Wielka Ósemka?

(Serial "Wielka szóstka" AU)
(Bez spoilerów)

Usiadłaś w kącie swojej ulubionej kafejki "Lucky Cat Cafe" i zakryłaś się gazetą, którą udawałaś, że czytasz. Byłaś w trakcie tajnej misji, która nazywała się "Operacja – Śledzić Freda". Wyjrzałaś z za gazety z konspiracyjną miną. Fred, Honey Lemon, Toto, Wasabi oraz Hiro z Baymaxem siedzieli kilka stolików dalej. Nic się nie działo szczególnego. Jedli i śmiali się radośnie, a Toto jak to ona rzucała co jakiś czas sceptyczne spojrzenia swoim przyjaciołom. W tym momencie Fred obrócił się, by zawołać właścicielkę lokalu, która akurat przechodziła koło ciebie. Szybko schowałaś ponownie głowę za gazetą, licząc, że blondyn cię nie zauważył. Na twoje nieszczęście jednak zauważył.

– Hej! Nutka! – zawołał cię po przezwisku, a ty przeklnęłaś w myślach.

Ksywka wzięła się stąd, że masz ogromne zainteresowanie muzyką. Nie wystarczy ci jeden instrument. Potrafisz grać na większości, na które cię stać pieniężnie, a stać cię na wiele.

– Chodź, dosiądź się do nas!

Powiedział, podbiegając do twojego stolika i przyprowadzając cię za rączkę jak małą dziewczynkę do tego, przy którym siedziała ekipa. Przysunął krzesło, żebyś mogła się dosiąść koło niego, co uczyniłaś. Nie była ci ta sytuacja na rękę ani trochę. Oparłaś się na jednej ręce z przygnębioną miną i wykrzywionym dziubkiem. Podkradłaś Fredowi kanapkę, którą miał zamiar ugryźć, przez co spiorunował cię wzrokiem i sama ją zjadłaś. Od pewnego czasu w mieście pojawiła się tajemnicza grupa superbohaterów, a ty miałaś znakomite pojęcie kim są ci tajemniczy bohaterowie. Musiałaś tylko ich przyłapać. Jednak zawsze cię zastanawiała jedna rzecz. Skoro nazywają się Wielka Szóstka, to dlaczego jest ich siódemka? W bitwach bardzo często pojawiał się kolejny bohater, który już nie raz za pomocą swojego intelektu i dziwnej odmiany chemii ratował Wielką Szóstkę. Możliwe, że nie pracują razem ale gdyby jednak pracowali? Nie mogłaś pozbyć się tych myśli rodem z komiksów, których naczytaliście się z bratem za młodu. Chciałaś być jedną z nich. Skoro twój inteligentny inaczej aczkolwiek poniekąd genialny brat był w paczce bohaterów to dlaczego ty byś nie mogła w niej być?

– Haloooo? – Fred zamachał ręką przed twoimi oczami co wyrwało cię z zamyślenia. – Ziemia do Nutki. Nutka, odbiór.

– Osoba, do której chcesz się dodzwonić jest poza zasięgiem. Zostaw wiadomość po sygnale. Biiip! – powiedziałaś głosem telefonicznej sekretarki, nie chcąc gadać z bratem. Byłaś obrażona za zniszczenie twojej przykrywki super tajnego agenta.

– O co się tak dąsasz? – spytała Honey Lemon, naklejając na jej policzek brokatową naklejkę uśmiechniętej muffinki. –Uśmiech proszę.

Nie mogłaś się nie uśmiechnąć przez jej miły ton i uśmiech. Przypominała ci o Roszpunce. Obie pozytywnie nastawione do życia, chcące uszczęśliwić innych za wszelką cenę.

– Fred obiecał mi wypad do Kluchoburgera, a cały czas się wymiguje, bo spędza czas z wami.

Korzystając z tego, że ludzie uważają cię za słodką i uroczą wykorzystałaś to na swoją korzyść i zrobiłaś smutną minkę, patrząc obrażonym wzrokiem na Freda.

– Awwww. – Honey podeszła by cię przytulić. Twoja metoda jak zwykle zadziałała. –Pójdziemy wszyscy razem, żeby ci to wynagrodzić.

Wszyscy uznali to za dobry pomysł. Nawet twój brat, który musiał przyznać, że przez bycie superbohaterem zaniedbał cię. Nawet uznał, że postawi wszystkim żarcie co nie było wielkim zaskoczeniem. W końcu jest bogatym nastolatkiem.

– Wiesz Nutka... – Podszedł do ciebie Hiro. – ...bo w tę sobotę jest koncert i tak się składa, że mam dwa bilety... i tak się zastanawiałem czy może nie chciałabyś pójść ze mną.

– A ciocia Cass nie może iść z tobą?

Wiedziałaś, że chłopak jest w tobie zakochany i to już od dłuższego czasu, więc starałaś się go spławić najsubtelniej jak tylko się dało ale on chyba nie był zbyt bystry w tych sprawach. Ewentualnie to ty nie potrafiłaś postawić mu jasno sytuacji. Lubiłaś Hiro ale najzwyczajniej w świecie nie miałaś czasu na jakieś romanse.

– No... może ale... – zakłopotał się. – ... grają tam mocną muzykę i pomyślałem o tobie. Fred mówił, że lubisz takie ostre kawałki.

– Mówiłem o jedzeniu – wtrącił się Fred. – Ale to też się zgadza.

Niestety dla Hiro jego telefon zabzyczał i cały plan poszedł... no wiecie gdzie.

– Musimy się zbierać. Granville dała nam eee... niezbędne informacje do projektu.

