Valentine's Day

- Shoyo idziesz? - zapytałem chłopaka, który stanął przy szybie sklepu jubilerskiego, przyglądając się wystawie.

- Ah, tak, tak, już idę - odpowiedział odrywając wzrok od biżuterii, a następnie podchodząc do mnie chwycił moją rękę splatając nasze palce.

Jestem z tym rudzielcem już niecały rok. Po skończeniu Karasuno, nie mogliśmy przestać spotykać się na treningach siatkówki, aż doszło do tego, że pojawiło się jakieś uczucie. Sam nie wiem, jak wytrzymuję z jego ogromem energii, ale chyba to właśnie mnie do niego tak przyciąga.

- Gdzie teraz idziemy? - pytała ruda pchełka, podskakując co krok.

- Dowiesz się, gdy będziemy na miejscu - powiedziałem z uśmiechem.

Dzisiaj mamy walentynki. Shoyo pozwolił mi zaplanować cały dzisiejszy dzień, który mamy spędzić razem. Od miesiąca myślałem, co będziemy robić, aż w końcu, dwa dni temu zacząłem robić wszystkie rezerwacje, których byłem pewien, że spodobają się chłopakowi.

Po kilku chwilach znajdowaliśmy się już na miejscu, w którym nasz dzień miał się zacząć. Mówię tu o kinie. Jednym z najpopularniejszych, jak i jednym z najdroższych w Sendai. Na widok, że to tu będziemy oglądać wyczekiwany przez rudą główkę film, aż zaświeciły mu się oczy i od razu wbiegł na lobby kina. To trochę jak szkolna wycieczka, ale tylko z jednym dzieckiem.

~ Magic Time Skip ~

- Jak było? - zapytałem wychodząc z sali filmowej, spoglądając na trochę niższego ode mnie, który szedł obok.

- Niesamowicie...! - powiedział rudzielec, uśmiechając się i spoglądając w moją stronę. - Gdzie teraz idziemy?

- Nie powiem ci - zaśmiałem się - Pójdziemy jeszcze w dwa miejsca. Tyle ci mogę zdradzić - odrzekłem, a następnie ruszyłem przed siebie, chwytając rękę rudzielca. 

- Nie jest ci zimno? - zapytała pchełka, patrząc na mnie z dołu - Powinieneś kupić sobie czapkę, a nie chodzić z gołą głową. Włosy cię nie ogrzeją.

- Gdyby było mi zimno, to pewnie bym kupił. A tobie w ręce nie zimno? Nie wziąłeś rękawiczek - podniosłem lekko w górę jego, czerwoną już od zimna, dłoń, a następnie splotłem nasze palce i włożyłem powstały zlepek do kieszeni swojej kurtki, by móc choć trochę ocieplić jedną z nich.

- Ile jeszcze będziemy iść? - pytał dalej niższy - Chociaż czekaj, ty i tak mi nie powiesz... 

- Doskonale, że jesteś o tym przekonany. W nagrodę powiem, że to już niedaleko. 

- Chwile, chwila... Czy to nie jest... - powiedział spoglądając na wysoki budynek. Bardzo często mówił mi, że chciałby zjeść w restauracji w centrum miasta, niestety zawsze była za drogo, albo jeśli mamy jakieś pieniądze, to któryś nie ma czasu. 

- Wiesz już gdzie idziemy? - zapytałem patrząc przed siebie

- Żartujesz?! - wykrzyczał podekscytowany - Wiesz dobrze jak chciałem tam pójść!

- Mamy jeszcze jakieś dwadzieścia minut do rezerwacji - powiedziałem spoglądając na telefon, który wyjąłem chwilę temu. - Chcesz się przejść chwilę po parku, czy zaczekamy w lobby?

- Jest zimno. Idziemy czekać. - stwierdził krótko, po czym pociągnął mnie w stronę wysokiego budynku.

~ Magic Time Skip ~

- ...io! Tobio! - usłyszałem swoje imię wołane przez brązowookiego. Momentalnie spojrzałem z powrotem w jego stronę. - Wszystko gra? Ciągle patrzysz się na innych... Coś zrobiłem źle..?

- Huh..? Ty..? Nie, to nie tak. Po prostu pomyślałem o pewnej rzeczy i chyba straciłem chwilowo połączenie ze światem - zaśmiałem się nerwowo - Wracajmy do jedzenia.

Przez cały czas posiłku i ogólnych rozmów, z tyłu głowy miałem dalej pewne myśli, o których się nie da zapomnieć, czy ich pominąć, by później przyszły. To było zbyt ważne.

Nim się obejrzałem, wszystkie potrawy były już zjedzone, a rachunek opłaciłem z góry więc na spokojnie mogliśmy wyjść i ruszyć do punktu kulminacyjnego. 

- Gotowy co najważniejsze, co dzisiaj dla ciebie przygotowałem? - zapytałem uśmiechając się w stronę chłopaka, który miał już czerwone, od zimna, policzki. Rudowłosy przytaknął, a następnie ruszyliśmy w stronę ostatniego prezentu. No prawie ostatniego.

Cała droga zajęła może piętnaście minut jazdy metrem. Gdy wysiedliśmy, zawiązałem Shoyo oczy, by niespodzianka była większą niespodzianką. Trzymałem go za ramiona od tyłu, prowadząc powoli i ostrożnie, uważając by nic sobie nie zrobił, ani na nikogo nie wpadł. 

