Rozdział VII
Chciałam powiedzieć w ramach protestu, coś jeszcze, ale wtedy wydarzyło się coś czego w życiu bym się nie spodziewała. Zieliński mnie pocałował. Najpierw wyprzedził mnie o kilka kroków, aby za chwilę obrócić się w moją stronę, przyciągnąć do siebie, opleść moją twarz rękoma i złożyć na moich ustach pocałunek.
-Zdecydowanie za dużo mówisz - mruknął
-Piotrek, nie. To dla mnie za szybko - odpowiedziałam i odepchnęłam go od siebie. Pośpiesznie zdjęłam z siebie jego bluzę i rzuciłam ją w niego i zaczęłam biec w stronę domu.
-Marianka, poczekaj. Przepraszam!
Jednak ja się nawet nie obróciłam. To dla mnie za szybko, ja nawet nie wiem czy coś do niego czuję, znam go ledwo kilka dni, a on wyskakuje z taką akcją. Miałam ogromny mętlik w głowie. Czułam jak zaczynam płakać. Automatycznie otarłam łzy, ręką. Mimo wszystko było ich za dużo. Ahh, jestem za bardzo emocjonalna...
Przebiegając ulicami mojego miasta, nagle na kogoś wpadłam.
Kurwa.
Tylko nie on. Był to Tomek, z którym kilka godzin wcześniej, stoczyłam konfrontację w kawiarni.
-Przepraszam już mnie tu nie ma - powiedziałam, pociągając przy tym nosem i obeszłam go bokiem, aby tym razem zamiast biec, po prostu iść
-Nie, zaczekaj - rzekł łapiąc mnie za rękę, a jednocześnie powstrzymując od zrobienia następnego kroku oraz po chwili dodał - Zieliński ci coś zrobił? - patrzył na mnie przejętym wzrokiem
-S-skąd go znasz? - zapytałam, przy tym cicho szlochając
-Grałem z nim kiedyś w drużynie, ale wtedy w kawiarni nie mogłem sobie przypomnieć jak się nazywa. Dopiero niedawno wpadło mi to do głowy. Jednak to nie jest teraz ważne. Dlaczego płaczesz?
-Nie płaczę, przywidziało ci się. Puść mnie! - krzyknęłam wyrywając przy tym rękę z jego ucisku. Nie powinnam krzyczeć. On się mną przejął. Co z tego, że prawdopodobnie chwilowo, ale to zrobił, a mi się momentalnie przypomniały wszystkie krzywdy, jakie mi uczynił
-Nie krzycz na mnie, cukiereczku. Po prostu chcę wiedzieć, czy mam mu obić mordę, czy nie - powiedział bardzo spokojnie
-Tylko mu coś zrób, a przyłożę ci tak, że dwa dni, bez muzyki będziesz tańczył - warknęłam
-Skończysz kiedyś z tymi ripostami? - zapytał przy tym szczerząc się i zaraz dodał - chodź, odprowadzę cię
-Znam drogę do domu - rzuciłam uszczypliwie
-Spokojnie, tylko pytałem - rzekł układając dłonie w stylu "poddaję się"
Przewróciłam oczami i zaczęłam iść w kierunku mojego domu. Czułam na swoich plecach, wzrok Tomka oraz poczułam uderzającą falę zimnego powietrza, co równało się z gęsią skórką na moim ciele. Zaczęłam iść jeszcze szybciej, aż w końcu przerodziło to się w bieg. Po około pięciu minutach byłam już w domu. Weszłam do niego, ściągając prędzej w korytarzu buty z moich nóg i wsuwając stopy w kapcie. W kuchni zobaczyłam Pawła, który pił herbatę. Zaraz weszłam do tego pomieszczenia i spytałam się mojego brata:
-Rodzice są w domu?
-Nie, poszli do jakiś znajomych. Będą za jakąś godzinę, może dwie.
Nic nie odpowiedziałam, ale za to, zrobiłam sobie herbatę. Wtedy gdy ona była w trakcie parzenia, ja poszłam podłączyć do ładowarki rozładowany telefon. Mimo wszystko zaraz wróciłam do kuchni, saszetkę po herbacie wyrzuciłam i zajęłam miejsce przy stole, zaraz obok Pawła.
-Dlaczego płakałaś?
