‣ Loneliness
Miejsce, w którym Camila wynajmuje mieszkanie nie wygląda na takie złe. Trochę zajął mi dojazd do dzielnicy Queens w godzinach szczytu, jednak chciałam dotrzeć tam jeszcze tego samego dnia. Nie widzę sensu w przekładaniu wizyty skoro między nami jest cisza od trzech tygodni. Naprawdę martwię się, czy nie zrobiła czegoś nierozsądnego pod wpływem tylu negatywnych emocji. Nadal żałuję, że nie miałam możliwości naprostowania zaistniałej sytuacji i wytłumaczenia tego, co rzeczywiście miałam na myśli. Nigdy nie chciałam stawiać Camili w sytuacji, w której powinna czuć się, jak obiekt, który jest pod stałą obserwacją. Nie robiłam niczego, przynajmniej bezpośrednio przed nią, aby mogła mieć takie wyobrażenie, ale i tak odebrała moje słowa w nieodpowiedni sposób. Nie miałam najmniejszego zamiaru sprawić, że pomyśli, że jest pod ciągłą kontrolą jak w ośrodku. Chciałam jedynie wytłumaczyć, że tego typu sytuacje się zdarzają i nie mamy na nie wpływu i to mógł być kluczowy czynnik, który mógł wprawiać w zagubienie.
Zwłaszcza kiedy ktoś nie zwykł pokazywać wielu emocji.
Ponownie sięgam dłońmi do twarzy, spoglądając jednocześnie na budynek. Obawiam się wyjść poza samochód, ponieważ dziwne przeczucie, że zostanę stamtąd wywalona, zaczyna być przytłaczające. Najgorsze scenariusze zagościły w moim umyśle, pokazując, jak w rzeczywistości okropne konsekwencje zostały wyciągnięte po naszej ostatniej rozmowie. Nie wiem, czy przy takim nastawieniu będę mogła chociaż minimalnie okazać swoją wiarygodność, aby Camila mnie wysłuchała.
Na ten moment nie potrzebuję niczego więcej oprócz wysłuchania.
Wypuszczam spięty oddech po podskoczeniu, kiedy mój telefon daje o sobie znać. Natychmiastowo grzebię w torebce, żeby wyciągnąć dzwoniące urządzenie i, co zaskakujące, odnajduję w międzyczasie nieodpartą chęć, żeby okazało się, że to Camila dzwoni.
Ale nic bardziej mylnego.
— Czy ty zamierzasz się odezwać sama, czy zawsze muszę do ciebie dzwonić?
Wbijam mocniej plecy w fotel i odchylam delikatnie głowę. Przebiegam palcami po linii włosów lewej brwi, zanim zbieram się na odpowiedź.
— Przepraszam, Tay — wzdycham cicho — miałam zadzwonić, ale...
— Tak, tak. Zawsze dużo pracy. Czy ty zamierzasz wziąć sobie kiedyś wolne?
— Cóż... — mrużę powieki. — Zamierzam, oczywiście. Kiedyś. Ostatnio nie miałam czasu dzwonić, bo mam dużo do zrobienia.
— Zawsze masz dużo do zrobienia.
— Tak, ale teraz daję w to jeszcze więcej czasu — mówię wymijająco. — Stres też daje o sobie znać, więc jak tylko mam chwilę to wybieram pójście spać i odespanie.
— Nie brzmisz jakby to tyczyło się tylko pracy. Jesteś pewna, że wszystko dotyczy tylko tego?
Odpowiedź na to pytanie zajmuje mi dłużej niż powinna, a że moja siostra nie należy do niedomyślnych, nie omija przy takiej okazji kolejnego komentarza. Nie mam pojęcia, czemu na pierwszym miejscu nie potaknęłam, że chodzi o pracę tylko kompletnie się zawiesiłam, nadal skupiając wzrok na bloku przede mną, w którym znajduje się jedna z głównych przyczyn zaistniałego stresu i nieprzespanych nocy.