Było to najbardziej oczywiste kłamstwo jakie kiedykolwiek słyszałaś. Podejrzewałaś, że to ten siódmy bohater napisał o poważnych kłopotach gdzieś w mieście. No bo jakie są szanse, że najbardziej wymagająca profesor z jego wydziału na uniwerku robi im za informatora? Chociaż w sumie?

– Wybacz Nutka wygląda na to, że musimy to przełożyć – zakłopotał się Fred. – Znowu... Wynagrodzę ci to nowym komiksem o Kapitanie Szopo-Wiewiórze, obiecuję!

Skrzyżowałaś ręce niezadowolona.  Zanim zdążyłaś się odezwać cała ekipa pobiegła gdzieś w zaułek, a gdy ich dogoniłaś już ich tam nie było. Tupnęłaś nogą zirytowana i pobiegłaś do swojego szofera, czekającego na ciebie od dłuższego czasu w limuzynie i usiadłaś na tylnym miejscu pasażera.

– Teobald! Znajdź miejsce, gdzie znajdują się teraz jacyś super złoczyńcy i to migiem! Musimy znaleźć Wielką Szóstkę – powiedziałaś mrocznie ostatnie zdanie niczym złoczyńca.

– Tak jest panienko.

Szofer poprawił lusterko, czekając aż się zapniesz pasami, po czym ruszył z piskiem opon na miejsce, gdzie bohaterowie już walczyli z jakimiś muzycznymi złoczyńcami, którzy twierdzili, że ich muzyka jest najlepsza. Klasyk wśród złoczyńców, jak to stwierdziłaś z komiksowych doświadczeń. Wysiadłaś z samochodu i przebiłaś się przez tłum gapiów wprost na pole bitwy, ukrywając za zniszczoną sceną muzyczną. Z podziwem i zazdrością patrzyłaś jak twój brat w kostiumie stwora pali co popadnie przy okazji, robiąc zadymę. Oj strażacy będą mieli co po nim gasić – pomyślałaś, kiwając głową z uśmiechem. Szybko się zorientowałaś, że przeciwnicy Wielkiej Szóstki używali siły dźwięków jak i fal podczas grania własnej muzyki do atakowania bohaterów. Musiałaś przyznać, że jest to dosyć imponujące nawet jak na złoczyńców. Szkoda tylko, że Wielka Szóstka nie miała pojęcia jak sobie z tym poradzić, na szczęście ty wiedziałaś jak. Zwróciłaś na siebie niby przypadkowo uwagę złoczyńcy, wiedząc, że zaraz któryś z bohaterów przyjdzie cię uratować. I się nie myliłaś. Zanim przeciwnik zdążył cię zaatakować, ktoś wziął cię na ręce i zabrał z linii ognia, wcześniej rzucając chemiczną kulką w tego złego. Spojrzałaś na swojego wybawcę z podziękowaniem. Od razu rozpoznałaś, że tym który cię uratował był tajemniczy siódmy bohater w turkusowym stroju. Nie mogłaś się powstrzymać od małego rumieńca, widząc swojego idola.

– Jak się prześlizgnęłaś przez policjantów? Nie widzisz, że tu jest niebezpiecznie?!

Nie przejęłaś się tym, że cię zbeształ. Wiedziałaś, że zrobiłaś coś niebezpiecznego i gdybyś była superbohaterką pewnie też byś tak reagowała albo gorzej. Zauważyłaś, że hełm, który nosi zmieniał barwę jego głosu, żeby było trudniej rozpoznać jego tożsamość. Tak samo ciężko ci było dostrzec jego twarz w hełmie.

– Wiem jak ich pokonać.

Oświadczyłaś z uśmiechem cała podekscytowana. Zaczęłaś swój naukowy bełkot o muzyce, chcąc jak najszybciej wyjaśnić mu jak pokonać złoczyńców. Niestety w tym czasie muzycy zdążyli uciec. Zagryzłaś wargę, bojąc się, że zaprzepaściłaś swoją jedyną szansę. Musiałaś jakoś ratować swoją sytuację. W końcu gdyby nie ty możliwe, że Wielka Szóstka by ich złapała.

– Pomogę wam ich złapać! – zaczęłaś panikować. – Mam zespół rockowy. Zagramy kilka piosenek, żeby ich zwabić, a wy będziecie czekać w ukryciu.

– Ja pracuję sam – odparł z lekka urażony.

– Alchemik! Gdzie ty jesteś?! Skoro włazisz nam z butami w robotę to przynajmniej mogłeś ich zatrzymać! Musisz być taki bezużyteczny?! – odezwał się mocno wkurzony głosik z hełmu turkusowego bohatera, który mógł należeć do dowódcy ekipy.

Bohater zwany Alchemikiem westchnął w odpowiedzi. – Musiałem kogoś uratować. – Spojrzał na ciebie, zastanawiając się nad tym co powiedziałaś, po czym rozłączył się w trakcie gadania lidera. – Niech będzie. Pomożesz mi ich złapać.

***

Siedziałaś na kanapie w pokoju swojego brata i pisałaś sms-y do ekipy z twojej rockowej kapeli, by powiadomić ich o nagłym występie, który miał się odbyć tego wieczoru. Chociaż miałaś robić tylko za przynętę, ty chciałaś pokazać na co cię naprawdę stać. Gdy skończyłaś pisać wzięłaś występową gitarę elektryczną i zaczęłaś przy niej grzebać oraz przy głośniku, który zamierzałaś wykorzystać. Rozwaliłaś się z rzeczami na całej kanapie, przez co Fred musiał usiąść na podłodze.

– Hej Nutka, co ty tam tak majstrujesz? – spytał, zajadając się lodami.

