‣ Little change

Wydaję z siebie pomruk niezadowolenia, kiedy przekręcam ogrzane kołdrą ciało, żeby sięgnąć do telefonu znajdującego się na szafce nocnej. Ledwie uchylam powieki, kiedy chwytam urządzenie między palce i odblokowuję ekran, który natychmiastowo mnie oślepia. Bezwiednie wykrzywiam twarz w grymasie w połączeniu ze zmarszczonymi brwiami. Daję sobie chwilę, zanim decyduję się na ponowne spojrzenie na iPhone'a. Kiedy faktycznie to robię, zauważam, że zbliża się pierwsza w nocy. 

— Co jest? — Mamroczę, przesuwając palcem po ekranie, aby wejść w skrzynkę odbiorczą i zobaczyć wiadomość, która była powodem obudzenia.

Od: Camila
Treść:
Otwórz drzwi.

Jakie drzwi, do cholery?

Nie mija minuta, a po apartamencie roznosi się stłumione pukanie do drzwi. Nie jest na tyle głośne, żebym pomyślała, że ktoś wali w nie pięścią, jednak jest wystarczająco mocne, abym je usłyszała. Jestem zdezorientowana, bo od kiedy dostaję od niej wiadomości? Dotychczas wchodziła tutaj, kiedy chciała i wychodziła, kiedy tylko miała ochotę.

Nie rozumiem tej zmiany, która jest zaskakująco...unormowana, jeżeli tak mogę to ująć. Nie widzę powodów, które mogłyby zadecydować o zmianie, ale po chwilowym zastanowieniu stwierdzam, że mogę zapytać o to przy innej okazji. Może takiej, kiedy nie będę całkowicie zaspana.

Wzdrygam się, gdy chłód obejmuje moje ciało, które zakryte jest przyległym materiałem jasnych dresów i luźną koszulką na krótki rękaw. Pocieram mimowolnie ramiona, kiedy przedzieram się na boso do drzwi frontowych. Z daleka zauważam, że ktoś nadal musi stać na korytarzu, bo przez wizjer przebija się niewielka wiązka światła.

— Trochę ci to zajęło — słyszę na wstępie, zanim ciało Camili przemyka pod moim ramieniem bez żadnego poczucia, że powinna zapytać, czy może wejść.

— Co tu robisz?

Przecieram twarz, kiedy na nowo kieruję się do sypialni po zamknięciu drzwi i zatrzaśnięciu zamków. Wiem doskonale, że brunetka idzie tuż za mną, dlatego nie odwracam się w jej kierunku, dopóki nie znajduję się z powrotem pod ciepłą kołdrą, którą całkowicie się owijam przez niechcianą wycieczkę, w której brałam udział. Brązowe tęczówki przyglądają się mojemu zakrytemu ciału, które znajduje się w pozycji embrionalnej bez udzielenia odpowiedzi na zadane pytanie. 

Nie jestem pewna, czy tak długo zwleka, ale w którymś momencie przymykam powieki, czując jak sen na nowo zaczyna obejmować całe ciało. Przyjemne ciepło bijące od kołdry oraz miękkość poduszki z pewnością pomaga. 

 — Twoja sąsiadka przyczepiła się do mnie — słyszę, kiedy jestem niemal na granicy snu.

— Mm, co?

— Zapytała, co tutaj robię.

Czuję, jak materac ugina się za moimi plecami.

— Co powiedziałaś?

— Cóż — wzdycha, kiedy chwyta między palce moje włosy i zaczyna się nimi bawić — odpowiedziałam, że tutaj mieszkam i ma spierdalać.

Natychmiastowo otwieram oczy.

— Camila! Powiedz, że żartujesz.

— Żartuję.

Odwracam się w jej stronę, będąc niemal z brunetką niemal twarzą w twarz, co odrobinę zaskakuje, jednak nie odsuwam się tak szybko przez ciągłe zaspanie.

— Powiedziałam tylko tę drugą część.

— Camila...

