7.

Daria POV

Obudziłam się. Po samym zapachu wiedziałam, że leżałam na jakimś szpitalnym oddziale. Próbowałam usiąść, ale mroczki w oczach były silniejsze i opadłam z powrotem na poduszkę. 

Masz te swoje nadgodziny, Darciu.

— Proszę panią — odwróciłam głowę w stronę głosu. — Proszę zadzwonić dzwonkiem — babcia z mojej prawej pokazała urządzenie. — Lekarz kazał przekazać by pani go użyła kiedy się pani wybudzi.

— Jasne. Dziękuję za informację — powiedziałam ochrypłym głosem.

Brzmiałam jakbym była na potężnym kacu. Spojrzałam na półkę, na której znalazłam wspomniany dzwonek. Obok niego leżał 3bit. Mój ulubiony baton. 

Kto tutaj był kiedy byłam nieprzytomna?

Po kilku minutach pojawił się lekarz.

— Dzień dobry. Nazywam się Rafał Prosiński i jestem pani lekarzem. Pani droga, niech mi pani powie jak się pani czuje?

— Jest chyba dobrze. Nie dam rady wstać, bo kręci mi się w głowie.

— Pani Dario. Ma pani anemię i jest pani bardzo wyczerpana. Czemu pani o siebie nie dba? — usłyszałam głos doktora.

To było dobre pytanie.

— Brałam nadgodziny i jakoś tak wyszło — mruknęłam.

Nie miałam nawet siły się tłumaczyć, ani mówić.

— Dziwię się, że pani nie poroniła.

Co?

Obleciała mnie fala gorąca. To musiał być jakiś żart. Jednak w małym procencie istniała szansa, że może faktycznie się to stało.

— Przecież nie jestem w ciąży. O czym pan mówi? — zapytałam, ukrywając przerażenie.

— Żartowałem.

Z ledwością zrobiłam facepalma. Przeszyłam wzrokiem tego dowcipnisia.

— Nie żartuje się z kobiety, która ponad miesiąc temu zerwała.

Nie chciałabym mieć niechcianej pamiątki po nim.

— Przepraszam. Nie chciałem.

— Niech pan mi lepiej powie kiedy mnie wypiszecie.

— Jak pani będzie zdatna do życia — odpowiedział. — Pański chłopak wyglądał na zabieganego.

Kacper? Czemu on się przedstawił jako mój chłopak? A może lekarz uznał, że nim jest? I przede wszystkim: kto mu pozwolił wyjść z roboty przed czasem?

Zaśmiałam się.

— To nie tak. To mój dobry kolega z pracy — wyjaśniłam.

— Wyglądał na bardzo przejętego pańskim stanem zdrowia.

Raczej to normalne.

— No nic. Pora na mnie. Proszę odpoczywać, a pielęgniarka za niedługo podłączy pani następną kroplówkę — lekarz obrócił się na pięcie i udał się do innego pacjenta.

Sięgnęłam po batona. Nie dostałam zakazu jedzenia tego typu rzeczy, więc chyba nic nie powinno mi się stać. Pod słodyczem znalazłam karteczkę, którą rozwinęłam.

Wyrzuciłem cię z głowy, ale serce nie pozwala mi o tobie zapomnieć.

Te pismo. Patryk tu był. Kto go do chuja poinformował? W co on sobie pogrywał? Nie mógł poczekać i powiedzieć mi tego w twarz? Czyli ten rzekomy chłopak to był on, a nie Kacper. W końcu coś zaczęło mi się układać. Tylko nie wiedziałam kto go poinformował. Na myśl o tym dupku dostałam migreny. Błagałam żeby ktoś z pracy przywiózł moje rzeczy. Nie miałam przy sobie ani telefonu, ani niczego takiego. Marzyłam, żeby zająć czymś myśli i przy okazji zabić czas.

⛓⛓⛓

W odwiedziny zjawił się Kacper wraz z Esterą. Przynieśli moje rzeczy z szafki z pracy. Byłam im wdzięczna. W końcu mogłam skorzystać z telefonu. Na wyświetlaczu przywitało mnie powiadomienie o dwudziestu pięciu nieodebranych połączeniach od mojego ojca.