Zaśmiałaś się złowieszczo. – Największy i najbardziej niezapomniany występ na jaki kiedykolwiek zostaniesz zaproszony – odparłaś, biorąc swoje wysokie buty i zastanawiając się czy dałoby się je jakoś przerobić.

– Występ? – zdziwił się i spanikował. – Nie słyszałaś co się dzieje na ulicy siostra?! Grupa super złoczyńców atakuje każdego kto ośmieli się zagrać publicznie!

– W takim razie będę miała okazję poznać osobiście Wielką Szóstkę. Jak przyjdziesz na koncert to może dam ci z nimi pogadać – podroczyłaś się z bratem.

Zawsze tylko czekałaś aż się wypapla przy tobie o tym, że jest superbohaterem ale nawet on umiał utrzymać język za zębami. Szkoda tylko, że w tym temacie. Odpuściłaś swoim butom i odrzuciłaś je po chwili, przypadkowo, trafiając w lody brata, przez co musiał pójść po nową porcję. Ty za to zaczęłaś grzebać śrubokrętem w małym panelu dźwiękowym, który później miałaś zamiar przetestować w terenie. Pomajsterkowałaś jeszcze trochę przy obudowie gitary i wybiegłaś na podwórko z tyłu posiadłości. Podpięłaś gitarę pod głośnik i przejechałaś gwałtownie po wszystkich strunach. Siła dźwięku odepchnęła cię tak mocno, że upadłaś na tyłek i miałaś przez moment głucho w uszach ale za to efekt jaki otrzymałaś był tego warty. Rzeźba, w którą celowałaś została zniszczona w drobny mak jak i żywopłot wokół niej.

– Odjazd! – Wstałaś i powtórzyłaś wyczyn, celując głośnikiem w coś innego.

Po kilku próbach i połowie rozwalonego ogrodu dostosowałaś częstotliwość tak by nie zaszkodziła innym podczas koncertu, a jednocześnie znokautowała porządnie złoczyńców. Odpięłaś gitarę elektryczną i przestawiłaś ją tak, by dźwięk wydostawał się w ten sam sposób z jej własnych głośników, które zamontowałaś wcześniej w obudowie. Po kilku próbach udało ci się i to dostosować. Miałaś teraz swoją własną broń muzyczną. Nadszedł czas przetestować mały panel. Przymocowałaś go do buta i mocno tupnęłaś nogą. Poczułaś jak ziemia pod tobą zadrżała pod wpływem niesłyszalnych dla ludzkiego ucha fal dźwiękowych. Zaczęłaś wiwatować i skakać szczęśliwa. W całej tej radości zapomniałaś, że masz na sobie but z panelem, który przy każdym twoim skoku niszczył kolejną część ogrodu. Z miną skruszonego dziecka, które nabroiło zabrałaś wszystkie rzeczy z powrotem do środka i poszłaś przygotować się na dzisiejszy spontaniczny koncert.

***

Razem z chłopakami z kapeli zaczęliście przygotować się do występu, ustawiając swoje sprzęty i instrumenty. Ty zdążyłaś się wyszykować w domu w przeciwieństwie do reszty ekipy. Miałaś na sobie cały komplet czerni, przez co Fred nazwał cię Mroczną Kosiarą, chociaż ty wolałaś nazwać siebie Koszmarną Demonicą. Oboje mieliście bardzo kreatywne pomysły co do twojej nazwy. Przez całą drogę na publiczną scenę rynku twój brat wymyślał ci tragiczną historię jakbyś była komiksowym złoczyńcą i obiecał, że stworzy ci cały story arc. Pomogłaś nałożyć Piotrusiowi jego rockowy makijaż. Żadne z was nie musiało go nosić ale on i Stachu uparli się, że tak wyglądają bardzo czadowo, a ty nie chciałaś psuć ich dziecięcych marzeń.

– Nie boicie się, że zaatakuje was ta grupa złoczyńców co ostatnio grasuje? Już trzy razy uciekli Wielkiej Szóstce.

Obróciłaś się i zobaczyłaś przed sobą chłopca o dwa, może o rok młodszego od ciebie, chociaż wzrostem cię lekko przewyższał. Pierwsze na co zwróciłaś uwagę to jego niebieskie pasemko we włosach. Uznałaś je za urocze, tak samo jak jego piegi i niebieskie oczy. Miał na sobie ciemną bluzę, w której chował dłonie oraz jeansy. Nie będę tu owijać w bawełnę, widać było, że na niego lecisz. Oparłaś się o swój wielki głośnik z założonymi rękami i chytrym uśmieszkiem, chcąc się przed nim popisać.

– Poczekaj aż zobaczysz co to cacko potrafi. – Poklepałaś głośnik. – Jestem pewna, że ci złoczyńcy będą nim bardzo zaskoczeni. Nie chcę się chwalić czy coś ale jestem najlepszą gitarzystką w San Fransokyo, a ten sprzęt został specjalnie robiony pod ten występ jeśli wiesz co mam na myśli. A tak poza tym liczę, że poznam Wielką Szóstkę. Poluję na nich od tygodni.

Chłopakowi od razu zrzedła mina, gdy usłyszał o grupie sławnych superbohaterów. – Nie chcę ci psuć fantazji ale Wielka Szóstka byłaby nikim, gdyby nie ten Turkusowy Alchemik co wiecznie ratuje ich z opresji.

– Prawda!? Ludzie go w ogóle nie doceniają! Wczoraj jako jedyny uratował mi życie i jeszcze później dostał opieprz od lidera! Chociaż w sumie to oni razem nie pracują. Ewidentnie wyczuwam u fioletowego kompleks niższości.

