Rozdział XXIV
Moją uwagę, przykuły płatki róż, które były porozrzucane po podłodze. Tworzyły coś w rodzaju ścieżki, więc postanowiłam za nimi podążać. Zaciekawiona coraz bardziej, czułam co się święci. Dotarłam do salonu, a ślad się urwał. Dostrzegłam napis, który został utworzony z płatków róż. Brzmiał on: "Kocham Cię". Przez drzwi od tarasu, wszedł Piotrek, trzymając jakieś pudełeczko. Założył dokładnie, tą samą koszulę, którą miał podczas naszego pierwszego spotkania. Poznałam ją po broszce, która była przyczepiona, na jego prawej piersi. Kiedyś podczas prasowania przypalił ją, a żadna inna nie nadawała się do założenia, więc mu ową broszkę przyczepiłam.
Z szerokim uśmiechem zbliżał się do mnie tanecznym krokiem. Lekko kołysał biodrami, w rytm muzyki, która wydobywała się z radia. Na ten widok, sama się uśmiechnęłam. Stanął na wprost mnie i ujął moją dłoń, w swoją. Trzymając ją cały czas w uścisku, powoli klęknął, nie spuszczając wzroku z moich oczu.
-Gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, to poczułem, że coś jest na rzeczy - zaczął niskim głosem - od razu wpadłaś mi w oko, a z każdym następnym spotkaniem, zakochiwałem się coraz bardziej w twoim charakterze. Urzekłaś mnie swoją osobą od razu. Spotkałem w swoim życiu wiele kobiet, ale to ty jesteś tą, z którą chcę spędzić resztę życia. Nie mam żadnych wątpliwości, że to przy tobie chcę się zestarzeć, że to u twojego boku, pragnę przeżywać każdy dzień. Wtedy, gdy inni zwątpili we mnie, ty cały czas wierzyłaś. Wierzyłaś we mnie i nie pozwoliłaś mi zaprzestać działań, w których rozwijam swoją pasję. Teraz ja wierzę w naszą, wspólną przyszłość. Dałaś mi cząstkę nieba, na tym świecie pełnym okrutnych ludzi. Jesteś aniołem, który nade mną czuwa. Choć czasem było trudno, nigdy mnie nie opuściłaś. Proszę, bądź ze mną do końca moich dni. Kocham cię najbardziej na świecie i nie mam żadnych wątpliwości, co do tego. Marianno, czy wyjdziesz za mnie? - czułam, jak moje oczy wypełniają się łzami szczęścia. Mężczyzna, którego kocham, właśnie mi się oświadcza. To ze mną, chce spędzić resztę swoich dni. To ze mną, chce się związać. Zaszklonymi oczyma spoglądałam na niego.
-Tak, chcę wyjść za ciebie, chcę zostać twoją żoną, chcę z tobą się zestarzeć, to z tobą chcę spędzić resztę mojego życia. Kocham cię, wariacie - odpowiedziałam. Znowu w oczach Zielińskiego, pojawiły się te znajome iskierki szczęścia. Założył mi pierścionek na palec, który był przepiękny. Wstał, objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, całując czule w usta. Nasz związek zrobił poważny krok do przodu. Mam wrażenie, że to najlepsza decyzja w moim życiu.
-Teraz czas na kolację - powiedział, kiedy oderwaliśmy się od siebie
-Ale ty nie umiesz gotować - zaśmiałam się
-Ma się swoje sposoby - puścił mi oczko
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Leżeliśmy, przytuleni do siebie na kanapie. Było mi przyjemnie na sercu. Czułam, takie dziwne ciepło. Stan, który mnie ogarnął, nigdy w moim życiu, jeszcze się nie zdarzył. Dzisiejszy dzień, jest po prostu piękny. Zieliński się naprawdę postarał. Domyślam się, że pomogła mu Marika. Paweł miał mnie pewnie czymś zająć, a Marika i Piotr ogarniali to wszystko. Spisali się na szóstkę z plusem.
-Jutro, wracamy do Polski - zaczął
-Taak - potwierdziłam - na pewno wszystko jest spakowane?
-Na pewno - rzekł, muskając ustami moje czoło.
Na kanapę wgramoliła się Mia. To była przeurocza sunia, która skradła moje serce. Szybko się uczyła i była grzeczna, aczkolwiek wtedy gdy się nudzi, potrafi nieźle zaszaleć. Póki co największą szkodą, jaką wyrządziła, była stłuczona lampa. Piotrek wstał i wziął mnie na ręce. Przyssał się ustami do mojej szyji i zaczął iść w stronę sypialni. Zapowiadała się długa noc...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Smarowałam bułki, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam sprawdzić, kto to. O dziwo, nikogo nie było, ale na wycieraczce leżała koperta. Zdziwiona rozejrzałam się, następnie ją podniosłam i weszłam do domu. Otworzyłam, ową kopertę i wyciągnęłam liścik.
Pamiętasz może to zdarzenie, skarbie? Ja jeszcze z Tobą, nie skończyłem. To dopiero początek.
X.
Lekko wystraszona, wyciągnęłam z tej koperty zdjęcie. Było to miejsce z wypadku... Z tego wypadku, gdy jakiś motocyklista we mnie wjechał. Momentalnie zbladłam. Schowałam to tam, skąd to wyciągnęłam i wrzuciłam to do szafy. Dawno, tak bardzo się nie bałam... W mojej głowie, trwała prawdziwa bitwa myśli. Jedna część mnie, kazała mi o tym powiedzieć Piotrowi, druga żeby nic nie mówić. Postanowiłam to przemilczeć. Nie chciałam go w to ani mieszać, ani tym bardziej martwić.
Heeej, bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność obiecuję, że to się więcej nie powtórzy;(❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top