-Aż tak bardzo to widać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a przy tym słodząc, gorący napój
-No tak, opowiadaj co się stało.
-Więc było to tak... - cicho westchnęłam i zaczęłam opowiadać bratu historię
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedziałam z Pawłem na kanapie, obżerając się jakimiś chipsami i oglądając komedię. Rozmowa z nim dobrze mi zrobiła. Od razu mi ulżyło, a on dał mi kilka rad. Jedną z nich było, aby nie zrywać kontaktu z Piotrem, ale tej kwestii nawet nie brałam pod uwagę. Usłyszałam otwieranie drzwi, a zaraz donośny głos mamy:
-Jesteśmy!
-Idę do pokoju - powiedziałam ziewając
-Dobra, ale w razie czego, wiesz, że możesz do mnie przyjść, młoda - rzuciłam na niego piorunujące spojrzenie - no dobra, dobra. Marianka. Lepiej? - a ja skinęłam potwierdzająco głową
Tak jak miałam w planach, tak udałam się do siebie. Po drodze, wzięłam telefon, który odłączyłam od ładowania i włączyłam. Miałam sporo powiadomień z sociall media, ale bardziej skupiłam się na SMS od nieznanego numeru, na co zmarszczyłam czoło.
Od: nieznany
Marianka, błagam cię, nie gniewaj się. To był impuls, na prawdę nie chciałem. Jednak pokusom, czasem nie sposób się oprzeć... Uwierz mi, że nie miałem tego w zamiarach, na prawdę. Jak już wspominałem: to był impuls. Zrozumiem cię, jeśli dalej będziesz na mnie zła i nie będziesz chciała utrzymywać ze mną kontaktu. Jednak wiedz, że może to zabrzmieć niedorzecznie, to jesteś dla mnie ważna.
Piotrek xx
Nie miałam, najmniejszych wątpliwości od kogo była ta wiadomość, ale zastanawiało mnie jedno: skąd on miał mój numer? Ahh, no tak... Podałam mu go wtedy, w parku, ale ja jego nie zapisałam, bo miałam końcówkę baterii.
Numer od razu zmieniłam, na: Zielu🔥 i postanowiłam do niego napisać.
Do: Zielu🔥
Spokojnie, jest już w porządku. Rozmowa z pewną osobą, bardzo mi pomogła i nie zamierzam się na ciebie gniewać lub co gorsza- zrywać kontaktu.
☆☆☆☆☆
Wychodziłem właśnie z łazienki, bo brałem prysznic i ktoś we mnie wpadł. Był to Maciek. 17-letni chłopak, który był w naszym domu dziecka już od dawien dawna. Zaprzyjaźniłem się z nim, od początku nadawaliśmy na tych samych falach.
-Emm... Piotrek... Co będziesz robił jutro o 15? - zapytał mnie dosyć nieśmiało
-Jutro o 15? Mhmm myślę, że będę wtedy w domu, a co? Mam cię odebrać ze szkoły?
-Byłbym wdzięczny, gdybyś zabrał mnie i Agę spod szkoły i zawiózł nas do kina na obrzeżach miasta. Wiesz, autobusy w tym czasie, tam gdzie chcemy jechać, nie kursują. Normalnie przyjechał by po nas, tata Agaty, ale jutro dłużej będzie w pracy i nie ma kto nas zawieźć...
-Dobra nie ma problemu. Agata to ta twoja dziewczyna? - spytałem, a on kiwnął twierdząco głową i zaraz dodałem - ale jak wrócisz?
-No, Aga mieszka niedaleko kina i odwiózł by mnie, jej tata, bo będzie jechał w te strony, ale to późnym wieczorem.
-Okej, ale obgadałeś to z moją mamą?
-Tak, oczywiście i powiedziała, że jak nas zawieziesz to nie ma problemu. Ja lecę, bo idę się umyć. Do jutra!
-No cześć - rzuciłem szybko
Poszedłem do pokoju i padłem na łóżko. Sięgnąłem po telefon, który leżał na szafce nocnej. Włączyłem go i zobaczyłem, że mam od kogoś wiadomość. Odblokowałem go, wpisując PIN i przeczytałem SMS-a. Odetchnąłem z ulgą i napisałem krótką wiadomość do Marianki.
Do: Marianka❣
Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Dobranoc xx
Odłożyłem telefon i z uśmiechem na twarzy usnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top