Kiwnęłaś głową zachwycona, że znalazłaś fana tajemniczego bohatera. To jak znaleźć osobę, która lubi tę samą, nic nieznaczącą dla reszty fandomu, drugoplanową postać ze swojej ulubionej kreskówki.

– Ta, Kapitan Słodziak, potrafi się rządzić – mruknął chłopak, na co ty się zaśmiałaś.

– Kapitan Słodziak? Skąd tyś wytrzasnął mu taką nazwę?

Chłopak zorientował się co powiedział i speszył się, chwytając za kark. – Pewna dziewczyna pisze o nim fanfik na wattpadzie. Tak go w nim nazywa. – Pokazał na dowód opowiadanie.

Przeczytałaś kawałek historii i zaczęłaś się znowu śmiać. – Którakolwiek zakochana fanka to napisała, zdecydowanie musi sobie znaleźć chłopaka. Jestem pewna, że ten fioletowy nie jest taki romantyczny jak sobie go opisała. Poza tym kto wygaduje takie teksty rodem z filmów z Owenem Wilsonem?

Chłopak schował telefon do kieszeni i uśmiechnął się, widząc, że masz do niego podobny pogląd. Chociaż podejrzewał, że to twoja kolejna próba bycia przed nim cool, którą zamierzał ci wytknąć.

– A ja jestem pewien, że będę miał niezły ubaw na twoim występie. Zwłaszcza jak będziesz się tak popisywać przed bohaterami – odparł z chichotem, po czym zniknął w tłumie.

Zrzedła ci mina, słysząc co powiedział, a na twoje poliki wpłynęły rumieńce ze wstydu. Brawo, właśnie się zbłaźniłaś przed chłopakiem, który ci się spodobał. O tyle dobrze, że już więcej go nie zobaczysz, a on kiedyś zapomni o twojej porażce. Usłyszałaś jak kumple za tobą śmieją się z twoich nieudanych flirtów.

– Ani słowa! – zbeształaś ich i z miną obrażonego kota dokończyłaś przygotowania.

Gdy wszystko było już gotowe zagrałaś szybką solówkę na swojej elektrycznej gitarze, chcąc zainteresować ludzi, co udało ci się zrobić. Kiwnęłaś głową na perkusistę, który zapodał rytm i zaczęliście grać znane ludziom kawałki. Mimo, że miała to być pułapka na muzycznych złoczyńców bawiłaś się jakby to był kolejny zwykły koncert. Ludzie, którzy znali słowa śpiewali razem z wami. Wszyscy dobrze się bawili dopóki nie pojawili się złoczyńcy. W ostatnim momencie uniknęłaś fali dźwiękowej jednego z nich. Włosy ładnie ci się rozwiały na bok jakbyś była badassem, podczas gdy ludzie w panice zaczęli uciekać.

– Jak śmiesz grać takie badziewie na naszym rewirze! – oburzył się jeden z nich.

– Ludziom się podoba, więc spadajcie na bambus. Stachu, podkręć basy!

Założyłaś specjalne słuchawki i szarpnęłaś mocno za struny, posyłając z głośnika silną falę dźwiękową, która pomimo prób złoczyńców odepchnęła ich na dobre kilka metrów. Kątem oka zauważyłaś, że bohaterowie przybyli w samą porę, chociaż nigdzie nie mogłaś dostrzec Alchemika, który według planu miał mieć na oku i załatwić wszystko zanim pojawi się Wielka Szóstka, której chciał utrzeć nosa.

– Właśnie załatwiłam za was całą robotę. Nie ma za co. – Oparłaś się dumnie ramieniem o swoją gitarę i posłałaś im swój zawadiacki uśmieszek.

– Chyba trochę za wcześnie, by się cieszyć – usłyszałaś obok siebie głos turkusowego bohatera.

Kilku złoczyńców pomimo potraktowania mocnym basem wstało i ruszyło na was. Turkusowy bohater potraktował ich kulką, którą niestety pomylił. Zamiast jakiegoś fajnego wybuchu, wszystko pokryła piana z bąbelkami, które zaczęłaś przebijać palcem dla zabawy z dziecinnym uśmiechem.

– Emmm...sorki. To była... Tak..to była bombomyjka – zakłopotał się.

– No świetna robota Alchemik! – skomentował sarkastycznie fioletowy lider. – Nie dość, że pozwalasz cywilom zajmować się NASZĄ robotą, to jeszcze wszystko knocisz!

– Jak jesteś taki mądry to sam się nimi zajmij. A nie, czekaj. Twoje umiejętności są tutaj bezużyteczne! – odgryzł się turkusowy bohater.

Kłótnia nie wyglądała jakby miała się szybko zakończyć. Spojrzałaś zdziwiona na dziewczynę w różowym stroju. – Oni tak zawsze? – Dziewczyna tak jak wszyscy kiwnęła głową. – To niech oni się kłócą, a my pokonamy tych tam.

Wszyscy się zgodzili i ruszyli do ataku. Trzeba przyznać, że z twoją pomocą szło im o wiele lepiej. Za pomocą swojej gitary i usprawnionych butów z panelami dźwiękowymi otumaniałaś przeciwników albo ich odrzucałaś falami dźwięku, a jednemu nawet przywaliłaś centralnie ze swojego instrumentu prosto w baniak. Zarówno fioletowy jak i turkusowy bohater ogarnęli się w połowie walki i postanowili pomóc reszcie. Po dość krótkiej walce pokonaliście wszystkich przeciwników i skryliście się w zaułku, by móc na spokojnie porozmawiać.

