Książe z Mrocznego Królestwa

Siedziałaś w swoim pokoju na krześle ubrana w prześliczną zieloną sukienkę, a twoja starsza siostra Roszpunka układała ci włosy. Za to wasza dama dworu, Cassandra, przypominała ci jak masz się zachowywać w obecności gości z Mrocznego Królestwa.

–Ale po co ja mam tam być?– spytałaś, marudząc –Przecież to nie ja się hajtam z księciem tylko Rapsztunka.

Siostra pociągnęła cię szczotką za włosy za przekręcanie jej imienia, a ty warknęłaś na nią. Cassandra westchnęła ciężko.

–Już ci tłumaczyłam (T/I). Król Edmund przyjedzie tu ze swoimi dwoma synami. A to oznacza, że będzie chciał abyś została przyszłą żoną jego drugiego syna. Musicie się nawzajem poznać, dlatego będziesz uczestniczyć w bankiecie oraz balu powitalnym.

–Ugh! Ale ja nie chce wychodzić za mąż ani poznawać żadnego księcia!– znowu zaczęłaś marudzić i machać rękoma energicznie –A co jak książę będzie brzydki? Albo głupi? Albo nie będzie umiał nawet mnie obronić przed krytyką innych dam? Wiesz ile tam będzie ludzi? Ja się tam zapadnę pod ziemię!

Blondynka skończyła wiązać ci włosy wstążką i nałożyła twoją koronę na głowę. Wstałaś z krzesła cała zdrętwiała i przeciągnęłaś się, po czym przejrzałaś w lustrze.

–Nie przesadzaj siostrzyczko. Skoro Julian jest przystojny, miły i kochany to jego brat też musi być niczego sobie– zapewniła Roszpunka, stając za tobą i chwytając cię za ramiona –Słyszałam, że zna się na magii! Czy to nie wspaniałe?!

Zachwyciła się blondynka, a ty tylko przewróciłaś oczami i założyłaś niewygodne pantofelki, których wręcz nienawidziłaś tak bardzo jak gorsetu.

–Jak dla mnie może i nawet znać się na szermierce– odparłaś, poprawiając sukienkę, po czym odwróciłaś się z rękami na biodrach do starszych dziewczyn –Bankiet to zawsze jakaś wyżerka ale z balu uciekam. Możecie cały zamek obstawić strażą ale ja i tak się wam wymknę.

–Nie byłabym tego taka pewna– wtrąciła Cassandra –Słyszałam, że młodszy książę to też niezłe ziółko. Założę się, że jak nie my to on sam cię dopadnie– odparła pewnie z uśmiechem.

–Ta akurat. Jakiś mroczny książę miałby mnie złapać? Dobre sobie. On jeszcze nie wie na kogo skazał go los– rzuciłaś, ruszając w stronę wyjścia z zamku powitać przybyłych gości.

***

Varian nerwowo bawił się pudełkiem z prezentem dla młodszej księżniczki Corony. Podobnie jak ty nic nie wiedział o swojej przyszłej wybrance, słyszał jedynie plotki o tym, że bywasz... nieokrzesana jak to określił cię jego starszy brat z opowieści Roszpunki. Skończył wyglądać za okno karocy i spojrzał na swój prezent. Miał kilka obaw o jego przyszłe małżeństwo. Z zamyśleń wyrwał go Julek.

–Ej młody, co jest? Chyba się nie boisz (T/I), co?– spytał, trącając go w ramię.

–Co? Nie, skąd! Poprostu zastanawiam się jaka ona jest– zacisnął dłonie na pudełku i spojrzał na Julka –A co jak mnie nie polubi? Albo jak ona mi się nie spodoba? Ślubu nie będzie, a tata mnie wydziedziczy!– zaczął panikować.

Król Edmund chciał coś odpowiedzieć ale starszy syn mu przerwał, pokazując, że to załatwi.

–Daj spokój, nie panikuj– brunet machnął ręką, przytulił do siebie Variana i poczochrał jego włosy, zrzucając koronę chłopaka –Kto by nie pokochał takiego słodziaka jak ty? Księżniczka (T/I) będzie zachwycona i tobą i prezentem. Uwierz mi na słowo, będziecie świetną parą. Poza tym to tylko małżeństwo, po roku i tak się ze sobą nie gada.

Królowa odchrząknęła i rzuciła Julkowi karcące spojrzenie razem z królem. Pierworodny uśmiechnął się przepraszająco i całą drogę już się nie odzywał.

