‣ Boobs problem

Unoszę spojrzenie, kiedy lekka piłka ponownie niemal uderza o sufit. Wzdycham ciężko, szykując kolejną reprymendę, ponieważ w końcu zostanie ślad albo, co gorsza, dojdzie do jakiegoś nieoczekiwanego zbicia wazonu z szafy, jeśli zabawka ponownie nie trafi w ręce kobiety.

— Camila — unoszę brwi, nadziewając jednocześnie kawałek kurczaka i sałatki na widelec. — Tak zamierzasz wykorzystać moją przerwę na lunch? Bawiąc się piłką?

Brunetka przejmuje przedmiot w dłonie, unosząc się z sofy do pozycji siedzącej. Przez moment lustruje mnie spojrzeniem, zanim poprawia rękawy bluzy i opiera się wygodnie o poduszki.

— Wczoraj doznałam dziwnej sytuacji — mówi znikąd.

— To znaczy? — Pytam autentycznie zaciekawiona.

— Czasami muszę pofatygować się do pracy, aby donieść tłumaczenie albo przejąć papiery, których wolą nie wysyłać tym, no, jak to się...mailem. Tak, mailem. 

— W porządku... I co się stało?

Również opieram się o swój fotel, kontynuując jedzenie.

— Spotkałam kobietę, która również tam pracuje. Przywitała się ze mną — przekręca w bok głowę, mrużąc powieki. — Zaskoczyła mnie, bo przeważnie nikt nie próbuje mnie zatrzymać, kiedy idę do biura po dokumenty do tłumaczenia. Co więcej, próbowała wdać się ze mną w rozmowę.

Uśmiecham się delikatnie.

— I jak poszło?

— Zaprosiła mnie na kawę.

Krztuszę się kawałkiem pomidora koktajlowego.

— Wybacz — chrząkam cicho. — I zgodziłaś się?

— Owszem. To pierwsza taka sytuacja — złącza dłonie na udach, spoglądając w przestrzeń przed sobą. — Pomyślałam, że to może jakaś forma zapoznawcza. Nie chciałam odstawać, oczywiście. Okazało się, że kiedy faktycznie poszłyśmy na tę kawę następnego dnia, czyli dzisiaj, była całkowicie inaczej ubrana — unosi ręce do biustu. — Mam na myśli, konkretnie się pokazała.

Powstrzymuję grymas, zajadając się sałatką, chociaż przeszła mi na nią ochota.

— Nie zrozum mnie źle, cycki są fajne — wzrusza ramieniem. — Zawsze fajne, ale jak na pierwsze spotkanie to nie dziwne, że praktycznie miałam je przed twarzą, kiedy próbowała mnie zagadywać? Czy może to normalne? — Ponownie przekręca głowę w bok, spoglądając bezpośrednio na moją osobę. — Ty tak nie robiłaś.

Biorę kilka głębszych oddechów, zanim zbieram się na odpowiedź.

— Każdy jest inny.

— Tak, tak, tak, to rozumiem — machnęła ręką. — Ale perfidnie coś ode mnie chciała. Znaczy, później było to dość oczywiste, że próbowała zaciągnąć mnie do łóżka. Niespecjalnie się z tym kryła.

— Och — zaciskam wargi i spuszczam wzrok na tę nieszczęsną sałatkę, mając nadzieję, że nagły ścisk w klatce piersiowej odejdzie. — Więc z nią poszłaś? — Dopytuję cicho, żeby nie było, że się nie interesuję, chociaż wolałabym nie znać szczegółów.

Nie zmieniam swojej postawy, kiedy Camila wstaje z miejsca i podchodzi, aby zająć fotel po drugiej stronie biurka. Próbuję zająć się jedzeniem, żeby nie palnąć czegoś głupiego albo wysłać sprzeczne sygnały. Przecież przyszła do mnie, jako przyjaciółki. Chciała po prostu podzielić się nowiną, że ktoś zwrócił na nią uwagę.

