga mózgu dostał- Patrzmy w słońce i odkrywajmy nowe poziomy inteligencji!- geniusz! Tyle, że u niego to nie zadziała. On ma stały poziom inteligencji, a jeśli już to się obniża.
- Bardzo kreatywne, tylko powiedz mi proszę..GDZIE TU SŁOŃCE?! NOC JEST PRZECIEŻ!!- ty za bardzo nerwowy jesteś. Najpierw dostałeś głupawki, a tera jakiś brzydal z ciebie się zrobił.
- Właśnie...- ty się lepiej może nie dokładaj do tej rozmowy Kirishima. Na złe ci wyjdzie.. Mówię ci.
- No dobra, ale skoro słońce wschodzi na ZACHODZIE, a zachodzi na WSCHODZIE, to patrzmy na ZACHÓD! Bo tam niedługo wzejdzie słońce!- uśmiecnął się głupio. Ale on wie, że jest na odwrót? Zachodzi na zachodzie, a wschodzi na wschodzie. Z kim ja żyję...?
- Przestań... Wymyśl coś lepszego.- zgadzam się Kiri! Mam dość inteligencji Denkiego...
-Noooooo to.. Zabawa: Co chciałbyś, żeby się teraz stało? Może być?- wiesz..? W końcu coś normalnego!
- Czemu nie?- powiedziałem. Może być ciekawie.
- Wchodzę!- zawołał ostrozęby. Noo taki rekin z niego, nie?
- Niech wam będzie.- Oo! Twój entuzjazm dobija..
PER DEKU
Matko!! Co ja tu robię?! Dosłownie MATKO. Bo ta tępa strzała, że tak o niej powiem... żuca nożami w stryja!! I dodatkowo biega po całym podwórku! Stryj łapie te noźe i magiczną siłą odżuca za płot. Nie no.. FAJNIE. Słyszałem już chyba dziesięć wrzasków bólu za tym płotem.
A wiecie jak to się zaczęło? Matka poprosiła stryja o pomoc w treningu, nie? No to ustawiła go pod drzewem i kazała mi w niego nożami rzucać. Powiedziałem, że nie rozumiem zadania, a ona odpowiedziała, że pokarze mi jak to się robi. No i zaczęła to robić, tylko tak ją to wciągnęło, że teraz jesteśmy gdzie jesteśmy...
W tej chwili ja siedzę sobie w bezbiecznej odległości od nich, czyli na drzewie. Choć może jednak to niedobre miejsce, bo jeślibym spadł, to poleciałbym wprost na nich... Lepiej żeby się tak nie stało...
- Przestań żucać we mnie tymi nożami, ty chora żabo!!- stryju, nie krzycz tak, bo czuję jak się gałąź łamie!
- I KTO TU JEST CHORY?! Wywaliłeś mnie przez okno!! A to jest kara!- aww... Jak słodko... Teraz robią śliczne kółeczko wokół mego drzewa. O nie! Nie stryju! Nie wespniesz się na nie. Nie ma mowy! Właśnie wdrapywał się na kolejną gałąź, kiedy spróbowałem go zepchnąć, ale zaprzestałem, bo coś wbiło się pare centymetrów od mojej ręki. NÓŻ?!
- CHCESZ MNIE ZAB...- uciąłem, bo usłyszałem trzask gałęzi. Jeszcze nie spadłem..uff... Wpuściłem stryja. Teraz siedzieliśmy sobie razem, dobrze, że matka nie potrafi wspinać się po drzewach. Czekaj! Obserwowałem ją, ale gdzieś zniknęła! Odpuściła sobie? Nie...
- Widzisz gdzieś ten pomiot szatana?- szepnął niebieskowłosy. Nie... Ale chciałbym. Uwierz mi. Lepsze widzenie jej niż przygotowanie się na niespodziankę. Niemiłą NIESPODZIANKĘ..
- Nie...- odszepnąłem. Nagle drzewo zaczęło się trząść. Złapałem się tej gałęzi. Kolejne uderzenie.- Co to ma być?!?!- następne. Stryj już wisiał. Trzymał się gałęzi, ale wisiał. Jeszcze mocniejsze uderzenie. Zaraz spadniemy. I ostatnie...drzewo zaczęło pękać, a my polecieliśmy razem z nim...