***

Stałaś pomiędzy rodzicami, a swoją siostrą, oczekując najważniejszych gości. Starałaś się nie pokazywać obojętności jaką miałaś do tego całego wydarzenia, nie wspominając już o zmęczeniu witaniem chrabin i innych ważnych osobistości. Nagle Roszpunka przybliżyła się do ciebie i wyszeptała ci do ucha z uśmiechem.

–Uśmiechnij się. Twój książę z bajki jedzie.

–Jak dla mnie może być nawet ogrem, a i tak go nie poślubię– odparłaś przez zaciśnięte usta tak, że cię nikt nie zrozumiał.

Karoca podjechała pod mury zamku, a twój ojciec podszedł przywitać się jako pierwszy. Zobaczyłaś jak królowie witali się niczym starzy znajomi, przez co niekontrolowanie przewróciłaś oczami. Kątem oka dojrzałaś jak Roszpunka cała dygocze ze szczęścia na widok Julka.

–No leć do niego, bo ci jeszcze ucieknie– szepnęłaś sarkastycznie jej na ucho, a ta pobiegła do swojego ukochanego, wpadając mu w ramiona aż się zakręcili.

Razem z matką zachowałyście powagę i podeszłyście do gości. Widziałaś jak młody książę patrzy się na ciebie onieśmielonym wzrokiem. Musiałaś przyznać, że wyglądał uroczo. Dygnęłaś przed nim nawet, nie obdarzając go uśmiechem.

–A to jest właśnie moja młodsza córka, (T/I)– ojciec objął cię ramieniem –Skarbie, to jest książe Varian. Twój przyszły mąż.

Gdybyś mogła to westchnęłabyś głośno, żeby pokazać jak bardzo masz to wszystko gdzieś. Tym razem musiałaś być miła, więc uśmiechnęłaś się lekko i ponownie dygnęłaś. Chłopak odwzajemnił uśmiech, ukłonił się i chwycił twoją dłoń, całując ją.

–To zaszczyt móc cię wreszcie poznać księżniczko (T/I).

Mimo woli zarumieniłaś się. Ten chłopak miał w sobie coś czarującego ale nie mogłaś dać mu się zwieść. Nie chciałaś na zawsze utknąć w zamku, tak jak twoja matka czy siostra. Delikatnie wyrwałaś swoją dłoń i dyskretnie wytarłaś ją o falbany sukni.

–Cała przyjemność po mojej stronie, książe Varianie– zmusiłaś się do kolejnego uśmiechu.

–Fryderyku, co powiesz na to abyśmy zostawili młodych samych sobie i poszli zaplanować szczegóły wesela? W końcu został nam tylko tydzień do uroczystości.

Zaproponował mroczny król na co twój ojciec przystał i razem z matką oraz przybyłą królową udali się do sali tronowej. Zauważyłaś, że twoja siostra gdzieś zniknęła razem ze starszym księciem. Zostałaś sama z Varianem i raczej się go tak łatwo nie pozbędziesz.

–Może przejdziemy się po ogrodzie? Mamy jeszcze trochę czasu zanim będziesz musiał udać się do komnaty, by przygotować się do bankietu.

Nie czekając na odpowiedź, ruszyłaś przed siebie do wcześniej wspomnianych ogrodów. Chłopak chwilę się zamyślił i dołączył do ciebie. Chciał zacząć rozmowę ale nie mógł, nie wiedział od czego zacząć, co powiedzieć. Gdy oddaliliście się wystarczająco od zamku, odkryłaś przed nim swoje prawdziwe oblicze. Stanęłaś naprzeciw niego i zatrzymałaś go.

–No dobra, słuchaj uważnie książe. Nie obchodzi mnie na co tu liczyłeś. Tron, wpływy u moich rodziców, piękna księżniczka, którą nie jestem. Cokolwiek to jest możesz o tym zapomnieć. Ślubu nie będzie.

Powiedziałaś mu stanowczo, po czym wskoczyłaś na niski, wąski murek i zaczęłaś po nim iść z rozłożonymi rękami, zachowując równowagę niczym małe dziecko. Varian zdziwiony twoją zmianą w zachowaniu stał w osłupieniu. Szybko się jednak ocknął, gdy na moment straciłaś równowagę i miałaś upaść. Chwycił cię za rękę i biodro abyś nie spadła, ty jednak szybko mu się wyrwałaś i wykonałaś kilka sztuczek akrobatycznych pomimo ciasnej sukienki, na końcu lądując z gracją kilka kroków dalej na murku.

