Konkurencja i bachor Nolo

  Zadowolony Maglor usiadł pod drzewem. Nelyo za łażenie gdzieś zamiast rozładowywanie jabłek dostał mopa, obrażona na cały świat Nerdanel goniła Ambarussa do pracy (i chwała jej za to), Tyelko poszedł podrywać dziewczyny na paprykę i pomidory, Carnistir... ech, gdyby wiedzieć po jakich kątach się szwenda..., Curvo pewnie stał na kasie i wszystko nadzorował razem z ojcem.

  Kano zaczął pisać nuty. Co jakiś czas musiał potrenować muzykę, i to był właśnie ten dzień. Wydrukował zestaw ćwiczeń, i budował na początek proste trójdźwięki: durowy zasadniczy, molowy na tercji, kwincie... potem dominantę septymową, a potem...

  - Mój drogi Makalaurë, czy raczysz nas zaszczycić swą obecnością, i wyrzucisz śmieci z transportu? - Curvo skłonił się nisko z ironicznym uśmiechem na twarzy. Młody Curufinwë absolutnie rozumiał to, że muzyka była dla elfów właściwie tak samo ważna jak oddychanie, picie, rozmnażan- dobra, nie ważne. W każdym razie była nierozłącznym elementem ich życia, ale czy naprawdę jakaś tam czynność życiowa mogła być ważniejsza niż WARZYWNIAK?

  W każdym razie, na pewno dla Canafinwëgo, który niechętnie porzucił swoje ukochane miejsce, i poszedł z bratem. Nie przeszli nawet kilku kroków, gdy ich oczom ukazał się druzgocący widok: Nerwen stała przed innym warzywniakiem, ogłaszając wszem i wobec, że mają promocję na ogórki.

  - Jak widać metoda ammë nie zadziałała - westchnął Kano.

  - Pewnie dla tego jest taka zła - podsumował Curvo.

  - Pewnie dla tego udało jej się zagonić Pityo i Telvo do roboty.

  - Też racja.

  - To co robimy?

  - Bierzemy bliźniaków i wybuchamy to?

  - Dobre, ale zbyt drastyczne. Monitoring się skapnie - westchnął Kano.

  - No tak, może to być widać - pokiwał głową Curvo.

  - To co robimy?

  - Inwazję LEGO Technic?

  - Eee... Nie... to słabe...

  - A może pomalować te ogórki białą farbą, żeby wyglądały na spleśniałe?

  - Mamy taką farbę?

  - Tak.

  - Kto najlepiej u nas maluje?

  - Hm... Nie wiem...

  - Dobra, inaczej kto najlepiej się przebierze?

  - Maitimo lepiej nie... Prawie trzymetrowy elf trochę rzuca się w oczy...

  - Masz rację. A Tyelko też nie jest zbyt typowy...

  - To może ty?

  - Ja???

  - No chyba nie Moryo.

  - Chyba nie... Okey. Zrobię to.

  - No chyba, że zrobisz. Jak mówię, to robisz - zaśmiał się Curufin. Wspominałam już, że to całkowita kopia Fëanora?

  - Dobra, to kiedy?

  - Najlepiej zaraz... Ale znam tylko jedną osobę, która może cię ucharakteryzować.

  - Ja chyba też...

  - Na sto procent nie więcej?

  - Nie... - pokręcił głową Canafinwë. Obydwoje westchnęli i  wymienili zbolałe spojrzenia.

  - Bachor Nolofinwëgo - powiedzieli jednocześnie.

***

  - Nie pokonasz mnie! - darł się Russo.

  - A żebyś wiedział, że pokonam!!! - odwzajemniał się Fingon.

  Obydwoje grali w grę na x-boksie (nie powiem w co, bo mi nie zapłacili), i bawiliby się świetnie, gdyby nie telefon do Maedhrosa.

  - Halo?

  - Siema Russo, wiesz, gdzie jest ten bachor od Nolo? - spytał Curvo.

  - Fingon?

  - Przecież, że tak! Pamiętam, ale nie będę sobie ust plugawić jego imieniem, nie?

  - No w sumie tak - stwierdził Nelyo. Rozmowę przerwał Fingon:

  - Nely? Kto dzwoni? - spytał niewinnie. Nie można było tego powiedzieć o reakcji Curufina.

