Rozdział XXIII

Sprawa z tą dziewczyną, szybko się wyjaśniła. Wyszło na jaw, że kłamała (co było oczywiste). Zrobiła to w ramach zemsty, za odrzucenie jej uczuć. Nie wiem co ona ma w głowie, ale mózgu tam na pewno brakuje... Zielu i Milik, nie wnieśli przeciwko niej, jakiegoś pozwu, czy coś w tym stylu. Młoda wydawała się zrozumieć swoją błąd. Jej przeprosiny były takie, hm szczere...

Codziennie dostawałam kwiaty i jakieś romantyczne liściki od Adriana, co nie podobało się Piotrowi. W nim rosła zazdrość, a we mnie irytacja. Czy ten chłopak nie może zrozumieć, że z nim nie będę? Fakt, chcę utrzymywać z nim kontakt, bo jest dla mnie niemalże jak brat, ale jeśli nasze spotkania miałyby go tylko nakręcać do dalszej rywalizacji, to wolę z nich zrezygnować. On zasługuje na kobietę, która go szczerze pokocha, ale nie jak brata, a jak kogoś, z kim chce spędzić resztę życia.

Przeglądałam Instagrama, kiedy wyskoczyły mi powołania reprezentacji Polski, na mecz z Koreą Południową i Nigerią. Zieliński był z powołaniem i to było dla mnie najważniejsze. Spodziewałam się tego, że Zielek będzie na tej liście. Gra w klubie, zalicza dobre występy, a sam w naszej kadrze, jest bardzo ważną postacią...

Piotr do domu, wrócił szczęśliwy. Już wtedy, gdy jechał na trening, zadzwonił do niego Nawałka z informacją, że ma szykować walizkę do Polski, bo ma powołanie.
-Zabieram cię jutro do restauracji - zadeklarował

-Mhmm, a cóż to za okazja.

-Opijemy szampanem, moje powołanie do reprezentacji. Bądź gotowa na 18.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolacja minęła nam w miłej atmosferze. Do mnie i do Piotra, dołączyli Milik z Jessicą, Laura z Kamilem, Marika z Pawłem i Martyna. Było naprawdę, bardzo przyjemnie. Poważnie zastnawiałam się nad tym, aby spiknąć Martynę z Adrianem. Obydwoje są samotni, a w sumie pasują do siebie, zarówno pod względem mentalnym, jak i wyglądu. Byłaby z nich urocza parka...

W restauracji siedzieliśmy, aż do jej samego zamknięcia, czyli bodajże 22. Kompletnie straciłam poczucie czasu. W takim towarzystwie i takiej atmosferze, nawet nie ma się ochoty spojrzeć na zegarek.

Późna godzina naszego powrotu do domu, równała się z tym, że będzie ciemno. Na ulicach Neapolu nie brakowało pojedynczych pijaczków, co rusz szlajała się młodzież. Życiem tętniła Via Toledo. Nie brakowało również osób, które prawdopodobnie wracały z pracy do domu. Jeśli mam być szczera, to zasady jeżdżenia po ulicy w tym mieście, są tylko dlatego, bo tak trzeba. Ludzie tutaj jeżdżą jak chcą, bo jeżdżenie pod prąd, przekraczanie dozwolonych prędkości, czy jeżdżenie w samochodach, nawet po ośmiu, jest na porządku dziennym, więc jest to zupełnie normalne. Polaczki tutaj, byłyby szczęśliwe. Mieszkańcy Neapolu, jednak świetnie się tutaj odnajdują. Na swoich skuterach, też łamią masę, przepisów drogowych. Oni są naprawdę szaleni. Mają nienaganne wyczucie tego wszystkiego, bo może wydawać się to dziwne, ale nie ma tutaj dużo wypadków. W końcu lata wprawy, w takim stylu poruszania się różnymi pojazdami, robią swoje, heh.

W domu byliśmy, około 23. Od razu poszłam pod prysznic, aby następnie położyć się spać. Niby zwykły wypad do restauracji i wieczorny spacer ulicami tego miasta, ale człowiek jest wykończony.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kończyłam pakować walizki z ubraniami do Polski. Jutro mamy samolot do Warszawy, a ze stolicy do Wrocławia.

Było mi głupio wracać do domu, z tak zwaną, pustą ręką, więc zdecydowałam się wyjść na miasto i kupić jakieś pierdoły dla rodziców swoich i Piotra. Wypadałoby lepiej ich poznać... W końcu jestem z ich synem. Pomimo tego, że raczej mają wyrobione o mnie pewne zdanie, to chciałabym być, postrzegana przez nich w dobrym świetle. Zależy mi na ich opinii o mnie. Choć Zieliński zapewniał mnie, że jego rodzice, mnie bardzo lubią, wolałam ciągle pracować nad tym, aby lubili mnie jeszcze bardziej.

Wróciłam do domu obładowana torbami. Kupiłam coś dla swoich rodzicieli, dla państwa Zielińskich, jakieś ciuchy dla siebie i coś do jedzenia. Nie chciało mi się już dzisiaj gotować, a Piotrek wróci lada chwila.

Jednak, kiedy on wrócił do domu, był jakiś inny. Zdenerowowany, zestresowany... Zdradziło go również, nerwowe bawienie się zegarkiem, a robi to tylko wtedy, kiedy serio go coś stresuje. Miałam go pytać o przyczynę, jego zachowania, kiedy zadzwonił do mnie telefon. Paweł? Czego on może chcieć?
-No siemka siostra - zaczął - ej, masz dzisiaj chwilę?

-Cześć, Paweł. Tak mam, a co? Potrzebujesz coś?

-Chciałbym żebyś na 16, byłaś gotowa. Chcę kupić Marice, jakąś biżuterię, ale ja się na tym kompletnie nie znam... Poszłabyś ze mną i pomogła coś wybrać?

-No dobra. To do 16 - rozłączyłam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Paweł podrzucił mnie do domu. Wybraliśmy dosyć ładny naszyjnik i bransoletkę, która była z kompletu. Byłam zdziwiona, bo to nie było w stylu mojego brata. Wydawało mi się, że on coś planował, ale jeszcze nie wiedziałam, co.

W mieszkaniu unosiła się bardzo przyjemna woń, jakiegoś jedzenia. Zdjęłam ze stóp buty i poszłam do kuchni. Chwila, co? Romantyczna kolacja? Jedzenie, które wyglądało smacznie? Piotrek nie umie przecież gotować. I właśnie w tym momencie, wszystko mi się rozjaśniło...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top