ZARA 12 (+18)

Tym razem coś trochę dłuższego i z dedykacją Dla JoannaKurdziel.


Uwaga: +18  !

Zara

                Dwa razy w ciągu dnia gubiłam się w tym wiekim domu zanim udało mi się ustalić, jak z jadalni, czy kuchni dotrzeć do swojego pokoju. Tylko, że i tak nie byłam pewna tego, czy następnym razem trafię do swojego pokoju. 

Kolacja była super, ale jadłam ją sama. Dobrze się stało, bo myślałam, że jeszcze ktoś tu będzie. Nie znałam zwyczajów domowników, a o bracie Viga, Felixsie to już zupełnie nic nie wiedziałam. Może też mieszkał z jakąś panienką lub dwoma.
Teraz, gdy słońce już zachodziło, weszłam do swojego pokoju. Cały dzień spędziłam na rozpakowywaniu i układaniu rzeczy w garderobie. Pierwszy raz w życiu miałam coś takiego jak prawdziwa, wypasiona garderoba. Teraz do rozpakowania pozostało mi tylko moje małe pudełko książek. Nie byłam pewna, czy pasują do tego stylowego wnętrza, wiec wepchnęłam je pod łóżko. Wyciągnęłam z garderoby swoją koszulkę do spania i szorty i postanowiłam się okąpać. Łazienka była szalenie duża i piękna. Już miałam tam pójść, gdy poczuła się dziwnie. Wyprostowałam się i spojrzałam w prawo. 

Chryste, za drzwiami w swoim apartamencie stał Vigo i patrzył na mnie. Sama nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, gdy stał tam i patrzył tak dziwnie. Wprost mnie zatykało. Gdyby to nie był Vigo, a jakiś obcy mężczyzna, powiedziałabym, że jest diabelnie przystojny. Mroczny bóg z cudownymi oczami, ciemnymi jak węgiel włosami, które zawsze były seksownie potargane i lekko przydługawe. Miał ładne usta i wolałam się im nigdy nie przyglądać, bo skoro całoś była taka pociągająca, lepiej było nie skupiać się na szczegółach. Fasada - pomyslałam po raz któryś w ciągu tych dwóch dni, odkąd zaproponował mi współpracę. - Fasada była obłędna, a reszta do granic możliwości mroczna i nieprzewidywalna. Sama tego doświadczyłam. Skinęłam mu na przywitanie głową. Ledwo oddychałam. Wolałam trzymać się od niego z daleka. Tak było najbezpieczniej. Vigo potarł policzki i odkłonił  się. Nie chciałam stać tak i czekać. Czułam, jak z przejęcia cała się trzęsę. Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Musiałam się jakoś uspokoić.
Łazienka była duża i niesamowita.
Miodowe wielkie kafle, blat z dwiema umywalkami, wielka wanna i natrysk, gdzie mogło zmieścić się spokojnie dziesięć osób.
Położyłam rzeczy na blacie z umywalkami i weszłam pod natrysk. Woda lała się przyjemnie na moje ciało, a stres spływał razem z nią. Zmoczyłam włosy i wystawiłam twarz na przyjemny masarz. Tak mogłabym żyć, ale życie nie jest usłane różami. Zawsze jest jakieś „ale". W moim przypadku tych "ale" było mnóstwo. Teraz jednak chciałam odrobiny spokoju i zapomnienia od codzienności. Z przyjemnego relaksu wyrwało mnie dziwne kliknięcie. Odwróciłam się, ocierając szybko twarz z wody, aby cokolwiek widzieć.
Przeraziłam się.
- Vigo ! - wyszeptałam z trwogą i zakryłam ramionami swoje piersi.
Stał na skraju prysznica, przed pierwsza kurtyna wodną, doszczętnie nagi. Co on robił ? Patrzył na mnie, a ja na niego i nie potrafiłam oderwać od niego oczu. Nie ! Tylko nie on ! Opadły ze mnie siły i oparłam się o ścianę z czystej bezsilności.
Vigo uśmiechnął się sarkastycznie i przeszedł przez wodą lejąca się z góry. Zmoczył swoją twarz, przydługawe włosy i pięknie opalone ciało. Zawsze widziałam go w ubraniu, zawsze przed nim uciekałam i bała się go. Nigdy nie wyobrażałam go sobie w takiej sytuacji i nie myślałam o nim w ten sposób, jak może wyglądać pod ubraniem.
Vigo przeczesał palcami mokre włosy, zaczesując je do góry, a ja jak urzeczona patrzyłam, jak woda spływa po jego twarzy, pięknie wypracowanych bicepsach i skórze, intensywnie muśniętej słońcem. Czy on przyszedł tu do mnie. Czy mógłby chcieć czegoś ode mnie ? Przecież nigdy się mną nie interesował. Jestem dla niego nikim.
- Co tu robisz? - zapytałam, gdy stanął zaledwie krok ode mnie, a ja oszołomiona jego obecnością i nagim, pięknym ciałem, drżałam z wrażenia, nie wiedząc, co się stanie.
- Myślałaś, że zamieszkasz ze mną, a ja będą tylko na ciebie patrzył? - powiedział spokojnie, jakby czas wokół należał do niego.
- Zawsze patrzysz - stwierdziłam i przestraszyłam się, że zaraz mi coś zrobi.

