Epilog- Ostatni dzień mojego życia...

*Yuuri POV*

            Ile już lat minęło? Dziesięć? Chyba tak... Przestałem już liczyć. Jestem teraz nawet starszy od Ciebie, wiesz? Miałeś dwadzieścia osiem lat. Tylko dwadzieścia osiem... I wtedy nagle Twój film się urwał. Skończyła się przygoda żywej legendy, a zostały tylko wspomnienia i czarno-białe filmy.

           Żałoba przeminęła. Przestałem płakać. Pogodziłem się z tym, że musiałem pożegnać cię raz na zawsze. Jednak mój świat już nigdy nie nabrał tylu kolorów. Z nikim się nie związałem. DO końca byłem Ci wierny. Wiele kobiet mi współczuło i chciało się umawiać. Jednak ja nie byłem w stanie pokochać nikogo innego, miałem swoją gwiazdę. Która zgasła. 

          Zakończyłem już swoją karierę jako łyżwiarz figurowy, zostałem trenerem młodego, utalentowanego chłopaka. Starałem się być jak najlepszy. Wiedziałem, jakie błędy Ty popełniałeś i starałem się ich nie popełniać. Mimo wszystko nie byłem idealny. Jednak i na zakończenie takiej pracy musiał przyjść czas.

          Wada serca. To powiedział lekarz. Mogłem tylko liczyć na przeszczep. Liczyć, że ktoś się pojawi i uratuje mi życie. W innym wypadku dwa miesiące później zobaczylibyśmy się tam. I czekałem bez większej nadziei na to, że zdarzy się cud. Jednak one się nie zdarzają. Codziennie przychodziłem na piękną plażę w St.Petersburgu. Nie przeprowadziłem się. Do rodziny wracałem jedynie na Wielkanoc. Święta Bożego Narodzenia zawsze spędzałem z Tobą. Świętowaliśmy Twoje urodziny. Rozmawiałem z Tobą godzinami. Szkoda tylko, że nie potrafiłeś odpowiedzieć mi ani słowa. Mogłem tylko patrzeć i mówić do marmurowej płyty z Twoim nazwiskiem. Przychodziłem tutaj prawie codziennie. Wymieniałem kwiaty, zapalałem znicze... Bo cóż innego mi pozostało?

          Teraz, dwa miesiące później wybrałem się na plażę nad Morzem Bałtyckim. Zawsze jest tu dożo chłodniej, więc zarzuciłem na plecy Twoją bluzę. Spoglądałem na spokojne fale, które umierały uderzając o skały. Wyglądały, jakby pogodziły się ze swoim żywotem oraz ze swoją śmiercią. Nikt się nimi nie przejmował i nie zwracał na nie uwagi. Były kolejną małą częścią dużej układanki, która nazywa się Ziemia. Tak jak każdy człowiek, którego widzimy na ulicy. Nie zwracamy uwagi na zagubione dziecko czy na staruszkę potrzebującą pomocy. 

         Czułem, że dzisiaj nastąpi mój koniec. Po prostu to wiedziałem, więc w ostatnim dniu wysłałem wiadomość z przeprosinami do rodziny. Do mamy, żeby się nie martwiła, do siostry, żeby się dobrze źródłami zajmowała i do taty, że bardzo go kochałem. Sam udałem się na plażę i usiadłem na sporym  kamieniu i spojrzałem na wodę. Był już wieczór, słońce chyliło się ku zachodowi. Niebo tego dnia było piękne, mieniło się kolorami. Było widać już kilka najjaśniejszych gwiazd na niebie, które przedzierały się przez chmury i pokazywały się moim oczom. Może tam jesteś, Victorze? Czekasz na mnie, prawda?

            W końcu, gdy zmierzch się skończył, położyłem się na miękkim piasku i schowałem ciemne tęczówki pod powiekami, nie zamierzając już nigdy więcej pokazać ich światu. 

           Zmarłem, patrząc na morze o zachodzie słońca...

♥460 słów♥

OHAYOU! Przepraszam, tak wiem jestem #Morderca_Bez_Serca♥, ale mimo wszystko mam nadzieję, że ostatnia część wam się spodobała i że nie macie mi za złe tego, że wszystko się tak skończyło. Jak zawsze z góry dziękuję za wszystkie głosy oddane na tę książkę i zachęcam (jeśli jeszcze tego nie robisz) przyłączyć się do grona aktywnych czytelników. Wystarczy, że klikniesz tylko przycisk "obserwuj" i zostawisz gwiazdę pod rozdziałem. Każdy,  kto zagłosował na wszystkie rozdziały i napisze tutaj (lub w Victor x Reader w rozdziale "Informacja") komentarz o treści "gotowe" dostanie ode mnie dwa one-shoty na zamówienie. Przypominam również o możliwości złożenia zamówienia na tablicy na moim profilu. Gdy opublikuję one-shota, oznaczę cię pod nim i wyślę do ciebie prywatną wiadomość z informacją o publikacji. Już za tydzień (ale ten czas szybko leci :-)) pojawi się pierwszy rozdział opowieści dla fanów Voltrona o tytule "Lance McClain x Keith Kogane- Ostatnia kropla radości..." bardzo dziękuję wam za przeczytanie i udzielanie się pod tą opowieścią. Dużo to dla mnie znaczy i bardzo motywuje do pisania. Życzę wam udanego roku szkolnego. Teraz zostało mi tylko zwyczajowe Sayounara i do następnego!

tutaj po raz ostatni,~alixsiorek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top