Rozdział 16 "Galeria dla Dorosłych"
W zamku panowało niesamowite zimno, chociaż niemal co metr w korytarzu paliły się pochodnie, dlatego mocniej naciągnąłem na ręce długie rękawy mojej szaty. Bankiet skończył się niemal zaraz po komunikacie Królowej i wszyscy goście zostali wyprowadzeni z sali przez strażników, którzy wcześniej stali przy drzwiach. Wraz z Tausą również byliśmy prowadzeni.
Przede mną szedł wysoki postawny mężczyzna w srebrnej zbroi z długim mieczem przy pasie. Jego twarz przykryta była przez prostą białą maskę, broniąc jego tożsamości, a jedynie czarne jak smoła włosy oraz kolor skóry sygnalizowały mnie o narodowości strażnika. Na jego rysy twarzy nie miałem co liczyć.
- Oto komnata hrabiego. – wskazał nam przewodnik, zatrzymując się pod odpowiednimi drzwiami. Podał nam duży mosiężny klucz i nim odszedł rzucił jeszcze tylko: - Informuję Hrabiego, że wyjście z pokoju w trakcie ciszy nocnej jest zabronione.
Tausa skinął głową z uśmiechem i otworzył drzwi, wpuszczając mnie przed sobą. Powoli wszedłem do środka i rozejrzałem się uważnie. Była to ogromna sypialnia z wielkim łóżkiem małżeńskim oraz stojącym po drugiej stronie pomieszczenia mniejszym łóżeczkiem w sam raz dla mnie. Oprócz tego przy oknie okrytym delikatnymi firanami znajdowała się drewniana komoda z wyrzeźbionymi wzorami na powierzchni, dwa stoliki nocne przy każdym łóżku oraz drugie drzwi w dole nóg mniejszego łóżka. Podejrzewałem, że to łazienka.
- Ładnie... – mruknąłem pod nosem i podszedłem bliżej pojedynczego łóżka, aby usiąść na nim i odpocząć. Wydawało mi się, że wydarzenia ostatnich kilku dni był jak dla mnie zbyt intensywne. Czułem się tym wszystkim zmęczony.
- Jest już późno, więc jeśli masz taką ochotę, możesz wziąć kąpiel. – powiedział sucho Hrabia, a ja przytaknąłem i skierowałem się do drugich drzwi. Tak jak myślałem, była to łazienka. Mała, ale niesamowicie przytulna z dużą marmurową wanną stojącą na złotych nóżkach, ubikacją oraz dużym lustrem na przeciwnej od sedesu ścianie.
Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do tafli z moim odbiciem, jednak gdy tylko zobaczyłem siebie, odskoczyłem gwałtownie i potknąłem się o sedes, uderzając głową w ścianę. Wraz z moim upadkiem rozległ się głośny huk i chwilę potem do łazienki wbiegł Tausa. Widząc mnie sparaliżowanego na ziemi, natychmiast złapał mnie za ręce i uniósł, przyciągając mnie do siebie.
- Co się dzieje? – zapytał, a ja zaszlochałem, patrząc przez jego ramię na swoje odbicie. Wcześniej porcelanowa blada twarz teraz pokryta była czerwonymi plamami i strupami pozostałymi po oparzeniach. Gałki oczne były mocne zaczerwienione, a usta popękane. Na policzkach znajdowały się dwa rozcięcia, które brzydko się zabliźniały. Poczułem się, jakbym patrzył na swoją śmierć. Serce zaczęło mi bić przeraźliwie szybko, a świat dookoła zwolnił.
Nie odpowiedziałem mu, ale gdy tylko dostrzegł, na co tak patrzę, szybko się domyślił i odsunął mnie od lustra. Odwrócił mnie tyłem i przylgnął do moich pleców, całując mnie po czubku głowy. Trząsłem się w jego ramionach dość długo, aż on sam nie odsunął się i nie zdjął lustra ze ściany. Wyniósł je z łazienki, a gdy wrócił, mojego odbicia już z nim nie było.
Tausa spokojnie odkręcił wodę w wannie i zaczekał aż naleci jej wystarczająco dużo. Patrzyłem na to wszystko z boku, a po moich szpetnych policzkach wciąż spływały łzy. Tak naprawdę dla elfa uroda była największą zaletą. Jej utrata to jak odcięcie połowy osobowości.
