30
Victor.
Zatrzymałem się gwałtownie na podjedzie przed moim domem. Tył motoru się podniósł jednak zaraz opadł. Słyszałem pisk Charlotte. Zgasiłem silnik. Ściągnąłem kask i zszedłem z motoru. Ruszyłem prosto do drzwi wejściowych. Wiedziałem, że przyjdzie.
Nie myliłem się bo zaraz weszła do salonu jakby wiedziała gdzie iść. Jakby znała ten budynek.
Patrzyłem na nią, widziałem łzy w jej oczach, strach, obawę, tęsknotę i pierdoloną miłość.
- dlaczego?
Zapytałem, a ona pokręciła głową na boki.
- dlaczego mi nie powiedziałaś na samym początku? Dlaczego i ty robiłaś mnie w chuja przez ten czas?!
Nie wytrzymałem i się wydarłem. Zaczęła się trząść, wiedziałem, że próbuje wstrzymać szloch.
- a co miałam powiedzieć? "Cześć, jestem Charlotte prawie straciłeś przeze mnie życie ale straciłeś pamięć z czterech lat więc w sumie powinieneś się cieszyć, że żyjesz"?
Wyrzuciła ręce do góry. Złapałem się za nasadę nosa. Wziąłem kilka głębszych oddechów. Charlotte wycofała się do ściany, usiadła na podłodze i oparła się o nią plecami, a kask położyła między nogami. Zrobiłem to samo ale przy ścianie na przeciwko.
- Do Seattle przeprowadziłam się dobre siedem lat temu, od razu zaczęłam pracować u Bena. Nie miałam znajomych więc pracowałam codziennie, od rana do wieczora. Po niecałym roku gdy wracałam do domu jechałeś na motorze. Była też Hannah, Steve, Simon, Harry i Bonnie. Popatrzyłeś na mnie. I jechałeś dalej. Codziennie o godzinie 19:33 przejeżdżałeś tamtędy przez rok. Przez rok zwalniałeś, patrzyłeś na mnie i jechałeś dalej. Wystalkowałam cię raz dwa.
Zaśmiała się cicho. A ja słuchałem jej uważnie.
- od samego początku myślałam, że nie jestem w twoim typie.. miałam blond włosy do tyłka, dwadzieścia dwa lata, wyglądałam jak szkielet, malowałam kreski i ubierałam się jak nastolatka. Zawsze myślałam, że kręci cię Bonnie więc nic nie zrobiłam..
- my nie..
Pokręciła głową na boki.
- nie przerywaj mi.
Przytaknąłem.
- u Bena zatrudniła się Hannah, naprawdę miałyśmy dobry kontakt, chyba nawet byłyśmy przyjaciółkami. Od momentu gdy zaczęła pracować Hannah, ty codziennie rano przychodziłeś na podwójne espresso bez śmietanki i bez cukru, raz było z cukierkiem a raz z szarlotką. Nawet nie wiesz jaka byłam zawstydzona gdy przychodziłeś.
Uniosłem brew ku górze.
- mam na imię Charlotte czyli trochę od szarlotki, i chciałeś cukierka a mnie.. nazywałeś cukierkiem..
Wzięła głęboki oddech.
- codziennie wieczorem przyjeżdżałeś po Hannah i wolałeś " do jutra cukierku!".
Zaśmiała się przez łzy i szybko wytarła policzki.
- raz zaproponowałeś mi, że mnie odwieziesz ale ci odmówiłam, jeszcze wtedy nie wiedziałam ile znaczy dla ciebie kobieta na twoim motorze, dopiero uświadomiła mi to Hannah na drugi dzień..
Od zawsze traktowałem swój motor jak świątynie i żadna kobieta nie miała do niego dostępu prócz Charlotte. Za pierwszym i za drugim razem.
- ale myślę, że nasza relacja rozkręciła się dopiero w momencie gdy zrobiłam ci wykład na temat miesiączki u kobiet i zasugerowałam, że masz małego siusiaka i na koniec pozwoliłam się odwieźć do domu.. jeszcze wtedy mieszkała tutaj Hannah i przyszłam do niej z McDonald'sem a ty powiedziałeś, że ma "tylko okres" a my naprawdę wtedy jesteśmy na skraju wytrzymałości wiesz?
Miałem ochotę się zaśmiać jednak nie zrobiłem tego i przytaknąłem głową.
- odwiozłeś mnie do domu, miałam kask Hannah bo nie miałeś drugiego i wtedy powiedziałeś mi, że też mnie stalkujesz.
Wzruszyła ramionami.
- zapytałeś czy będę na imprezie u Harrego i Bonnie, wciskałam ci kit o złotej rybce Cleo która zdechła z przeżarcia, że jest mi przykro i takie tam ale później się wygadałam, że to było dziesięć, już piętnaście lat temu. I swoją drogą, nie nazywała się Cleo tylko rybka.
Zmarszyła się lekko i tym razem się zaśmiałem. Spiorunowała mnie wzrokiem a gdy spoważniałem od razu mówiła dalej.
- poszłam na tą imprezę, widziałam jak Bonnie się do ciebie przyssała a ty nie zrobiłeś nic. Później graliśmy butelkę, próbowała mnie upokorzyć ale ostatecznie to ja upokorzyłam ją. Tam pierwszy raz się całowałam.
Uniosłem brew i już miałem zapytać z kim.
- z Tobą. Mój każdy pierwszy raz był z Tobą. Kupiłeś mi kask żebym nie musiała pożyczać od Hannah.
