próba pozbycia się pecha

...próba pozbycia się pecha

🍸>°<🍹×🥃×🍹>°<🍸

     -To ty mu się nie podobasz? - Minhyuk spojrzał zdziwiony na coraz bliżej będącego w stanie upojenia alkoholowego przyjaciela Wonho. Przez to, że Lee, jako kelner musiał co chwilę latać w tę i z powrotem roznosząc kolorowe drinki, to ominęła go cześć wypowiedzi jednego z dwójki siedzących przy barze mężczyzn.

     Ten wieczór wyraźnie urozmaicał monotonię, jaką spokojnie wkraczała w życie Shina oraz pracowników barwnego Switch Vanilla. Dzisiaj to nie on i jego wyraźnie widoczne zainteresowanie H.Onem miło być głównym tematem rozmów. Tym razem pałeczkę przejął krzywo patrzący na szklankę pełną bursztynowego Jacka Daniel'sa Kyungsoo, który już od dobrej godziny na zmianę nic nie mówił, zabijając naczynie z ciętego szkła lub z niesamowitą prędkością wysypywał z siebie potoki słów równające się z ilością alkoholu, jaki miał zamiar dzisiaj wypić, na temat dalej cudownego i dalej nieuchwytnego w odwzajemnianiu uczyć Jongina.

     -Ja… Myślałem, że mu się podobam okej! - Zirytowany Do warknął na Minhyuka, a jego oczy zabłysły niczym ogień piekielny. Wonho miał wrażenie, że mężczyzna zaraz rzuci w Lee jeszcze nie pustą szklanką, a później zaszyje mu usta, używając jej odłamków niczym igły.

     -Kyungie. - Shin zwrócił się miękko do swojego byłego chłopaka, nie po raz pierwszy odbierając mu prawdopodobnie przyszłe narzędzie dość krwawej zbrodni, na co ten złagodniał lekko pod jego dotykiem. Na szczęście osób znajdujących się w barze Wonho miał naturalny talent do łagodzenia większości jego burzliwych nastrojów od samego początku ich znajomości.

     Pomimo tego, że związek dwójki zakończył się już naprawdę dawno temu to i tak dalej działał na Kyungsoo w ten sam sposób. W pewnym sensie działał na każdego w taki sposób. Był niczym ostoja dla wszystkich potrzebujących wsparcia, w której można się było skryć i w spokoju wyjawiać każdy z bólów oraz ciążących sekretów, nie martwiąc się o to, czy ujrzą kiedyś światło dzienne. Wspierał i pomagał się podnieść po upadku, doczepiając nowe pióra i gojąc złamane skrzydła ich cierpiących dusz. Nic dziwnego, że nawet sam Suga, którego emocjonalność porównywalna była przez niektórych, jak na przykład Soyeon, do tej należącej do kamienia, polubił Shina, zaufał mu i podzielił się z nim swoją historią.

     Szkoda, że nie był w stanie sam wykorzystać, chociaż połowy swoich rad, dzięki którym może nie byłby tak niezauważalny dla jego nieszczęsnego zauroczenia.

     -Ja naprawdę miałem nadzieję, że mu się podobam. - Z ust Kyungsoo wydobywały się na tyle ciche dźwięki, że Wonho i Minhyuk musieli pochylić się lekko, by cokolwiek usłyszeć na tle głośnej muzyki, która utrudniała skupienie się na tych kilku słowach. A może to tylko Shin miał z tym problem, przez fakt, że dziś jego ulubiony DJ wykonywał naprawdę dobrą robotę, dzięki czemu mężczyzna co chwilę odwracał się w kierunku podwyższenia, by choć na sekundę spojrzeć na piękną twarz H.One'a? - Bo on jest taki idealny. To znaczy, wiem, że nikt nie jest idealny, ale on w tej swojej idealnej nie idealność właśnie taki dla mnie jest. Jongin jest miły, pomocny, wiecznie roześmiany, a fakt, że jest w stanie po prostu zacząć tańczyć w najmniej oczekiwanym momencie, bo wpadł na pomysł jakiegoś ruchu i musiał go wypróbować, zanim o nim zapomni lub tylko po to, by sprawić, że się uśmiechnę, gdy widzi, że jestem zmęczony wszystkim, co aktualnie mam na głowie, sprawia, że nie mogę przestać o nim myśleć w kategorii przyjaciel. Zawsze pyta, a później z zainteresowaniem słucha, jak minął mi dzień pomimo tego, że przecież pracuję w najzwyklejszym biurze i byłbym w stanie każde moje dwadzieścia cztery godziny życia opisać w tych samych słowach…