Nawet nie zauważyłem kiedy Tausa ściągnął siebie ubrania, po czym podszedł do mnie i zaczął rozwiązywać pas mojej szaty. Gdy się zorientowałem, odskoczyłem, ale on rzucił mi to spokojne spojrzenie, przez co uspokoiłem się nieco i pozwoliłem mu się rozebrać.
Chwilę potem stałem przed nim już cały roznegliżowany. Czułem, że moją twarz pokrywa dorodny rumieniec, tym bardziej, że sam miałem niezły widok na niego. Dopiero wtedy dostrzegłem jak był wysportowany. Zakryłem oczy dłońmi i zacisnąłem zęby z tego wstydu, po czym usłyszałem śmiech.
- Chodź – powiedział i złapał mnie za nadgarstek, prowadząc do wanny. Sam wszedł pierwszy, a potem pociągnął mnie tak, że mimo wszystko musiałem usiąść przed nim między jego nogami. Woda była ciepła, ale tak naprawdę prawdziwym źródłem gorąca był Tausa. Oparł podróbek na czubku mojej głowy i palcami zaczął rozczesywać moje włosy. Krążył z rękami po moim karku, powodując dreszcze, ale w mojej głowie toczyła się bitwa, więc kompletnie nie zwracałem na to uwagi.
- Czy... Czy ja będę wyglądać tak już zawsze? – zapytałem cicho, a on wstrzymał swoje ruchy i odwrócił mnie delikatnie do siebie, aby mi się przyjrzeć.
- Jak wyglądać? – dopytał uważnie.
- Jestem szpetny...
Tausa przez chwilę się nie odzywał, aż w końcu uśmiechnął się delikatnie i pogładził mnie po policzku, przejeżdżając kciukiem po rozcięciach i powodując pieczenie. Zmrużyłem oczy i spuściłem głowę.
- Nie jesteś szpetny, jesteś najpiękniejszy. – odparł, a gdy podniosłem głowę, aby obrzucić go niedowierzającym spojrzeniem, on pochylił się nade mną i pocałował.
W pierwszej chwili byłem tak zaskoczony, że nie mogłem się ruszyć, zaś potem, gdy już dotarła do mojej głowy myśl, żeby go odepchnąć, było za późno. Poddałem się temu i pozwoliłem mu, aby przyciągnął mnie bliżej, po czym ułożył pod sobą zamoczonego do połowy w wodzie. Gdy na moment się odsunął, uśmiechnął się do mnie i ponownie mnie pocałował. Czułem, że jestem już cały czerwony aż po same uszy. Od tego gorąca zrobiło mi się słabo. Jego ręce krążyły po całym moim ciele docierając w miejsca, o których wolałbym żeby nigdy się nie dowiedział. Jęknąłem mimowolnie, gdy przejechał palcem po wewnętrznej stronie mojego uda.
Tausa zaśmiał się cicho i zjechał z głową niżej, przejeżdżając językiem po moim brzuchu. Nie wytrzymałem i wypchnąłem biodra. On niemal natychmiast skorzystał z okazji i wsunął rękę pode mnie, zatrzymując ją na moich pośladkach i niebezpiecznie krążąc z palcami wokół mojej dziurki. Jego język wciąż wirował po wrażliwej skórze na moim brzuchu, kierując się w okolice podbrzusza.
Sięgnąłem ręką w jego włosy, zaciskając delikatnie palce na srebrzystych kosmykach, a drugą zagryzłem, aby powstrzymać kolejne dziwne odgłosy uciekające z moich ust. Gdy hrabia to zobaczył, natychmiast przestał poruszać dłońmi po moim ciele, tylko pochylił się nad moją twarzą i pocałował moją dłoń.
- Nie powstrzymuj się, proszę. – szepnął, ale w pierwszym momencie nie posłuchałem. Dopiero, gdy językiem przejechał po moim policzku, odsunąłem rękę. Uśmiechnął się na ten widok i naparł palcem na moje wejście, a ja głośno krzyknąłem. Tego nie byłem w stanie powstrzymać. Próbowałem uciec przed tym dotykiem, ponieważ wciąż odczuwałem z tego powodu ból.
