dziewiąty.

- Wydaje mi się, że to był całkiem dobry pomysł. - przyznała Jels, gdy wracali z marketu znajdującego się na drugim końcu miasteczka, obładowani w mnóstwo paczek z piankami. Postanowili zorganizować pożegnalne ognisko na plaży, późnym wieczorem w ostatni dzień, aby jakoś zapaść w pamięć młodzieży i spędzić z nimi miło te ostatnie chwile.

- Mam nadzieje, że Luke nie poleciał w kulki i jednak rozpalił to ognisko, bo ta jego skleroza bywa czasami zabójcza. - mruknął Michael, przepuszczając w drzwiach hotelu Red. Podziękowała mu uśmiechem, który odwzajemnił. 

- Zbierzcie dzieciaki i zabierzcie na plażę, najwyżej spróbuje mu pomóc, gdyby okazało się, że nie zdążył, albo w ogóle nie zaczął. - blondynka oddała nowej przyjaciółce swoje torby i zawróciła do drzwi. Red przytaknęła tylko głową i skierowała się za kolorowym do windy, aby ściągnąć wszystkich na dół. 

***

Dookoła rozbrzmiewały śmiechy, głośne rozmowy oraz trzask suchych gałęzi, które ogień pochłaniał w ognisku. Niektórzy smażyli sobie pianki, inni żartowali wesoło, następni fotografowali piękną okolicę, albo wybierali się na niedaleki spacer, a Red i Michael siedzieli na kocu przy ognisku, pilnując, aby nikt nie zrobił sobie krzywdy. 

- Długo grasz? - zapytała, gdy wygrywał byle jakie akordy, nie skupiając się zbytnio na tym, co grał. 

- Parę ładnych lat. - przyznał, dodatkowo omiatając wzrokiem okolicę. Było spokojnie, nikt nie sprawiał kłopotów i obyło się bez szczeniackich wygłupów. W ogóle ten turnus był przyjaźnie nastawiony do innych, nie sprawiali kłopotów i poznali dobrze siebie nawzajem. Nie utworzyły się żadne grupki, które sprzeciwiałyby się zawieraniu innych nowych znajomości, a każdy miał z reszta grupy dobry kontakt. - A ty? Grasz coś? Śpiewasz? - dodał, uśmiechając się lekko. Wciąż poznawali siebie nawzajem. Red pokręciła przecząco głową. Czasem tylko grała z ojcem na pianinie, gdy ten nie zakończył swojego życia po bliskim spotkaniu z drzewem, gdy wsiadł za kółko po pijaku. 

- Zawsze chciałam, ale jakoś nie było okazji. - przyznała otwarcie, podkulając kolana pod klatkę piersiową. Zaczynało się robić coraz chłodniej i nawet ciepło ogniska nie pomagało. Michael widząc, jak na jej skórze pojawia się gęsia skórka, okrył ją swoją bluzą, uśmiechając się szeroko. Odłożył gitarę na jakiś czas, po czym objął ją, chcąc zapewnić jej jeszcze więcej ciepła. 

- Ej, gołąbeczki! - zaczął Hemmings, pojawiając się znikąd z porządną lustrzanką w dłoniach. - Chodźcie na zdjęcia póki jeszcze jest dobre światło! - dodał, śmiejąc się radośnie. Większość młodzieży już szła na drugi koniec plaży, gdzie znajdowało się mnóstwo skał i molo, biegnące jeszcze trochę w toń morza. 

- Chodźmy. - zaśmiał się Michael, pomógł wstać brunetce i po spleceniu jej dłoni ze swoją, ruszyli przez piasek do reszty. 

Sesję można było zaliczyć do udanych. Kilka grupowych zdjęć i mnóstwo innych, z których emanowała radość i zabawa, jakiej nikt jeszcze nie miał i nie widział. Po wszystkim wrócili do ogniska, które zaczynało wygasać, ale po dorzuceniu kilku gałęzi znowu zapłonęło, a iskry wznosiły się wysoko w powietrze, tworząc wyjątkowo ładny obrazek. 

- Nie chce wracać, chyba nikt nie chce wracać. - mruknęła Jels, otwierając nową paczkę pianek i podając ją młodzieży. - Wróćmy tutaj za rok, ale prywatnie. - poprosiła Hemmingsa, a ten tylko przytaknął głową i pocałował jej skroń.

- A my mamy jakieś plany za rok? - zapytał Michael, gdy Red nabijała na patyk kilka białych smakołyków, które za chwile miały stać się jeszcze lepsze.

- Włochy? - zaśmiała się cicho, patrząc się na niego. 

- Włochy. - potwierdził, zabierając od niej patyk, aby móc usmażyć pianki dla ich dwójki. 

~*~

komentujesz = motywujesz x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top