Kanato - Umierające światło 1/2
Patrzyłaś na aktorów na scenie, gdy sztuka prawie się kończyła, światła wciąż błyskały zmieniającymi się kolorami. Naprawdę nie chciałaś żeby wieczór się skończył, przez pewną osobę którą dziś poznałaś, fioletowowłosego chłopaka. Jego skóra była nienaturalnie blada i miał worki pod oczami przez niedostatek snu. Dodatkowo, miał ze sobą misia, Teddyiego, ułożonego starannie na jego kolanach, jakby oglądał sztukę wraz z tobą i Kanato. Jego fioletowe włosy ładnie podkreślały twarz, za każdym razem kiedy się do ciebie uśmiechał czułaś się niezręcznie ale jednocześnie to było urocze. Gawędziliście cicho w nocy, i szczerze mówiąc w ogóle nie oglądałaś sztuki, poza paroma ostatnimi minutami. Sądziłaś, że zyskałaś dzisiaj naprawdę fajnego przyjaciela i byłaś z tego zadowolona. Może da ci swój numer albo odprowadzi do domu?
Światła zgasły gdy na scenę opadła czerwona kurtyna, sprawiając, że rekwizyty i aktorzy zniknęli z waszego widoku. Zerknęłaś na Kanato, który dziwnie skupił na czymś uwagę z jakiegoś powodu. Prawie jakby był w jakimś transie, może się zamyślił?
- Kanato, wszystko w porządku? - pytasz się go, a on się z tego otrząsa, wymuszony, słodki uśmiech pojawia się na jego ustach. Kiwa głową i wzdycha, jego fioletowe oczy ponownie przesuwają się po kurtynie.
Powoli wstałaś i ruszyłaś do wyjścia z sali, idąc do pamiątek sprzedawanych prz wejściu. Czułaś jakby twoje serce ważyło tonę i ciągnęło cię w dół. Nie chciałaś go opuszczać. Nie wiedziałaś czemu, ale naprawdę chciałaś lepiej poznać Kanato.
Byłaś teraz w pobliżu recepcji i rozglądałaś się by sprawdzić czy Kanato wyszedł tą samą drogą. Nie było go tam. Westchnęłaś wiedząc w głębi serca, że najprawdopodobniej już poszedł. Krążyłaś wzrokiem po różnych pamiątkach które mogłaś kupić: kubki, koszulki, płyty, bluzy, plakaty i wiele innych. Zdecydowałaś się wziąć koszulkę z nazwą sztuki i logo z przodu i zarysem Japonii z tyłu wraz z zaznaczonymi miejscami występu trupy. Ściskałaś torbę zawiedziona i wyszłaś z teatru idąc tam gdzie zamierzałaś. Do domu.
Nie było zbyt późno więc nie złapałaś taksówki czy czegoś podobnego. To było tylko dwadzieścia minut spacerem i nie miałaś nic przeciwko. Po jakiś dwudziestu sekundach od odejścia od miejsca w którym spotkałaś Kanato, odwróciłaś się by spojrzeć na teatr. Zdecydowałaś, że jeśli pójdziesz następnym razem, gdy będzie wystawiana sztuka, to może znów go spotkasz. Odwróciłaś głowę i ruszyłaś w drogę, ale zostałaś zatrzymana przez pociągnięcie za rękaw.
- (T/I) chciałaś... iść... beze mnie? - stałaś twarzą w twarz z Kanato, który się uśmiechał i nie mogłaś uwierzyć, że tam był. Nie byłaś pewna czy to nie była groźba, ale cię to nie obchodziło. Byłaś prze szczęśliwa, że nie poszedł tak sobie.
- Nie! Myślałam, że już poszedłeś! - zaprotestowałaś, a jego mięśnie się rozluźniły, gdy wpatrywał się w twoje (k/o) oczy jakby czegoś szukał.
- Więc um... - mruknęłaś nie wiedząc co powiedzieć, a on uśmiechnął się do ciebie tym swoim niezręcznym, szerokim uśmiechem. Co chciał powiedzieć? Co zamierzał zrobić? Nie byłaś tak speszona w całym swoim życiu i tworzyłaś w myślach niezliczone pytania.
- (T/I)... chciałbym zabrać cię gdzieś... - powiedział powoli i zamarłaś, marszcząc zmieszana brwi, gdy przeczucie mówiło ci byś z nim nie szła. Co złego mogłoby się stać? Kanato to tylko Kanato... Prawda?
- G-Gdzie? - pytasz się zdając sobie sprawę, że czujesz się nieco niespokojna na myśl o pójściu z nim. To było zrozumiałe, przecież poznałaś go dopiero parę godzin wcześniej.
- To nic specjalnego... Po prostu idź za mną, okej? - prosi i powoli kiwasz głową, twoje brwi unoszą się w próbie uzyskania od niego więcej informacji. Nie zamierzałaś nigdzie z nim iść dopóki nie powie ci dokąd zmierzacie!
____________________________________________________
Mam tu mały problem z tytułem. W oryginale jest "dying light", ale można to przetłumaczyć jako "zanikające światło"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top