Karolina 2

2. Karolina 

 Sześć lat wcześniej

Wiecie, co to jest uzależnienie? Pewnie tak, chociaż chodzi mi raczej o uzależnienie od drugiej osoby. Wiem, jak to smakuje, i powiem wam, że trudno opisać to jednym słowem, bo moje uzależnienie było wielowymiarowe. Zaczęło się właśnie tamtego dnia, ale ja jeszcze o tym nie wiedziałam.

- Mamo! – zawołałam, wchodząc do domu. Byłam zmarznięta i głodna. - Mamo! - zawołałam znowu po chwili, ale odpowiedziała mi cisza. Ojciec pewnie spał po nocce, a mama? Cóż, mama pewnie jeszcze nie wróciła z delegacji. Rzuciłam plecak z książkami na podłogę w przedpokoju, ściągnęłam przemoczone buty i moją puchowa kurtkę i weszłam dalej.

Jeszcze tylko dwa tygodnie i koniec tej mordęgi - pomyślałam z zadowoleniem. Ferie zimowe w naszym województwie zaczynały się w tym roku na początku lutego. Nie miałam na nie żadnych planów. Wiedziałam, że się wyśpię i poleniuchuję do woli.

Zwykle wstawałam o 5.45, ubierałam się, jadłam szybko śniadanie i biegiem leciałam na przystanek autobusowy. Chodziłam do dobrego liceum w Warszawie, ale zupełnie nie wiedziałam, co z sobą zrobić po maturze. Nie miałam może samych piątek i szóstek, ale głównie czwórki. Właśnie dzisiaj poprawiłam matę, bo groziła mi trója. W pierwszej chwili pomyślałam, że rodzice się ucieszą, ale zaraz mina mi zrzedła. Już wiedziałam, jak zareagują:

- Gdybyś się więcej uczyła, miałabyś tylko piątki i czwórki - tak mówiła zawsze mama, a tato jej przytakiwał. Snuła się po domu i gadała w kółko na ten temat.

Jednak dzisiaj nie będę musiała jej słuchać. Zwyczajnie wyjdę. Tydzień temu na studniówce bawiliśmy się tak dobrze, że postanowiliśmy powtórzyć ten wieczór. Umówiliśmy się z naszymi studniówkowymi partnerami w klubie na mieście i już nawet wiedziałam, co założę.

Mama mnie nie zatrzyma, bo zaśnie w swoim fotelu ze zmęczenia, a tato nic nie będzie wiedział, bo dzisiaj miał ostatnią nockę w tym tygodniu. Taką byliśmy rodziną. Niby razem, a jednak osobno.

Było dokładnie tak, jak zaplanowałam. Gdy tata wyszedł do pracy, mama już spała, a ja założyłam jej nowe buty i płaszczyk kupiony parę dni temu na wyprzedażach, okręciłam się szalem i pobiegłam na przystanek.

Boże, jaka wolność była przyjemna. Bez ich gadania, zakazów, nakazów i ich obecności. Mogłam robić, co chciałam. Nie musiałam im się tłumaczyć. Kiedyś, gdy skończę jakieś studia i dostanę dobrą pracę, nie będę taka, jak oni: przewidywalni, obowiązkowi i stereotypowi.

Będę inna i nie pozwolę, aby dopadła mnie codzienność. Chcę się bawić i muszę się wyrwać z tego zadupia. Kiełpin to nie Warszawa.

Klub tętnił szaloną muzyką, gdy do niego weszliśmy całą paczką, a ja już wiedziałam, że muszę zalać swoje smutki. Właściwie jeden smutek. Na dzisiejszym wieczorze zjawili się wszyscy, oprócz mojego chłopaka ze studniówki. Nie uprzedził mnie, nie napisał choćby durnego smsa. Nic! Kompletne dno, a miało być tak fajnie!

Zaczęłam się rozglądać, bo po drugim drinku nabrałam odwagi. Było tu pełno facetów, ale jak zwykle ja nie spełniałam ich standardów. Nie należałam do popularnych dziewczyn. Nie miałam najlepszych i najdroższych ciuchów i nie wyglądałam tak odjechanie jak koleżanki, z którymi przyszłam. Burza kasztanowych loków nigdy nie dodawała mi pewności siebie. Chciałam być jak te długonogie blondynki, ale, jak na złość, wszystko było u mnie inne.

Dokładnie zlustrowałam facetów na parkiecie i sprawdziłam boksy pełne ludzi. Było tam pewne miejsce, gdzie zagęszczenie samotnych mężczyzna wydawało się większe niż gdzie indziej. W łazience szybko poprawiłam włosy, usta pociągnęłam błyszczykiem i ruszyłam na podbój.

