ROZDZIAŁ 16
-Mam już dość- stwierdzam i pakuję ostatni karton-Dopiero co się tutaj wprowadzałam, a już się wynoszę.
I dalej podtrzymuję moje słowa.
Nienawidzę przeprowadzek.
-Ale z najprzystojniejszym i najinteligentniejszym mężem na świecie- uśmiecha się Shane.
No cóż.
Tak bywa.
-I pomyśleć, że pierwszą myślą, gdy cię zobaczyłam, było to, że jesteś gorący.
-Serio pomyślałaś, że jestem gorący?
-A co przed chwilą powiedziałam?- kręcę z politowaniem głową- A ty?
-Co ja?-pyta, a ja wzdycham.
Widać kto myśli w tym małżeństwie.
-Co o mnie pomyślałeś?
-Gdy pierwszy raz cię zobaczyłem pomyślałem, że chcę zabrać cię ma randkę.
-I czemu na żadnej nie byliśmy?
-Jak teraz o tym myślę, to faktycznie na żadnej nie byliśmy-zaczyna i składa usta w dzióbek. Zauważyłam, że robi tak, gdy się skupia- W takim razie, zapraszam cię na randkę. Kolacja dzisiaj wieczorem?
Wyśmienicie.
-Kto zostanie z Ginger i Alexem?
-Masz dwie dorosłe siostry i jeszcze się pytasz?
-Zadzwonię do Sel- mówię i wybieram kontakt w telefonie.
-Siema, ZZ- słyszę po kilku sygnałach- Stało się coś czy po prostu dzwonisz pogadać?
-Zajmiesz się dzisiaj dziećmi?
-Pewnie, a stało się coś?-ponawia pytanie.
-Shane zaprosił mnie na randkę-oznajmiam.
-Taką ze śniadaniem?-śmieje się moja siostra- A tak serio, jak się z tym czujesz?
-Z czym?
-Wszystkim ogólnie, ale pytam o Shane'a. Wiem, że masz teraz dużo obowiązków i tęsknisz za rodzicami, więc się zastanawiam czy chcesz tej randki. Jeśli nie czujesz się na siłach- powiedz mu o tym.
-Chcę na nią iść- mówię po chwili- Ale faktycznie jest ciężko. Jakby nie patrząc, mam teraz dwójkę dzieci i jestem za nie odpowiedzialna. To męczące psychicznie.
I fizycznie.
-Jesteś silna, Zoey. Wierzę w ciebie- mówi Selena.
-Ja też w siebie wierzę- żartuję- Kocham cię, Sel.
-Ja ciebie też-odpowiada i zaraz dodaje- To o której mam u was być?
-Napiszę ci zaraz wiadomość. Buziaki żegnam się.
-Czekam. Całusy- kończy połączenie.
-I jak? Zgodziła się?- pyta Shane, gdy wchodzę do salonu.
-Zgodziła-potwierdzam-To co? Wynosimy kartony do busa?
-Tak-przytakuje-Rozmawiałem z nimi i powiedzieli, że twoje rzeczy znajdą się w Brazylii pojutrze.
-To dobrze. Myślałam, że transport zajmie dłużej.
-Jeśli mam być szczery, to też tak myślałem.
***
Po wyjściu mężczyzny zaczęłam się szykować. Postanowiłam się przyłożyć, dlatego śmiało mogę stwierdzić, że wyglądam, jak milion dolarów
-Zostawiłam wam pieniądze, na kolację możecie zamówić pizzę- mówię do Seleny, Alecandra i Ginger- Jeśli chcecie to możecie iść do parku trampolin albo figloraju, ale najpóźniej o dwudziestej pierwszej Ginger ma być w łóżku. Xander może siedzieć godzinę dłużej- patrzę na nich po kolei i zatrzymuję się na starszej siostrze- Dopilnuj tego, Sel. Jutro wylatujemy, więc nie chcę, żeby byli zmęczeni podczas podróży.
-Wylatujecie już jutro?-pyta.
-Tak- potwierdzam- Shane mówił, że musi ogarnąć sprawy związane z kancelarią, więc potrzebujemy dodatkowego tygodnia przed waszym przylotem.