Po około siedmiu minutach ostrożnego marszu, dotarliśmy na miejsce. Wprowadziłem chłopaka do środka, a następnie zdjąłem z niego opaskę na oczy. Znalazł się pośrodku dużego pokoju, a ja starając się opanować drżenie rąk, wziąłem głęboki oddech

- Hinata Shoyo... Czy spełnisz moje marzenie i zamieszkasz tu ze mną..? - zapytałem cały w strachu reakcji swojego chłopaka. 

Brązowooki klęknął na ziemi, trzęsąc się i płacząc. Kucnąłem obok niego, gładząc go po włosach.

- Więc...? - dopytałem. Na odpowiedź nie musiałem czekać długo. Licealna Krewetka rzuciła się na mnie, powtarzając co chwilę ciche "tak", dalej trzęsąc się i płacząc. Objąłem go mocno i uspokajałem, aż stał się tak cichy, że usnął, po czym powoli wstałem trzymając go na rękach. Jego niski wzrost i waga proporcjonalna do wzrostu, sprawiały, że noszenie go było na prawdę łatwe i nawet przyjemne. 

Zaniosłem go do sypialni, gdzie go położyłem, a następnie zdjąłem delikatnie bluzę, która przeszkadzałaby mu w spokojnym spaniu. Gdy to zrobiłem, nakryłem go kołdrą, całując w czoło na dobranoc, jak to zwykle robiliśmy podczas nocowań. Chwilę później wyszedłem z pokoju i ruszyłem do kuchni, by się czegoś napić, a później ruszyć pod prysznic, by potem zacząć załatwiać pewne formalności. Dwudziesta trzydzieści osiem to chyba nie jest zbyt dobra pora do spania dla mnie, który jeśli położy się przed dwudziestą trzecią, to budzi się w nocy i dalej nie może usnąć. 

Jak sobie wszystko zaplanowałem, tak zrobiłem. Nie minęła godzina, a ja już byłem śpiący. Jednak rozbudził mnie krzyk chłopaka, który teoretycznie miał spać do rana. 

- Coś się stało?! - krzyknąłem, podbiegając do progu sypialni. Na podłodze siedział ponownie płaczący rudowłosy, trzymający pudełeczko z pierścionkiem i karteczką, które zostawiłem wychodząc godzinę temu. Uśmiechnąłem się i poszedłem do niego po raz kolejny kucając przy nim. - Więc..? - zapytałem ponownie chwytając w rękę karteczkę i czytając napis na niej. - Zostaniesz moją walentynką i moim przeznaczeniem..?

Niższy spojrzał do góry i kiwnął twierdząco, zakładając pierścionek na serdeczny palec lewej ręki, następnie rzucając się w moją stronę i łącząc nasze usta w pocałunku, który momentalnie odwzajemniłem. Nie odrywając się od chłopaka, podniosłem go i przeniosłem na łóżko, gdzie moje zmęczenie z dzisiejszego dnia zniknęło w kilka sekund. 

Odrywając się na chwilę od przyjemności, z pocałunkami zszedłem na szyję i obojczyki swojego cicho pojękującego współlokatora, zostawiając tam malinki, które oboje nazywamy "śladami miłości". Następnie przeniosłem się na odsłonięty kawałek brzucha brązowookiego, który potraktowałem tak, jak obojczyki oraz szyję, przenosząc się ku górze, powstrzymując się od zejścia niżej, by móc posłuchać więcej wyczekiwanych dźwięków. 

Nim się zorientowałem, materiał spodni chłopaka uniósł się lekko, co dało mi znać, że chyba przenieść się poziom niżej na jego ciele. Zdjąłem z siebie koszulkę, po czym rudowłosy zrobił to samo ze swoją. Rzuciliśmy górne okrycia gdzieś na podłogę, nie przejmując się nimi zbytnio, wróciliśmy do swoich przyjemności. Złożyłem po raz kolejny czuły, głęboki pocałunek na ustach niższego, który, gdy zauważył, że się lekko odsuwam, przyciągnął mnie do siebie z całej siły, po czym wznowił przerwaną czynność lekko wbijając paznokcie w moje barki. 

- Jesteś pewny..? - zapytałem odrywając się od chłopaka, sięgając ręką rozporka od jego spodni. 

- Nie chrzań mi tu, wiesz co masz robić - odpowiedział uśmiechając się i ściągając lekko spodnie z jednej strony bioder.

- Twoje życzenie, jest dla mnie rozkazem - odpowiedziałem całując lekko pierścionek na palcu

- Najlepsze walentynki w życiu... - wymruczał, gdy spełniłem jego wcześniejszą prośbę.

Pomyślałem, że tego w planach nie było, ale chyba czasem opłaca zrobić coś dodatkowego... Zwłaszcza z takim efektem końcowym... Szykuje się jedna z najlepszych nocy..

----------------------------------------
1195 słów

Dzień dobry ludki 

Pobawiłam się dzisiaj w dzień, a w nocy pisanko

Wrzucam to idealnie o północy 14 lutego~

Mam nadzieję, że krótszy shocik nie przeszkadza i, że się podobało

Nie zanudzam dalej i miłej nocki/dzionka/wieczora <3

~Iwa-chan

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top