Przespacerowałam się raz w tamtą stronę, udając, że kogoś szukam. Wierzcie mi, starałam się wyglądać najbardziej seksownie, jak to było możliwe. Wróciłam. Za chwilę jeszcze raz przeszłam się w tamtym rejonie. Nie patrzyłam na ich twarze. Stałam jak ta wariatka - desperatka między boksami i udawałam, że wypatruję kogoś w głębi.

Nic. Nikt się za mną nie obejrzał, nikt nie podziwiał mojego tyłka, którym starałam się seksownie kręcić i nikt nie zaprosił mnie do swojego stolika. Załamana, ze sztucznym uśmiechem na twarzy, wróciłam więc do mojej grupy stojącej przy barze. Cóż, byłam na nich skazana. To nie pierwsza tego typu porażka. Uodporniłam się już.

- To samo - powiedziałam do barmana, przesuwając w jego stronę pustą szklaneczkę.

- Na mój rachunek. - Usłyszałam przyjemny męski głos i przestraszona spojrzałam na mężczyznę siadającego właśnie na krześle obok.

Patrzyłam prosto w jego niezwykłe, niebieskie oczy. W ułamku sekundy ogarnęłam jego przystojną twarz i muskularną sylwetkę.

Pewnie pomylił mnie z kimś innym - uznałam stosunkowo spokojnie.

On jednak patrzył na mnie długo i wytrwale, jakby oczekiwał, że się odezwę. Ja jednak milczałam. To przecież pomyłka. Nieśmiało zerknęłam znowu na niego i stwierdziłam, że on ciągle na mnie spogląda. Nagle zrobiło mi się ciepło. Dotarło do mojej świadomości, że ten przystojniak o blond czuprynie gapi się właśnie na mnie i oczekuje, abym się do niego odezwała. Skomentowała chociaż jednym słowem jego postępowanie. Nie wierzyłam w to, co się dzieje, ale nadal bezczelnie się na niego gapiłam. Po raz pierwszy w życiu nie potrafiłam oderwać oczu od faceta.

- Twój drink. - Barman podsunął mi kolorowy koktajl.

- Nie zamawiałam tego – rzuciłam wyzywająco, bo wiedziałam, że nie stać mnie na takie cudo.

- Ja zamówiłem dla ciebie - stwierdził przystojny blondyn i uśmiechnął się zabójczo.

- Nie przyjmuję niczego od obcych - powiedziałam stanowczo i już chciałam odejść, ale on przedstawił mi się nagle.

- Jestem Milan, a ty?

- Karolina... - odpowiedziałam jak jakaś głupia koza. W ogóle nie powinnam się tak zachowywać. Powinnam posłać go w diabły.

- Teraz nie jesteśmy już dwojgiem obcych. Jesteśmy znajomymi - oznajmił i poprosił, abym się z nim napiła. Podniósł z baru swoją szklaneczkę z bursztynowym płynem i delikatnie stuknął w mój koktajl. - Za spotkanie! - Wzniósł toast, a ja podziwiałam jego piękny uśmiech, kuszące męskie usta i lśniące zęby.

To niemożliwe. On musiał się pomylić !

Rozejrzałam się. Moje koleżanki zerkały na nas. Szeptały coś między sobą i już teraz wiedziałam, że wszystkie do niego wzdychają, odkąd tylko pojawił się przy barze, ale to na mnie zwrócił uwagę.

Boski blondyn o cudownie niebieskich oczach podbił moje serce jednym spojrzeniem.

Nie wiem nawet, dlaczego to do mnie podszedł, ale to mnie zazdrościły wszystkie koleżanki. To nie chłopiec, nie nastolatek, nasz kolega. Milan był prawdziwym, dojrzałym mężczyzną.

Nawet nie wiem kiedy, wylądowaliśmy na parkiecie. Światła migały, muzyka mnie pochłaniała, a dłonie Milana obejmowały czule. Duże i ciepłe. Patrzył na mnie, adorował mnie i uśmiechał się. Nie miałam zobowiązań, nie miałam tu partnera jak inne moje koleżanki i mogłam się bawić. Było rewelacyjnie! Bosko, a on wyglądał tak seksownie. Podobało mi się, gdy zaciskał palce na moich biodrach i przyciągał mnie do siebie. Chciałam czuć jego oddech na policzku i upajać się jego bliskością. Chciałam pić te kolorowe drinki i przytulać się do niego. Śmiałam się, gdy gdzieś w bocznym korytarzu Milan chwycił mnie i pocałował. Boże, jeszcze nigdy tak się nie całowałam. To jakieś szaleństwo. Jego usta. Język w moich ustach i jego smak. Ręce, tak moje ręce, jego ręce i nie wiem, co jeszcze się działo. Nie wiem, nie chciałam wiedzieć, tylko czuć, jak mnie pochłania.