  - NO KURWA PIEPRZONA MAĆ! NIE GADAJ, ŻE SPĘDZASZ Z NIM CZAS! I JESZCZE JAK CIĘ NAZWAŁ?! NELY?!? JAK SIĘ OJCIEC DOWIE...

  - Miałeś nie przeklinać przez pół roku.

  - NO KURWA CHYBA WIEM CO MIAŁEM, A CZEGO NIE MIAŁEM KURWA!!!

  Maitimo rozłączył się z głośnym westchnieniem.

  - Dzwonił Curufin?

  - Mhm...

  - Ciekawe, czego chciał...?

***

  Zdenerwowany Curvo potarł skronie. "I tak to jest! Daj pracownikowi wolne, a on co? Zadaje się z bachorem Nolo" - myślał. Mimo wszystko, reakcja spowodowana była całodziennym stresem, złością, i chęcią rzucenia tego wszystkiego i wyjechania w Bieszczady. Curufin co prawda nie wiedział co to są Bieszczady, a tym bardziej nie miał zamiaru kablować na brata, ale był po prostu wściekły.

  - Carnistir już wrócił? - spytał Canafinwëgo.

  - Mhm.

  - Poproś go, żeby namierzył telefon Russo.

  - Jasne.

***

  Piętnaście minut później, na ulicy Odsieczy Orłów 6 stała cała ekipa: Curvo, Kano i Moryo.

  - Mieszkanie 24? - spytał Curvo.

  - Tak. Albo piętro wyżej 34 - śmiertelnie poważnie odpowiedział Moryo.

  - Dobra. To co, wchodzimy, i NIE robimy ŻADNEJ dramy... tak? - dość niepewnie spytał Kano.

  - Dokładnie! - zgodnym chórem odpowiedzieli Carnistir i mniejszy Fëanor.

  Weszli do klatki i zaczęli się wspinać po schodach.

  - Ludzie, umieram... - stękał Kano. Caranthir po prostu oddychał coraz szybciej, przez usta. Tymczasem Curufin czekał na braci u szczytu schodów.

  - To jest dopiero pierwsze półpiętro! - zaśmiał się.

  - P-pierwsze...? Posadź... mi... na gro... bie... orchideę... - wysapał Maglor. Carnistir zgodził się z nim skinieniem głowy.

  - A wy wiecie, że tu jest winda, nie?

  - SŁUCHAM?!

  - Szkoda, że nie powiedziałeś wcześniej - odezwał się Moryo swoim śmiertelnie poważnym i grobowym tonem. Bez emocji, nic. I, w zasadzie, to właśnie było w nim fajne.

  - Hah, no jasne! Byłem ciekaw, ile wytrzymacie!

***

  Trójka niezmordowanych Fëanorian ostatecznie weszła po schodach kolejne półpiętro, ale pod windą postanowili odpocząć. "Jak nas zobaczą w takim stanie, to nie będzie żadnych negocjacji. Musimy się zregenerować po TAKIM wysiłku" - słusznie skwitował Maglor jakieś pięć minut temu. W zasadzie, znając wpływowość Russo nie będą mieli czego negocjować, ale zawsze warto - przynajmniej z grubsza - dobrze wyglądać.

 Po chwili trzej braci dumnie wykroczyło z windy, wprost pod mieszkanie 24.

  - Muszą być sami w domu, nie?

  - No, raczej tak, Nolo chyba by nie pozwolił na coś takiego.

  - A co jak oni są parą? - nieoczekiwanie spytał Moryo.

  - W sumie... to mogłoby mieć sens...

  - Myślisz...? - z wyraźną niepewnością w głosie spróbował podważyć Maglor.

  - Ej, no tak! To by się kleiło! A ja zawsze się dziwiłem, czemu tak reaguje a moje zaczepki...

  - I jeszcze mówiłeś, że nazwał go "Nely" - podsumował Caranthir.

  - Trzeba to sprawdzić... - Kano licząc na obalenie teorii braci zaryzykował zastukaniem w drzwi.

  Makalaurë nie wiedział, bo nie mógł wiedzieć, że gdyby umiejętność kojarzenia faktów przez Fëanorian wynosiła co najmniej 0,005%, biedaczek za chwilę leżałby w szpitalu z dość silnym zawałem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top