‣ Date

To kompletne szaleństwo.

Zgodziłam się na to, aby wyjść gdzieś z Camilą z pełną świadomością, że nie będzie traktowała tego w przyjacielski sposób. Wszelkie słowa na ten temat są jedynie przykrywką, a ja głupia i tak wyraziłam zgodę. Nie wiem, czym w ogóle się kierowałam — zwykłą uprzejmością, czy może faktyczną ciekawością, jak mogłoby być. Nigdy nie rozmawiałyśmy bardzo szeroko na temat związków z Camilą, ponieważ tak naprawdę nie miała o czym konkretnym mówić. I z tego powodu niepokój daje o sobie znać nawet w żołądku przez niewiedzę. Chciałabym mieć chociaż podłoże, na którym mogłabym oprzeć wszelkie domysły, a tymczasem idę — sama nie wiem gdzie — z kobietą, która znalazła mnie przez jakieś "popytanie tu i tam" gdzie mieszkam, po czym włamała się do apartamentu i wyszło jeszcze na to, że dwa razy się pieprzyłyśmy.

Zajebiście jak na taki krótki czas.

Lepiej być nie mogło.

Wypuszczam spięty oddech i zerkam krótko w kierunku lustra znajdującego się w sypialni. Wzrokiem taksuję swój klasyczny strój — cały w czerni i szarości, zachowując jakąś elegancję, ale z drugiej nie pokazujący, że szczególnie się starałam — złożony z obcisłych spodni, jedwabnej koszuli, klasycznie prostego płaszczu oraz luźno obwiązanego szalika. Przesuwam dłonią po włosach, które zaczesuję w tył, a następnie przymykam powieki, odsłaniając odbiciu w lustrze cienie w kolorze brązu, które wydawały mi się neutralnym makijażem, jak na takie spotkanie.

Oblizuję lekko usta, kiedy dociera do mnie dźwięk dzwonka. Po raz pierwszy zostaje użyty, jeśli chodzi o Camilę, więc zapewne chce zachować jakieś standardy, zamiast pakować się tutaj po raz kolejny bez uprzedzenia. Wypuszczam po raz ostatni ciężki oddech, a następnie powoli skierowuję się do wyjścia z torebką luźno przewieszoną przez moje ramię.

Kiedy otwieram drzwi, kobieta prostuje momentalnie bardziej plecy. Mimowolnie spoglądam na jej strój, zanim cokolwiek mówię. Podobnie jak ja ubrała się dość neutralnie. Mam nadzieję, że zrobiła to dlatego, aby nasze spotkanie nie nabrało nieodpowiedniego kierunku, a nie z przymusu, ponieważ chce stworzyć zaledwie pozory.

— Hej, kotku — mówi cicho, nie odrywając spojrzenia od mojego ciała nawet wtedy, gdy zamykam za sobą apartament.

— Cześć, Camila — przygryzam wnętrze policzka. — Gdzie idziemy? 

— To zależy, czy jesteś głodna, czy wolisz coś pić? — Jej oczy napotykają moje. — Albo obie opcje wchodzą w grę?

— Nie upijesz mnie.

Przez wargi kobiety przebiega cień półuśmiechu.

— Nie zrobię niczego wbrew twojej woli — pomimo rozbawionych oczu, ton głosu ma poważny. — Więc na co masz ochotę?

— Możemy coś zjeść — decyduję się. — Nie miałam zbyt wiele czasu na porządny lunch.

Camila unosi zaskoczona brwi, po czym zaciska usta, kiedy powoli skierowujemy się — ramię w ramię — do wyjścia z budynku. Między nami zapada dłuższa cicha, której nie zamierzam przebijać. Korzystam z niej, zerkając kątem oka na mimikę twarzy brunetki, odczytując w niej sygnał głębokiego zamyślenia.

— Pora lunchu była dawno — odzywa się w końcu, gdy skręcamy w kolejną ulicę. 

— Czasami lekarze nie mają przerw.

— Lekarze — powtarza ciszej. — Nadal jeździsz do ośrodków?

— Nie. Projekt dobiegł końca — tłumaczę. — Teraz jestem na stałe w klinice niedaleko firmy. Czasami zamiennie mam dni samej pracy biurowej, porządkując dokumentację. 

— Trochę się zmieniło.

— W dużym stopniu — kiwam lekko głową. — Zmieniłam też standardy.

— Dało się zauważyć po dzielnicy, w której mieszkasz.

— I tak więcej czasu spędzam w pracy niż w domu. A ty gdzie się zatrzymałaś? Nie odpowiedziałaś mi, kiedy ostatnim razem o to zapytałam.

