Rozdział IX- Tęsknota i żal...

*Yuuri POV*

              Dlaczego Ciebie tu nie ma? Tak bardzo chciałbym mieć  Ciebie przy sobie. Móc przejechać się z Tobą po gładkiej tafli lodowiska. Ale przecież zniknąłeś i zostawiłeś mnie samego na tym świecie. Victor, dlaczego?

              Kiedy człowiek umiera często jesteśmy przygnębieni, szczególnie jeśli był to ktoś nam bliski. Jednak po paru tygodniach przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Ale jak mam żyć bez żadnego sensu ani celu? Przecież to Ty nim byłeś! Moim jedynym wyznacznikiem, kierunkiem, powodem by żyć. Jak mam nie utonąć w tym oceanie zwanym egzystencją, kiedy nie mam obok niczego, czego mógłbym się chwycić? Umrę bez Ciebie i razem w niebie będziemy żyć. Tak naprawdę. "Tylko martwi potrafią żyć naprawdę", czyż nie? Tak bardzo chciałbym to sprawdzić i przekonać się o szczerości tych słów, ale z drugiej strony boję się. Nie chciałeś, żebym umierał. Na pewno byś tego nie chciał, prawda? Ale jak tak bardzo chcę Cię zobaczyć, Victor... Zobaczyć przytulić i nawyzywać od głupków. Nie zostało tu już po Tobie nic. Nawet ten wesoły piesek poszedł do Ciebie. Zostałem tutaj sam. Ale... czekacie na mnie, prawda? Czekacie aż do was przyjdę i się z wami zobaczę, prawda?

               Ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie podszedłem do nich, po drodze spoglądając w lustro. Wyglądałem jak wrak człowieka. Podkrążone oczy, rozczochrane włosy i wychudzona sylwetka. Naprawdę można by rzec, że przypominam samą śmierć. Już nie płakałem, czerwone oczy to pozostałości po łzach, które leciały dniami i nocami, ale i one w końcu się skończyły. 

              Przekręciłem zamek i uchyliłem dębowe drzwi. Stał za nimi Jurij i Otabek. Młodszy spojrzał na mnie z bólem w oczach i przytulił. Również go objąłem i uśmiechnąłem się smutno do chłopaka on tylko w odpowiedzi również się uśmiechnął i spojrzał zmartwiony na swoją Wróżkę. Jego wzrok był taki sam jak mój, gdy widziałem Ciebie w takim stanie, pamiętasz jeszcze? Jak płakałeś po nocach i nie dawałeś mi wejść do Twojej sypialni? Ja pamiętam. Dalej się zastanawiam dlaczego to zrobiłeś, wiesz? Najwyraźniej okazałem się betonowym kołem ratunkowym. Nie wiem w takim razie, do czego byłem Ci potrzebny. "Kocham Cię, Yuuri", tak? W takim razie po co wszedłeś n ulicę. Po co to zrobiłeś? Wydawało Ci się, że nie ma innego wyjścia? Przecież miałeś chodzić do psychiatry. Wyleczyliby Cię. Zastanawiałem się przez chwilę, czy nie powinienem się zgodzić, by zabrali cię do ośrodka, dopilnowali, by Cię. Ale zaprotestowałem, bo nie chciałem, żebyś był jak zwierzę w klatce. Nie chciałem, by media zainteresowały się tym. Zrobiłem to dla Ciebie. Ale może źle zrobiłem? Mimo wszystko, uważam, że to była dobra decyzja. To po prostu los nie był nam zbyt przychylny.

Ale... Ja też Cię kocham siwy głupku.

♥437 słów♥

OHAYOU! Rozdziały są co prawda coraz krótsze, ale mam nadzieję, że mimo wszystko wam się podobało. Został nam jeszcze tylko epilog. Który pojawi się już w niedzielę, a przynajmniej taki jest plan. Zapraszam do zostawienia gwiazdeczki i miłego komentarza. Sayounara i do następnego!

~alixsiorek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top