— Kto wypytuje o takie rzeczy w nocy?

— Kto przychodzi o takiej porze?

— Co mogę powiedzieć? — Układa głowę na poduszce. — Lubię widzieć cię taką zaspaną.

— Bo? 

Sięgam dłońmi do twarzy, kiedy przekręcam się na brzuch, aby potrzeć palące powieki. Mimowolnie wyrywa mi się ziewnięcie przed opadnięciem na stertę poduszek tuż przy ciele Camili. Znajduje się na tyle blisko, że czuję bijące od niej ciepło tam, gdzie nie jestem zakryta kołdrą, co jest zaskakujące, ponieważ noc wydaje się wyjątkowo chłodna.

— Sama nie wiem. Coś w tym jest — oblizuje wargi, gdy na nią spoglądam z policzkiem przyciśniętym do własnych, zgiętych na poduszkach, ramion. — Chciałam o coś zapytać.

Marszczę odrobinę brwi, ponieważ ostatnia część jej wypowiedzi nie brzmi na tak pewną, jak zazwyczaj. Ten fakt sprawia, że jestem bardziej rozbudzona oraz jednocześnie zainteresowana na tyle, aby unieść się na zgiętych łokciach i skupić na kobiecie całą swoją uwagę.

— O co chodzi?

Kiedy nasze spojrzenia się krzyżują, Cabello potrząsa głową z grymasem na ustach.

— Wiesz co? Nieważne — zbywa mnie z machnięciem dłonią.

— Możesz zapytać o wszystko — mówię łagodnym tonem. — Nie ma powodu do wstydu. To tylko ja.

Camila spuszcza spojrzenie na własne ręce. Przeplata między sobą palce w nerwowym tiku, co jest do niej trochę niepodobne, bo znam większość tików, jakie posiada. To coś nowego i nie wiem, jak zinterpretować całą jej wizytę. Nie chcę wierzyć, że przyszła tutaj, aby zadać jedno pytanie, po czym wyjść. Tym bardziej nie wierzę w to, że wcale go nie zada i zgoni na jakąś pierdołę chęć przyjścia. 

Zdaję sobie sprawę, że głównym powodem jest bycie wokół mnie — nie dlatego, że mam wysokie mniemanie o sobie, jednak na koniec każdego dnia jestem jedyną osobą, która Camila dobrze zna. Osobą, która z nią przebywała. Osoba, której dała jakąś część zaufania. Osobą, do której być może żywi jakieś uczucia, ale nie przyjdzie bezpośrednio o tym porozmawiać, ponieważ jak każdy może odczuwać wstyd lub ma przekonanie, że sama to rozpracuje.

— Nie spodobało ci się moje mieszkanie — mruczy cicho pod nosem, na co ponownie unoszę brwi.

— Nic takiego nie powiedziałam.

— Widziałam to — oblizuje wargi — po spojrzeniu. Przyglądałaś się, kiedy przyszłaś.

— Byłam ciekawa.

— Ale to nie było to, czego oczekiwałaś.

— Byłam też zestresowana, ponieważ nie wiedziałam, jak przebiegnie nasza rozmowa. 

— Ale wciąż...to nie było coś, co mogłoby cieszyć oczy.

— Nie chciałam wychodzić na uprzedzoną. Naprawdę byłam ciekawa tego, jak się urządzisz. I czy pierwszorzędnie znajdziesz miejsce gotowe do zamieszkania, czy będziesz je uzupełniać na swój sposób. 

— Myślałam, że będzie łatwiej zrobić to po swojemu.

— Rozumiem — kiwam lekko głową. — Dlaczego zwróciłaś uwagę na moją reakcję? To tobie ma się podobać. No i, oczywiście, nie powiedziałam złego słowa o tym, jak się urządziłaś.

— Przeanalizowałaś to, co zobaczyłaś.

— Cóż, robię tak z każdym pomieszczeniem, które jest mi nowe.

