3. Trening?! Znowu?!
Pierwszym co poczuł po opuszczeniu swojego umysłu, był niemiłosierny skwar. W tym momencie był setnie wdzięczny, że podczas pobytu w swoim umyśle nie czuł żadnych czynników z zewnątrz, choć zazwyczaj nie był to powód do radości. Zdążył się o tym przekonać już z milion razy, podczas tego roku, w czasie "pobudek" organizowanych mu przez Jiraiye. Niedługo do uczucia gorąca dołączyło zdziwienie.
Spodziewał się zastać ćwiczące do upadłego cieniste klony, a zamiast tego, odnalazł je śpiące jak zabite w skąpym cieniu pobliskich drzew. Szczerze myślał, że Kurama chciał po prostu uciąć rozmowę, kończąc przy tym niewygodny temat, lecz najwyraźniej źle go ocenił. Później będzie musiał przeprosić tą łażącą kupę futra. Westchnął, odwołując swoje kopie i czując, jak zmęczenie momentalnie ogarnia jego ciało. Usiadł pod tym samym drzewem, zajmując miejsce do niedawna zajmowane przez jego podobizny. Po chwili postanowił ściągnąć ciężarki z nóg oraz rąk. Nie miał zamiaru katować się więcej niż to konieczne, zwłaszcza podczas odpoczynku. Niby nie były one tak wielkie i ciężkie ja te, które Gai polecił nosić Lee, ale wciąż mu ciążyły. Sensei mówił, że ich waga będzie się zwiększać samoistnie, w zależności od szybkości, z jaką ciało się do nich przyzwyczai. Delikatnie odłożył przedmioty, czując większą ulgę niż po zdaniu egzaminu na genina.
Ślamazarnie podniósł oczy ku koronie rośliny, dającej życiodajny cień. Refleksy promieni słonecznych wykonywały swój delikatny taniec, pieszcząc skórę wymęczonego chłopaka. Słońce górowało na nieboskłonie, dając wszystkim do zrozumienia, że to jest jego czas i nie ma zamiaru zajść za horyzont przez najbliższe dziesięć godzin.
To wszystko spowodowało, że nawet nie miał ochoty sięgnąć po swoją ukochaną (a jednocześnie jedyną, jaką przeczytał) serię. Westchnął, rzucając bezsilne spojrzenia na trawę.
— Chyba nigdy się nie przyzwyczaję — szepnął sam do siebie, myśląc o tym dziwnym uczuciu, które obejmowało jego ciało od czubka głowy, aż po koniuszki palców.
Nic nie robił — wiedział o tym każdy zakamarek jego umysłu, a jednak zmęczenie sprawiało, iż każdy ruch przychodził mu z trudem. Znasz to uczucie, kiedy kładziesz się spać, a budzisz się jeszcze bardziej zmęczony, niż byłeś? To jest niczym w porównaniu do tego.
Od jakiegoś czasu Ero-sannin stał się nie do zniesienia. Przestał go uczyć nowych rzeczy i zaczął organizować mu coraz to trudniejsze treningi wydolnościowe oraz siłowe. Nikt normalny nie kazałby dziecku, czy też nastolatkowi biegać na przysłowiowe dzień dobry czterdziestu kilometrów.
Może chce po prostu sprawdzić, jak szybko regeneruję siły? — pomyślał, czując, jak energia wraca do niego ze zdwojoną siłą.
Leniwie wzniósł swoją rękę tak, aby jego dłoń zrównała się z twarzą. Otworzył ją, najmocniej jak potrafił, ze zniesmaczeniem wyłapując spory przeprost u wszystkich palców.
Jego stawy zawsze były bardziej podatne na rozciąganie, co pomagało mu w ukrywaniu się przed wrogimi mieszkańcami, czy też podkradaniu jedzenia. Niestety teraz to wszystko zaszło za daleko. Na spokojnie potrafił zetknąć wierzchnią część palców z dłonią, czy też dłoń z przedramieniem z góry i z dołu, bez doznania jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu. Był to poniekąd plus, ale rzucanie bronią, a nawet trzymanie jej, stało się trudniejsze, ponieważ nie potrafił po prostu ustabilizować chwytu.