Powinnam się cieszyć, że mimo wszystko udaje się jej nawiązać znajomości.

Nawet jeżeli są przelotne.

Ale jako przyjaciółka i tak powinnam się cieszyć, prawda?

Marszczę nos i szybko odchylam w tył głowę, kiedy palec brunetki uderza o jego czubek, zwracając moją uwagę. Przewracam na to zachowanie oczami, pocierając całą jego długość dłonią.

— Nie dotykaj mojego nosa.

— Lubisz, kiedy go dotykam — ton miała odrobinę zaskoczony, jak i oburzony, o ile dobrze słyszę. — Co się stało?

— A co miało? Słucham cię.

Camila mruży powieki, kiedy nasze spojrzenia przypadkowo się napotykają. Na jej wargach widnieje cień uśmiechu, jednak nie daje tego po sobie całkowicie poznać.

— Nie jestem ekspertką od uczuć, ale... — ponownie tyka mój nos, nim zdążę się uchylić przed dotykiem. — Jesteś zazdrosna, huh?

— O co? — Prycham. — O ciebie czy to, że poszła z tobą...

Urywam, kiedy ktoś puka do drzwi, a następnie je uchyla. Dostrzegam postać Amber, która trzyma w dłoniach stertę papierów. 

— Masz pacjenta czy mogę na chwilę...?

— Nie.

— Tak.

Karcę Cabello wzrokiem, kiedy odzywa się w tym samym momencie.

— Wejdź — mówię ponownie. — Co się stało?

— Potrzebuję dwóch podpisów na pieczątkach — szybko do mnie podchodzi, zatrzymując się dopiero blisko mojego siedzącego ciała. — Recepty.

— Och, w porządku — przesuwam na bok sałatkę, a następnie sięgam do szuflady po długopis, czując na sobie palące spojrzenie Camili, która z niewiadomych powodów przygląda się naszej dwójce. — Czy coś jeszcze? — Dopytuję, kiedy ponownie się prostuję, a Amber pochyla się w moim kierunku z receptami do podpisania.

— Na tę chwilę nie — odpowiada łagodnym tonem, upewniając się, że spojrzy mi w oczy, kiedy oddaję podpisane druczki. — Niedługo masz kolejnego pacjenta.

— Tak, pamiętam — kiwam głową, a Amber posyła mi przyjazny uśmiech. 

Podążam wzrokiem za postacią kobiety, dopóki nie opuszcza mojego gabinetu, pozostawiając Camilę i mnie sam na sam. Mimowolnie się uśmiecham, bo Amber nie pracuje u nas długo i jest pod opieką dość wymagającej starszej recepcjonistki, która przeważnie zajmuje się częścią naszych papierków do wypisywania, aczkolwiek wszystko wskazuje na to, że dobrze sobie radzi. Miło jest widzieć progres, ponieważ na początku była trochę onieśmielona panującą tutaj atmosferą. Dobrze, że okazałam się jedną z pierwszych osób, do których przyszła z dokumentami do podpisu, bo przynajmniej nie została szybko odesłana z kwitkami, tylko wykorzystałam okazję do chwilowej rozmowy, dowiadując się paru informacji na jej temat.

— Skończyłaś już czy nadal sobie marzysz? — Wykrzywiam usta w grymasie na burknięcie kobiety.

— O co ci chodzi? — Unoszę pytająco brew.

— Mogłaś wpakować twarz w te cycki, jak się tak wypinała — syczy. — Czy to nie jest przypadkiem nieetyczne łazić z takim dekoltem? 

— Jaki masz problem? — Chwytam za pojemnik z sałatką, wznawiając jedzenie. — Nie zamierzam wdawać się w kłótnie o pierdoły, Camila.

— Nie mam problemu. To nieetycznie. 

— Czyżby? — Kręcę głową z niedowierzaniem. — Teraz to ty jesteś zazdrosna, bo z nią rozmawiałam?