— Wpadłaś w jakieś problemy? Czy może chodzi o tę kobietę, o której nie chciałaś mi więcej opowiedzieć?
Oblizuję nerwowo usta.
— Tay, nic takiego się nie dzieje, po prostu...
— Nie okłamuj mnie.
Kurwa.
— Po prostu ostatnio mam więcej niż zwykle na głowie, stąd ten stres i brak czasu. Postaram się częściej do was dzwonić, dobrze?
— A co z tą kobietą?
Nie jestem zaskoczona zignorowaniem mojej wypowiedzi.
— Nie wiem, co mam ci powiedzieć — bezwiednie śledzę sylwetki, które chodzą w okolicach wejścia do bloku. — Nie wiem.
— Lo — zaciskam powieki na delikatny ton siostry. — Zawsze możesz ze mną porozmawiać. Nie próbuj za każdym razem radzić sobie ze wszystkim sama. Czasami dobrze jest poprosić o pomoc albo chociaż wysłuchanie.
— Zdaję sobie z tego sprawę.
Kobieta po drugiej stronie wzdycha, prawdopodobnie poddając się z dalszym wywiadem. Domyślam się, że ma świadomość, że na ten moment niczego ode mnie nie wyciągnie. Należę do zbyt zamkniętych w sobie osób, jeśli chodzi o życie prywatne, a tym bardziej uczucia. Musiałabym naprawdę chcieć wyrzucić wszystko z siebie z powodu braku innych opcji.
— Zadzwoń od czasu do czasu, okej?
— Dobrze. Postaram się znaleźć więcej czasu.
Po krótkim pożegnaniu, Taylor rozłącza się, a ja pozostaję w samochodzie kolejne minuty, analizując naszą rozmowę. Czuję się źle z tym, że odepchnęłam siostrę, która zawsze chce dla mnie jak najlepiej. Jakoś nie mogłam powiedzieć jej o Camili, ponieważ pierwszorzędnie sama chcę spróbować naprawić to, co zostało zepsute przez złą interpretację. Wolę zebrać wszystko do kupy, czy względnego ładu, zanim zacznę rozważać opowiadanie bliskim o tym, co naprawdę się u mnie dzieje.
Droga do mieszkania Camili bardzo mi się dłuży przez to, że tyle czasu zwlekałam i wszystko po drodze wydaje się takie podejrzane. A może nie tyle, co podejrzane, jednak mam wrażenie, jakby kobieta wiedziała doskonale, że zamierzam przyjść i ma już przygotowaną krótką wypowiedź, aby odesłać mnie z kwitkiem do domu. Stres, który uderza we mnie tym razem, jest znacznie silniejszy i ledwie porównywalny do tego, co towarzyszyło mi w drodze do tego miejsca oraz samochodzie. Teraz wielkimi krokami nadchodzi moment, w którym stanę twarzą w twarz z konsekwencjami swojego zbyt długiego, niewyparzonego języka.
Gdy zatrzymuję się przed białymi drzwiami z odpowiednim numerem, czuję, jakby własne serce biło w moim gardle, odbierając na zapas słowa, które chciałabym wypowiedzieć w stronę kobiety, zanim zdecyduje się zamknąć mi je przed nosem. Właściwie, w tej dłużącej się chwili, kiedy to moja pięść jest uniesiona w powietrzu, jednak nie uderza w jasną powierzchnię, zdaję sobie sprawę, że mam pustkę w głowie. Wcześniej przygotowane formułki wyparowały, pozostawiając mnie otępiałą i bezsłowną. To niepodobne do mojej osoby, ponieważ zawsze mam coś do powiedzenia, a teraz w przypływie zrozumienia, jakiego typu rozmowa mnie czeka, odebrało mi cały zasób słownictwa.
Jednak, pomimo tego, naciskam palcem dzwonek na ścianie.