Dobrze pamiętał jakie problemy miał z rzutem kunaiem do celu za czasów akademii. Na szczęście teraz, nie musi się o to martwić, ponieważ odrobina chakry, kilka ochraniaczy i przepasek załatwiała sprawę. Niestety, nie ma nic za darmo i w tym przypadku było identycznie. Stał się od nich nieodwracalnie uzależniony.
Sannin zabronił mu je ściągać, ponieważ łatwo wybijał swoje kości ze stawów, nawet tego nie czując, co pomimo iż wracały one samoistnie na swoje miejsca w ekspresowym tempie, mogło spowodować wewnętrzne obrażenia, zwłaszcza kiedy zostało się wziętym z zaskoczenia, wykonywało się nagłe, rwane ruchy, walczyło, a nawet napinało mięśnie.
Zacisnął pięść, starając się zignorować swoje dziwactwo. Jego wzrok skanował dokładnie każdą część ręki, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu, niczym niemowlę podświadomie uczące się normalnego wyglądu człowieka. Próbował wmówić sobie, że to jest normalne, ale wszystko w nim krzyczało, że tak nie jest.
Kiedyś cieszył z wykształcenia tak przedajnej cechy, ale to wymknęło się spod kontroli i zaczęło zagrażać jego zdrowiu. Na szczęście niisan zatrzymał ten proces kilka miesięcy temu i cofnął jego powikłania. Jednak wciąż widział, jak ludzie odwracają wzrok, kiedy wywracał się i lądował nienaturalnie wygięty, czy też uderzył się w przegub, powodując przesunięcie się dłoni, lub wysunięcie jej ze stawu. Ich zniesmaczenie bolało bardziej od nienawiści, jaką zaznał w Konosze.
Przez to czuł się inny. Odmienny. Ohydny.
Niczym odrażający wybryk natury.
Odchylił głowę, uderzając się jej tyłem o pień i zamknął oczy w celu ogarnięcia swoich emocji.
W końcu nie takie rzeczy mnie spotykały — przeszło mu przez głowę.
Spędził w tej pozycji kilka minut, mając nadzieję na, chociaż chwilę wyciszenia oraz jako takiej stabilności emocjonalnej, a kiedy nareszcie udało mu się osiągnąć wymarzony spokój, ktoś dźgnął go pomiędzy żebra. Błyskawicznie podniósł się z ziemi, przyjmując pozycję bojową.
Na trawie, tuż przy miejscu, gdzie siedział jeszcze pięć sekund temu, kucał białowłosy mężczyzna. Chłopak opuścił gardę, dobrze wiedząc, że Żabi Pustelnik nie wyrządzi mu żadnej krzywdy, poza torturami fizycznymi, które żartobliwie nazywa treningami.
Mężczyzna wyszczerzył zęby w uśmiechu.
— Gotowy? — zapytał lekkim tonem, otrzepując spodnie.
— Na co? — ogłupiały ton głosu Naruto wprawił mężczyznę w śmiech.
— Na trening, a na co innego? — odparł, podnosząc się, a czternastolatek wytrzeszczył oczy i wskazał na niego palcem.
— E?! Przecież już go zakończyłem!
— Eh, Narto, to była dopiero rozgrzewka — zaczął swój wywód, dołując chłopaka. — Paz tym sądząc po twoim zachowaniu, masz wystarczająco dużo energii na sparing.
— Nie dość, że stary i zboczony, to jeszcze sadysta! — krzyknął, chwytając się za głowę. — Chyba się zapiszę do jakiejś sekty, bo potrzebuje boga, by miał litość nad moją duszą — złączył ręce na wzór podłapany od napotykanych wyznawców religii i spojrzał ku niebu.
— Ja zboczony i stary?! O teraz to się doigrałeś! Już ja cię nauczę szacunku dla silniejszych od ciebie!
Zaczął kumulować chakrę, by uformować średniej wielkości rasengana. Spojrzał na chłopaka z mordem w oczach i żyłą pulsującą na policzku.
No to się wkopałem — zdążył pomyśleć, nim technika dosięgnęła jego ciała.
Jiraiya widząc pod sobą zmasakrowaną kłodę, zatrzymał się na kilka sekund, pozwalając, by wiatr owiał jego sylwetkę i wplótł w potargane włosy liście wraz z zerwanymi źdźbłami trawy. Po chwili uśmiechnął się sam do siebie. Dobrze wiedział, że dzieciak jest jeszcze młody, a takie ćwiczenia mogą być wyczerpujące nawet dla doświadczonego shinobi. Był dumny z tego, że blondynowi udało się wykonać podmianę w tak krótkim czasie.
