2. Moc w zasięgu ręki
--Rok później--
Jiraiya był zdruzgotany. Minął rok od rozpoczęcia treningu Naruto, a Sannin już nie miał czego go uczyć. Siwowłosy sam nie wiedział, czy ma się z tego powodu śmiać, czy płakać. Chłopak opanował już wszystko, co mógł mu zaoferować dla dzieci w jego wieku. No cóż.... Może mógłby go podszkolić w posługiwaniu się chakrą żywiołów, ale na to jest zdecydowanie za wcześnie, mimo że posiada dwie natury. Z tych i innych powodów ich trening polegał tylko i wyłącznie na walkach, wzmacnianiu ciała oraz samodoskonaleniu. Nawet zrobili klub książki! Dwuosobowy, ale zawsze!
Spojrzał na czternastolatka stojącego na drzewie i spokojnie czytającego nowy tom Eldorada flirtujących. W jego głowie znikąd pojawił się donośny głos wściekłej Tsunade psioczącej o tym, że tak małe dziecko nie powinno czytać tak zboczonych książek.
Zaśmiał się bezgłośnie. Może i kobieta miałaby rację, ale miał mu zabronić dostępu do własnej twórczości?
Naruto już od jakiegoś czasu pomagał mu w pisaniu książek, ale uparcie wybraniał się przed spoilerami w daleką przyszłość. Szczerze powiedziawszy, to z jego pomocą popularność tego utworu wskoczyła na nowy i o wiele wyższy poziom.
Oczywiście Uzumaki nie pozostał na te informacje bierny. Sam zaczął pracować na tej płaszczyźnie i już wydał pierwszy tom. Co najciekawsze jego dzieło trafiło w gusta dużej ilości ludzi z różnych pokoleń, po raz kolejny pokazując światu, że debiut może być sukcesem.
Żabi Pustelnik również po nią sięgną i z zażenowaniem przyznał się sam przed sobą, iż wpisał się na listę oczekujących na drugi tom. Jak to się stało, nie wiedział sam.
Fabuła nie była oderwana od otaczającego ich świata, nie obracała się wokół zboczonej tematyki... Cofała się raczej do Wielkiej Wojny Shinobi. Łączyła ze sobą wiele wątków i trzymała w napięciu. Wszystko było poukładane i uzależniało, powodując, że pragnie się więcej. Świeża tematyka sprawiała, że łatwo nawiązać było więź z bohaterami i wczuć się w ich sytuacje.
Jednym słowem ideał.
Coś podkusiło starca do rzucenia w niego kunaiem i zrobił to. Nigdy sobie niczego nie odmawiał i tym razem nie miał zamiaru robić wyjątku. Nie zdziwił się również, kiedy młodzik bez podnoszenia wzroku znad tekstu złapał lecące ostrze.
— O co chodzi? — zapytał pochłonięty lekturą, a białowłosy nie mógł nic poradzić na to, że podświadomie porównał go z Kakashim i niestety musiał przyznać się do faktu, że w tym aspekcie stworzył jego małą kopię.
— Wybiła ósma dziesięć. Czas na trening — wypalił, nie mając innej wymówki na swoje zachowanie.
Magiczne słowo podziałało i nastolatek w mgnieniu oka schował czytany bestseller do nerki, sprezentowanej od senseia, by stanąć przed nim z wielkim uśmiechem, pochłaniającym niemal pół twarzy.
— To, od czego zaczynamy? — zapytał entuzjastycznie.
— Od rozgrzewki. Najpierw pięćdziesiąt kółek po trasie w plenerze — zaczął, a młokos jęknął cierpiętniczo — potem trzysta pompek, brzuszków, przysiadów i podciągnięć, a następnie chwila rozciągania. Oczywiście zakaz używania czakry lisa — chciał powiedzieć coś więcej, ale siostrzeniec zniknął mu z oczu, mamrocząc coś o potrzebie przerzucenia się na masochizm, więc dodał tylko ciche, monotoniczne — i tak dalej, i tak dalej...
--U Naruto--
Zapamiętując polecenia, ruszył w las, a kiedy dobiegł na wybrane miejsce, użył podziału cienia. Stworzył dwie kopie i pozostawił swojemu ciału resztę, samemu zagłębiając się w swój umysł.
Stanął przed ogromną, złotą celą w dostojnej sali. Aż trudno było uwierzyć, jak zmieniło się to miejsce. Już od dawna chłopak zastanawiał się, co w sumie się z nim stało. Wygląd jego umysłu powinien odzwierciedlać stan psychiczny, lecz mimo wszystko, coś było nie tak. Nie mógł zaprzeczyć, że udało mu się już pozbierać po załamaniu, spowodowanym odkryciem prawdy o pieczęci, jednakże nie podniósł swojego mniemania o sobie, co w zaistniałej sytuacji mogłoby się wydawać rozwiązaniem tej zagadki.
Teraz ściany i podłogi tonęły w stonowanych, dostojnych kolorach, zdobionymi złotymi ornamentami. Woda zniknęła, robiąc miejsce na lewitujące gdzieniegdzie ponad podłogą świetliste kule, w niektórych częściach znajdowały się fotele, stoły, a nawet wazony z wiecznie świeżymi, jadowicie czerwonymi kwiatami. Kurama mówił mu, że takie zmiany są rzadkością wśród jinchuuriki oraz że zazwyczaj były one spowodowane podświadomym działaniem mózgu, lub wzrostem jego siły, jednak nic nie jest pewne.