     -Słucham sobie tego jęczenia już dobrą chwilę i dalej nie wyłapałem momentu, w którym wyjaśniasz, dlaczego ten cały Jangim jednak nie czuje do ciebie tego samego. - Mark przerwał słowotok Kyungsoo, by wyrazić swoją konsternację, układając na metalowej tacy kolejną serię wykonanych przez niego zawierających procenty napoi, by Minhyuk mógł zanieść je odpowiednim klientom. Lee tylko posłał mu groźne spojrzenie i zniknął w tłumie ludzi, by móc jak najszybciej wrócić do rozmowy. - Ma problem, z tym że twoje ciało nie zawsze było płci męskiej? Przecie wszystko masz tam już tak, jak trzeba, co nie?

     Wonho zakrztusił się pitym alkoholem. Amerykanom zdecydowanie brakowało za grosz taktu...

     Szybko spojrzał w kierunku swojego przyjaciela i odetchnął z ulgą, widząc, że nie zauważył w nim oznak żadnej urazy do Tuana. Wiedział, że Do miał dystans co do swojej transpłciowości, jednak nie był pewny, czy w tych okolicznościach, będzie go miał tyle samo. Poza tym to barman mógł mieć rację i wbić tym pytaniem nadwyraz bolesną szpilkę w psychikę mężczyzny.

     -No właśnie nie! - Kyungsoo wybuchł niespodziewanie, zupełnie pomijając fakt, że przedmówca pomylił imię Kima, co zaskoczyło nie tylko trzech dwudziesto czterolatków, bo Minhyuk właśnie wrócił, trzymając na tacy kilka pustych naczyń, które zebrał z mijanych stolików (Gdy się postarał, potrafił się naprawdę pośpieszyć), ale i osoby znajdujące się najbliżej zajmowanych przez nich miejsc.

     Nawet Hyunwoo, drugi barman mający zmianę dzisiejszej nocy, obsługujący o kilka lat starszą od siebie kobietę spojrzał w ich kierunku podejrzliwie, jakby chcąc się upewnić, czy musi już interweniować i wprowadzić nakaz przebywania w bliskiej odległości od siebie co najwyżej dwóch osób z dziewięćdziesiątego trzeciego rocznika. Nie rozumiał, co z tym rokiem było nie tak, że ludzie wtedy urodzeni musieli sprawiać mu tyle problemów. Nawet Jackson był od nich mniej kłopotliwy.

     -Co nie? - Lee taktownie zwrócił się szeptem do znajdującego się w innym świecie Shina.

     H.One właśnie śmiał się do wysokiego szatyna, kolejnego z trzech pracujący tu DJ'i. Wonho nie wiedział, jak miał na imię i chyba nie chciał wiedzieć, ale widział go tu już z co najmniej kilkanaście razy i mógł ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że był blisko z H.One'm.

     -Jongin akceptuje trans płciowość Kyungsoo. - Mężczyzna odpowiedział kelnerowi pośpiesznie przyłapany na tym, jak po raz kolejny przypatrywał się swojemu zauroczeniu, na co Minhyuk spojrzał na Do szczęśliwy.

     -Oh skarbie! To cudownie!- Lee zaklaskał uradowany, uprzejmie ignorując to, co przed chwilą zauważył.

     Od zawsze posiadał w sobie niespotykane pokłady dziecięcej radości, dzięki której potrafił cieszyć się z najmniejszych rzeczy, jakby były to wygrane na loterii czy złote medale za zwycięstwo podczas zawodów. Dziś ta radość niestety nie przeszła na jednego z rozmówców.

     -Oczywiście, że cudownie.- Kyungsoo zgadza się niechętnie, po czym zwraca się do Marka. - Nalej mi jeszcze jedną… Nalej mi dużo. - Szybko rezygnuje z pierwotnej myśli. Nie miał zamiaru przejmować się jutrzejszym kacem, czy ilością pieniędzy, jaką będzie musiał wydać tej nocy. Dziś chciał się upić. - Szczególnie gdy podziękował mi za to, że zaufałem mu na tyle, by mu to powiedzieć, i następnie zaczął zachwycać się tym, jak ci Tajlandczycy sobie świetnie poradzili, bo w życiu by sam się tego nie domyślił. Później co chwilę mówił mi, jak wiele to dla niego znaczy, że jego przyjaciel tak się przed nim otworzył, pomimo tego, że nie znamy się wcale tak bardzo długo.