— W twojej szafie — zerka na mnie z ukosa z tym swoim typowym uśmieszkiem. 

— To wyjaśnia, dlaczego wiecznie jesteś w moim mieszkaniu — potrząsam głową. — Zacznę pobierać opłaty.

— Nie jest tak wygodna, jak myślisz — prycha lekko. — Nie zapłacę ani centa za ten dyskomfort.

— Znajdź sobie inną miejscówkę w takim razie.

— Twoje łóżko jest całkiem wygodne. Muszę przyznać.

Przewracam oczami, trącając łokciem ramię kobiety, kiedy jawnie sobie żartuje. Wiem, że jest w tym duża dawka prawdy, ale Camila chyba naprawdę stara się utrzymać rozmowę w przyjaznej atmosferze, a po tym wszystkim w jakimś stopniu zdaje sobie sprawę, jak drażni mnie temat tego, co miało miejsce. Chociaż może nie tyle drażni, co zawstydza, ponieważ to nie powinno mieć w ogóle miejsca. Wciąż nie mogę wybaczyć sobie słabości, która mnie dotknęła i nadal na siłę tłumaczę to zachowanie tęsknotą za nią, jako człowiekiem. Innego powodu nie potrafię odnaleźć, jak na okrutne zrządzenie losu, które zwiększa frustrację.

— Bardzo zabawne — odpowiadam w końcu. — Masz tutaj jakieś mieszkanie? — Dopytuję, będąc autentycznie zaciekawiona.

— Jeszcze nie.

— Więc jakiś hotel? Motel?

— Twoja szafa.

— Camila...

— Nie musisz zaprzątać sobie tym głowy — zapewnia. — Mam gdzie spać. 

— To nie musi być tajemnicą.

— To dodaje dreszczyku emocji, kiedy składam niezapowiedziane wizyty.

— Nieprawda. Prawie schodzę na zawał.

— Lubię cię zaskakiwać.

Ostatecznie wzdycham ze świadomością, że nie powie mi, gdzie się zatrzymała, dopóki nie uzna, że ta informacja jest potrzebna. Temat jawnie zostaje urwany, ale nie trwamy długo w ciszy, ponieważ kobieta delikatnie ujmuje mój łokieć i kiwa głową w kierunku restauracji, która nie jest wcale tak daleko mojego mieszkania. Nie miałam możliwości zetknięcia się z nią wcześniej przez brak czasu, dlatego nie mam pojęcia czego oczekiwać.

Już od samego progu podchodzi do nas mężczyzna w białej koszuli i czarnej kamizelce, który wypytuje o rezerwację. Camila krótko się przedstawia i gdy wszystko zgadza się według uznania pracownika, który tak mnie zaskoczył od początku, zostajemy skierowane w stronę całkiem zapełnionej sali. 

Prawie podskakuję w miejscu, kiedy chłodne palce wkradają się pod kołnierzyk płaszcza i gdy chcę zaprotestować, brunetka szybko tłumaczy, że chce tylko podać wszystko kelnerowi. Oblizuję nerwowo usta i pozwalam, aby ściągnęła ze mnie okrycie, po czym zajmuję miejsce przy dwuosobowym stoliku. Wokół nas rozbrzmiewa cicha, przyjemna muzyka, a gdy Camila nareszcie siada naprzeciwko, dostrzegam łagodny półuśmiech na jej ustach.

— Wolałam się upewnić, że nie nabierzesz żadnych obaw odnośnie jakiegoś uprowadzenia, jeśli zapuściłybyśmy się w dalszą część Nowego Jorku.

— Nie pomyślałabym tak.

Odchylam się na krześle, a kobieta wywraca rozbawiona oczami, odbierając kartę od kelnera bez spojrzenia na niego. Orzechowe tęczówki spoglądają na moją twarz przez cały ten czas, ośmielając w pewien sposób, ponieważ jeszcze nikt nie skupiał tak długo swojej uwagi na mojej osobie.

— Wybierz cokolwiek zechcesz — dodaje, zanim zdążę zerknąć na menu.

W momencie napotkania pierwszej pozycji i ceny za przystawkę unoszę brew. Prędzej to ja powinnam płacić niż kobieta, ponieważ żadne z oferowanych dań nie jest w przystępnej cenie, jeśli ktoś nie ma stałej pracy z wysoką wypłatą. Przełykam ciężko ślinę, zbierając się w sobie, jak najłagodniej mogłabym zaznaczyć, że zawsze możemy zmienić lokal albo to ja mogę płacić, ale w momencie natknięcia twarzy Camili pozostawiam jedynie lekko rozchylone wargi.