Wydaje mi się, że czekam długie minuty, zamiast kilku sekund, co wydaje się ironiczne, gdy przypominam sobie wszelkie filmy, w których naśmiewałam się z głównych bohaterek, że dramatyzują. Teraz jestem na ich miejscu, niemal trzęsąc się z obawy. Jakby tego było mało, jestem doskonale świadoma tego, jak pot spływa wzdłuż moich pleców przez napięcie, które sama podsycam idiotycznymi scenariuszami, które mogą nie mieć miejsca.
Wciągam gwałtownie powietrze, prawie się krztusząc, gdy zamki zostają odblokowane, a tuż po tym za uchyloną powierzchnią mogę zobaczyć twarz Camili. Nie mogę powstrzymać się przed krótkim zmierzeniem jej ciała, ponieważ nie widziałam ją wystarczająco długo, aby mieć równie głupie myśli na temat zapomnienia wyglądu brunetki. Dostrzegam w tym krótkim przedziale czasu, że ma na sobie koszulkę na krótki rękawek i w chwili, gdy zgina łokieć lewej ręki, aby przeczesać włosy, dostrzegam długą szramę o znacznie jaśniejszym zabarwieniu niż jej karnacja. Ciągnie się ona w niemal prostej linii jak po jakimś przecięciu, kilka centymetrów poniżej wystającej kostki przy nadgarstku do niemal końca przedramienia. Wcześniej nie było mi dane zobaczyć innej rany poza okrągłymi śladami po papierosach, które każdorazowo były gaszone na jej skórze przez Hiller. Poza nimi nie zwróciłam uwagi na to, co znajdowało się dookoła, kiedy to pozwoliła mi zobaczyć własne plecy. Te ślady na tyle przyciągały moje spojrzenie, że nie zwróciłam uwagi na pozostałe blizny, które posiada, więc obecny widok zatrważa mnie na tyle, że nie wypowiadam żadnego słowa.
W moim umyśle rodzi się jednak chęć objęcia kobiety.
— Nie mamy o czym rozmawiać — wybudza mnie z transu szorstkim tonem, przesuwając się jednocześnie na prawo i odbierając widok na jedną z wielu blizn.
Instynktownie robię krok w przód, wsuwając niskie — dzięki Bogu — buty za próg, co skutkuje niemożnością zamknięcia przez Camilę drzwi, a to jest to, co próbuje zrobić chwilę po wypowiedzeniu swoich słów.
Przykładam dłonie do płaskiej powierzchni drzwi, gdy kobieta bez skutku na nie napiera, sapiąc pod nosem. Jej twarz jest zarumieniona, oczy z zagubieniem wędrują wszędzie tylko nie na mnie, a żyły na szyi są uwydatnione.
— Ca-Camila, proszę — oblizuję usta przed chrząknięciem — chciałam tylko porozmawiać.
— Już rozmawiałyśmy — upomina gorzko.
— Martwiłam się o ciebie — przyznaję z gulą w gardle. — Nadal się martwię.
— Zabrakło ci obiektów do badań?
— Camz, proszę, chciałam sprawdzić, co się z tobą działo...
— A co? Potrzebujesz pierdolonego raportu?
Odnoszę wrażenie, że jej głos łamie się przy ostatnim pytaniu, co również łamie mi w pewnym sensie serce, ponieważ nie widziałam brunetki w takim stanie od bardzo dawna. Wcześniej, gdy doszło do takiej sytuacji, powodem był wybuch emocji i danie mi kredytu zaufania. Teraz to ja jestem powodem tego zachowania i nie mam bladego pojęcia, za co się wziąć, aby spróbować to naprawić.
— Ostatnim razem obie zbyt wiele powiedziałyśmy w złym kontekście — wypuszczam drżący oddech. — Chciałam to wyjaśnić. Nic więcej. Camila, proszę...
— Czemu miałabym wierzyć w jakiekolwiek twoje słowo, co?