     -Ał… Friendzone.- Kelner wypowiedział na głos nazwę choroby, którą każdy ludzi musiała kiedyś przeżyć. Nadwyraz jej nie znosił, bo, gdy dla jednych była niczym ospa wietrzna, Lee zapadał na nią równie często, co w dzieciństwie miał katar. A trzeba było przyznać, że był naprawdę chorowitym dzieckiem.

     -To nie musi być od razu friendzone. - Wonho pocieszycielsko poklepał Do po ramieniu, na co ten tylko spojrzał na niego krzywo i jednym haustem wypił bursztynową zawartość szklanki. Mark bez słowa nalał mu kolejną porcję.

     -Dlaczego ja się z tobą zadaję? - Kyungsoo zamruczał cierpiętniczo. - Twoje nieszczęście zaczęło spływać w moją stronę. Jesteś niczym czarny kot, tylko że w porównaniu do niego z tobą trzeba się przespać, byś przyniósł pecha. - Po tych słowach naczynie znów było puste.

     Minhyuk zareagował na to szybko i złapał dłoń Tuana pochylającą się z otwartą butelką Whiskey, posyłając mu jednoznaczne spojrzenie. Tamtemu panu na dziś wystarczyło i jeśli Mark nawet pomyśli o tym, by doprawiać go następnymi procentami, to Lee przestanie być taki milusi.

     -Życie byłoby zbyt nudne i przewidywalne, by szczęście mogło odejść na zawsze. - Na twarzy kelnera powrócił uśmiech, gdy przysunął się do dwudziesto czterolatka i powoli zaczął rozmasowywać napięte mięśnie zirytowanego Kyungsoo. - Daj sobie trochę czasu. Zaraz los się odwróci i będzie lepiej.

     Wonho widząc, jak przyjaciel zaczyna się rozluźniać pod wpływem zręcznych palców mężczyzny, pozwolił sobie udać się do klubowej łazienki. Spojrzał jeszcze w kierunku Hyunwoo i, po krótkiej rozmowie na spojrzenia, we względnym spokoju udał się do jednego z dwóch niewielkich pomieszczeń.

     -Będzie lepiej, będzie lepiej… - Do mruczał pod nosem. Było oczywiste, że nie zauważył zniknięcia swojego byłego chłopaka.

     -Nawet Mark tak twierdzi, prawda? - Lee spojrzał wyczekująco na mężczyznę, który uniósł brwi w geście wyraźnej konsternacji.

     -Excuses me, are you talking to me? Oh… sorry, I don't speak Korean. - Udał, że nie widzi oburzenia na twarzy kelnera i wrócił do roboty.

     Nie miał zamiaru zostawać wplątanym w kolejną tragiczną historię miłosną. Ta Shina plus wszystkie, o których zawsze opowiadał mu Jackson, gdy mieli razem zmianę, co niestety, ale zdarzało się dość często, kiedy rok młodszy chińczyk był tuż po kolejnym maratonie dram, w zupełności mu wystarczały. Nie miał cierpliwość na tego typu rzeczy i nigdy nie miał zamiaru takowej nabywać.

     -Słyszałeś Kyungsoo? Mark się ze mną w zupełności zgadza. -Minhyuk liczył, że mężczyzna nie znał angielskiego, albo chociaż chwilowy stan nie pozwalał mu na takową znajomość.

     Wszechobecna muzyka prawie zagłuszyła głośne prychnięcie Tuana.

     -Jak ma być lepiej? Kiedy będzie lepiej? Mam na to czekać? Jak długo? Gdzie mój alkohol? Ejjj… ty, barman, nalej mi jeszcze!- Do próbował sięgnąć po jedną z niedaleko stojących butelek.

     -Czekanie nie jest dobrym pomysłem. Twój przyjaciel to idealny przykład. Musisz zacząć działać. Pozbądź się pecha. A jeśli się nie uda, to przynajmniej nie będziesz musiał się obwiniać o to, że nawet nie spróbowałeś. - Mark taktownie zignorował życzenie, a właściwie to rozkaz i odsunął od Kyungsoo wszystko, co mógłby wypić, wiedząc, że w innym przypadku naraziłby życie swoje i pewnie kilku przedmiotów wokół Minhyuka. - Masz. Te są dla szóstki, a te dla trzynastki.- Kolejna seria napoi wylądowała przed kelnerem, zmuszając go do opuszczenia dwójki.