Po zanotowaniu kilku drobnych zmian w wystroju żwawo ruszył ku klatce i bez wahania wszedł do środka, by wtulić się w miękkie futro przyszywanego brata.
— Cześć Pluszaku — przywitał się zadziornie.
— Cześć gaki — odparł w ten sam sposób. — Co tam słychać na zewnątrz?
— A nic ciekawego. Trening i Icha Icha.
— Biedne klony. Zobaczysz, kiedyś zrobią bunt i zażądają urlopu macierzystego — blondyn prychnął.
— Kyuu. Kiedy będę mógł cię wypuścić? — zadał standardowe pytanie, wciąż mając nadzieje, że przyjaciel zmieni swoje zdanie na ten temat.
— Przykro mi otooto, ale będzie to możliwe dopiero za trzy lata.
— Ale ja chcę, byś był ze mną też poza umysłem. Nie możemy zerwać tej pieczęci teraz?
— Nie. Jeśli to zrobimy, zginiesz. Twoje ciało nie wytrzyma tak wielkiego natężenie energii — chłopak posmutniał.
Nastała krępująca cisza. Naruto pomimo znania odpowiedzi, zadawał to pytanie codziennie od dwóch lat. Czternastolatek miał nadzieję, że to skłoni brata do myślenia i wreszcie znajdzie jakiś inny sposób, jakąś furtkę, kruczek w umowie, cokolwiek. Lis natomiast dzień w dzień bił się z myślami, które były sprzeczne jak nigdy dotąd. Istniał sposób na szybsze przystosowanie ciała do przetwarzania takich ilości chakry, ale był to bardzo niebezpieczny proces. Co prawda pochodził on od klanu Uzumaki, jednakże nawet oni od wieków nie ośmielili się go tknąć. W końcu postanowił to z siebie wyrzucić.
— Chociaż... Jest pewna technika, która może obejść te zabezpieczenia — przyznał, unikając wzroku przyjaciela.
— Naprawdę? — zamrugał, nie do końca wierząc w to, co usłyszał.
— Tak. Niestety jest ona bardzo niebezpieczna. Rodzina twojej matki używała jej kiedyś w celu nadania umiejętności charakterystycznych dla jej klanu dzieciom, które ich nie przejawiały.
— To wspaniale! — blondyn podskoczył i przeszedł naprzeciw lisa. Zrobił wielki zamach ręką i wskazał na siebie kciukiem. — Naucz mnie jej!
— Nawet nie znasz ryzyka, a już się zgadzasz? — zawarczał złowrogo. — Tę technikę przeżywało tylko jedno na dwadzieścioro dzieci — entuzjazm nastolatka opadł. — Nie ma mowy, abym zgodził się na coś tak ryzykownego i głupiego jak to!
Człowiek zacisnął zęby, a paznokcie zaczęły wbijać mu się w dłonie.
— Agh! - krzyknął, obracając się i uderzając pięścią w kraty. — Musi być jakiś sposób! Nie widzę innej opcji! Musi coś być! - spojrzał za siebie przez ramię. — Musi być jakaś siła, moc, potęga do zdobycia! Cokolwiek, co pozwoli na przeżycie, tej techniki! — zwrócił się ku rozmówcy z impetem uraczając go lekko dzikim wzrokiem.
— Moc... - wyszeptał lis, na co młokos skołował się nagłą zmianą nastawienia. — Pawaagan! To jest to! Naruto, jesteś ge... — przerwał w pół słowa przypominając sobie z kim ma do czynienia — mniej głupi niż zazwyczaj.
— Pawaagan? - zapytał wprost, zupełnie ignorując docinki demona. — Pawaa... Moc... Coś jak sharingan?
— Coś o wiele lepszego, ale też o wiele bardziej ryzykownego, wymagającego i nieobliczalnego. Coś tak dziwnego i odmiennego dla każdego człowieka, że tylko wybrani dostali możliwość posługiwania się nim, lecz zrezygnowali z niego, budząc go jedynie w ostateczności.
— A gdzie jest haczyk? — jego brew lekko podniosła się do góry.
— A czy to nie był wystarczający "haczyk"? — wywrócił czerwonymi ślepiami.
— Znając ciebie... — w tym momencie lis wyprostował się, nastawiając uszów.
— Musisz już wracać — spojrzał na niego poważnie. jichuuriki kiwnął głową, rozumiejąc, o co mu chodzi i powoli zaczął rozmywać się w powietrzu.
— Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
Po jego całkowitym zniknięciu lis potrząsnął głową i ułożył się wygodnie na swoich łapach.
— Gorzej niż Kushina — wymruczał z dozą niedowierzania, zamykając oczy.
###
Witam wszystkich!
Mam nadzieję, że rozdział spodobał się Wam, a ilość błędów nikogo nie przeciążyła. ;) Mam propozycję co do częstości ukazywania się nowych rozdziałów. Myślę, że będą one publikowane trzy razy w tygodniu, a nie dwa. Zdecydowałam się na:
-osłodzenie (lub zdołowanie) poniedziałków,
-przypomnienie, że już prawie koniec szkoły na ten tydzień w czwartki
-chwilę rozluźnienia w sobotę.
Co o tym sądzicie? Jeśli ktoś dotarł do tego momentu i ma inne propozycje, zapraszam do wypowiedzenia się w komentarzach, lub w prywatnej wiadomości.
Do napisania — Senpai Shire
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top