Nachylił się nade mną i szepnął.
- Ale teraz jesteś, zbyt blisko, abym był w stanie się powstrzymać - powiedział i prawie zawisł nade mną opierając lewe przedramię na ścianie, tuż obok mojej głowy.
Patrzyłam na niego zdumiona.
- Dlaczego miałbyś się powstrzymywać? - zapytałam. - Przecież jesteś moim szefem.
Nie był zadowolony z mojej odpowiedzi. Położył drugą rękę na moim biodrze. Jego palce zaciskały się na mojej skórze. Nachylił się i szepnłą mi do ucha.
- Dotknij mnie, Zaro.
Jego szept wprost mnie poraził. Głośno wciągnęłam powietrze. Teraz przynajmniej wiedziałam czego chce. Mój Boże, czego może chcieć mężczyzna od takiej kobiety, jak ja ?

Z trudem oderwałam ramiona od siebie, odsłaniając swoje piersi. Groźny, miarowy warkot wyrwał się z piersi Viga. Wiedziałam, że patrzy na moje ciało.

Jego palce wpiły się w moją skórę na biodrze i przysunął mnie bliżej siebie. Poczułam, jaki jest podniecony. Jego członek drgał intensywnie między nami i dokładnie wiedziałam, gdzie powinny zmierzać moje palce. Dotknęłam opuszkami palców jego skóry, gładkiej i twardej i przesunęłam dłonie na dół wzdłuż jego bioder.
- Zaro... - prawie, że wymruczał moje imię. - Tam nie. - ostrzegł mnie i nabierając głośno powietrza do płuc powiedział. - Dotknij mnie, jak mężczyznę, z którym chcesz być, a nie jak swojego szefa, który wydaje ci polecenia.
Poczułam się mała i bezbronna. Bo tak naprawdę nie chciałam z nim być. Cóż jednak miałam zrobić, skoro nie miałam wyjścia ? Bałam się go i dokładnie pamiętałam, jak mnie urządził tego pamiętnego dnia. Sięgałam mu ledwie do brody i musiałam zebrać wszystkie swoje siły, aby nie uciec.
Vigo nie był mężczyzną, z którym chciałam być, ale jego bliskość, szept i łagodność mieszały mi w głowie. Jak na złość to wszystko działało na mnie, a gdyby nawet nie działało, pewnie bym udawała. Było dziwnie. Nie chciałam go, ale czułam, że powietrze między nami w dziwny sposób iskrzy, a ja ulegam, jego prośbom, jego szeptom i bliskości tego, nie ukrywajmy, niesamowitego ciała. 
Chwila, moment, może pięć minut, a on zdominował moje ciało i mój mózg.
Dotknęłam jego klatki piersiowej i nieśmiało przesunęłam dłonie na jego obojczyki. Spojrzałam nieśmiało w jego oczy i przesunęłam dłonie wyżej. Objęłam go, jednocześnie przywierając do niego całą sobą. Skóra do skóry, moje piersi do jego żeber. Wtuliłam się w niego, a jego ramiona zakleszczyły się na mnie, oplatając mnie w pasie. Błądziłam dłońmi po jego ramionach, po jego karku i wsuwałam palce w jego, cudne, przydługawe i mokre włosy. Moje piersi przyjemnie ocierały sie i zgniatały o jego ciało. On zaś przyciskał mnie do siebie tak mocno, jakby chciał poczuć każdy kawałek mojego ciała na sobie. Drugą dłonią ściskał moje pośladki i mruczał, gdy moje usta zostawiały ślad, oddech na jego mokrej szyi, gdy przylgnęłam do niego ustami i delikatnie dotknęłam językiem.
- Rób tak dalej. - Uslyszałam zachętę i dalej przesuwałam swe usta po jego szyj, tuż za uchem, gdy moje biodra tańczyły z jego biodrami.
To było dziwne. Przytulanie, kogoś obcego, a jednak tak seksownego, że zapominałam kim on jest. Był facetem, który mnie pieścił, przygryzał moją skórę, z pomrukiem zadowolenia zgniatał moje piersi w dłoni i szczypał, pobudzał i wręcz wykręcał moje sutki, aż jęczałam z zadowolenia.
Całował każdy dostępny kawałek mojej skóry, ustami i językiem zdobywał zachłannie moją szyję, szczękę i wkładał palec w moje usta, patrząc, jak go przygryzam i liżę. Wciągam go w swoje usta. Wtedy, gdy myślałam, że już mnie pocałuje, jego usta, musnęły moje i Vigo odsunął się minimalnie.
- Zrób badania, Zaro, - powiedział nagle, - abym mógł cię całować tak, jak tego chcę. - przybliżył znów swą twarz do mojej twarzy i dodał. - Abym mógł cię pieprzyć bez gumki, tak jak lubię.
Patrząc oszołomiona w jego oczy, pokiwałam na zgodę głową.
Vigo uśmiechną się zadowolony i nagle rozerwał opakowanie prezerwatywy zębami.
- Załóż - poprosił i przyszczypnął moje usta swoimi wargami.
W ciągu tych chwil, gdy tulił mnie do siebie, jakimś cudem zapomniałam kim jest. Jaki jest. Chciałam jego bliskości i piękna jego ciała. Chciałam czuć ten żar, który we mnie wzniecał.
Wzięłam od niego prezerwatywę i spojrzałam w dół. Spodobało mi się to, co zobaczyłam. Dłonią sięgnęłam po jego kutasa. Był duży, gładki i drgał intensywnie, gdy otoczyłam go palcami. Gładziłam go i patrzyłam, jak Vigo odpływa, mruczy, odchyla delikatnie głowę do tyłu, aby rozkoszować się chwilę. Muskałam jego główkę penisa kciukiem, a on intensywnie pchał biodra w moim kierunki. Jest już taki twardy - pomyślałam. Bez trudu założyłam na niego prezerwatywę. Patrzył, jak to robię i od razu chwycił mnie pod pośladki i podniósł. Owinęłam nogi wokół jego bioder, a on nie czekał i od razu zagłębił się we mnie. Wsuwał się we mnie. To takie dziwne. Takie upajające. Podobał mi się dotyk jego kutasa w moim rozognionym wnętrzu, jego zdecydowany nacisk, na moje szczególne miejsce. Och, jak dobrze mi. Poruszam biodrami. Nie spodziewałam się tego. Nie spodziewałam się jego. Było mi cholernie dobrze, gdy stanowczymi pchnięciami, wpychał się we mnie. To obłędnie ogłupiające uczucie. Vigo tak bardzo mnie wypełniał i zagłębiał się za każdym razem we mnie dynamicznie. Tak ! Właśnie tak. Zaczynam się zatracać.
Zaczęłam tracić kontakt z moim mózgiem, gdy Vigo zmienił kąt natarcia i wszedł teraz tak, że za każdym razem trącał moją łechtaczkę. Jakby doskonale wiedział, jak mnie rozpalić i pobudzić. Całe moje ciało płonęło! Drżałam z rozkoszy. Wzdychałam cichutko. Był tylko on, bo w żaden sposób nie mogłam go porównać do niczego, ani nikogo innego w moim życiu.

