Kto to mówi?
Eddie wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Nagle poczuł ogromne gorąco. Szybko podszedł do kranu i napełnił szklankę wodą z kranu. Jednym haustem wypił wszystko.
Raptem upadł na kolana. Jego oczy stały się czarne. Wstał i podszedł powoli do kosza. Wyciągnął z niego starego kurczaka. Śmierdział już zgnilizną, ale Eddie nie zwracał na to uwagi. Nie mógł zwrócić.
Już przy pierwszym kęsie zebrało mu się na wymioty i natychmiast pobiegł do toalety. Wszystko z niego wyleciało. Czuł się dziwnie. Wtedy nie miał kontroli nad własnym ciałem, a teraz czuł się normalnie.
- Co się dzieje? - wyszeptał sam do siebie.
Szczotkując zęby po zwymiotowaniu nadal o tym myślał. Wypluł i spojrzał na swoje odbicie w lustrze.
- Eddie - usłyszał nagle głos w głowie. Niski i lekko ochrypły.
Rzuciło nim do tyłu, do wanny. Zapadła ciemność.
Eddie otworzył oczy. Nadal leżał w wannie. Wyszedł i wszedł do salonu. Zakołysał niepewnie głową. Słyszał głos,czy mu się zdawało?
- Eddie - usłyszał znowu ten sam głos.
- Kto to mówi? - zapytał, obracając głowę i cofając się niepewnie.
- To ja uratowałem ciebie i siebie przed Carltonem Drakiem.
Eddie nie mógł słuchać tego koszmarnego głosu. Rozbrzmiewał w jego czaszce, powodując ból głowy. Przytknął dłonie do głowy i zamknął oczy.
- Nie uciekniesz mi - usłyszał znowu to coś.
Mężczyzna oderwał dłonie.
- Jesteś tylko w mojej głowie - powiedział, potrząsając głową.
I nagle usłyszał pukanie.
Przez chwilę miałam wenę a potem zdechł. Sorry, że tak rzadko, ale nie mam zbytniego dostępu do komputera i (co gorsza) internetu. Postaram się częściej dawać rozdziały.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top