     Tymczasem Kyungsoo dalej przetrawiał słowa rówieśnika.

     -Pozbądź się pecha. Pozbądź się pecha. Muszę pozbyć się pecha… - Mówił do pustej szklanki, myśląc o wszystkim, co dzisiaj powiedział i usłyszał. - Mój czarny kot. Wonho…

     Nagle do niego dociera. Przecież to było takie oczywiste. Skoro to Shin zesłał na niego swojego pecha, to jeśli do Wonho los znów się uśmiechnie, to pewnie i zaraz zawita w życiu Do. Że też wpadł na coś tak mądrego dopiero po dzie… Dwuna… którejś tam szklance Whiskey. Zdecydowanie będzie musiał w przyszłości pić więcej.

     Z tą myślą nieporadnie wstał z krzesła barowego I ruszył w kierunku miejsca, gdzie grali DJ'je, ciągle mrucząc do siebie, jak mądrze postępował.

     -Ej, ej, ej. Ej. Ej, ty! - Mark zaskoczony patrzył na oddalającego się chwiejnie, podpitego mężczyznę.

     To nie wyglądało dobrze. Jeśli były partner Wonho zrobi teraz coś nieodpowiedniego, to właśnie Tuanowi się za to dostanie. Jakby to on miał się nim zajmować… Chociaż, miał już jedną robotę, za barem, a Kyungsoo nie zaliczał się do obowiązków, za które mu płacono.

     Chociaż…

     -Mark, gdzie on idzie? - Do barmana dotarł zaniepokojony ton Hyunwoo.

     Oh. Właśnie. Tak właściwie, to gdzie on szedł?

     -Z tego, co widzę, to idzie doooo… H.One'a… Fuck.- Barman wyszukał spojrzeniem mężczyznę i po zorientowaniu się, co dla Do interesującego mogło się tam znajdować, nie za bardzo podobało się to, co zrozumiał. Później dotarł do niego kolejny nieprzyjemny fakt. - Minhyuk mnie zabije, prawda?

      -Módl się, żeby to był tylko Minhyuk. - Hyunwoo nawet nie próbował go okłamywać.

🍸>°<🍹×🥃×🍹>°<🍸

     Ktoś poklepał Hyungwona po ramieniu.

     -H.One.

     -Huh? - Dwudziesto trzylatek ściągnął z uszu słuchawki i spojrzał pytająco na stojącego obok szatyna.

     -Ktoś do ciebie. Mówi, że chodzi o twojego chłopaka. - Jonny zrobił głupią minę, wymawiając ostatnie słowo, na co starszy uniósł brwi skonsternowany.

     -O mojego kogo? - Z tego, co mu było wiadomo, ostatnim razem, gdy sprawdzał, był stanu wolnego. - Zastąpisz mnie przez chwilę?

     Gdy dwudziesto dwulatek kiwa głową na tak, ten odchodzi ze swojego stanowiska pracy i idzie we wskazanym mu kierunku. Pierwszym co widzi, jest niski mężczyzna o ładnej twarzy. Uroczy, ale nie w jego typie. Liczył, że to nie on był jego domniemanym chłopakiem.

     -Słucham? W czym mogę pomóc? - Pomimo tego, że po rozmówcy widać, że trzeźwym go nazywać nie wypada H.One postanawia zachować stosowne uprzejmości.

     Do przyjrzał się nowo przybyłemu dokładnie i dopiero po tym zaczął mówić.

     -Wow… Faktycznie wyglądasz jak Bóg. - Stwierdził nieskrępowany. - Gust ma dalej dobry. - Ostatnie zadanie mruknął do siebie.

     -Nie wiem, o co tu chodzi, ale chyba mnie z kimś pomyliłeś.

     DJ miał nadzieję, że to nie był jakiś psychol, który rozpowiadał ludziom o ich pseudo związku. Nie wyglądał groźnie, ale w takich sprawach nigdy nie miało się stuprocentowej pewności.

     -Nie nie nie nie… - Mężczyzna zaprzecza kilkukrotnie. - Ty jesteś H.One, który podoba się mojemu przyjacielowi.

     Okeeej… Czyli to nie on jest tym psycholem, tylko jego przyjaciel. To nadwyraz pocieszające.

     -I twój przyjaciel przysłał tu ciebie, żebyś mi o tym powiedział? Super.

     -Nie nie nie nie… on nie wie. - Niższy przysunął się do H.One'a i szepnął konspiracyjnie. - Jest tam i idzie w kierunku baru. - Machnął niewyraźne ręką. - My też tam idziemy. Czas na szczęście. Chcesz go poznać.