Tausa jednak nie poddawał się tylko wciąż mnie rozciągał, przyciągając mnie coraz bliżej i jedną ręką drażniąc moje wejście, a drugą krążyć wokół mojego krocza. Chciało mi się płakać, bo nagle ból zmienił się w przyjemność, jednak w pewien sposób niedostępną. Te ostrożne ruchy jakie wykonywał hrabia, sprawiały, że nie mogłem już wytrzymać z podnieceniem. Mimowolnie zacząłem nabijać się na palce mężczyzny, aż w końcu ten odsunął się ode mnie. Jęknąłem niezadowolony, a wtedy on podniósł mnie, trzymając ręce pod moimi udami i nakierował się na moje wejście.
To było jedno szybkie pchnięcie, a ja krzyknąłem jednocześnie z bólu jak i przyjemności. Po moich policzkach spłynęły łzy. Mocno złapałem Tausę za ramiona i oparłem brodę na jego głowie. Z każdym kolejnym pchnięciem czułem coraz większy gorąc, od którego powoli zaczęło mi się kręcić w głowie.
Gdy nagle całe moje ciało zaczęło drżeć, poczułem, że zbliżam się do końca. Odsunąłem się trochę od mężczyzny, by spojrzeć na jego twarz, a gdy zobaczyłem, że dotąd niewzruszona twarz oblewała się rumieńcem, a oczy błagały o więcej, nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem go brutalnie. Wszystko trwało jednocześnie tak długo jak i krótko. Potrzebowałem niewiele do końca, a gdy hrabia zassał moją dolną wargę, po prostu poczułem, tak ogromną przyjemność, że brakowało mi niewiele. Potem wystarczyło jeszcze tylko jedno odpowiednie pchnięcie. To przesądziło o losie i doszedłem oblewając nasze brzuchy ciepłą cieczą. Tausa nie potrzebował więcej czasu, sam szybko i głęboko doszedł we mnie, wypełniając mnie przyjemnym cieple.
Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale momentalnie zrobiło mi się słabo i osunąłem się na brzuch hrabiego, obejmując go ciasno ramionami. Przed opadnięciem w ciemność usłyszałem tylko jedno zdanie:
- Zawsze będziesz najpiękniejszy.
~✿~
Obudził mnie powiew chłodu. Powoli podniosłem się rozglądając dookoła. Leżałem sam w łóżku przykryty puchowymi kołdrami – aż dwoma. Z moich włosów wciąż skapywała woda, a okrągłe okno było otwarte. W pomieszczeniu paliła się tylko jedna pochodnia przy wejściu. Była noc, bo zza okna spoglądał na mnie Księżyc, jednak coś mi tu nie grało. Tausy nigdzie nie było, choć dostaliśmy wyraźny zakaz wychodzenia nocą z pokoi. Zastanawiałem się, co takiego się stało, ale zmęczenie dawało mi się we znaki. Mocniej naciągnąłem na siebie kołdrę i położyłem się na drugim boku, aby móc obserwować drzwi. Chwilę potem zasnąłem ponownie, odpływając w mój senny świat.
~✿~
Następny dzień zaczął się szybko. Tym razem nie obudziłem się sam, ale zostałem wybudzony ze snu. Gdy otworzyłem oczy, chcąc przyjrzeć się temu, który pocałował mnie w czoło, policzek, a na koniec usta, ujrzałem Tausę. Uśmiechał się do mnie promiennie, sygnalizując, że należy wstać. Podniosłem się, ale nim wyszedłem z łóżka, spojrzałem w jego kierunku i podejrzliwie spytałem:
- Gdzie byłeś w nocy?
- Jak to gdzie? Spałem. – odparł ze swoim firmowym uśmieszkiem. Zacisnąłem zęby i mimowolnie powstrzymałem się od rzucenia się na niego z pięściami za kłamstwa.
- Gdy się obudziłem w nocy, Ciebie nie było! – rzuciłem oskarżające spojrzenie, a on zaśmiał się cicho i podszedł do łóżka, siadając na jego skraju i sięgając ręką do mojego policzka.