–Nie jestem damą w opałach, zapamiętaj to sobie.

Ponownie zdziwiłaś księcia, pozostawiając go w ciężkim szoku. Byłaś inna i to go do ciebie ciągnęło. Może to małżeństwo miałoby jakiekolwiek szanse? Postanowił, że on również zrzuci fasadę dżentelmena i będzie sobą w twoim towarzystwie.

–Czyli te plotki to sama prawda. Nie jesteś damą na jaką się kreujesz przed rodzicami. Ciekawe jak zamierzasz im wytłumaczyć odrzucenie propozycji małżeństwa jednego z najpotężniejszych władców na świecie.

–Nic nie będę im tłumaczyć. Nie zamierzam wychodzić za mąż za kogoś kogo w ogóle nie znam.

Zrównał z tobą krok i ponownie chwycił cię za rękę. Tym razem nie mogłaś się wyrwać, gdyż wskazał ci dyskretnie, obserwującą was panią Krogulec, która przycinała kwiaty. Ścisnęłaś za to jego dłoń tak mocno aż cię sam puścił i posłałaś mu szyderczy uśmieszek.

–Dlatego właśnie mamy się poznać ale sądząc po twoim dziecinnym zachowaniu, nie dociera to do ciebie.

–Dorosły się znalazł– odgryzłaś się, zeskakując z murka. Za kogo on się ma? –To moje życie i nikt nie ma prawa o nim decydować.

Zaczęliście się powoli kierować z powrotem do zamku. Chciałaś się jak najszybciej pozbyć tego upierdliwego i zarozumiałego księcia.

–I tak cię zmuszą do małżeństwa, tak jak mnie– wzruszył ramionami, już dawno pogodził się ze swoim losem –Z tą różnicą, że ja nie mam nic przeciwko poślubieniu tak wrednej ale jakże interesującej księżniczki jak ty– mówiąc to, wręczył ci świeżo zerwaną z ogrodu różę.

–Oh jaka piękna– powiedziałaś zachwycona, po czym połamałaś różę na pół z poważną miną –Wyląduje w koszu.

Weszłaś do zamku i nakazałaś Cassandrze odprowadzić księcia do jego komnaty, a sama udałaś się do siebie aby odpocząć przed bankietem.

***

Zajadałaś się smakołykami podczas bankietu i wszystko byłoby pięknie, gdyby twój ojciec nie obstawiłby cię strażą, która podąża za tobą krok w krok. Pod pretekstem wyjścia za potrzebą wymknęłaś się do łazienki i użyłaś tajnego przejścia aby wydostać się z zamku.

–Frajerzy– zaśmiałaś się do siebie –Mówiłam Cassie, że się wymknę i nikt nawet nie zauważy kiedy– powiedziałaś dumnie do siebie.

–Nie byłbym tego taki pewien.

Usłyszałaś za sobą znajomy głos. Zobaczyłaś jak Varian wychodzi z cienia z założonymi rękami i chytrym uśmiechem. Myślałaś, że wyjdziesz z siebie. Kto by pomyślał, że Cassandra będzie mieć rację?

–Nie wracam do zamku!– oznajmiłaś zanim zdążył cokolwiek powiedzieć –Nie zmusisz mnie!

–Wiem, dlatego będę ci towarzyszyć– chłopak okrył cię peleryną i zakrył ci twarz kapturem, po czym sam założył pelerynę na siebie.

–Mówiłam ci, że nie jestem damą w opałach– oburzyłaś się –Nie potrzebuję ochrony irytującego księcia.

–Więc co powiesz na towarzystwo zwykłego chłopca?– spytał, wyciągając do ciebie dłoń.

Popatrzyłaś na niego zdziwiona. Nie wiedziałaś co kombinuje, a już tym bardziej nie wierzyłaś w jego szczere intencje.

–Czekaj, nie zabierzesz mnie z powrotem do zamku?

Chłopak chwycił się za kark wolną ręką jakby zakłopotany –Wiesz, jakoś nigdy nie przepadałem za tego typu uroczystościami. Poza tym twój ojciec raczej nie byłby zadowolony, że sama błąkasz się po mieście w nocy.

Podeszłaś bliżej niego i spojrzałaś mu prosto w oczy –Czy ty chcesz mnie wyciągnąć na randkę?