Tak bardzo przypominał mu Minato. Zwłaszcza teraz. Naruto w przeciągu tego roku znacznie się wyciszył, chociaż jego reakcje na niektóre rzeczy wciąż bardziej przypominały mu Kushinę niż starego ucznia.
Jego podopieczny zrobił ogromne postępy, ale wciąż pozostawało im wiele do nauki, mimo że jak na swój wiek był nadzwyczaj wybitnym ninja. On nie jest taki jak wszyscy. Jest potomkiem wielkich ludzi, którzy w przeszłości mieli wielu wrogów, a w sobie ma demona, którego ludzie chcą albo zniszczyć, albo posiąść. Jest wyjątkowy, a wyjątkowi ludzie muszą mieć wyjątkową siłę, by nie zostać zniszczonymi przez szarą masę, a na to jest tylko jeden sposób — ciężki trening.
Tego typu rzeczy nigdy nie są przyjemne, dla żadnej ze stron. Patrzenie na trudzącego się ucznia jest jak najbardziej zajmujące i napawa nauczyciela dumą, ale to nie przynosi żadnych pozytywnych emocji. Wielu łamało się na jego treningach, ale jeśli ma ktoś to przetrwać i wyjść z tego zwycięsko, to na pewno będzie ten nastolatek.
Minato — pomyślał — Kusina, możecie być z niego dumni.
Uśmiechnął się, patrząc w nieprzenikniony błękit nieba. Miał nadzieję, że jego przyjaciele obserwują ich z góry z uśmiechem.
Pustelnik schylił się po ciężarki chłopaka, zarzucił je na plecy i ruszył w stronę, z której wyczuwał cichą wiązkę chakry.
Niestety, pomimo długich treningów Uzumaki nie potrafił jeszcze całkowicie ukryć swojej chakry. Podejrzewał, że jest to spowodowane tym, że pieczęć bez przerwy przetwarza energię Kyuubieg na tę należącą do blondyna. Przez to na bieżąco tworzą się w nim nowe pokłady chakry, których nie jest w stanie ukrywać, bez ponowienia procesu. Jiraiya w myślach po raz tysięczny obiecał sobie nie przepić całych pieniędzy w następnym napotkanym mieście i kupić coś, co pomoże skryfikantowi ukryć jego chakrę w stu procentach.
Ponownie skupił się, próbując namierzyć swoją niedoszłą ofiarę, po czym ruszył w kolejną gęstwinę drzew, wyglądającą dokładnie tak samo, jak poprzednia. Chwycił mocno swój kunai, szykując się do ewentualnej obrony. Dobrze wiedział, iż chłopak nie należał do tych, którzy w przestrachu chowają się, gdzie się da, choćby nawet pod ziemię. Znał jego umiejętności, więc miał szczerą nadzieję, że uda mu się go dostrzec nim ten go uprzedzi. Dzięki latom ukrywania się na ulicy czternastolatek był perfekcyjny w chowaniu się. I to do tego stopnia, że starzec zaczął zastanawiać się nad tym, czy nie warto byłoby przeszkolić go dokładniej w skrytobójstwie. Niestety jest to kolejna rzecz, na którą nastolatek był po prostu za młody.
Potrząsnął głową, odganiając myśli na bok. Nie mógł dać się podejść. Chwila nieuwagi, a ułamek sekundy zadecyduje o dalszym losie tego sparingu.
###
Hej moje dzióbki!
Jak wam minęło Boże Ciało i pierwszy dzień wolny?
Na początku chciałam was przeprosić za późne dodanie tej części, aczkolwiek dopiero wróciłam do domu i nie byłam w stanie tego szybciej udostępnić. Mam nadzieję, że chociaż troszeczkę było warto czekać do tej 22. W przyszłości będę się starać się wstawiać je szybciej.
Mam dla Was jeszcze pewną, WAŻNĄ informację. Z powodu, iż okładka nie wskazuje na tematykę tego ff (ponieważ pokazuje inną postać niż Naruto), jutro zostaną wprowadzone ZMIANY W TYTULE z: "Vampire Story", na "Vampire Story || Naruto [PL]". Okładka na razie się nie zmieni, ale zostanie wprowadzone kilka nowych tagów.
Przepraszam za zamieszanie
Senpai Shire
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top