- Tak za mną tęskniłeś? – zapytał słodko, a ja zarumieniłem się po całe uszy. Przekręcił moje słowa i oczywiście musiał wykorzystać to przeciwko mnie. – Też za Tobą tęskniłem, ale obiecuję Ci, że po wszystkim godnie się Tobą zaopiekuję.
W prawdzie nie odpowiedział na moje pytanie, ale zrezygnowałem z drążenia tematu, wiedząc, że on nie powie mi niczego, czego nie chce powiedzieć, a w końcu i tak sam się tego dowiem.
Pozwoliłem mu się ubrać, a potem razem wyszliśmy z pokoju na korytarz, gdzie czekał już na nas strażnik okryty maską. Tylko dzięki sylwetce i ciemnych włosach rozpoznałem w nim tego samego mężczyznę, który zajmował się odprowadzeniem nas do pokoju poprzedniego dnia. Ruszyliśmy za nim posłusznie, gdzie doprowadził nas do jadalni. Tam siedzieli już inni arystokraci. O dziwo było ich znacznie mniej niż na bankiecie, jednak podejrzewałem, że po prostu jeszcze nie dotarli ze swoich pokojów.
Razem z Tausą zajęliśmy miejsce na samym końcu stołu z dala od wszystkich. Oprócz nas tylko czwórka innych osób zachowała się podobnie. Siedzieli dwójkami po dwóch stronach olbrzymiego stołu. Wśród nich znajdowała się dziewczyna, którą poprzedniego dnia widziałem w porcie. Pomimo innej sukni, wciąż miała na szyi ten niezwykły medalion.
Nagle duże podwójne drzwi otworzyły się i do środka wszedł elegancko ubrany mężczyzna z długim zwojem w ręce. Rozejrzał się dookoła, jakby liczył nas w pamięci, a kiedy skończył, rozwinął papier i zaczął czytać:
- Pragnę powitać was w tym pięknym dniu, mając na uwadze, że widzę już tylko nieznaczną część z was. Poprzedniej nocy dostaliście wyraźny zakaz opuszczania pokoi nocą. Dwadzieścia pięć osób tej nocy wyszło na zewnątrz i szwendało się po terenie zamku, zaglądając do pomieszczeń, które nie powinny ich interesować. Tych dwadzieścia pięć osób to wy. Pragnę poinformować was, że tym samym nie zdaliście pierwszego egzaminu waszej lojalności, tym samym zostajecie zatrzymani i w dalszym ciągu poddawani próbom. Reszta gości została z samego rana odesłana. Od tej chwili, będzie tylko gorzej. Wasza Królowa, Carona Aghaam-Vane.
Po jadalni poniósł się cichy szmer, który został przerwany donośnym śmiechem. Wzdrygnąłem się na ten dźwięk i podniosłem głowę, aby spojrzeć na rozbawionego do łez Tausę.
- Ups! – mruknął i przykrył usta dłonią, jakby w celu powstrzymania tego śmiechu. Reszta arystokratów spoglądała na nas w ciszy, aż w końcu kilku z nich również się roześmiało. Poczułem mdłości, widząc jak powaga sytuacji na nich wpływa. Ostatecznie tylko dwie osoby się nie śmiały. Ja oraz posiadaczka medalika.
~*~
Tęskniliście? Ja bardzo! W dużym skrócie, Pyrkon to był najbardziej udany wyjazd w moim życiu! *-* Polecam wam serdecznie każdy konwent, ale dopiero po Pyrkonie poczułam totalne spełnienie! Spotkałam jedną osobę stąd, reszta ludzi była raczej spoza naszej ferajny. Powiem tak, nabrałam dużo energii do pisania, poza tym ukończyłam osiemnaście lat i teraz już bezkarnie mogę chlać przy pisaniu! Oto przed wami pokaz mojej pijanej osobowości, specjalnie dla was trochę miłości, bo wiem, że wam jej brakowało ;)
~ Lucyfer! xx
PS. Jak myślicie, jakie będzie kolejne wyzwanie naszej Królowej? Jak oceniacie jej działania, a co z Tausą? Czy Lavi ma się czego bać? ;) Chętnie się dowiem czegoś od was :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top