–Co? Nie nie nie! Nie taki miałem zamiar! Nawet mi to przez myśl nie przeszło– zaprzeczył szybko, nie kłamał –Poprostu wszyscy będą myśleli, że wyszliśmy razem na spacer i gdy wrócisz nie oberwie ci się za ucieczkę.

Zastanowiłaś się chwilę. Jego plan był całkiem sensowny, ten chłopak miał łeb na karku. Mimo, że kompania księcia nie była ci na rękę, postanowiłaś się zgodzić na jego układ. Lepsze to niż wysłuchiwać kazań od ojca. Bez słowa pociągnęłaś go za sobą i ukryłaś pod kapturem lekki rumieniec na twojej twarzy. Udaliście się poza mury miasta i chodziliście bez celu, goniąc świetliki albo żaby przy stawie. W końcu zmęczeni usiedliście na trawie aby odpocząć. Musiałaś przyznać, że Varian jak na księcia nie był aż taki irytujący za jakiego go miałaś na początku.

–Wiesz, ty też potrafisz być całkiem interesujący, gdy nie udajesz cwanego księcia jak twój brat– powiedziałaś, robiąc wianek z kwiatów na polanie.

–No widzisz? Na lepszego męża nie mogłaś trafić– zaśmiał się.

–Nie pochlebiaj sobie, nadal cię nie lubię. Poprostu stałeś się znośny– odparłaś, poprawiając kilka kwiatów. W świetle księżyca niewiele było widać –Szczerze myślałam, że trafi mi się jakiś gbur albo głupek, lecący na kasę. A się okazuje, że dostałam całkiem inteligentnego magika.

–Magika?– zdziwił się Varian –Ale ja jestem alchemikiem, nie magikiem.

–Plotki słyszałam, czekaj co?– teraz ty się zdziwiłaś i podniosłaś głowę z nad wianka zaciekawiona –Czym się zajmuje alchemik?

Varian uśmiechnął się do ciebie i wyciągnął z pod peleryny kilka kolorowych fiolek –W skrócie, bawi się chemikaliami.

–Nosisz takie rzeczy przy sobie?– odsunęłaś się od niego, przeczuwając, że może to być coś niebezpiecznego, a książę znowu się zaśmiał.

–Spokojnie, nie wybuchną. Który kolor jest twoim ulubionym?– spytał, dając ci obejrzeć fiolki.

–Zielony– odparłaś lekko przestraszona, nie wiedząc co chłopak kombinuje.

Varian wziął z twoich rąk zieloną fiolkę i chwycił twoje pasemko włosów. Zamknęłaś oczy i czekałaś aż skończy zanurzać je w dziwnej cieczy.

–Już możesz otworzyć oczy.

Posłusznie otwarłaś je i spojrzałaś na swoje pasemko. Było całe zielone i w dodatku świeciło.

–Wow– zachwyciłaś się –Nic dziwnego, że ludzie nazywają cię magikiem. To jest wręcz niewiarygodne.

–E tam, to nic takiego– odparł, rumieniąc się –Zwykła, prosta reakcja. Nic wielkiego, naprawdę.

–Może i tak ale wciąż robi wrażenie– odparłaś z uśmiechem, nakładając mu wianek na głowę –Chyba powinniśmy już wracać.

Wstałaś, mówiąc to i ruszyłaś w kierunku zamku. Varian pokiwał głową, widząc, że nawet na niego nie zaczekasz i podążył za tobą. Gdy dotarliście na miejsce cała zaniepokojona rodzina zebrała się wokół was.

–Córeczko! Gdzieś ty była!? Martwiliśmy się o ciebie– powiedział ojciec, tuląc cię –I co się stało z twoimi włosami?– spytał, dotykając twoich włosów.

–Zafarbowałam je, podoba ci się? Byliśmy na małym spacerze, prawda Varianie?

Rzuciłaś chłopakowi słodkie oczka i splotłaś swoją dłoń z jego. Książę pocałował cię w czoło.

–Owszem (T/I)– odparł i ukłonił się przed twoimi rodzicami –Wasze wysokości pozwolą, że odprowadzę księżniczkę do jej komnaty.

Nie czekając na odpowiedź, chłopak zaciągnął cię w głąb korytarzy. W końcu, gdy weszliście na wyższe piętro zamku zaczęłaś wycierać swoje czoło falbaną sukni.

