ROZDZIAŁ 9
-Ożeń się ze mną- z tymi słowami budzę Shane'a.
Zaskakujące z jaką lekkością mi to przychodzi.
Nigdy nie sądziłam, że tak będą wyglądać moje zaręczyny, a jednak.
Moje życie to pasmo niespodzianka.
-Co?-pyta zaspany.
-Ubieraj się w garnitur, ja idę po sukienkę i jedziemy do pierwszego lepszego kościoła lub urzędu wziąć ślub-wyjaśniam- Muszę zaadoptować dziecko, a do tego potrzebny mi mąż. Przynajmniej na dwa lata. Potem możemy się rozejść, ale błagam pomóż mi.
Jestem trochę zdesperowana, a mój głos przypomina błagalny, ale to nic.
Postanowiłam, że zrobię co mogę dla tego dzieciaka i taki mam zamiar.
-Pomogę- mówi i wstaje- Opowiadaj jak to się stało, że masz mieć dziecko.
I opowiadam.
Od początku do połowy, bo nasz ślub będzie dopiero połową ciężkiej drogi.
-O ja pierdolę-mówi i zapina ostatni guzik w swojej koszuli- Hajtam się. A potem będę mieć syna.
W skrócie tak.
Też mnie to trochę przeraża.
-Też w to nie wierzę- wzdycham i razem wychodzimy do Alexa, który właśnie zmywa naczynia.
Bidulek, jeszcze nie oduczył się nawyków z mieszkania z matką.
Trzeba przełamywać każdy etap po kolei.
Cierpliwości.
-Cześć, chłopaku!- zbija z nim piątkę- Shane jestem!
-Alexander-przedstawia się.
Wyglada na spłoszonego, ale gdy mój sąsiad zaczyna żartować o wyglądzie jego nosa i pyta się ile wyciska na klatę, bo on w jego wieku nie miał w ogóle mięśni to nieco się rozluźnia.
Ja też.
Bałam się, że się nie polubią.
-Chodź pożyczę ci garnitur-mówi mężczyzna- Mam jeden, który na mnie jest trochę za ciasny. Ty jesteś wysoki i szczuplejszy, więc będzie idealny dla ciebie.
Alexander wygląda na zdziwionego i zaciekawionego, ale posłusznie wstaje i zmierza w kierunku sypialni.
-Po co mi garnitur?- pyta się niepewnie.
-Jedziemy się pobrać z Zoey. Pomożemy ci- oznajmia, a Alex uśmiecha się szeroko.
-Dziękuję- odpowiada i wpada w ramiona Shane'a.
Jest tak szczery i rozbrajająco uroczy, że nie mogę się doczekać aż będzie mieszkał ze mną.
A do tego jeszcze kilka lat.
Lekko smutnieję, ale przypominam sobie, że staram się mu pomóc.
Nawet jeśli dopiero za kilka lat będziemy szczęśliwą rodzinką.
-Dzwonię po Selenę. Miała mieć dzisiaj wolny dzień, ale niech wskakuje w kieckę i będzie moją świadkową, Alex będzie świadkiem.
-Świetny pomysł-potwierdza mój przyszły mąż- Chodź chłopaku, idziemy się ogarniać.
Znikają za drzwiami sypialni, a ja w tym czasie wychodzę z mieszkania i otwieram swoje drzwi.
Biegnę do łazienki i w pośpiechu zrzucam z siebie wszystkie ubrania.
Nie martwię się bałaganem.
Posprzątam potem.
-Halo?- słyszę w słuchawce zaspany głos.
-Masz czas?- pytam niespokojnie i wskakuję pod prysznic.
-Nie, śpię- burczy, ale słyszę, że podnosi się z łóżka.
-To dzwonię do Martiny, ona na pewno nie przegapi ślubu siostry- podpuszczam ją i wiem, że za kilkanaście minut będzie u mnie.
-Co, kurwa?!- piszczy do telefonu- Wychodzisz za mąż?!
