Rozdział II

Odwzajemniłam również uśmiech trenera mojego brata, ale mój wzrok zaraz przeniósł się na Piotra. Zauważyłam, że mi się przygląda i w duchu się uśmiechnęłam.
- Dobra, chłopaki idźcie do szatni, a ty- i tutaj przerwał oraz zaczął mnie lustrować pytającym wzrokiem
- Marianka - uśmiechnęłam się ponownie i lekko zmrużyłam oczy
- Tak, Marianka chodź ze mną, dam ci coś właśnie w stylu akredytacji.
Udałam się za trenerem, który po chwili zniknął w jakimś niedużym pomieszczeniu, aby zaraz wrócić i wręczyć mi akredytację.

Powiedziałam ciche "dziękuję" i spojrzałam na zegarek. Była równo 13:30. Za półtorej godziny rozpocznie się mecz. Uznałam, że mam jeszcze sporo czasu, więc poszłam poszukać, któregoś z piłkarzy, aby zadać mu kilka, przedmeczowych pytań. Szybko dojrzałam jednego, który rozgrzewał się na murawie. Był to zawodnik drużyny przeciwnej. Rozpoznałam w nim Franciszka Pietrzaka. Podeszłam do niego energicznym krokiem, wyciągnęłam dyktafon, który zaraz włączyłam i powiedziałam:
- Dzień dobry. Jestem dziennikarką w gazecie "Głos Ferstyncji". Mogłabym tobie zadać kilka krótkich pytań, dotyczących meczu?
- Tak, oczywiście- mężczyzna uśmiechnął się promiennie
- Do tego spotkania, podchodzicie z tytułem faworyta. A ty, jako sam piłkarz, z jakim nastawieniem do tego podchodzisz?
- No cóż, haha mecz jak każdy inny, nie lekceważy się w końcu żadnego przeciwnika. Zagram tak jak zawsze- na 100 %, a może i nawet na więcej.
- Stres udziela się tobie w dużej mierze? Pomaga ci czy raczej przeszkadza?
- Tak, stres jest jak najbardziej, ale jest to krótkotrwały, motywujący.
- Jak sobie z nim radzisz? Masz jakieś sprawdzone patenty?
- Za każdym razem, jak dopada mnie stres, staram się po prostu o nim nie myśleć i skupić się na pracy. Rozładowuje mnie również rozmowa z kolegami.
- W zeszłym sezonie, razem z klubem zająłeś, 8 miejsce w tabeli. Byłeś z tego zadowolony, czy niedosyt pozostał?
- Szczerze mówiąc to nie, nie było żadnego niedosytu, wręcz przeciwnie. Byliśmy skazywani na drugą dziesiątkę, a sprawiliśmy niespodziankę, zarówno sobie jak i kibicom. W tym sezonie celujemy w jeszcze lepsze miejsce.
- Dziękuję za chwilę poświęconą na te kilka pytań. Życzę powodzenia!
- Nie ma za co, dzięki.
Franek pognał do trenera, który przywoływał go, ożywionymi ruchami ręki. Ja zajęłam miejsce na trybunach.

Trybuny stopniowo zaczęły się napełniać. Coraz więcej ludzi przybywało na stadion. Frekwencja była fenomenalna. Z tego co mi wiadomo, sprzedano wszystkie bilety, więc dzisiejszy mecz "na żywo" powinno oglądać dziesięć tysięcy ludzi.

Każdy z nich przyszedł tutaj, aby dopingować swoją drużynę. Piłka nożna łączy ludzi, wywołuje wiele emocji, tych negatywnych i tych pozytywnych. Jest czymś więcej, niż tylko grą. Dla niektórych nie jest to właśnie zwykła gra, czy umilacz czasu. Jest to już cząstka życia. Tutaj, na trybunach, nikt nie żałuje gardła. Każdy śpiewa i krzyczy ile sił w płucach. Chcą tym wszystkim, zanieść swoich piłkarzy po zwycięstwo. To często kibice są tym głównym motorem napędowym, tym dwunastym piłkarzem. Wszyscy wiedzą, że sama obecność nie wystarczy, dlatego tymi rzeczami chcą powiedzieć "jestem". To nie jest już grupa sympatyków piłki nożnej, a jedna wielka rodzina❤

Na murawę, aby dokończyć rozgrzewkę wbiegł mój brat. Zaraz obok wejścia na boisko, na tym stadionie, w jednym rzędzie siedziało dziecko, które na koszulce miało nazwisko oraz numer Pawła. Gdy go tylko zobaczyło krzyknęło głośno jego imię, a on się obrócił i z wielkim uśmiechem do niego podszedł. Podpisał mu jakąś kartę, zrobił z nim zdjęcie i zamienił kilka słów. To takie piękne, uczyć dziecko od małego, miłości do tego sportu.

