Rozdział IV- Szansa na lepsze czasy...

*Victor POV*

Zauważyłem jak ubierasz się i wychodzisz. Byłeś ubrany dość cienko, zważywszy na porę roku. Chris oznajmił, że musi już wyjść. Pożegnałem go i wróciłem na sofę. Siedziałem i myślałem. Jak mogłem zostawić Yakova? Wiedziałem, że ma słabe serce. A co jeśli moje odejście tylko pogorszyło jego stan? Jestem taki głupi... Ale z drugiej strony nigdy nie poznałbym Ciebie. Mogłem powiedzieć mu wcześniej! Ale ja przecież wolałem poinformować go kilka godzin przed moim odlotem! To wszystko moja wina...

*time skip*

Długo nie wracałeś, więc postanowiłem cię poszukać. Chodziłem po mieście, parkach, ale ciebie nie było. Udałem się tam, gdzie byłeś ostatnio. Gdzie? Nad morze, rzecz jasna. Siedziałeś na plaży, a kolana miałeś podwinięte pod brodę. Patrzyłeś się na piękne, zachodzące słońce. Niebo wokół niego było czerwone, różowe i pomarańczowe, a cała reszta była ciemnoniebieska. Dawno nie widziałem w Petersburgu tak pięknego zachodu. A może widziałem, tylko nie zwróciłem na niego uwagi?

Podszedłem do ciebie i przytuliłem od tyły. Pociągnąłeś nosem i przetarłeś mokre oczy, by zobaczyć kto to. Bolało mnie serce, kiedy patrzyłem na ciebie w takim stanie. Dlaczego miłość mojego życia musi cierpieć?

Popatrzyłeś na mnie z mokrymi oczami. Pocałowałem cię czule, szepcząc bezgłośne "Przepraszam". Sam ledwo powstrzymywałem łzy. Pomogłem podnieść ci się z zimnego piasku i zaprowadziłem cię brzegiem morza.

Spacerowaliśmy długo, aż w końcu stanęliśmy na długim, drewnianym molo. Spojrzeliśmy na zachód słońca.
- Piękne...- szepnąłeś. Pokiwałem głową i objąłem cię ramieniem czule. Wtuliłeś się we mnie i usiedliśmy razem na drewnianych deskach i oglądaliśmy razem zachód słońca. To był najpiękniejszy widok jaki miałem okazję w życiu zobaczyć. Ty, ja, na brzegu siedzieliśmy razem i patrzyliśmy na piękne, różowo-pomarańczowe niebo. Może w końcu coś się zmieni?

*Yuuri POV*

Byłem szczęśliwy. W końcu w tej chorej sytuacji mogłem wtulić się w Ciebie i poczuć Twoje ciepło. Byłem bezpieczny, choć przez chwilę. Chciałem, żeby to wszystko się skończyło. Żebyśmy mogli zamieszkać w skromnym domku nad morzem i niczym się nie przejmować.

Dlaczego los każe nas tak bardzo? Co ja takiego zrobiłem? Czym zawiniłem? No tak. Ściągnąłem Ciebie ze sceny, a potem zawiodłem wszystkich. Pewnie sam byłeś zawiedziony, że nie wygrałem, tylko nie powiedziałeś mi tego. Dlaczego? Powiedziałeś, że mnie kochasz. Czy to prawda?

Następny dzień był inny od pozostałych. Spędziliśmy go razem. Obejrzeliśmy jakiś głupi film i zamówiliśmy pizzę. Byłem taki szczęśliwy, że w końcu coś nam się udało zrobić razem, niczym się nie przejmując Czyżbyśmy w końcu dostali od lasu szansę na lepsze czasy?

406 słów

OHAYOU! To już czwarty rozdział! Dzisiaj wybiło mi 100 obserwujących! Bardzo wam dziękuję <3, jesteście kochani! W książce Victor x Reader jest już informacja o specjalnym shocie, którym wykorzystam KAŻDY wasz pomysł! Sayounara i do następnego!

~alixsiorek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top