— Nie jestem zazdrosna — sapie cicho. — Za to potwierdziłaś, że ty jesteś zazdrosna.

— O co miałabym być? O to, że sypiałaś z kimś?

— Nigdy nie powiedziałam, że gdzieś z nią poszłam — prostuje. — A twoja mina wskazuje teraz na zaskoczenie — przygląda mi się uważniej. — Kulturalnie odmówiłam, a ona zarzuciła mi jakąś rzecz.

— Jaką?

— I żeby nie było niedomówień, nie bywam zazdrosna — wskazuje na mnie palcem, przekładając nogi przez podłokietnik fotela, siedząc na nim teraz bokiem. — Nie znam zazdrości. Ktoś, kto nigdy niczego ani nikogo nie miał...po prostu nie zna czegoś takiego.

Odrobinę łagodnieję pod wpływem jej słów. W pierwszej chwili mam ochotę sięgnąć do niej dłoni, ale mam za daleko. Najchętniej wytłumaczyłabym jej, że może czuć wszystkie emocje, a to, że może ich doświadczać nieświadomie, jest normalne. Dezorientujące i wprawiające w stan zaprzeczenia, jednak normalne.

— Masz mnie — mówię cicho przed posłaniem drugiego uśmiechu, który ponownie przyciąga uwagę brunetki. — Co ci zarzuciła ta kobieta?

— Że pewnie mam dziewczynę — wzrusza ramionami. — Ale nie mam pojęcia o co jej chodziło. Przecież nie zabrałam ze sobą żadnej dziewczyny.

— Chodziło jej o to, że pewnie jesteś w związku — tłumaczę.

— To skąd to określenie "mieć dziewczynę"? — Rozszerza powieki w zaskoczeniu. — Huh. Prędzej powinna się określić "być z inną kobietą". Ludzie bywają dziwni.

— Takie określenie po prostu przyjęliśmy, jeśli dwie osoby spotykają się ze sobą. Podobnie jest, kiedy chodzi o mężczyznę.

— Ale skąd taki pomysł? — Szybko się prostuje na krześle. 

— Nie mam pojęcia. Może zdziwiła się, że odmówiłaś.

Camila prycha.

— Cycki cyckami, ale nie polecę na każde — obrusza się. — Popatrzeć to, co innego — mierzy mnie. — Wolę skupiać swoją uwagę na twoich.

Kręcę zrezygnowana głową.

— Co by oznaczało, gdybym miała tę, no, dziewczynę? — Stuka palcami o blat. — Jak to się przejawia?

— Zależy, w jakim kontekście pytasz.

— Co powoduje, że jest się, załóżmy, tymi dziewczynami?

Drapię się po czole, nie będąc pewna, czy pyta mnie o to na poważnie, czy robi sobie żarty. Wiem, że z jakimikolwiek wątpliwościami zwraca się do mnie, aczkolwiek zna pojęcie związku. Przecież to jest to samo, więc po co chęć wysłuchania tłumaczenia?

— To jest dość subiektywna definicja. Każdy może inaczej ją tłumaczyć.

— A ty jak tłumaczysz? — Opiera brodę na dłoni, zwracając się całkowicie do mojej osoby z całą dostępną uwagą.

— Cóż... — chrząkam cicho, zamykając wieczko od pojemnika, w którym znajduje się prawie dokończona sałatka. Korzystam z szansy na danie sobie czasu, odkładając je na bok, a następnie opierając łokcie o blat. Dodatkowo złączam palce ze sobą przed ustami, wędrując wzrokiem wyżej, za Camilę, aby nie mieć bezpośredniego kontaktu z jej oczami. — Za każdym razem również jest inaczej. Związki nie są takie same. 

— Najpospolitsze wytłumaczenie?

Wzdycham ciężko, przymykając powieki.

