ROZDZIAŁ 17
-Dzień dobry- witam się ze starszą kobietą, która jest mamą Shane'a- Jestem Zoey, miło mi poznać.
Mimo wieku, wygląda gorąco.
Gdybym była mężczyzną i urodziłabym się trzydzieści lat wcześniej to brałabym się za nią.
-Ja nazywam się Holly, a mój przygłupawy mąż to Nick- staruszka odtrąca moją rękę i przyciąga do uścisku- Witaj w rodzinie, kochanie.
Nie spodziewałam się takiego przywitania, a raczej oficjalnej pogadanki.
Póki co jest lepiej niż się spodziewałam.
Kobieta rozmawia ze mną o swoich dzieciach, książkach, filmach, a nawet pyta o to gdzie kupiłam torebkę, bo bardzo jej się podoba.
Po chwili mały chłopczyk podbiega do kobiety i przytula się jej do nogi. Zaczyna mówić coś do niej po portugalsku, ale nic z tego nie rozumiem.
No i zaczynają się pierwsze problemy z językiem.
-Mów po hiszpańsku, Jayden. Ciocia nie rozumie portugalskiego i będzie jej przykro- zwraca się do dziecka młoda kobieta.
Teraz to na pewno będzie mi przykro.
Trzylatek ma obcy język w małym palcu, a ja nawet nie ogarniam podstaw portugalskiego.
-Nie będzie-zapewniam.
-Nic nie szkodzi. Niech się uczy języków- uśmiecha się kobieta- Jestem Lizzy. Żona drugiego bliźniaka.
-Zoey.
-Babciu to możemy iść na plażę z Xanderem i Ginger?- docieka chłopczyk.
Tym razem po hiszpańsku.
-Najpierw chcę ich poznać, ale to nie ja decyduję czy mogą pójść. Zapytaj cioci Zoey.
-Cześć ciociu, jestem Jayden, możemy iść na plażę?
Jaki słodziak.
Słodziak, ale w mini skórze mojego męża.
Wygląda identycznie, jak ojciec i wujek.
-Cześć smyku, myślę, że sami nie, bo Ginger i Alex nie znają okolicy, a ty jesteś jeszcze mały.
-A jak namówię wujka Shane'a?
-To wtedy możecie.
-Super. Dziękuję ciociu!- krzyczy i odbiega.
-Siema, szwagierko!- wita się ze mną bliźniak mojego męża- Chase jestem.
Teraz byle ich nie pomylić i będzie świetnie.
-Siema, szwagrze. Zoey.
-Kogo jeszcze nie poznałaś? Przedstawię ci ich.
-Nie ma pojęcia kto tu jeszcze jest- wyznaję szczerze.
-Luz. Mamę poznałaś, Jaydena i Lizzy też więc został ci tylko tata, Rosie i jej mąż.
-Skoro tak mówisz-odzywam się nieco speszona.
Matko jedyna.
Jak tu jest dużo ludzi.
-Muszę ci to powiedzieć, Zoey, bo mój brat chyba tego nie zrobił- wzdycha teatralnie Chase- Nie musisz się przejmować tym, że nie mówisz po portugalsku. Mama, tata i my na codzień mieszamy języki i mamy trochę taki własny. Na przykład ja bardzo lubię grecki i często mieszam go z portugalskim, a oni mnie rozumieją. Tak samo Shane. On mieszka teraz w Hiszpanii i do nas mówi na zmianę. Często używamy też ojczystego języka naszych rodziców- angielskiego. Więc jak masz się przejmować to luz. My cię zrozumiemy-Shane ma świetnego brata. On przynajmniej pomyślał o moim zmartwieniu i wytłumaczył
-A dzieciaki?- pytam.
-Nasze dzieci też są wychowywane w domu, w którym mówi się w kilku językach i cie rozumieją. Muszą się tylko przyzwyczaić, że ty rozumiesz tylko jeden język, a nie naszą mieszankę. Ale serio. Nie martw się.
-Jestem pod wrażeniem, że potraficie ogarnąć tyle słów-żartuję.