Uniosla swój kask do góry, podniosła się z miejsca i ruszyła na górę w stronę mojej sypialni. Zmarszczyłem czoło, podniosłem się i ruszyłem za nią.
- zabrałeś mnie na klif, mówiłeś, że jestem dziecinna i zachowuje się jak dziecko ale i tak ciągnie cię do mnie. Pojechaliśmy do mnie i zobaczyłeś..
Wzięła głęboki oddech. Otworzyła niepewnie drzwi i spojrzała na ścianę nad łóżkiem.
- jest tutaj cały czas..
Wyszeptała, spojrzałem na obraz i teraz zrozumiałem. To ona go malowała.
- chciałeś mi za niego zapłacić ale powiedziałam, że w takim razie ja zapłacę tobie za kask i ostatecznie zrobiliśmy wymianę. Tamtej nocy byłam na ciebie napalona jak cholera.
Zaśmiała się i wzruszyła ramionami.
- ale powiedziałeś, że mój pierwszy raz musi być pewny a piłam i że chcesz mi coś pokazać i wtedy zdecyduje. Następnego wieczoru zabrałeś mnie na wyścigi.. ścigałeś się z Mario. Wygrałeś. Właściwie to wygraliśmy bo jechałam razem z tobą. Tamtej nocy był mój pierwszy raz z tobą i w ogóle. Zrozumiałam, że nie chcę żyć z dala od ciebie, chce być i żyć z tobą..
- ale mnie zostawiłaś.
Przytaknęła.
- później dowiedziałam się, że Ben ma raka, że zamyka kawiarnie i ona i to mieszkanie jest moje, traktował mnie jak córkę więc zostawił to mnie. Płakałam. Tego dnia dostałam też miesiączkę, przyjechałeś po mnie bo o wszystkim opowiedziała ci Hannah. Kupiłeś Mcdonald'sa, i oglądaliśmy wspólnie bajki, tak się w nie wkręciłeś, że oglądaliśmy je co wieczór i kończyliśmy w środku nocy. Ostatnio oglądaliśmy dokładnie te same..
Westchnęła.
- dwa dni przed rocznicą śmierci twojego brata zrobiliśmy tatuaże.. ja motor a ty..
Popatrzylem na nią a ona patrzyła na mnie.
- cukierek.
Skinęła głową.
- zrobiliśmy go w nocy, a że było bliżej do ciebie to przyjechaliśmy tutaj.. rano słyszałam twoją rozmowę z Hannah. Mówiłeś jej, że nie spotkamy się w weekend bo masz dużo pracy a gdy Hannah powiedziała, że mi wszystko powie to zagroziłeś jej, że wyślesz ją do rodziców bo u ciebie mieszkać nie będzie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam o co chodziło.. faktycznie powiedziałeś mi, że masz dużo pracy, że w weekend się nie spotkamy..
Usiadła na łóżku. Milczała dłuższą chwilę, a ja nawet nie drgnąłem. Wiedziałem, że zbliżamy się do końca opowieści.
- w rocznicę nie odzywałeś się do mnie wcale, nie dawałeś znaku życia, w nocy dostałam zdjęcie od Bonnie.. leżałeś bez koszulki a ona była w samej bieliźnie i napisała, że..
Pokręciłem głową na boki.
- nie zrobiłbym tego.
Powiedziałem stanowczo.
- jeszcze wtedy tego nie wiedziałam, w końcu nie obiecywaliśmy sobie nic, nie wiedziałam na czym stoimy..
Odpowiedziała i znów wytarła policzki.
- na drugi dzień próbowałeś się dostać do mojego mieszkania. Nie wpuściłam cię, byłam zraniona, powiedziałam ci, że masz iść do Bonnie i poszedłeś ale na wyścigi. Tam miałeś wypadek, tam zginął Mario..
Wzięła drżący głęboki oddech.
- w szpitalu podałam się za twoją narzeczoną, dlatego mnie wpuścili. Byłam u ciebie codziennie, prawie cały czas bo wychodziłam tylko do domu by się wykąpać i przebrać. To ja leżałam obok ciebie, to ja puszczałam ci bajki mimo, że spałeś, to ja gładziłam cię po ręce a Bonnie była tylko dwa razy na samym początku.
Łzy ciekły po jej policzkach jak wodospad. Miałem ochotę ją przytulić ale nie potrafiłem się ruszyć. Miałem wrażenie, że dostalem w twarz. Nie od Charlotte, od wszystkich innych.
- leżałeś sześć miesięcy i piętnaście dni, w tym dniu przyszedł lekarz i powiedział, że mam iść do domu i się wyspać bo na następny dzień cię wybudzają i będziesz potrzebował mnie wypoczętą. Zrobiłam tak jak mówił ale gdy wróciłam.. zobaczyłam cię z Bonnie i.. wyjechałam, wróciłam teraz tylko dlatego, że zmarł Ben.
Pierwszy dzień gdy mnie wybudzili pamiętam jak za mgłą ale pamiętam, że ktoś pomylił sale.
- to byłaś ty..
Skinęła głową na moje słowa tylko je potwierdzając.
- straciłeś pamięć przeze mnie bo to ja nie wpuściłam cię do mieszkania, bo nie chciałam cię wysłuchać..
Podniosła się z łóżka i ruszyła w stronę drzwi. Zmarszczyłem czoło.
- gdzie idziesz?
Zapytałem, odłożyła swój kask na komodę.
- do domu.
Odpowiedziała cicho, wyszła a ja jej nie zatrzymałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top