PER KUROGIRI
Myję sobie szklanki, myju, myju, myju. Tamci mi tam wrzeszczą, zaraz ich wykopię. To jest nie do zniesienia. Jak można żyć z tymi wszystkimi debilami? Muszę mieć naprawdę mocne nerwy... I kolejna czysta szklaneczka! Ufff... Już wszystkie pięknie stoją! I nie będę musiał myć ich przez tydzień! Opłaca się ciężka praca!
Nagle usłyszałem grzmot, jakby bomba spadła, a wszystkie moje szklaneczki się potłukły. Nie!! Skończyło się!!! IDĘ ICH DO PORZĄDKU DOPROWADZIĆ!!!
PER DEKU
Auć! Auć. Auć... Bolą mnie plecy. I jeszcze raz auć!, bo matka klepie mnie po policzku. Odepchałem jej rękę i wstałem. Stryj miał trudności. Ale wygięło! Uuuu! Cały krzywy! Oo! Wyprostował się. Wstał razem ze mną... Rozejrzałem się. Wow...
Całe drzewo leży na ziemi, ma wyrwane korzenie, z których sypie się ziemia. Wiewiórki robią nam ochrzan, a spod ziemi wypełzają szkarady.. Fajnie. Płot rozgnieciony za nim widzę krzyczących ludzi... Świetnie...
- I coś ty zrobiła?!- już ci gęba lata?! Błagam, nie pogarszaj sytuacji... Stryju jeśli ci życie miłe.
- Raczej coś ty zrobił!!?- a ta jeszcze gorsza. Drze się na pół ulicy! Zaczęli się kłucić, ja się przyglądałem. Leciały pokolei wyzwiska, oszczerstwa, oskarżenia, a ja powoli miałem tego dosyć..
- Przestańcie już!- krzyknąłem. Popatrzyli na mnie z agresją. Dobra..wycofuję się.. Nagle usłyszałem, jak skrzypią drzwi i tupanie podłogi w barze.- Ej! Mam nadzieję, że to nie ojciec..?
- Chciałbym byś miał rację...- stanęliśmy ściśliwie czekając na wyrok. Tupanie było coraz głośniejsze, a drzwi się całkiem otworzyły i był w nich....
- Wróciłem!- ...szfagier? Serio!? Przyłazisz w takim momencie?- Coś mnie ominęło?- ty się jeszcze pytasz? Sam zobacz! Powalone drzewo, rozwalony płot..czy to ci nie wystarczy? Za szfagrem pojawiła się ciemna masa, zwana moim ojcem, tamten obrócił powoli głowę, jakby się bał.- To ja już może pójdę...
- Nigdzie nie idziesz!- kopnął szfagra do nas i sam podszedł.- Co tu się dzieje?! Wszystkie szklanki mi rozwaliliście!!- wow...zaraz w gacie zrobię.. Straszny jest. Nikt mu nie odpowiedział. Wszyscy milczeliśmy.- To jazda na Syberię!!!- nie zdążyłem zareagować..już byliśmy na lodowej pustyni. Tylko gdzie grunt..?
-AAAaaAAAaaaA!!!-wrzeszczeliśmy. Spadaliśmy na ziemię! A pod nami były jakieś punkciki kolorowe. Ojcze! Czemu nie mogłeś nas wysadzić na jakiejś powierzchni?!?!- AAAAAAaaaaaaAa!!
PER BAKUGO
Zaczęła się ta denna zabawa, w którą niestety gram. Lecimy po kolei. Debil, Pikachu, ja i dwukolorowy.. Taaa.. Zapowiada się PRZEDNIA zabawa.. Wyczujcie ten sarkazm.
- Mów Kiri!- ja chyba nie chce wiedzieć, co Kirishima chce, żeby się teraz stało.. Denki ty się tak nie napalaj..
- Chciałbym!...- lepiej zakryję uszy..- Żeby Bakuś był dla mnie milszy!
- Co?! Kurna jaki BAKUŚ?!- nie mogę! On takie ksywki daje, że się żygać chce! Złapałem rudzielca za ramiona i kopnąłem go w twarz. Niech ma odcisk! O nie... Kaminari obudził się z laga mózgu, związanego z zezem rozbierznym..