Oczy mam przymknięte, usta rozchylone i mokre od strug wody, która po nas spływa. Jest tak dobrze, tak cholernie seksownie i podniecająco, że wprost się zatracam. Przyjemność, jego silny dotyk i szybkie pchnięcia. Potrzebuję, aby mnie pocałował. Wiem, że tego nie dostanę, więc pochylam się i zlizuję wodę z jego ramienia i szyi. Z jego policzka i przygryzam miejsce po miejscu linię jego szczęki.
- Oszaleję... - mruczę tuż przy jego twarzy.
Czuję, że chyba się uśmiecha.
- Mam nadzieję... - odpowiada już poważniej i przyśpiesza.
Nie wiem, czy jestem przez niego taka mokra? Słyszę uderzenia naszych ciał o siebie, nie wiem, czy to woda, czy nasz pot się mieszają razem, ale jest cudownie. Mimo, że to jest ON. Ten obcy, jak dotąd mężczyzna, ten, który do tej pory tylko przelotnie na mnie patrzył. Ten sam, którego się boję, a który właśnie posuwa mnie pod prysznicem. Niech robi to i nie przestaje, bo mój ogień jest piękny i szalony, jak nigdy do tej pory. Ja też chcę mu coś dać i pomagam mu ruchami bioder. Zaciskam na nim mięśnie i widzę jak odpływa...Pręży się i zatraca. Razem, intensywnie i bez umiaru chłoniemy siebie, bierzemy tą przyjemność i przepadamy z kretesem w wielkiej, niewysłowionej przyjemności. 

Przynajmniej mam coś z tego. Jeżeli mam tu mieszkać niech chociaż zapewnia mi tę odrobinę przyjemności.

*****************************

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top