— Wybierz cokolwiek zechcesz — powtarza i bez zerknięcia otwiera własną kartę menu. — Ostatnio sprzedałam nerkę, więc pieniędzmi się nie przejmuj.

Rozszerzam powieki na jej słowa, ale wciąż nie wiem, jak na to odpowiedzieć. Oczy kobiety pozostają rozbawione tak, jak cała twarz, chociaż nie wykazuje jawnego uśmiechu podczas przeglądania dań.

— Tylko żartowałam — unosi spojrzenie. — To nie była moja nerka.

Kiedy nie odpowiadam, Camila wzdycha cicho i na nowo zamyka kartę. Oblizuje szybko usta, rozglądając się ze spokojnym wyrazem po całej sali.

— Nie przejmuj się kwestią pieniędzy — głos ma znacznie łagodniejszy, a gdy orzechowe tęczówki napotykają moje dostrzegam w nich nutę sympatii. — Wybierz cokolwiek zechcesz — powtarza ostatni raz, a ja w końcu na poważnie zajmuję się przejrzeniem dań, chociaż nie śmiem stawiać na najwyższe pozycje.

W tyle głowy mam na uwadze, że może teraz jej się powodzić, ale z biegiem czasu będzie musiała znaleźć stałą pracę. A nie wiem, czy takową posiada. Dlatego lepiej nie szaleć jak na jeden wieczór i wybrać coś na miarę możliwości normalnego pod względem wartości. 

— Zamierzasz zostać na stałe w mieście? — Pytam po tym, jak kelner odbiera nasze zamówienia.

— Taki mam plan — złącza dłonie na stole. — Mówiłam, że wróciłam do domu.

— Co teraz będziesz robiła? 

Przez wargi kobiety przemyka drobny uśmiech, zanim decyduje się na odpowiedź.

— Potrzebuję dreszczu emocji, więc chyba zaplanuję sobie studia.

— Och? — Unoszę brwi. — To świetny krok, Camila.

— Nawet nie zaczynaj — macha lekko jedną z dłoni, a ja marszczę brwi w niezrozumieniu. — Znam to spojrzenie. Zaraz przestawisz się na swój tryb pani doktor.

— Wcale nie... — Przerywam w zamyśleniu. — W porządku.

— Dlatego też nie mówię wiele. Przez długi czas miałam do czynienia z trybem pani doktor.

— Wybacz. Taki odruch. 

— W porządku.

— Postaram się go opanować. Więc... Myślałaś już nad jakimś kierunkiem?

— Wszelkie nabory zostały zamknięte, ale może zapiszę się gdzieś płatnie — stwierdza. — A jeśli chodzi o kierunek to zastanawiam się nad paroma. Na pewno będę chciała sobie zrobić inżyniera albo jakiś tytuł, który dobrze będzie wyglądał pośród wszystkich papierków.

— To wspaniale, że chcesz zrobić coś więcej, zamiast iść bezpośrednio do pracy.

— Miałam dużo czasu do przemyślenia.

— Faktycznie. Nie było cię rok — mam ochotę zapytać, gdzie podziewała się przez ten czas, ale jeden z pracowników ponownie podchodzi do naszego stolika i zapala świeczkę, na co marszczę brwi, jednak niczego nie komentuję. — Planujesz jakąś pracę?

— Na razie nie. Mam kilka źródeł stałego dochodu.

— Och? — Odchylam się odrobinę na krześle, kiedy jedzenie zostaje podane razem z winem. Niekoniecznie w tej kolejności.

— Nie obijałam się przez rok. Załatwiłam kilka spraw.

— Załatwiałaś... — Sięgam dłonią do wina, biorąc dwa niewielkie łyki.

— Zżera cię ciekawość, hm?

Nie odpowiadam.

— Lubię widzieć to zaciekawione spojrzenie, dlatego nie odsłaniam wszystkich kart — unosi prawy kącik warg, również biorąc kieliszek w dłoń. — Nie byłoby takiej zabawy.

— Liczyłam na jakieś wyjaśnienia.

Kobieta kiwa głową.

— Dostaniesz je. W swoim czasie. Na tę chwilę... — Mruży odrobinę oczy, spoglądając w stronę palącej się świeczki. — Chcę, żebyś na sam początek zobaczyła, jak to jest rozmawiać z kimś mojego pokroju poza ośrodkiem.

— Bardzo mocne określenie "z kimś mojego pokroju", Camila — przyznaję. — Myślałam, że jestem dla ciebie przyjaciółką.