- Bakuś...Bakuś...Bakuś..Bakuś?- ty lepiej nic nie mów, bo to będzie coś głupiego. Ja to wiem.. Szybko doskoczyłem do prądogłowego i zakryłem mu oczy. Nie wiem po co...- KTO BAKUSIA MA TEN ZAWSZE RADE DA!!!
- O nie...
- O nie..
- O NIE... To jest ZUE...- nasze komentarze są zajebiste. Ten się znowu wyłączył.
- Teraz ja!- to będzie na pewno tak mądre jak zawsze..- Chciałbym was zaprzyjaźnić z automatem!- wybuchliśmy śmiechem. O matko...jaki imbecyl.. Przyszła moja kolej.
-Ja nie zachcianek na tą chwilę...- noo.. Nie mam..- Ja tessssz chcę sssssss- oo! Obudził się denerqujący głos w głowie! Nie dam ci nic powiedzieć!- Wredusssssss...
- Moja kolej tak?-no jesteś bardzo spostrzegawczy Shoto.- Chciałbym, żeby Deku był tu razem z nami...- no coś w tym jest... Nagle usłyszeliśmy jakiś wrzask. Wszyscy spojrzeliśmy w górę. Ktoś tam spada!
- AAaaaaAaA!!!- czekaj.. Skoro oni lecą w prost na nas...
- UCIEKAĆ!- krzyknąłem. Nie mam zamiaru zostać naleśnikiem!! Wszyscy poza Denkim rozpierzchliśmy się w różne strony. Tamten kretyn został w tym samym miejscu. Tamci byli coraz bliżej, ale dalej nie wiem kto to jest...
- Wiedziałem, że wrócisz!- do kogo ty mówisz Pikachu? Ojć! Przygniotło go! A nie.. Uciekł w porę.. Ci ludzie wstali, ale widać było, że boli ich całe ciało. Gdy na nas popatrzyli, uciekli w inną stronę. Zostawili przy tym dziesięć metrów odstępu. Dopiero teraz mogłem się im przyjżeć.
- Jakiś zombie..drugi zombie..- wyliczałem na głos- brzydula, która wbiła mi noże iii- moje oczy otworzyły się szeroko- DEKU?- zerknął tylko na mnie i prychnął. Co mu się dzieje? Potem odwrócił się do tego typa z czarnymi włosami i zaczął na niego krzyczeć. Co? Moja agresja wskoczyła na wyższy poziom.
- Jeszcze bardziej pogorszyłeś sytuację! Gdybyś nie wlazł, to by nas tu nie było!- wow! on tak potrafi krzyczeć? Coś mnie ukuło w sercu, jakby tęsknota. Tak jakbym tęsknił za tym kopuścianogłowym...
- Ja? A kto powalił drzewo?!- ten też ma parę, ale co ważniejsze Todoroki płacze...
- Ej! Shoto! Patrz, twoje życzenie się spełniło!- nooooo.... Denki ty mógłbyś mieć szybszą reakcję! Dwukolorowy wyglądał jak burak... o jeny...
- No chyba nie ja! Przecież, że matka! Za stryjem ganiała! Właśnie......to jej wina!- matka? stryj? Jakieś drzewo? Co ty się odpiernicza?! Nie poznaję tego Deku!! Podbiegli do tej blond brzyduli. Dołączył się niebieskowłosy zombie.
- To twoja wina!!!!!- krzyknęli razem. Tamta się obraziła. Reszta zwróciła się w naszą stronę. Mieli zniesmaczone miny. Deku też.
-Znowu wy...- co ci się dzieje? W głowie ci się poprzestawiało?! Nagle Denki do niego podbiegł. Gdzie ty idziesz?! Wracaj natychmiast!!
-Wiedziałem, że przyjdziecie mnie odwiedzić!- przytulił tych ludzi, a na koniec Deku.
- OO! Chłopiec o prądzianej głowie! Hejka!- zawołała blondyna. Oni się znają?! CZEGO NAM NIE POWIEDZIAŁEŚ IDIOTO?!