– Nieźle – skomentował Alchemik z podziwem, widząc jak sobie poradziłaś w swojej pierwszej walce ze złoczyńcami.

– Dzięki. Ty też byłeś niezły, choć przegapiłeś początek akcji. – Nie mogłaś się powstrzymać od kolejnych rumieńców, uśmiechając się.

– Ugh. – Bohater w fioletowym stroju czyli Hiro udał, że rzyga z obrzydzenia.

– Dobra, to teraz jak widzieliście mnie w akcji... – Zrobiłaś najsłodszą minę na jaką cię było stać. – Mogę do was dołączyć?

– Nawet nie ma mowy – odparł od razu lider. – To zbyt niebezpieczne.

– Co? – Stałaś w szoku. – Ale... poradziłam sobie! Wszyscy widzieli!

Patrzyłaś błagalnie po wszystkich bohaterach ale żaden z nich nie sprzeciwił się. Jedni spuszczali głowy, inni patrzyli na ciebie smutni, a twój idol stał oparty o ścianę plecami i unikał twojego błagalnego wzroku.

– Co z was za bohaterowie skoro nie wierzycie w ludzi, którzy wyciągają do was pomocną dłoń w zamian za ratunek?

Pobiegłaś do domu smutna i zawiedziona, zostawiając bohaterów samych ze sobą i poczuciem winy w alejce. Hiro opuścił szybkę w swoim hełmie i popatrzył wrogo na Alchemika.

– Dlaczego nam nie powiedziałeś o tej akcji? Gdyby Fred się nie wygadał nawet nie dotarlibyśmy na czas!

Turkusowy bohater wzruszył jedynie ramionami. – Już mówiłem, że pracuję sam. Informuję was o miejscach zdarzeń tylko, gdy zajdzie taka konieczność. To nie była jedna z nich.

Hiro aż zatkał się na chwilę, będąc w szoku przez odpowiedź drugiego bohatera.

– Mogło jej się coś stać!!

– Już łapię – odezwał się po chwili. – Ty się zakochałeś w niej. Może wyjawisz jej swój mały sekrecik? Wtedy na pewno ci się rzuci w ramiona – mówił sarkastycznie.

– Nie przeciągaj struny koleś – wtrąciła się Toto.

– Dam ci dobrą radę. – Podszedł do Hiro. – Nigdy nie mieszaj osobistych uczuć do spraw superbohaterów.
Powinieneś był przyjąć ją do grupy i mieć na nią oko zamiast łamać jej serce i zniechęcać do siebie.

Fred zdjął głowę kostiumu potwora, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. – Ma gość rację. Nutka UWIELBIA motyw superbohaterów. Musi być teraz mega załamana.

– A co innego miałem zrobić?! Gdyby poznała nasze tożsamości albo dołączyła mogłaby być w jeszcze większym niebezpieczeństwie! To poważna rzecz!

Alchemik westchnął. Zagwizdał na palcach, a po chwili przybiegł jego kompan. Bohater wdrapał się na swojego zmutowanego szopiego przyjaciela.

– Ona wzięła tę akcję na poważnie mimo, że się świetnie bawiła. Cały ten plan to jej zasługa. Powinieneś był chociaż jej podziękować. Wracamy do domu mały.

Zwrócił się do szopa i zostawił zdziwioną Wielką Szóstkę z tą zaskakującą informacją, odjeżdżając na swoim włochatym zwierzaku. Teraz bohaterowie mieli jeszcze większe poczucie winy. Wrócili bez słowa do bazy.

***

Szłaś przed siebie, zapominając o fakcie, że masz szofera i z jego pomocą byłabyś szybciej w domu. Napisałaś na grupie do Stacha i Piotrusia, żeby przechowali twój sprzęt, który zostawiłaś poza swoją gitarą, którą miałaś przewieszoną przez plecy. Niespodziewanie coś różowego owinęło ci się wokół twojej nogi. Z początku myślałaś, że to Alchemik chciał cię zatrzymać ale ta dziwna maź poruszała się sama z siebie. Zanim zdążyłaś krzyknąć ten różowy glut wpełzł do twojej buzi uciszając cię, a po chwili pochłonął całą przez co nie mogłaś zobaczyć co się dzieje. Ocknęłaś się dopiero w jakimś dziwnym, ciemnym pomieszczeniu pełnym monitorów z danymi, dającymi zielone światło na pokój, gdy glut cię uwolnił. Zakaszlałaś, wypluwając resztki różowej mazi obrzydzona.

– Wybacz mi. To nie miało tak wyjść. Czekaj, pomogę ci – odezwał się stwór, starając się wytrzeć ci twarz ale tylko bardziej cię plamił swoją maziowatą ręką.

Odepchnęłaś go wkurzona na tyle ile da się odepchnąć płynną maź i dopiero teraz zorientowałaś się kto cię porwał.

– Glutek? – zdziwiłaś się, rozpoznając go.

– Nie no serio? Czy wszyscy mnie tak muszą nazywać? Nie stać was na coś kreatywniejszego? – narzekał różowy glutostworek.

Wstałaś, ściągając z siebie resztę mazi. Znałaś doskonale tego mało groźnego złoczyńcę. Kiedyś zabrał torebkę Honey Lemon, myśląc, że znajdzie w środku pieniądze, a skończyło się na tym, że powklikiwał losowe guziki i stał się potworem z różowego glutu.

– Była jeszcze opcja nazwać cię Lepkim albo Lepkimi Łapkami ale to brzmiało jak nazwa dziecięcej zabawki.

Glutek popatrzył na siebie, przyglądając się jak skapuje z niego maź, a kilka rzeczy podczas porwania przykleiło się do niego. Odsunęłaś się, by nie zabrudził ci twojej gitary.