— To idzie w jedną stronę, ale czy w drugą również? — Unosi brew. — No właśnie, kotku.

— Więc jaki jest twój plan?

Brunetka przez dłuższą chwilę mi nie odpowiada tylko podobnie, jak ja zajmuje się jedzeniem. Początkowo wydaje mi się, że chce przedłużyć moment niepewności, ale końcem końców zaczynam zastanawiać się, czy zwyczajnie tego nie zignorowała. Wciąż zaskakuje mnie swoim zachowaniem, które zaskakująco nie jest wulgarne, czy nachalne. Postawa, jaką wykazuje jest przyjemna i otoczona drobnymi żartami, co nie wprawia mnie w niezręczność, której obawiałam się podczas tego spotkania.

— Zmieniłaś się — stwierdza nagle podczas ponownego sięgnięcia po kieliszek, kiedy połowa jej dania zdążyła zniknąć z talerza. — Nie jesteś już każdą z pór roku, jak mówiłam wcześniej — kontynuuje, obracając w dłoni szkło. — Najpierw chcę się doznać na własnej skórze, jakie zmiany zaszły, zanim zacznę mówić więcej o swoich planach.

— Może to tylko takie wrażenie? — Sugeruję. — Zmiana posady, miejsca zamieszkania i odrobinę odmienne obowiązki.

Camila podpiera podbródek na dłoni, patrząc mi prosto w oczy. Przez moment widzę rozbawienie w orzechowych tęczówkach, kiedy mruży powieki, ale nie trwa to długo — po szerszym otwarciu oczu dostrzegam powagę, której nie potrafię do końca zrozumieć. Nie mam nic szczególnego do ukrycia, a sposób, w jaki mnie obserwuje zaczyna podsuwać wątpliwości do prawdziwości moich intencji, choć jestem osobą, która powinna wiedzieć najlepiej.

Ta kobieta miesza mi w głowie.

I nawet nie musi się starać.

— To tylko zbędna otoczka dla tych, którzy tak naprawdę nie chcą zadawać pytań i dowiadywać się więcej, kotku.

— Brzmisz na bardzo pewną siebie. Gorzej, jeśli twoje stwierdzenie mija się z rzeczywistością.

— Hmm — oblizuje powoli wargi. — Opowiem ci coś.

— Szybka zmiana tematu — komentuję cicho, ale kiwam głową, żeby kontynuowała.

— Poznałam pewną kobietę... — Przygryzam wnętrze policzka, czując nieprzyjemny uścisk w żołądku. — Spędziłam z nią prawie rok. Z całych sił starała się pomóc komuś tak zniszczonemu, jak ja i siłą rzeczy zaczęłam poznawać ją coraz bardziej, gdy wykazywała się zainteresowaniem, inicjatywą, swoją dobrodusznością. Była bardzo zmienna. Dokładnie tak, jak ja, ale różnica leżała jedynie w tym, że moje pokazywanie różnorodności, że tak powiem, było dość spektakularne. Ona tłumiła w sobie wszelkie zmiany i dawała im upust dopiero za zamkniętymi drzwiami. Myślała, że zajmując się innymi wcale nie pokazuje tego, że coś może być nie tak, ale zauważałam szeroką paletę jej humorów, nawet jeśli nie obnosiła się z nimi na prawo i lewo.

Nie mam pojęcia, co powinnam powiedzieć, więc milczę, gdy kobieta ponownie mierzy mnie czujnym spojrzeniem. Jakby tego było mało, jeszcze raz oblizuje powoli wargi i przymruża powieki.

— Teraz coś innego oprócz humoru uległo zmianie, kotku — przykłada koniec kieliszka do ust, upijając odrobinę wina. — Planuję stopniowo dowiedzieć się, co jest przyczyną, a dopiero później skupię się na sobie. 

Tym razem dostaję identyczny wzrok, który posyłała mi, gdy jej ciało znajdowało się nad moim i również wtedy, kiedy opuściłyśmy prysznic i była już ubrana. Nie przerywa nawet na moment sugestywnej postawy, chociaż tak naprawdę nie powiedziała niczego takiego ani mnie nie dotknęła. Mimo to samo to, w jaki sposób te orzechowe tęczówki wpatrują się w moją osobę — jakby nie było tutaj nikogo innego — przyprawia o poczucie gorąca na policzkach.

Przełykam ciężko ślinę i tak, jak ona sięgam po wino z nikłą nadzieją, że pomoże mi przetrwać ten wieczór w kawałku i bez popełnienia po raz trzeci tego samego błędu.

◦◦◦◦◦◦

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top