-To zależy głównie od wychowania. Gdy my się urodziliśmy to mama mówiła już w trzech językach, a czwartego się uczyła. Tata był trochę w tyle, ale nadrabiał. Więc wiesz, jak w domu rodzice mówią po angielsku, w szkole rozmawiasz po portugalsku, a pomiędzy słyszysz rozmowy mamy w innym języku albo oglądasz filmy z obcego kraju to szybko załapujesz.
-Muszę spróbować tak z portugalskim. Aktualnie mam dość tego, że nie znam ani słowa.
-Szybko się nauczysz- mówi i podchodzi ze mną do młodej pary- Siema krasnoludzie, siema szwagrze.
To pewnie siostra bliźniaków i jej mąż.
-Hej, jestem Zoey- witam się, a dziewczyna szybko podnosi się z siedziska.
-Jaka ty jesteś śliczna- komplementuje mnie i przyciąga do przytulasa- Ja jestem siostrą tych głąbów, Rosie.
Zgadłam.
-A ja jestem jej mężem-obejmuje mnie wysoki mężczyzna- Victor.
-A tatę poznałaś?- pyta się Rosie.
-Nie.
-Pewnie pojechał gdzieś z przyjaciółmi. Zaraz się znajdzie i ci go przedstawimy, a teraz chodź do stołu. Mama gotowała cały poranek.
O cholera.
Żebym tylko umiała się zachować przy stole.
Zaraz zwymiotuję ze stresu.
W co ja się wpakowałam?
-Rodzinny obiadek?- śmieję się.
-Żebyś wiedziała. Jak przyjadą tu jeszcze przyjaciele mamy to już w ogóle będzie jazda.
Dla mnie to już jest jazda.
Bez trzymanki.
-Zestresowałaś mnie tym- mówię, bo od razu polubiłam dziewczynę i mam przeczucie, że ona pomoże mi się tu zaklimatyzować.
-Nie sraj żarem, to grozi pożarem. Ja i Shane wkręcimy cię w towarzystwo. A gdzie masz dzieci? Z chęcią poznam maluchy.
Ginger by ją rozszarpała za słowo maluch.
-Chyba już nie takie maluchy- mówię, a następnie przyciągam dziewczynkę za ramię- To moja siostra- Ginger, a to siostra Shane'a-Rosie.
-Cześć!-wita się mulatka- Kto cię tak świetnie uczesał?
-Selena-odpowiada- Wiesz, że my z ZZ też mamy siostry bliźniaczki?
-Kto to ZZ?- pyta nieco zdezorientowana Rosie.
-Ja. ZZ to moje inicjały- Zoey Zelaya.
-Ale czad!- ekscytuje się- Zachowuję się, jak dziecko, ale zawsze chciałam poznać kogoś z potencjałem na fajną ksywkę. Do ciebie by pasowała pszczółka, bo bzyczy.
Co oni się tak uparli na pszczółkę?
Żyją w jakiejś zmowie?
-Przykro mi, ale nie jesteś oryginalna. Twój brat cię uprzedził.
-Shane?- pyta, a ja kiwam głową- A to dupek.
-Zoey, widziałaś gdzieś Ginger?- podchodzi do mnie Xander- Bawiliśmy się, a ona rozpłynęła się w powietrzu.
-Tu jestem!-macha mu dziewczynka- Poznaj ciocię Rosie. Jest super fajna i zobacz jakie ma włosy. Takie same jak ja!
-Cześć, Rosie jestem- przytula go kobieta.
-Cześć ciociu, Alexander.
-Mów mi po imieniu. Nie jestem wiele starsza od ciebie.
-Okej, wiedziałyście gdzieś Shane'a?
-Nie-odpowiadamy.
-Kurde, miał pożyczyć mi ładowarkę, bo moja jest w walizce, a Ginger grała na moim telefonie i się rozładował.
-Zaraz go znajdziemy, a na przyszłość, nie dawaj Ginger telefonu, żeby rozładowała ci go do zera. Niech sobie gra, ale z umiarem, oki?
-Oki.
I jak wrażenia?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top