–Ochyda! Ochyda i żenada! Mogłeś się powstrzymać z tym pocałunkiem! Jeszcze zrobiłeś to przed moimi rodzicami! Zabiję cię ty alchemiku od siedmiu boleści! Zobaczysz! Skończysz jako manekin treningowy!

Krzyczałaś na niego i potrząsałaś chłopakiem, który nie mógł przestać się śmiać z twojej reakcji. W końcu puściłaś go i strzeliłaś iście królewskiego focha.

–Przynajmniej było wiarygodnie, kochanie– dodał żartobliwie, dalej się śmiejąc z ciebie.

Szturchnęłaś go mcno w ramię i ruszyłaś przodem do swojej komnaty, a książę za tobą. W końcu dotarliście do drzwi twojego pokoju, a Varian zdążył się uspokoić. Zatrzymałaś się i z grzeczności ukłoniłaś przed chłopakiem.

–Dobranoc Varianie.

Już miałaś wejść do siebie, gdy poczułaś jak książę chwyta cię nieśmiało za dłoń. Spojrzałaś na niego lekko zdziwiona. Czego może jeszcze chcieć?

–Może i nie jestem najlepszym kandydatem na męża– zaczął niepewnie –Ale jestem pewien, że tylko ja jestem w stanie z tobą wytrzymać i zadbać o ciebie. Przemyśl jeszcze raz ten ślub, dobrze?– stałaś w szoku i nie wiedziałaś co powiedzieć, chłopak kompletnie cię zaskoczył –Dobranoc (T/I).

Powiedział, po czym ruszył do siebie. Weszłaś do swojej komnaty, wciąż będąc w szoku. Dopiero teraz się zorientowałaś, że Varian wręczył ci coś do ręki. Było to małe, ręcznie zdobione pudełeczko. Usiadłaś na łóżku i otworzyłaś je zaciekawiona. Wyjęłaś z niego piękny naszyjnik z fioletowym kamieniem, kryształem. Spojrzałaś na połamaną różę w koszu i z powrotem na naszyjnik. Dopiero teraz dotarło do ciebie, że Varian naprawdę się stara i zależy mu. Ale pytanie czy na tobie? Czy może na samym ślubie? Nie miałaś pojęcia co mógłby tym osiągnąć i nie chciałaś sobie zaprzątać na razie tym głowy. Byłaś zbyt śpiąca na to. Wyjęłaś różę ze śmietnika i włożyłaś ją do wazonu z innymi kwiatami, po czym położyłaś się spać.

***

Varian w podskokach wparował do swojej komnaty, którą dzielił z Julkiem i zaczął tańczyć ze szczęścia, śpiewając "Mam szanse u (T/I)! Mam szanse u (T/I)!" Jego starszy brat parsknął śmiechem.

–Rozumiem, że się zgodziła.

–No nie do końca– Varian uśmiechnął się niezręcznie –Ale udało mi się z nią w pewien sposób zaprzyjaźnić, a to już coś.

–Wow, mamy postęp w końcu. Chodź tu do mnie ty mały przystojniaku!– Julek uścisnął brata i wyczochrał go tak jak nigdy dotąd pomimo narzekań i prób wyrywania się chłopaka –Jestem z ciebie taki dumny chłopie, że nie masz pojęcia!

–Julian przestań!

–No dobra, już dobra– powiedział, puszczając go –Kładź się spać, bo jak zaśpisz to przytargam cię przed oblicze księżniczki w twojej piżamce.

–Nie odważysz się– Varian pogroził mu palcem, przebierając się.

–A założymy się?

Nim młody książę zdołał się zorientować, Julek niósł go po korytarzach, nawołując cię i przy okazji zakłócając nocną ciszę. Gdyby nie ich matka, pewnie musiałaby Cassandra zareagować i zamknąć ich w celi. Tak czy inaczej oboje poszli spać.

***

Rano obudziła cię złota burza czyli inaczej twoja ukochana siostra. Jednym, szybkim ruchem ściągnęła z ciebie kołdrę, przy okazji zrzucając cię na podłogę.

–Wstajemy kochana!! Zaspałaś śniadanie!!– wykrzyknęła radośnie –Twój książę z bajki czeka na ciebie!

–Rapsztunka!!! Nie masz lepszych rzeczy do roboty!!?