— Z czym ci skojarzyło się moje mieszkanie? — Zaciska na moment wargi. — Jedna wielka przestrzeń, która krótkimi ściankami oddziela sypialnię, kuchnię i salon?

— Wysuwasz wniosek, że je skojarzyłam. 

— Było widać po wyrazie twarzy.

— Zrozumiałam, że wolisz otwarte przestrzenie.

— Wnioski?

— Przeciwieństwo tego, gdzie do niedawna przebywałaś.

— Jest coś jeszcze.

Przekładam lewe ramię przez ciało leżącej Camili, aby dotknąć zewnętrzną stroną dłoni jej policzka. Robię to powoli i ostrożnie, aby w żaden sposób nie spłoszyć brunetki i jednocześnie nie wprawić w dyskomfort. Niemal uśmiecham się na przyjemne ciepło bijące od opalonej skóry oraz jej naturalną miękkość pod moimi palcami. 

Kobieta wpatruje się we mnie bez słowa, nie drgając nawet o centymetr i oddając się temu prostemu dotykowi. Wydaje się, można by powiedzieć, zadowolona z tego kontaktu, który zainicjowałam. Nie zdarza się często, aby Camila pozwalała na to, żeby ktoś wychodził z takim zachowaniem. Przeważnie to ona rozpoczynała interakcje, by ze świadomością mieć nad wszystkim kontrolę. Jest to dla mnie zrozumiałe po tym, jak była traktowana. To nic złego, że próbuje taką drogą odnaleźć się w kontaktach z drugą osobą.

— Dużo białych elementów — dopowiadam. — Ściany, trochę mebli... Czysty wizerunek.

— Jak w szpitalu.

Przechylam na bok głowę z łagodnym wyrazem twarzy.

— Potrzeba czasu, aby odnaleźć własny gust.

— Ja go nie mam — mruży powieki, kiedy niespodziewanie wtula policzek w wewnętrzną stronę mojej dłoni. — Posiadam cudzy, w dodatku odpychający.

— Znajdziesz swój styl, z pewnością. Potrzeba czasu, jak mówiłam.

— Ty masz swój — zaznacza. — Wystarczy tutaj wejść i wiadomo, kto jest właścicielem apartamentu.

— Dużo tutaj zmieniałam. Czasami zdarza się tak, że pewne rzeczy przestają mi się podobać i je wymieniam na coś innego.

— Mimo wszystko...

— Do czego zmierzasz? — Pytam w końcu, a Camila odpowiada chwyceniem mojego ramienia, aby zacząć muskać odsłoniętą skórę palcami. 

— Do niczego.

— Słabe kłamstwo.

— Po prostu...znasz się na rzeczy. Masz osobowość, której nie posiadam.

— Każdy ma osobowość, Camz — uderzam opuszkiem palca wskazującego czubek nosa brunetki. — Ty również. 

— Ale wciąż...znasz się na rzeczy.

— Na równie wielu rzeczach się nie znam — przypominam. — Co sugerujesz? Mam zrobić remont w twoim mieszkaniu?

— Jak już proponujesz...

Ku mojemu zaskoczeniu, Camila nie wygląda na rozbawioną. Mówi to całkiem poważnie, wywołując u mnie chwilową dezorientację. Nie sądziłam, że mogłaby chcieć pomocy z mojej strony w tej kwestii. Bardziej obstawiałam, że na własną rękę będzie chciała odnaleźć styl, który by jej odpowiadał. Mimo wszystko, potrzebuje czasu podczas obserwacji najróżniejszych rzeczy, aby ostatecznie stwierdzić, co kusi oczy.

— Jeśli ci pomogę to będzie to bardziej mój gust — tłumaczę w skrócie. — Co najwyżej mogę doradzić przy kilku opcjach.

— To byłoby wystarczające — wzdycha głęboko, wydawałoby się, że z ulgą.

— Więc to powód twojej wizyty, huh? — Unoszę brew z drobnym uśmiechem. — Żeby zaciągnąć mnie do roboty?