Milan był cudowny, wiedział, jak mnie rozpalić i prowadził mnie i moje ciało w nowym dla mnie kierunku. Czy chciałam mu się oddać? Stracić z nim to przeklęte dziewictwo? Och, jego usta na mojej szyi, palce ściskające moją pierś... Totalny odlot.

- Proszę... - Sama nie wiedziałam, o co go prosiłam.

Nie wiedziałam nawet, dokąd idziemy, ile drzwi mijamy i co się ze mną dzieje.

Poczułam, jak ugiął się pode mną materac i zagłębiłam się w jego miękkości. Milan ściągnął koszulę. Widziałam go. Wszedł na łóżko i położył się na mnie. Był taki twardy i całował mnie nieziemsko. Moja świadomość się wyłączyła. Mężczyzna rozsunął moje nogi. Światło było jakieś niewyraźne. Ciemna czupryna pochyliła się nade mną, nad moją...

Boże! Ktoś zaglądał mi między nogi... Kto to ? Nie miałam siły się ruszyć. Serce wpadło w dziki rytm, ale zobaczyłam twarz Milana. Pochylił się nade mną, mruczał i całował mnie.

- Podobają ci się pieszczoty? - spytał.

Nie wiem, czy mi się podobały. Nie wiedziałam, co się działo. Czy miałam zwidy? Czy faktycznie widziałam innych mężczyzn? Chyba się upiłam. Chciałam uciekać. To wszystko mnie niepokoiło.

Milan znowu się nade mną pochylił, pogładził mój policzek i czule szeptał do ucha.

- Nie bój się. Tu nic ci nie grozi. Uszanuję twoje dziewictwo. Możesz spać spokojnie.

Z trudem oddychałam, łapczywie łapiąc powietrze, bo miałam wrażenie, że tlen nie dociera do moich płuc. W głowie mi się kręciło. Co wspólnego miało z tym moje dziewictwo? Przecież chciałam je stracić. Właśnie z nim. Nie potrafiłam zebrać myśli, odpływałam, aż w końcu straciłam kontakt z rzeczywistością. Gdzie ja byłam?

Obudziłam się. Był już jasny dzień. Czułam się, jakbym wyszła z jakieś ciemnej, sennej dziury, ale wiedziałam, że nie znajduję się we własnym domu. Usiadłam na łóżku, sama w nieznanym mi miejscu i przerażona do utraty tchu. Nie wiem, jak się tu znalazłam i nie pamiętałam nic od chwili, gdy Milan tak cudownie całował mnie w korytarzu.

Usłyszałam jakieś głosy dochodzące z głębi i zorientowałam się, że drzwi są niedomknięte. Czyżbym spała w mieszkaniu Milana? Ale czy Milan był prawdziwy? Może okaże się tylko marą senną? Co się tu wydarzyło?

Wstałam. Znalazłam swoje ciuchy i szybko się ubrałam.

Ruszyłam za dźwiękiem rozmów. Nieśmiało weszłam do pięknej, cudownej kuchni, gdzie Milan, jakiś mężczyzna i kobieta śmiali się w najlepsze.

- Karolina! - zawołał do mnie radośnie Milan, podszedł i pocałował mnie w usta. - Jak się spało, skarbie?

Boże, ten jego uśmiech, ten zapach. Cudowny!

Podprowadził mnie do stołu.

- To jest Ida - wyjaśnił mi i przedstawił starszą kobietę. - To jej mieszkanie. Miałaś odlot, więc pomogła mi i użyczyła łóżka w pokoju gościnnym.

Ida przywitała się ze mną czule, całując mnie w oba policzki.

- Milan nie wiedział, gdzie mieszkasz, bo by cię odwiózł do domu - powiedziała i spojrzała na mężczyznę. Pogroziła mu palcem. - Dlaczego pozwoliłeś, aby tak się upiła?!

Może faktycznie się upiłam? – Starałam się szybko przeanalizować wszystko, co udało mi się zapamiętać.

- Karola - zwrócił się znowu do mnie Milan - to jest mój przyjaciel, Vigo.

Przedstawił mi mężczyznę, który swobodnie siedział na wysokim krześle barowym. Był niesamowity i odkąd tu weszłam, bałam się spojrzeć otwarcie na niego. O ile Milan to gorący towar, stuprocentowe ciacho, to Vigo przyprawiał mnie o drżenie kolan. Patrzył na mnie w dziwny sposób, jakby chciał mnie rozebrać tu, zaraz, na miejscu, a potem jawnie mnie ignorował, jakbym w ogóle nie istniała, jakbym była nikim. Zachowywał się jak król, jak władca wszystkiego. Jego ciemne oczy błyszczały groźnie i wiem, że gdyby jeszcze raz obrzucił mnie swoim spojrzeniem, spłonęłabym ze strachu na popiół.

Wolę Milana.

Vigo mnie przerażał.

Straciłam oddech i pewność siebie.

Kim byli ci ludzie ?!

---------------------------------

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top