Krzyknęłaś na nią i rzuciłaś czym miałaś pod ręką. Los chciał, że padło akurat na naszyjnik od Variana. Roszpunka złapała naszyjnik i przyjrzała mu się zachwycona.

–O jaki ładny! Dostałaś go od księcia Variana? Myślałam, że nie nosisz biżuterii. (T/I), twoja róża!– zanim zdążyłaś jakkolwiek zareagować blondynka podbiegła przyjrzeć się kwiatu –A jednak nie wyrzuciłaś jej. Czy to znaczy, że będziecie razem?

Uśmiechnęła się do ciebie, a ty myślałaś, że udusisz ja poduszką. Zabrałaś jej swój naszyjnik i wypchnęłaś blondynkę za drzwi.

–Nie twój interes!

***

Cały dzień starałaś się unikać wszystkich możliwych osób, a w szczególności swojej irytującej i nadpobudliwej siostry. Gdy tylko wyszłaś ze swojej komnaty zostałaś zasypana masą zdań o tym jak to dobrze, że zgodziłaś się przyjąć oświadczyny księcia. A przecież ty nic nawet nie powiedziałaś! Zaszyłaś się w królewskiej bibliotece czyli jedynym miejscu w zamku, w którym nikt cię nie znajdzie. No może poza jedną osobą.

–Tutaj jesteś (T/I)– podskoczyłaś na krześle, słysząc znajomy ci głos. Varian z uśmiechem dosiadł się do ciebie –Nie podoba ci się mój prezent?– spytał, widząc jak rozkładasz naszyjnik na części.

–Nie przepadam za biżuterią– odparłaś, wiążąc kryształ na długim sznurku –Pomyślałam, że jeśli zrobię z niego amulet to będę go nosić. Szkoda, żeby taki ładny kamień zmarnował się na jakimś złotym łańcuchu.

–Jesteś naprawdę interesująca– stwierdził, przyglądając się tobie –Stworzyłem ten element specjalnie dla ciebie. Nazwałem go (T/I)-ium/onium.

–Fajnie– odparłaś niewzruszona, zakładając swój amulet –Posłuchaj Varianie, przemyślałam to co wczoraj mówiłeś.

–I?– spytał cały spięty.

Przez chwilę nie odzywałaś się, przez co chłopak jeszcze bardziej się zestresował –I doszłam do wniosku, że mogę za ciebie wyjść ale tylko pod jednym warunkiem.

Chłopak chwycił cię za dłonie –Cokolwiek sobie zażyczysz, moja damo.

–Uciekniesz ze mną z Corony.

***

W końcu nadszedł ten dzień, gdy Julian i Roszpunka mieli się pobrać. Ceremonia przebiegła bez zakłóceń i wszyscy po kolei wychodzili z kościoła by obsypać młodą parę ryżem i kwiatami. Gdy tylko Roszpunka i Julek pojawili się na zewnątrz razem z resztą obrzuciłaś nowożeńców tym co miałaś w koszyku. Nadeszła ta chwila, gdy panna młoda miała rzucić bukietem. Nie miałaś najmniejszej ochoty brać w tym udziału, więc usunęłaś się na bok.

–Nie będziesz łapać bukietu?– Varian stanął obok ciebie z uroczym uśmieszkiem na twarzy.

–I tak będę musiała za ciebie wyjść. Chyba, że odrzucisz moje warunki– odparłaś, bawiąc się swoim naszyjnikiem, amuletem –Ile jeszcze mam czekać na twoją odpowiedź?

–Już nie musisz czekać. Zgadzam się (T/I)

W momencie, gdy to powiedział Roszpunka rzuciła bukietem, a Varian go złapał. Oczy wszystkich zwróciły się ku wam. Książę klęknął przed tobą i wyciągnął w twoją stronę bukiet.

–Księżniczko (T/I), czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Wszyscy wokół zamilkli, czekając na twoją odpowiedź. Westchnęłaś ciężko.

–Ty i twój brat od początku zaplanowaliście całą tą scenę, tak?– spytałaś, biorąc się pod boki.

Varian zaśmiał się –No dobra, przejrzałaś nas. A teraz zgódź się, bo ludzie się patrzą– powiedział żartobliwie.

Chwyciłaś chłopaka i postawiłaś go na nogi, odbierając przy tym kwiaty –Uczynię ci ten zaszczyt– po czym pocałowałaś go.

~💜💜💜~

The End

Nawet wyszło mi to opowiadanie. Chciałby ktoś może część 2?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top