     Czy ktoś zrozumiał, co tu się stało? Tak? To gratulacje, bo Hyungwon nie za bardzo. On nie był na to przygotowany.

     To znaczy, to mogło być w pewnym sensie urocze. Facet pomaga swojemu nieśmiałemu przyjacielowi poderwać chłopaka, który mu się podoba. Niczym wycięte z dramy. Wszystko fajnie, gdyby nie to, że Hyungwon nie lubił dram, ten facet był pijany, a owym chłopakiem był właśnie on sam.

     -O czym ty do mnie mówisz człowieku? - Brak zrozumienia dla tej sytuacji zaczynał wyzwalać w nim irytację, w stosunku do podpitego klubowicza. - Jesteś aż tak pijany? Mam zadzwonić po taksówkę?

     -Nie nie nie nie… nie trzeba. - Czy wszystkie jego wypowiedzi zaczynały się na nie? - Musisz tylko za mną iść, a potem się z nim umówić. Proste. Bardzo proste. Ale ja jestem mądry.

     Gdy Kyungsoo uśmiechał się zadowolony z siebie do Hyungwona, ten zastanawiał się, jak bezproblemowo rozwiązać daną mu przez los sytuacje. Może najpierw wypadałoby się dowiedzieć, jak wyglądał ów przyjaciel pijanego natręta. Jak będzie totalnie nie w typie DJ'a, to przynajmniej będzie wiedział, kogo omijać szerokim łukiem.

     -Skoro mam się umówić z twoim przyjacielem, to pokażesz mi, chociaż, jak wygląda.

     Do szybko pokiwał głową, przepełniony determinacją, by odzyskać szczęście i szanse u jego Jongina.

     -Widzisz tego faceta w bordowym swetrze, co rozmawia teraz z waszym barmanem? - Wskazał, a wyższy podążył wzrokiem za jego dłonią. - To twój Romeo. O! Patrzy tu, widzisz? Przystojny, co nie? - Do zaczął prowadzić ich w kierunku baru.

     Był. Definitywnie był. W ładnie zaczesanych brązowych włosach i przyległym do umięśnionej sylwetki swetrem. Musiał lubić siłownię i szczerze mówiąc, Hyungwonowi ten fakt w żadnym wypadku nie przeszkadzał. Popierał i zachęcał.

     Gdy dwudziesto trzylatek przestał się przyglądać fizjonomii mężczyzny, zauważył, co się działo wokół niego. Faktycznie rozmawiał barmanem, a dokładniej to z dwoma barmanami i kilka sekund później jeszcze z jednym z kelnerów. DJ dobrze znał całą trójkę i, co zaskakujące ten przystojniak też wydawał się mieć z nimi relację większą niż tylko ta klient-pracownik. Jak często tu przychodził? Jak długo H.One mu się podobał, zanim to małe pijane stwierdziło, że coś z tym zrobi?

     -Emmm tak… Wygląda nie najgorzej. - Mężczyzna przypomniał sobie o zadanym mu pytaniu. - Możesz powtórzyć, jak on miał na imię? - Poprosił, dalej wpatrując się w postać siedzącą na barowym krześle.

     -Wonho.

     Wonho. Ładnie. Bardzo ładne.

     W tym momencie Mark wskazał w kierunku dwójki, jakby coś tłumacząc i spojrzenie jego i owego Wonho spotkało się po raz pierwszy. Hyungwon musiał stwierdzić, że pomimo swojej muskularny oczy miał szczenięce. Wyglądał na lekko wystraszonego zaistniałą sytuacją, ale przez pewien czas ani on, ani DJ nie przegrywali kontaktu wzrokowego. Później mężczyzna spojrzał na swojego przyjaciela obok H.Ona i jakby wszystko prysło. Następnie Kyungsoo potkną się o tańczącą parę, wpadając na wyższego, przez co ten stracił z oczy ludzi przy barze. Gdy na nowo spróbował odszukać szczenięce spojrzenie, Wonho z Vanilla Switch już nie było.

     Dalej nic nie rozumiał.

🍸>°<🍹×🥃×🍹>°<🍸

Kocham Watt i fakt że ten rozdział miał być wstawiony już kilka dni temu ale dopiero teraz zauważyłam że coś się zcieło i tak nie jest...

Miłego dnia nocy czegokolwiek chcecie 💜💜💜

🍸>°<🍹×🥃×🍹>°<🍸

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top