diluc ragnvindr | ⁿⁱᵍʰᵗˢ








O gwiazdach można mówić wiele. Niepozorne, lśniące jasną aurą na atramentowej sferze punkty od wieków budziły zainteresowanie nimi oraz zachwyt. Zawsze podziwiano fakt, iż układają się one w konstelacje, przypominające rzeczy powszechnie nam znane. O tarczach słonecznych tworzono także wszelkie historie, mity i legendy. Jedną ze słynniejszych jest opowieść, o duszach zmarłych, które odchodząc na drugi świat, przemieniają się w gwiazdy, by oświetlać drogę przechodniom w trakcie nocnych wędrówek.

Jednak oprócz waloru zalewania blaskiem ścieżki przechodniów podczas wieczornych spacerów, ciała niebieskie kreowały magiczną, owianą tajemnicą i wręcz romantyczną atmosferę, dlatego od początków dziejów ludzkości w literaturze opisywany był topos kochanków spoglądających na migoczące plamki na kobaltowym niebie, prowadzących długie konwersacje na głębokie tematy związane z ludzką egzystencją, poznających najskrytsze sekrety z czeluści ich bytu, zakochujących się w sobie jeszcze bardziej - czego właśnie doświadczała [Y/N] ze swoim narzeczonym - Diluciem. Leżenie na seledynowej trawie zaopiekowanej przez krople deszczu po ulewie podczas podziwiania gwiazd było przyjemnością, na którą nie byli w stanie pozwolić sobie często, zważywszy na ich grafiki przepełnione zajęciami związanymi z pracą. Z tego powodu takie momenty były dla nich niezwykle cenne, [E/C] oka miała wrażenie, iż nawet czas wtedy stawał, by posłuchać rozmów dwóch kochanków.

- Przykre jest to, że najpewniejszym w życiu wydarzeniem jest śmierć, nasze ciała kiedyś obrócą się w proch, a jedyną rzeczą wskazującą na to, kim byliśmy będzie napis na naszych nagrobkach. - Rzekła kobieta przerywając dźwięk melodyjnego szumu wiatru. Mrok przestrzeni barwy indygo oraz nastrojowa cisza od zawsze sprzyjały rozważaniom [H/C] włosej dotyczących kresu ludzkiej egzystencji. Dzieje dusz na drugim świecie były ewenementem, który pobudzały ją do wszelkich rozmyślań i refleksji.

- Skarbie, no niestety tak zostało stworzone ludzkie życie. Jeśli jednak któryś z nas musiałby zginąć pierwszy, mam nadzieję, iż będę to ja. - Odpowiedział Diluc, sięgając po spoczywającą na malachitowej trawie rękę ukochanej łącząc ich dłonie uśmiechając się do siebie.

- Nawet tak nie mów! Przy dokonywaniu wyboru, kto powinien umrzeć najpierw, bez zawahania wyeksmitowałabym siebie, haha. - Powiedziała [Y/N] w akompaniamencie jej chichotu i ponownie rzuciła okiem na świecące na biało gwiazdy ozdabiające sferę niebieską, zatapiając się w uroku tej nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top