Charakterystyczny uśmieszek powoli rozciąga się na wargach kobiety, co daje do zrozumienia, że podłapuje luźną atmosferę, którą próbuję wytworzyć.

— Cóż, chcę zaciągnąć cię do wielu miejsc — rozchyla usta, kiedy sięga palcami lewej dłoni do mojego policzka, który muska aż do linii szczęki. — Na przykład mojego łóżka.

— Camila! 

— Jest jeden plus w wyborze mieszkania, które teraz mam.

— Duża przestrzeń? 

— Widok twojej nagiej wersji bez względu na to, gdzie pójdziesz.

— Czy wszystko musisz sprowadzać do seksu ze mną?

— Nie mówiłam o seksie tylko nagości, ale jeśli już proponujesz to nie śmiem odmówić — unosi głowę, jednak skutecznie oraz szybko układam dłoń na zakrytym mostku kobiety, sprowadzając ją z powrotem na materac i poduszki.

— Nie ze mną te numery.

— Nie zauważyłam — burczy z niezadowoleniem przed kolejnym westchnięciem. — Chcę cię mieć — mamrocze — i zdajesz sobie z tego sprawę.

Nie wiem, jak na to odpowiedzieć, więc pozostaję w ciszy.

— Przysięgam, gdybym była facetem to dostałabym fioletowych jaj albo by mi odpadły, bo tak mnie blokujesz.

— Camila!

— Och, przestań — wywraca oczami z tym swoim głupawym uśmieszkiem. — Nie prezentuj mi teraz tego, w jaki sposób być doszła, gdybym...

Przykładam dłoń do jej ust z gorącem na policzkach. Posyłam kobiecie ostrzegawcze spojrzenie, jednak nic sobie z tego nie robi. Co więcej, w którymś momencie mojej nieuwagi, rozchyla lekko wargi i liże językiem moją skórę, powodując, że odrywam rękę ze zdegustowanym wyrazem twarzy, na co wybucha śmiechem.

Śmiechem.

Momentalnie zapominam, że powinnam dać reprymendę, bo skupiam się na tym, jaki wyraz panuje na jej twarzy.

Dotychczas nie mogłam wychwycić całkiem uroczych dołeczków, które teraz uformowały się niemal przy obu końcach warg brunetki.

I dotychczas nie mogłam wychwycić całkiem uroczych zmarszczek, które teraz uformowały się w kącikach jej oczu.

— Może jednak cię przekonałam? — Porusza sugestywnie brwiami. — Wpatrujesz się tak, jakbyś chciała mnie zjeść, ale chyba to ja mam większą ochotę na nocną przekąskę, czy coś.

Uderzam ją lekko w ramię po powrocie do rzeczywistości, a następnie układam się na drugiej stronie łóżka.

— No co? Jednak nie?

— Oczywiście, że nie! 

— To jest moment, w którym odpadłyby mi jaja, gdybym je posiadała.

— Camila, przestań — posyłam jej złowrogie spojrzenie.

— Zero współczucia? — Potrząsam głową w odmowie. — Może potrzebuje pocieszenia? Podobno masaż z młodych cycków jest całkiem dobry na poprawę humoru i neutralizuje stres.

— Cóż, z przykrością stwierdzam, że nie jestem taka młoda.

— Że niby co? Wyglądasz na gorące 21 z tym tyłkiem — czuję dłoń kobiety na dolnej części moich pleców, zanim przekręcam się ponownie, jak najdalej od jej ciała w kolejnym proteście.

— To 21 miałam bardzo dawno temu.

— Nie masz jakiejś 60-tki na karku, więc są nadal młode. To fakty medyczne z tym masażem. Nie żartuję, naprawdę.

— Żadnego masażu. Tym bardziej takiego!

Camila po raz ostatni wzdycha.

— A chociaż z jednej za te próby?

— Nie!

— Kurwa, no znowu próbowałam i gówno z tego wyszło...

◦◦◦◦◦◦

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top