Kawa z miodem i warzywniak

  Był piękny (no, może nie aż tak) poranek. Russo zwlekł się z łóżka z nadzieją, na zaklepanie kawy i miodu przed wszystkimi. Na palcach przeszedł przez dzielony z Canafinwëm pokój. Jego brat nie obudził się. Całe szczęście.

  Maedhros przeszedł przez korytarz i... zawyłby z bólu, gdyby w ostatniej chwili nie ugryzł się w język. Przeklął w myślach Ambarussa za pasję do składania klocków LEGO Technic, i ruszył do kuchni. ‎

  Jednak, mimo misji zakończonej powodzeniem, Nelyafinwë nie miał tego dnia szczęścia. Był to dzień jednego z "cudownych" pomysłów Fëanora. Curvo też tam był, i popijał... kawę z miodem. Do uszu Russo doszły strzępki rozmowy:

  - ...Tak, i tu będą drzwi...

  - ...Atya, jak tu zrobimy...

  Rudowłosy Ñoldor tym razem przeklął w myślach Maglora i jego potrzebę akustycznego poprzyczepiania pudełek po jajkach na ściany dosłownie wszędzie gdzie się dało. Jak się teraz okazało, było to nad wyraz skuteczne i żeby Maedhros mógł usłyszeć więcej, musiałby wejść do kuchni.

  Rozważał wszystkie za i przeciw. W końcu argument z kawą i miodem wygrał, i wysilając swoje wszystkie umiejętności aktorskie, niby to zaspany wszedł do kuchni. Zarówno ojciec jak i jego chodząca kopia byli bardzo rozbawieni. Nieco zmieszany Nelyafinwë demonstracyjnie ziewnął. Obydwoje uśmiechnęli się jeszcze bardziej.

  - W-wiesz, że widać c-cię było od kilku minut jak się czaisz? - wystękał krztuszący się kawą z miodem ze śmiechu Curufin.

  "A niech się udusi tą kawą" - mściwie pomyślał Russo, jednak niczego nie powiedział, bo z Fëanorem nigdy nic nie wiadomo. Najwyżej potem poprosi Tyelko żeby się na Curvo poznęcał za niego.

  - Phi, jasne, że wiedziałem. Specjalnie udawałem, żebyś myślał, że ja myślę, że ty mnie nie widzisz, a potem... Yyy... bo... to odwróciło twoją uwagę - dokończył z dumą.

  - Tak,  a od czego niby? - Curufin bardzo starał się, by jego twarz wyglądał choć trochę poważnie, ale mu się nie udało.

  - Zobaczysz! - Maedhros chciał przerzucić włosy przez ramię, ale zapomniał, że były spięte w wysoki kucyk. W konsekwencji (trzeba Wam wiedzieć, że jego włosy są bardzo grube, i chcąc je przerzucić musiał postawić na oparcie się o nie) jego ręka poszybowała dość um... daleko, a on sam próbując złapać równowagę postąpił niepewny krok do przodu, nie wiedząc, że jakiś czas temu atya wylał tam przez przypadek olej. Bosa stopa poślizgnęła się, i cały Russo wylądował jak długi.

  Curufin ze śmiechu parsknął kawą. Fëanor natomiast zdążył się na tyle opanować, że podszedł do swojego pierworodnego z mopem w ręku

  - Jak już wstaniesz, to posprzątaj

  Maedhros zagryzł wargi w akcie demonstracyjnej pogardy nowym zadaniem, ale atya nic nie zobaczył. Rudowłosy zauważył, że atya jest zamyślony, co raczej mu się nie zdarzało.

  - Atya? - Nelyafinwë przez jakiś czas nie otrzymał odpowiedzi. Po chwili Fëanor wydał z siebie zamyślone:

  - Hm?

  - O co chodzi? - spytał Russo. Tym razem radośnie odpowiedział mu Curvo.

  - Zakładamy warzywniak! Pójdziesz na kasę, czy na podłogi? Chociaż, teraz nabywasz już doświadczenie do tego drugiego - zachichotał nieco złośliwie. No dobra, dość złośliwie, ale w jego przypadku złośliwe docinki były raczej oznaką zdrowia i rozentuzjazmowania. Zdecydowanie kopia Fënka. Wtem do kuchni wszedł Celegorm.

  - Co się odpierdala? - spytał od niechcenia, dość zaspanym głosem.

  - A Turcafinwë będzie nam przyciągał klientów... No, głównie klientki, ale zawsze coś... prawda? Ambarussa lepiej na kasę nie dawać, ale będą mogli... No tak, oni się do niczego nie nadają - westchnął Curufin - za to... - w tym momencie do kuchni wpadła Nerdanel, jak zwykle niczym burza, i zaczęła wygrażać Fëanorowi, również jak zwykle.

  - Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że jak jest jakiś pomysł o którym nie wiem, to ZAWSZE jest zły pomysł, jasne?!

  Russo, który już wstał z podłogi westchnął, bo rodzice zawsze robili wszystko tak samo. Dosłownie!
  Typowy scenariusz: Nerdanel wpada do pokoju jak burza, najczęściej z kijem baseballowym, a jak nie to tylko z palcem, drze się wniebogłosy, potem atya ją całuje, ona się uspokaja, a potem... cóż no, to zależy od sytuacji. Nelyafinwë wolał nie przypominać sobie wszystkich wersji wydarzeń. Tym razem po dowiedzeniu się o warzywniaku zaczęła skakać niemalże pod sufit, i w swej radości przydzielać wszystkim przyszłe zadania.

  Russo westchnął, bowiem po kawie z miodem nie pozostało nawet wspomnienie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top