— Wydaje mi się, że jest się w związku, jeżeli znalazła się taka osoba, z którą chcemy spędzać czas. Taka, przy której możemy poczuć się lepiej. Taka, która potrafi wysłuchać, kiedy jest potrzeba. Taka, która wie, kiedy potrzebujemy ciszy. Taka, z którą można poczuć jakieś nowe emocje. Taka, przy której po czasie chcemy zasypiać — po uchyleniu powiek zerkam w dół na biurko, błądząc bezsensownie spojrzeniem po ciemnym blacie. — Taka, która zostanie z nami rano. Taka, którą chcemy mieć blisko siebie — przełykam ślinę. — Można dodawać sobie określeń, oczywiście — dokańczam, poprawiając się w fotelu.

Camila nie odpowiada tylko kiwa głową. Marszczy delikatnie brwi, a wyraz twarzy wskazuje na to, że przetwarza moje słowa. Mam nadzieję, że nie wpadnie na jakiś komentarz, ponieważ jestem w pracy i nie mam pewności co do tego, co mogłoby opuścić jej usta. Nie chcę przypadkiem wpaść w kolejne nieporozumienie między nami, zwłaszcza że dotychczasowo wszystko szło dobrze. Nie chcę dezorientować kobiety moimi słowami, ponieważ ta definicja może równać się z przyjaźnią.

Nie chcę dawać bezpodstawnej nadziei, kiedy sama nie wiem, jakie emocje mną targają, gdy jesteśmy razem.

Brunetka otwiera kilkukrotnie usta, chcąc coś powiedzieć, ale za każdym razem je zamyka, niczego nie wypowiadając na głos. Takie zachowanie zaczyna mnie stresować, ponieważ Camila jest znana ze swojej bezpośredniości, a taka dogłębna analiza zwyczajnie nie jest do niej podobna. Kobieta szybciej robi niżeli zastanawia się nad kolejnym ruchem czy też słowami.

— Moja przerwa za chwilę się ko...

— Więc jesteś moją dziewczyną?

Wbijam paznokcie we własną skórę, ponieważ tak mocno ściskam do siebie dłonie. Wpatruję się, już bezpośrednio, w kobietę z rozchylonymi wargami, jednak nic nie wskazuje na to, żebym zebrała się do jakiejkolwiek odpowiedzi.

Zdecydowanie mnie zaskoczyła.

— J-ja... — chrząkam cicho, ignorując nagłą suchość w gardle. — Umm... — wciskam plecy w oparcie fotela. — Przyjaźń spełnia podobne kryteria.

— Och.

Ucieka ode mnie wzrokiem.

— Związki nie są takie proste, jak czasami mogłoby się wydawać — dodaję. — Często takie przekonania na wyrost powodują kłótnie, a później rozstania.

Potakuje w kompletnym milczeniu.

— Moja przerwa...

— Ach, no tak — drapiąc się po czole, wstaje gwałtownie z miejsca. — Kolejny pacjent, racja, tak, um... Lepiej już pójdę.

— Widzimy się później, tak? — Pytam niepewnie, bo nastała między nami napięta atmosfera.

— Tak, oczywiście — pociera przód szyi w nerwowym geście. — Wieczorem. Kolacja. No tak, tak...

Kiedy Camila pośpiesznie wychodzi, wypuszczam z siebie głośne westchnięcie przed ułożeniem czoła na chłodnym blacie biurka. Moje serce bije jak szalone, chociaż nic obiecującego nie zostało wypowiedziane. Mimo to, czuję się, jakbyśmy ciągle błądziły i staje się to na tyle wyczerpujące, że najchętniej zdałabym się na kierunek moich dalszych losów przy pomocy rzutu monetą.

Ciężar ponownie gości na moich barkach, gdy w tym niewielkim odstępie wolnego czasu, zanim pojawia się pacjent, analizuję naszą rozmowę, grę słów oraz celowe unikanie odpowiedzi.

To ostatnie nasuwa mi więcej pytań.

Bo przecież jeszcze ile razy musimy odpowiadać pytaniem na pytanie, zamiast stawić czoła prawdziwej odpowiedzi?

◦◦◦◦◦◦

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top