-Dobra, nie zawaracm ci głowy, leć i baw się dobrze- przytula mnie na pożegnanie siostra- Niczym się nie przejmuj. Będziemy się świetnie bawić, a ja dopilnuję, żeby poszli spać wcześnie.
-Kocham was, PPNR- żegnam się.
-PPNR- odpowiadają zgodnie.
Oby się nie pozabijali.
Tylko o to proszę.
-Gotowa?- odzywa się mój mąż, gdy wychodzę z mieszkania.
-Tak. Gdzie mnie zabierzesz?- pytam zainteresowana- Tylko nie mów, że to niespodzianka, bo to tandeta.
-Zorganizowałem nam kolację na statku.
Brzmi drogo, ale zajebiście.
-Uwielbiam rejsy, a taka randka brzmi cudownie- uśmiecham się sczerze, pierwszy raz od kilku dni- Postarałeś się.
-Dzięki. Podbijasz mi tym ego.
-A nie powinnam, bo nie powiedziałeś mi, że wyglądam dziś pięknie i nie podbiłeś mi ego.
-Nie powiedziałem tego, bo to byłaby nieprawda- odzywa się, a mi robi się przykro. Godzina strojenia się poszła w pizdu. Jednak jego następne słowa wynagradzają wszystko- Ty zawsze wyglądasz pięknie. Nieważne czy w dresie z plamami od sosów czy w wieczorowej sukni. Chociaż muszę przyznać, że nie mogę się skupić na niczym innym niż twoje odkryte plecy. Rzuciłaś na mnie urok, pszczółko.
-Dziwne, że w tym wieku jesteś sam, skoro jesteś taki kochany.
-Jak widać, jednak mam jakieś wady- żartuje i wprowadza mnie na statek.
-Najpierw jemy czy robimy coś innego?
-Jemy. Zdecydowanie jestem głodna- mówię, a mój brzuch jak na zawołanie zaczyna burczeć.
-W takim razie wybieraj to na co masz ochotę- mówi z uśmiechem i odsuwa przede mną krzesło.
***
-Podoba Ci się?- pyta mnie Shane, gdy siadamy na dziobie statku, okrywamy się kocem, a nad nami rozciąga się gwieździste niebo.
-Jest idealnie-odzywam się.
-Co cię trapi, pszczółko?- pyta Shane.
-Nic...-zaczynam, ale on mi przerywa.
-Nie kłam. Widać to po tobie-odzywa się i przyciąga mnie do siebie- Pamiętaj, że mnie masz. Możesz mi opowiedzieć o każdym problemie, a ja postaram się ci pomóc.
-Po prostu... -zaczynam niepewna tego, jak powinnam sformułować zdanie- Wszystko mnie trochę przytłacza. Dopiero co wynajęłam mieszkanie i od razu zaczęłam się z tobą spotykać. Wszystko poszło tak szybko, że wzięliśmy nawet ślub. Może nie ze względu na uczucia, ale to dalej ślub. Wtedy pojawił się też Alex. Pokochałam go, ale z dnia na dzień musiałam stać się matką. Nie byłam na to gotowa. Potem zmarli rodzice i wzięłam Ginger. Na to też nie byłam gotowa. A teraz ta wyprowadzka. Chcę się przenieść, ale to kolejna niespodziewana rzecz w moim życiu. Mam nadzieję, że w Brazylii wszystko będzie już dobrze. Przepraszam, że musiałeś tego słuchać- dodaję na koniec i mocniej się w niego wtulam.
-To poważne problemy, Zoey- stwierdza Shane- Nie myślałaś, żeby przepracować to wszystko z psychologiem. Wysłałaś Ginger do specjalisty, bo uważasz, że tego potrzebuje, ale nie zauważyłaś, że ty też.
-I Alex- dopowiadam- On też powinien o tym wszystkim porozmawiać ze specjalistą.
-Załatwię to. Obiecuje, że w Brazylii wszyscy dostaniecie najlepszego psychologa- zapewnia mężczyzna.
-Dziękuję- uśmiecham się i delektuję ciszą, która chwilowo zapadła.
Jest perfekcyjnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top