-Wszystko ci wyjaśnię, ale póki co potrzebuję świadkowej. Nikomu nie mów. Przyjedź sama- wydaję polecenia.
-Oczywiście, że będę sama, bo nie mam nawet czasu zadzwonić do kogokolwiek innego!
-Zluzuj cztery litery i przyjeżdżaj- kończę połączenie i zaczynam suszyć mokre włosy.
Nakładam na nie odżywkę i staram się je dokładnie rozczesać. Postanawiam zakręcić je na koniec i zaczynam zajmować się makijażem.
Nie nakładam dużo kosmetyków, bo na codzień się nie maluję i nie mam zamiaru robić tego dzisiaj.
Na usta daję trochę przezroczystego błyszczyka, a rzęsy delikatnie tuszuję.
Koniec.
Znaczy koniec nie do końca.
Rozumiecie?
Ja też nie.
Ten żart akurat mi nie wyszedł.
Ale żart jaki mi wyjdzie to pójście w samej bieliźnie do ślubu, bo jeśli już nie założę sukienki to się nie wyrobię.
Biegnę więc do mojej niewielkiej szafy i wyciągam z niej białą, obcisłą sukienkę, która sięga mi do ziemi i delikatne się błyszczy.
Kupiłam ją chyba na odnowienie przysięgi małżeńskiej rodziców i teraz pasuje idealnie.
Wiedziałam, że jeszcze się przyda.
Tak samo jak lokówka, która leży i się kurzy, ale teraz bardzo mi się przyda.
-Siema!- Selena wbiega do mojego salonu w długiej, zielonej suknii, dokładnie takiej samej jak moja i złotych szpilkach- Wyglądasz prześlicznie!
-Nie wiem czy tak ładnie- mruczę i kończę kręcić włosy- Jestem gotowa!
-Chodź, wariatko!- uśmiecha się i przyciąga do uścisku-Kocham cię!
-Ja ciebie też.
Naszą chwilę czułości przerywa męski głos.
-Nie chcę nic mówić, ale musimy się spieszyć-odzywa się z nikąd Shane- Załatwiłem nam ślub w kościele.
Moje marzenie się spełnia.
-Wiedziałam, że to z prawiczkiem moja siostrzyczka się ohajta!- Selena wariuje w moim salonie, a ja śmieję się z absurdalności tej sytuacji.
Nie spodziewałam się, że tak będzie wyglądał mój ślub.
-Wyglądasz pięknie Alex- komplementuje nastolatka, który niezręcznie stoi koło drzwi.
Shane dał mu garnitur, który leży na nim jak ulał. Pożyczył mu też koszulę, krawat i buty.
Zrobił z niego prawdziwego przystojniaka.
-Właśnie! Kto to?-pyta moja siostra. 1
Zawsze była ciekawska.
Cóż, ja też.
-Moje przyszłe dziecko- odpowiadam i przyciągam chłopaka do siebie- Alex to jedna z moich trzech sióstr-Selena, Sel to Alex.
Dziwnie brzmi zdanie To moje przyszłe dziecko. Takie nierealne, ale jednak prawdziwe.
-Hejka- wita się moja siostra i przyciąga go do uścisku- Witaj w rodzinie, młody.
Na takie powitanie liczyłam.
Sel spisała się na medal.
-Hej.
-To co? Jedziemy do kościoła? - pyta Shane.
-Tak!- odpowiadam z entuzjazmem, a Selena piszczy i pogiwzduje.
Najlepsza siostra, przyjaciółka, świadkowa.
Najlepszy przyszły mąż, kolega, sąsiad.
Najlepszy przyszły syn, kaskader, świadek.
Zapowiada się najlepszy ślub na świecie!
Plot twisty zmiotły was z planszy?
To nie koniec.
Do rozdziału 15 nie będzie tu spokojnie.
Potem mogę zdradzić, że zrobi się smutno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top