– Dobra, rozumiem. Nie było tematu. Ja cię tylko dostarczam szefowi. Biorę kasę i lecę, na razie!

Zanim zdążyłaś wypytać go o ważne rzeczy Glutek uciekł, zostawiając cię jak myślałaś samą. Gdy tylko się spojrzałaś za siebie dojrzałaś jak ktoś obraca się powoli na krześle. Młody mężczyzna w eleganckim ubraniu. Krótka wyjściowa kamizelka, a pod nią koszula oraz czerwone pasemko we włosach dodawały mu szyku. W mroku połowa jego twarzy zabłyszczała na fioletowo, zaś druga część twarzy była kompletnie zrobotyzowana. Zwłaszcza przerażające, świecące jasnym czerwonym światłem oko. Cofnęłaś się na krok wystraszona, widząc, że masz doczynienia najprawdopodobniej z samym szefem bandy złoczyńców.

– Superbohaterowie potrafią zawodzić prawda? – odezwał się mężczyzna, wstając z fotela.

Jego twarz wróciła do normy i po robotycznej części nie było ani śladu. Głos był spokojny i opanowany z lekkim akcentem, którego nie umiałaś rozpoznać.

– Czego chcesz? Jeżeli myślisz, że przejdę na twoją stronę, bo Wielka Szóstka mnie odrzuciła to się bardzo mylisz! – krzyknęłaś odważnie, broniąc przyjaciół.

Mężczyzna tylko się uśmiechnął i ukłonił. – Pozwól, że się przedstawię. Jestem Obake, a ty jak mniemam jesteś (T/I) Frederickson. Córka znanej rodziny Fredericksonów.

– Dobra, masz mnie. Jestem z bogatej rodziny. Chcesz za mnie okup tak?

Obake zaśmiał się cicho ubawiony. – Nie interesują mnie pieniądze. Zaprosiłem cię tu z innych powodów.

– Raczej porwałeś – wycedziłaś przez zęby.

Stałaś jak słup w pozie gotowej do bójki lub ucieczki i patrzyłaś niepewnie na tego człowieka. Nie miałaś jeszcze pojęcia czego może od ciebie chcieć jak nie pieniędzy.

– Twoi ulubieni bohaterowie już od jakiegoś czasu stają mi na drodze do moich planów ale najbardziej on.

Podszedł do panelu, by wcisnąć przycisk. Na ekranie pojawiły się zdjęcia Alchemika w jego kostiumie. Na szczęście na żadnym z nich nie było jego prawdziwej tożsamości przez co spadł ci kamień z serca.

– Nie ma wątpliwości kim jest tak naprawdę Wielka Szóstka, lecz on... – Zacisnął pięści. – On zdaje się nie mieć żadnych powiązań z twoimi przyjaciółmi, a mimo to z nimi współpracuje. – Odwrócił się do ciebie, wciąż uśmiechając lekko. – Jeżeli pozbędę się go Wielka Szóstka przestanie być dla mnie takim problemem.

– I niby ja mam się dowiedzieć kim jest? Po to mnie tu sprowadziłeś? – domyśliłaś się. – Chyba już mówiłam, że nic z tego. Nie zamierzam zdradzać Wielkiej Szóstki.

Uparcie trwałaś przy swoim. Nagle na ekranach pojawiły się wszystkie informacje o tożsamości znanych ci superbohaterów. Patrzyłaś przerażona na to, wiedząc, że jesteś w kropce. Jeżeli te dane trafiły, by do jakiekolwiek złoczyńcy wszyscy związani z Wielką Szóstką byliby narażeni na kłopoty.

– W takim razie przekonaj mnie, żeby te informacje nie trafiły w niepowołane ręce. Hmmm, może wyślę je do lokalnej gazety?

– Nie – szepnęłaś, błagając go oczami. – Nie rób tego.

– W takim razie dowiedz się kim jest ten alchemik, a ja zajmę się resztą i oczywiście zostawię sekret twoich przyjaciół dla siebie.

Nie miałaś już wyboru. Postanowiłaś współpracować dla bezpieczeństwa rodziny i przyjaciół, choć bałaś się o swojego idola, który ci zaufał. Zastanawiałaś się czy poświęcanie jednej osoby dla kilku innych jest tego warte i czy Obake dotrzyma swojej obietnicy.

– Zgoda, dowiem się kim on jest.

Mężczyzna wyłączył panele zachwycony twoją postawą i uradowany, choć nie było aż tak tego po nim widać, potrząsnął lekko twoją dłonią.

– Wyśmienicie. Daję ci pełną swobodę w działaniu. Bylebyś mnie nie zawiodła – dodał po chwili surowym głosem.

Powstrzymałaś się od tysięcy obraźliwych komentarzy w jego stronę. – Nie zawiodę.

***

Siedziałaś zamyślona tuż obok swojego starszego brata w stołówce uniwersytetu, gdzie chodzili jego przyjaciele. Zastanawiałaś się jakim cudem miałaś zdobyć informacje o Alchemiku. Bałaś się, że jeżeli szybko tego nie dokonasz Obake zniecierpliwi się i ujawni tożsamość superbohaterów. Musiałaś działać szybko.

– Nutka? Odpłynęłaś?

Ocknęłaś się z zamyśleń i zobaczyłaś dłoń twojego brata przed oczyma. Widocznie za długo wpatrywałaś się w swój zeszyt z pięciolinią.

– Tak, odpłynęłam – westchnęłaś ciężko. – Znowu mam blokadę twórczą – skłamałaś.

