|4|
Tego samego dnia, a dokładniej wieczorem, gdy Strange kładzie ją do łóżka lecz upewnia się czy na pewno śpi i ujrzał ją śpiącą. Pogłaskał ją delikatnie po policzku oraz dał jej malutki pocałunek w czoło.
- Dobranoc - powiedział po cichutku, aby jej nie obudzić i ostrożnie zamyka drzwi. - Ech, czas na czytanie - westchnął ciężko, spojrzał na zegarek na swojej ręce i ruszył w stronę biblioteki.
Cindy tylko udawała, że śpi i jak to dziecko wymknęła się z pokoju. Szła przez korytarze Sactum Sactorum. Była ciekawa tym jak duży jest ten dom. Gdy tak szła coś ją zatrzymało. Ujrzała jak dla niej bardzo duże, malownicze drzwi wyryte były z jakiejś starożytnej magii, z której nie mogła się rozczytać. Usłyszała jakieś dziwne szepty, które tak jakby krążyły wokół niej. Przez chwilę się przestraszyła, ale później zauważyła, że ten dźwięk wywołały drzwi, które się nagle otworzyły. Jak tylko przekroczyła próg pokoju zawiał straszliwy wiatr, który zamknął drzwi.
Cindy pochłonięta przez wiatr
znalazła się na środku pokoju. Rozglądała się po pokoju i zauważyła naszyjnik, od którego znowu słyszała ten dźwięk. Dotknęła go iz trudem wyciągnęła. Obejrzała go dokładnie. Jak dla niej był bardzo ładny. Był to mały naszyjnik z różowym kryształem i metalowymi oprawkami. Cindy go włożyła, a on zaczął świecić różowym blaskiem. Podniosło to dziewczynę do góry, a ona zaczęła się dusić. Z jego wnętrza wyszedł różowo - fioletowy pył, który ją otoczył. Wywołało to trzęsienie ziemi, a dziewczyna uderzyła z hukiem o podłogę i zemdlała. Na jej ciele pojawiły się dziwne symbole, z których lata się krew. Po chwili krew znikła i symbole powoli znikały.
Pov Strange
Siedziałem sobie w bibliotece gdy nagle poczułem trzęsienie ziemi.
Nie było ono jednak zwykłe. Było magiczne i tak jakby dobiegało z jednego pokoju. Zacząłem iść w stronę z której dochodziło to trzęsienie. Stanąłem gdy stało się bardzo mocne. Okazało się, że dochodziło to z zakazanego pokoju.
W tej chwili wszystko ustało. Spróbowałem otworzyć drzwi, ale one ani drgnęły. Próbowałem czarami, a one dalej się nie otworzyły. Potrzeba do tego dużej magii. Poszedłem do Wonga, by mi z nimi pomógł. Na szczęście się zgodził i razem je otworzyliśmy.
Weszliśmy do środka i pierwsze co mi się rzuciło w oczy o Cindy leżącą na podłodze. Była nie przytomna, a w ręce trzymała naszyjnik, którego nigdy wcześniej nie widziałem, a ona sama była pokryta dziwnymi symbolami. Razem z Wongiem przenieśliśmy ją do jej pokoju i próbowaliśmy odkryć co się stało. Cindy po 15 minutach odzyskała przytomność. Była strasznie osłabiona więc od razu poszła spać.
Te symbole, którymi była pokryta powoli znikały z jej ciała.
* Kolejny rozdział, ale taki króciutki. Jeszcze raz dziękuję bardzo za pomoc z rozdziałem SheMarvel2010*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top