-DENKI WRACAJ TU!!- wrzasnąłem. Się przeraził i już miał wracać, kiedy Deku złapał go za rękę.
- Kim jesteś by mu rozkazywać, co? Niech sam podejmie decyzję!- Coś powiedział?! To na pewno nie Deku!!- Idziesz, czy zostajesz?
- emmmmmm...- patrz w me oczy Kaminari. Jeśli tam zostaniesz, nie dożyjesz jutra!!- Może lepiej żebym poszedł...- Dobrze... Deku go puścił. Jeszcze się policzymy prądogłowy... Nie myśl sobie, że ci odpuszczę! Todoroki zrobił krok do przodu. A ja naprawdę byłem wkurzony! Czemu Deku stoi z nimi, a nie z nami?!
- Deku!- krzyknął. Tamten popatrzył na niego ze....... złowieszczym uśmiechem?!
- Co? Nie znam cię... Wiem, że to ty obsmarkałeś bluzę mego stryja... I tyle...- tak samo jak ze mną... CZEMU ON NIC NIE PAMIĘTA?!
-J..j..jak to?- ty to już lepiej idź się schowaj, bo nie mogę patrzyć na twój ryj. Dość tego!
-Tak to.... Mam swoją rodzinę, a was nie pamiętam.- wzruszył ramionami. Jak mu w łeb przywalę to sobie wszystko przypomni!!
-JAKĄ ZNOWU RODZINĘ?! JESTEŚMY TWOIMI PRZYJACIÓŁMI!! CZEMU NIE PAMIĘTASZ IDIOTO!!? WRACAJ DO NAS I ZOSTAW ICH!!!- walnąłem prosto z mostu. Puściły mi nerwy.- Csssszemu tak krzysssczycie? sssss?- coś ty spał, że nic nie wiesz?!- Cssso? Czekaj, czekaj! Kto tam ssssstoi?!- nagle poczułem jak tracę siły i senność. Moje kolana się zapadły, a ja sam padłem na ziemię. Co się dzieje? ehhhhh...
CIĄG DALSZY NASTĄPI! XD
CHCĘ PRZEPROSIĆ ZA TO, ŻE TAK DŁUGO CZĘŚCI NIE BYŁO, ALE NIE MIAŁAM CZASU NA MAJÓWCE. BYŁAM U CIOCI, GDZIE NIE MA INTERNETU. BYŁAM NA HARCERZACH, A POTEM NA MIEŚCIE. TAKŻE SORKI...
EMMMM..... KOLEJNA CZĘŚĆ SKOŃCZONA! PRZYSZŁE CZĘŚCI BĘDĄ KRÓTSZE, ALE I TAK JUŻ NIEWIELE ZOSTAŁO. NIEDŁUGO KOŃCZĘ TĄ KSIĄŻKĘ!
MOJEGO AUTORSTWA RYSUNEK!
BAKU, KAMI I KIRI! JAKŻE ONI SĄ PRZESŁODCY!
UPSIK...... DOPIERO TERAZ SIĘ SKAPNĘŁAM, ŻE KAMINARI NIE MA TĘCZÓWEK....... ALE TO TYLKO DLATEGO, ŻE PRZESADZIŁAM Z DOŚWIETLENIEM! NIE CZEPIAĆ SIĘ. MIAŁ BYĆ TAM TEŻ MIDORYIA I TODOROKI, ALE PRAWIE ZEPSULI MI CAŁY RYSUNEK.
WGL. TO JAK WAM SIĘ PODOBA? JA JESTEM DUMNA!
A TYTEJ JAKŻE ZACNY KOMIKS Z ...UWAGA UWAGA! .......KAMINARIM!!! TYMTYMTYM!
W RZECZYWISTOŚCI JEST CIEMNIEJSZY....TO DZIĘKI MOJEMU ,,ZAJEBISTEMU,, APARATOWI! XD
TOJE SCENKA JAK SPOTKAŁ TELEWIZOR...HEHE...
To teraz czelendż... Popatrzcie na ten komiks i spróbujcie ułożyć ręce jak on na ostatnich dwuch rysunkach...
.
.
.
.
..
.
.
.
.
NIE DA SIĘ!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top