– Więc może wybierzesz się z nami gdzieś w trakcie długiej przerwy? – zaproponowała blondynka. – Zawsze kiedy nie wiem co namalować przechadzam się, by zaczerpnąć inspiracji. Pokażę naprawdę fajne miejsca.

Nie mogłaś nie uśmiechnąć się na jej miły gest. – Dzięki Honey Lemon ale- o mój boże, zasłoń mnie! – krzyknęłaś szeptem cała czerwona i zasłoniłaś twarz z boku nutami. – Poszedł sobie? Powiedzcie, że już poszedł.

– Eee... Wszystko w porządku? – spytał Wasabi, wyciągając się na krześle i doszukując kogoś, kogo zobaczyłaś.

– Nie patrz tam! Zauważy cię! Mnie! Nas! – piszczałaś cicho niezdecydowana w słowach, czerwieniąc się jeszcze bardziej.

Wszyscy się obrócili za siebie i jedynie co zobaczyli to jak dobrze znajomy ci chłopak szuka miejsca, by usiąść. Był to ten sam przystojniak, którego chciałaś poderwać przed występem. Hiro prychnął zazdrosny, widząc jak się do niego czerwienisz.

– Daj spokój, to tylko Varian. Przeciętniak dostał się tu cudem.

– Przeciętniak?! – wtrącił się Wasabi. – Dzieciak jest wybitny! Najlepszy na roku!

Nawet Toto się ożywiła. – Ewidentnie mu zazdrościsz, bo nie jesteś już najmłodszy i najzdolniejszy na uniwerku. – Strzeliła swoją gumą balonową.

– Słyszałam, że zdobył maksymalną ilość punktów na egzaminach wstępnych w dziedzinie chemii i biochemii – podniecała się Honey Lemon. – Chodzi ze mną na zajęcia i jest MEGA uroczy! Pomógł mi w pewnym eksperymencie, który skończył się ewakuacją szkoły ale i tak zebrałam dużo danych!

– Aaaa, to dlatego wezwali wtedy tyle strażaków – ogarnął Fred, przyglądając się Varianowi i wpadając na pewien pomysł. Pomachał do chłopaka. – Ej! Młody! Mamy wolne miejsce!

Wytrzeszczyłaś oczy na brata i mordowałaś go wzrokiem. Odłożyłaś zeszyt i wzięłaś głęboki wdech.

– Fredzie Fryderyku Fredericksonie Czwarty, przysięgam, że kiedyś nadejdzie taki piękny dzień, w którym zabiję cię – oświadczyłaś mu z miną psycholki nawet nie patrząc na niego.

– Podziękujesz mi za to. – Uśmiechnął się w odpowiedzi, robiąc mu miejsce obok ciebie.

Varian usiadł pomiędzy tobą, a bratem, a ty starałaś się na niego nie patrzeć. Miałaś ochotę uciec jak najdalej po ostatniej porażce we flirtach ale tylko siedziałaś i modliłaś się, by cię nie rozpoznał. Jednak tak jak w grach tak i w życiu nie miałaś szczęścia.

– No proszę, czy to nie najlepsza gitarzystka w całym San Fransokyo? – zagadał do ciebie przypominając ci o twoich jakże żenujących słowach, których wtedy użyłaś.

– No raczej, nie inaczej – zaśmiałaś się niezręcznie, zwracając na niego uwagę i grając, że wszystko gra. – Co za niespodzianka, że chodzisz akurat tutaj.

– Niedawno się przeniosłem do miasta to i na uniwersytet poszedłem. Moja mama uczyła się tu. Uznałem, że lepszego miejsca nie znajdę. A jak to jest z tobą? Co studiujesz, bo na pewno nie muzykę?

– Heh, a może pochwalisz się co ty studiujesz? Nie miło tak wypytywać innych.

Hiro ewidentnie miał problem z Varianem i nie zamierzał nawet tego ukrywać. Kopnęłaś go pod stołem jak się okazało razem z Fredem, żeby się ogarnął i nie stroił fochów. Piegowaty chłopak tylko parsknął cicho śmiechem i wybrnął z sytuacji jak perfekcjonista.

– Zakładam, że Honey Lemon już się o mnie wygadała. – Posłał blondynce uroczy i niewinny, dorkowaty uśmiech. – O was nie umiała przestać paplać ale jakoś ciebie pominęła.

Myślałaś, że serce ci wyskoczy kiedy patrzył na ciebie tymi wielkimi, błękitnymi oczami. Wydawało ci się, że albo naprawdę wpadłaś mu wtedy w oko pomimo kompletnej porażki albo robi to, bo ma ubaw z irytowania twojego adoratora. Ta druga opcja była bardziej prawdopodobna.

– Ja tu tak właściwie wpycham się na darmowe jedzenie i podbieram narzędzia do majstrowania w mojej Klementynce. – Posłałaś mu jeden ze swoich słodkich uśmiechów.

– Klementynce?

– Jej ulubiona gitara – wyjaśnił twój brat. – Nie rozstaje się z nią od czasów, gdy ją dostała na urodziny. Zawsze przy niej majstruje i już dawno powinna jechać na złom, bo są lepsze modele ale Nutka broni jej jak lwica.

– Dobra Fred, wystarczy już. Nagadałeś się za wszystkie czasy a teraz mordka w papke.

Wcisnęłaś mu do buzi część jedzenia Toto, która siedziała po twojej prawej stronie. Nagle ziemią zatrzęsło, a studenci wpadli w panike. Pojawiła się kolejna grupa złoczyńców, która zniszczyła połowę stołówki. Varian od razu wstał i pociągnął cię w bezpieczne miejsce na co ty zaprotestowałaś, widząc, że twoi przyjaciele biegną wcielić się w superbohaterów.

