chiori | ᶠʳⁱᵈᵃʸ ⁱ'ᵐ ⁱⁿ ˡᵒᵛᵉ








Chiori starała się nie zważać na smutki i niepowodzenia dopadające ją w poniedziałki. Nie raz miała wrażenie, że wyzwania napotykające ją na początek tygodnia doprowadzą ją za niedługo do załamań nerwowych, zwykle spowodowanych klientami z masą pretensji do niej i niefortunnymi zbiegami okoliczności przy pracy nad kolejnymi projektami - zawsze wtedy miała ochotę złapać się za głowę oraz chociaż chwilę pobyć w milczeniu, by uciec od niektórych przykrości, lecz na start siedmiodniowego cyklu z satysfakcją narzucała na siebie płaszcz, wychodząc z pracy, pocieszając się perspektywami lepszego jutra.

Wtorki i środy przywodziły projektance mody na myśl wszystkie odcienie szarości, od grafitu po barwę antracytową i popielatą. Niechętnie w te dni wyłączała dzwoniący budzik z pragnieniem, by pozostać pod ciepłem kołdry chociażby przez jeszcze kilka chwil - w środku tygodnia wyczołgiwanie się z miękkiej pierzyny, by o wczesnych porach móc udać się do swojego butiku było dla niej prawie tak bolesne jak doświadczenie zawału serca. W takich momentach z pozostałościami po jej cierpliwości dziewczyna wpatrywała się w zegar, wyczekując na godzinę szóstą po południu, oznaczającą kres trudów na dziś.

Gdy czwartki ledwie zdążały się zacząć Chiori już wpadała w uczucie melancholii i przede wszystkim znudzenia. Preferowała ona wtedy z dłonią założoną pod brodą wpatrywać się w błękit ścian jej pracowni (wtedy owe zajęcie wydawało się jej niezwykle interesujące), zamiast zająć się doszywaniem guzików, poprawianiem kołnierzy i skracaniem rękawów ubrań, których niebawem proces szycia powinien dobiec końca.

Lecz spośród tych męk trwających dni siedem, to dziewczyna o dziwo wyczekiwała tylko na piątki, gdyż właśnie w piątą dobę tygodnia jej serce budziło się do życia oraz jedynie wtedy potrafiła oddać się wszelkim radosnym uniesieniom, a kąciki ust aż same kształtowy się w lekki uśmiech.

Skąd takie pozytywne odczucia brały się u tej z pozoru chłodnej projektantki mody?

Bez wahania Chiori mogłaby nazwać piątki swoim ulubionym dniem, na które wyczekiwała niczym dzieci z niecierpliwością oczekiwały na odkrycie zawartości prezentów w wigilijny wieczór, gdyż rutynowo butik Chioriya odwiedzałaś ty.

Dźwięk przestarzałego dzwonka nad drzwiami, który sygnalizował twe wejście zawsze wywoływał u niej nagłe palpitacje serca i efekt nóg jakoby z waty - nieważne jak często byś przychodziła  do jej domu mody. Dziewczyna miała w zwyczaju z dokładnością śledzić rdzawymi ślepiami zza drzwi swej pracowni, lub krzątając się po pomieszczeniu, gdy ekspedientki sklepu doradzały tobie w czym wyglądałabyś najlepiej. Oh, pejzaż jakim byłaś ty w sukniach wykonanych przez nią momentalnie sprawiał, że całą powierzchnię lic pokrywały karmazynowe pola maków. Potrafiłaby ona spędzić całe swoje życie wraz z następnymi wcieleniami podziwiając jak doskonale twoje [E/C] oczy pasują do burgundowych welurów, malachitowych satyn oraz eozynowych jedwabi.

- Wygląda co najmniej nieziemsko. - Myślała nie raz kobieta, przysłaniając zarumienioną twarz wachlarzem, przy tym nerwowo uciekając od jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z tobą.

Widok tego, jak przymierzane przez ciebie warstwy tkanin, falbany, plisy czy gorsety układały się na twojej sylwetce, gdy obracałaś się wokół własnej osi z zachwytu traktowała jak dzieło sztuki, które można podziwiać w muzeum.

Dla niej byłaś elegancka aż do szpiku kości.

Dlatego soboty nigdy nie były w stanie dać dziewczynie tych samych doznań, co piąty dzień tygodnia, a jedyną rolą niedziel było przybliżanie jej do kolejnego piątku.
Bo to właśnie w piątek w jej żołądku krzątały się nadpobudliwe motyle, a  zauroczenie twoją osobą rozkwitało. najbardziej

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top