Minuty mijały coraz szybciej, a ja nie mogłam się doczekać meczu. Tak! W końcu piłkarze wyszli na murawę. W miarę sprawnie poszły te wszystkie rzeczy, które robi się przed meczem, takie jak uścisk dłoni kapitanów obydwu drużyn, i tak dalej.

Zaraz po gwizdku sędziego rozpoczęła się gra. Pomimo tego, że w pierwszej połowie był bezbramkowy remis, to serio było na co patrzeć. Gra była bardzo wyrównana, każdy błąd był zaraz przechwytywany przez rywala. Sądziłam, że gospodarze dostaną porządne baty od gości, bo w końcu dosyć spora różnica miejsc w tabeli, a tu proszę, świetny mecz. Kibice cały czas, gorąco dopingowali swoich faworytów, atmosfera była wspaniała. Przerwa pomiędzy pierwszą, a drugą połową zleciała dosyć szybko. Dopiero w drugich 45 minutach, kibice dostali to, co chcieli najbardziej- gola. Paweł, który wyszedł w pierwszym składzie wykopał piłkę, która poleciała na połowę rywala. Tam przejął ją Zieliński i już wiedział co z nią zrobić. Okiwał bez problemu pierwszego zawodnika, później następnego i był coraz bliżej bramki. Tam futbolówkę podał do Grześka Barana, który umieścił ją w bramce. Ogromna radość zapanowała na trybunach. Kibice cieszyli się, krzyczeli, przytulali, skandowali nazwisko strzelca tej bramki. Po prostu coś wspaniałego. Gol padł w 75 minucie i do końca meczu, wynik się nie zmienił. Gospodarze wygrali skromnie, bo 1:0 ale za to w jakim stylu!

Po meczu poprosiłam o chwilę kilku kibiców, aby udzielili mi krótkiego wywiadu, na który się zgodzili. Potem poszłam do szatni, aby na temat meczu porozmawiać z piłkarzami. W między czasie porobiłam pełno zdjęć. Było koło 18:30 gdy miałam opuszczać stadion, ale na kogoś wpadłam. Z ręki wyleciał mi telefon. Szybko go podniosłam i spojrzałam na osobę, z którą się zderzyłam. Był to nikt inny, jak Piotr.
-Ehmm, przepraszam cię bardzo, nie zauważyłem cię... - zaczął trochę zmieszany
- Nie, to ja przepraszam nie patrzyłam jak idę, dlatego do tego doszło.
- Nic ci się nie stało? Jak telefon? Potłukł się?
- Nie, nic mi nie jest. Z telefonem też wszystko w porządku, a z tobą jak?
- Dobrze. Może jakaś kawa w ramach przeprosin? Ja stawiam! - spojrzał na mnie wzrokiem, któremu było nie sposób odmówić
- Ale że teraz? Nie jesteś zmęczony? Nie chciałbyś iść do domu i odpocząć?
- Twoje towarzystwo mi wystarcza - uśmiechnął się nieco zalotnie, a po chwili dodał- chodź, tam jest moje auto. Niedaleko jest całkiem fajna kawiarnia.
Udałam się za mężczyzną w kierunku jego pojazdu. Zaraz jednak pomyślałam: ale, żeby tak wieczorem pić kawę? No w sumie, co mi tam szkodzi, zwłaszcza w jego towarzystwie. Gdy zobaczyłam jego auto, aż byłam w szoku. Był to jeden z nowszych modeli Mercedesa. Nie sądzę, aby tyle zarabiał w tym klubie, więc albo jest bogaty, albo wziął kredyt. Piotr zachował się jak dżentelmen, otwierając mi drzwi. Nie każdy chłopak tak się zachowuje. No przynajmniej w gronie tych, których ja znam takie zachowanie jest rzadkością.

Mieliśmy właśnie wyjeżdżać, kiedy do samochodu przybiegł mój brat. Piotrek spuścił szybę, od swojej strony, a Paweł zaczął:
- Ej Zielu, a ty gdzie moją siostrę zabierasz- właśnie w tym momencie pomyślałam jaką jestem gapą, bo zapomniałam powiadomić Pawła o tym, że ma na mnie nie czekać i jechać do domu
- Na kawę, ale luz, podrzucę ci ją później.
- Trzymam za słowo.
Paweł udał się prawdopodobnie w stronę swojego auta, a my pojechaliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top