– No puszczaj no! Chcę zobaczyć akcje!

– I znowu im wejść w paradę, narażając się?!

Trzymał cię mocno z dala od niebezpieczeństwa, nie dając ci uciec. Nagle zorientowałaś się co powiedział. Jego słowa brzmiały tak jakby wiedział o tym jak Alchemik ją uratował kiedy specjalnie się podstawiła. Spojrzałaś na niego mrużąc lekko oczy i marszcząc brwi, próbując połączyć fakty w jedność.

– No co? – spytał, widząc twój wzrok.

– A gdzie jest Alchemik?

Mierzyłaś go spojrzeniem, czekając aż zdradzi coś więcej. Chłopak jakby zakłopotał się i popatrzył w stronę, gdzie już odbywała się walka. Zmutowany szop bohatera dołączył do walki ale samego Alchemika nie było widać. Było to dość podejrzane.


– A skąd ja mam to wiedzieć?

– No nie wiem. Może dlatego, że tylko on wiedział o tym jak się naraziłam, szukając Wielkiej Szóstki?

Uniósł brew. – Co ty mi tu sugerujesz?

– Już ty dobrze wiesz, panie bohaterze.

Mierzyliście się ciut wrogimi spojrzeniami. W tle działa się akcja, a wy gapiliście się na siebie uparcie, czekając aż drugie odpuści. W końcu chłopak ci uległ.

– Wrócimy do tego później, a teraz schowaj się i NIE. WYCHODŹ.

Opuściłaś ręce jak i szczękę, nie wierząc, że twoja konspiracyjna paranoja okazała się prawdą. Nie posłuchałaś go i pobiegłaś, by obserwować walkę, która już praktycznie dobiegła końca. Gdy było już po wszystkim, a profesorowie odesłali wszystkich do domu ty jako jedyna zostałaś, czekając przed budynkiem na Variana.

– No nareszcie!

Uśmiechnęłaś się zwycięsko, czekając na wyjaśnienia od zakłopotanego chłopca, który właśnie przybył.

– Jest coś o czym musisz wiedzieć.

– Co takiego?

O dziwo to Hiro spytał, pojawiając się tuż obok ze swoją zazdrosną miną. Miałaś wielką ochotę go zatłuc za przeszkadzanie wam.

– Zazdrość ma jakieś granice Hamada, daj nam porozmawiać w spokoju – odezwał się Varian również niezadowolony z jego obecności.

– Hiro to nie jest twoja sprawa, nie gniewaj się ale my musimy już uciekać. No to na razie!

Pociągnęłaś Variana ze sobą, uciekając przyjacielowi. Wiedziałaś, że jeżeli chcesz uratować wszystkich przed Obake musisz zaryzykować i powiedzieć mu o szantażu. Dyskretnie. Oparłaś się o swoje kolana, nabierając łapczywie powietrza.

– Chcesz porozmawiać o Alchemiku tak? – upewnił się również zmęczony, opadając na ławkę.

– Tak. Jesteś jego fanem, a więc?? Pójdziemy do ciebie?

Uniósł znów brew zdziwiony twoją propozycją. – Czemu miałbym cię do siebie zapraszać?

Przewróciłaś oczami i wydałaś z siebie wkurzony jęk. Nie chciałaś jeszcze mu nic tłumaczyć, bojąc się, że Obake może cię podsłuchiwać lub obserwować.

– Bo to świetna okazja, żeby POGADAĆ i przy okazji powkurzać Hiro. Chcesz tego nie?

Choć zachowywałaś się dość dziwnie i conajmniej creepy, Varian zgodził się na twoją propozycję, myśląc, że jak każda inna fanka Alchemika chcesz teraz wielce udawać jego przyjaciółkę. Przewrócił oczami i zaprowadził cię do starego, opuszczonego mieszkania, a raczej piwnicy, która bardziej robiła za pracownię lub graciarnie niż dom.

– To tutaj mieszkasz? – zdziwiłaś się. To nawet nie było mieszkanie. To rudera dla bezdomnego.

– Ta – odparł niechętnie, sprzątając część kuchenną i kanapę, by mogła usiąść. – Nie tego się spodziewałaś po superbohaterze, co?

– No... nie – zakłopotałaś się.

– Nie będę cię zanudzał tragiczną opowieścią o przeszłości i bohaterach, bla bla bla, więc przejdźmy do rzeczy.

– Masz rację. W skrócie zostałam porwana przez wielkiego master złola i zagroził mi, że jak nie zgodzę się na jego układ to wyda kim jest Wielka Szóstka i musisz mi pomóc ich uratować!

Powiedziałaś to na jednym wdechu w panice, mogąc wreszcie komuś o tym powiedzieć. Varian patrzył na ciebie w szoku. Myślał, że jako fanka będziesz prosiła go o zdjęcie czy autograf czy nawet wyznasz mu miłość ale tego się nie spodziewał.

– ... Że jak?

– No skup się! Gość zwie się Obake i zna tożsamości wszystkich bohaterów poza twoją! To on tu pociąga za sznurki! Przyszłam cię ostrzec. Ty pomogłeś mi, więc teraz ja pomogę tobie.

Chłopak dalej patrzył w szoku, przetwarzając to co powiedziałaś. Nie minęła minuta, gdy zapytał o coś co nawet nie przeszło ci w tym momencie przez myśl.

– A chciałabyś zostać bohaterką?

~💜💜💜~

Tiaaa, patrząc na to jak długi jest ten rozdział to podzielę go na dwie części. Na razie nie będzie nowych one-shotów, ponieważ chcę ogarnąć moją główną książkę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top