— Dlaczego miałabym mieć podstawy, żeby wierzyć w jakiekolwiek twoje słowo po nieoczekiwanym powrocie? Nie miałam żadnego pokrycia, a jednak próbowałam wierzyć chociaż w część tego, co mówiłaś, pomimo tego, że było to trudne, bo na swój temat nie mówiłaś wiele. Tym bardziej w kwestii tego, dlaczego naprawdę opuściłaś Nowy Jork, nie wspomniałaś mi o tym słowem i co dokładnie tam robiłaś i jakie masz plany na chwilę obecną.
Przymykam mocno powieki, biorąc kilka szybkich oddechów, ponieważ powiedziałam tę wiązankę za jednym razem. Wyrzuciłam z siebie w ogromnym skrócie większość powodów, dla których powątpiewałam w szczerość słów Cabello. Jest ich znacznie więcej, oczywiście, jednak w ciągu paru sekund wyrzuciłam z siebie część ciężaru, który znajdował się na moich barkach.
— Camz...
Kobieta nie reaguje przez jakiś czas — sama nie wiem, ile stoję z butem na siłę wepchniętym między próg a drzwi. W tak trudnej sytuacji cieszę się jedynie z tego, że żaden sąsiad ani żadna sąsiadka nie pokazała się na korytarzu, bo mogliby wezwać policję w najgorszym wypadku.
Niemal się potykam, kiedy nacisk drzwi ustępuje, a brunetka szybko cofa się wgłąb mieszkania. Niepewnie śledzę jej poczynania, ledwie zauważając szybkie tempo, z jakim podchodzi do krzesła, aby wcisnąć na siebie bluzę przez głowę. Początkowo nie zdaję sobie sprawy, że pierwszorzędnie zakryła wszystkie miejsca, w których mogłyby — chociaż trafniejsze byłoby, że znajdują się — blizny.
— Zamknij drzwi. Robi się przeciąg — mówi po potarciu pięścią oka z widocznym znużeniem.
Otrząsam się odrobinę na te słowa. Oczywiście robię to, o czym wspomniała, a chwilę później na nowo spoglądam na sylwetkę kobiety. Wydaje się trochę inna niż za ostatniego razu. Nie wiem, czy jest to spowodowane trzytygodniowym brakiem rozmowy, a tym bardziej kontaktu twarzą w twarzy, czy może faktycznie coś uległo w niej zmianie, a ja zwyczajnie nie potrafię wychwycić co.
Mimowolnie spoglądam na ogromne, dwupokojowe mieszkanie. Część, w której się znajdujemy jest na tyle obszerna, że robi za sypialnię, kuchnię i salon, które znajdują się w odmiennych częściach zaskakująco surowo oraz minimalistycznie udekorowanej przestrzeni. Już na początku mam dziwne wrażenie, jakby wystrój przypominał mi o ośrodku i chcę snuć dalsze spekulacje na temat tego, że Camila być może nie odnalazła własnego stylu, który odpowiadałby jej gustom, dlatego dekoruje w taki sposób, w jaki jej oczy zapamiętały miejsca, w których przebywała. Mam ochotę zapytać o to, ale zaciskam tylko usta.
Stop.
To przez takie podejście, między innymi, jesteśmy w tak napiętej sytuacji.
Niemal krzywię się na drobny wniosek, że przestrzeń wprawia mnie w dziwne poczucie większej samotności od tej, która zwykle mi doskwiera i którą w jakimś stopniu zdążyłam zaakceptować. Wystrój przytłacza swoją surowością, a fakt, że Camila śledzi każdy mój ruch — choć nie wykonuję ich wiele — sprawia, że czuję się jak zwierzyna pod obserwacją.
Kiedy moje spojrzenie przypadkowo krzyżuje się z ciemnymi tęczówkami, dociera do mnie znacznie dobitniej konkluzja, którą zdążyłam już wytworzyć niedługo po efektownym odejściu Camili trzy tygodnie temu.
Więc takie poczucie ciągłej obserwacji, przytłoczenie i samotność wywierałam na tobie za każdym razem, gdy ze mną byłaś?
◦◦◦◦◦◦
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top