Jak dobrze, że skreśliłam matkę z osób które miały być informowane o moim stanie zdrowia. Jeszcze by mi jej tu brakowało, a ojca Zośki tym bardziej.

— Że ci Kornela pozwoliła tyle nadgodzin wziąć. Przypierdolę jej jak będzie ze mną na zmianie — obiecała Estera.

To nie brzmiało jak groźba w stosunku do kierowniczki.

— Daj spokój — chciałam ostudzić jej emocje. — Sama się na to pisałam. Dobrowolnie. To tylko i wyłącznie moja wina, że nie znałam swojej granicy.

— Załatwię ci zakaz nadgodzin i może się czegoś nauczysz — pogroziła palcem.

To takie urocze, że ktoś się o mnie martwił. I to nie byli tylko Zoe czy Kacpi.

— Wiem, że źle zrobiłam. Obiecuję, że nie będę pracować ponad swoje siły — złożyłam przysięgę gestem jakim robili to harcerze.

— Słowo harcerza? Odważnie — wtrącił się Kacper.

— Nigdy nim nie byłam, ale chciałam zostać — wzruszyłam ramionami.

— Kiedy cię wypisują? — zapytał.

— Sama chciałabym to wiedzieć.

— Do roboty to jej się nie powinno śpieszyć — Estera trąciła łokciem naszego kolegę.

— Zapewne dostanę zwolnienie od lekarza na co najmniej tydzień — burknęłam.

— Może w końcu dasz się gdzieś znowu wyciągnąć — Kacper puścił do mnie oczko.

— Może — powtórzyłam.

Nadal nie docierało do mnie, że Patryk mnie odwiedził. Możliwe że był pierwszą osobą, która to zrobiła.

Nie.

Nie mogę zwariować przez jakiś głupi tekścik na karteczce.

To on zerwał. I jeszcze miał czelność pisać mi, że coś nadal czuje.

— Daria? — z rozmyśleń obudził mnie Kacper.

Spojrzałam na mojego rozmówcę.

— Coś mówiłeś? Gdzie jest Estera? — zapytałam kiedy zorientowałam się że drugi taboret był pusty.

— Poszła.

— Czemu z nią nie wyszedłeś?

— Chcesz się mnie pozbyć?

— Nie — pokręciłam głową. — Nie to miałam na myśli.

— Widzę, że coś jest. Ktoś cię nawiedził?

Dobre określenie. Nawiedził.

Skinęłam głową.

— Mój były tutaj był.

— Czego chciał?

— Tego też bym się chciała dowiedzieć. Chyba mój ojciec do niego dzwonił. Nie powiedziałam mu że z nim zerwałam.

— Nadal coś do niego czujesz?

— Nie — odpowiedziałam.

Sama nie wiem czy umyślnie nie skłamałam.

— Ale on do mnie tak — z szuflady wyjęłam świstek.

Kolega nie czytając, rozerwał papier na strzępy.

— Hej, czemu to zrobiłeś? — zapytałam zaskoczona.

— Przecież nic do niego nie czujesz, więc po co ci potrzebna taka głupia i nic nie znacząca wiadomość?

— Fakt. Że ja o tym nie pomyślałam.

— Jak wyjdziesz ze szpitala, zapraszam cię na randkę.

— Chętnie. Zawsze to coś innego niż wykładanie dostawy.

Rzeczywiście. Przez pierwsze dni po zerwaniu czułam się dobrze. Potem zaczęło się robić coraz gorzej, dlatego zdecydowałam się na wzięcie możliwie największej ilości nadgodzin. Zosia ostrzegała mnie, żebym wrzuciła na luz. A ja tylko chciałam zapomnieć. Jak zjawię się w domu, powinnam ją przeprosić. A przede wszystkim zacząć szukać pokoju od wynajęcia. Za bardzo się u niej zadomowiłam. Kiedy zaproponowałam że się dorzucę do czynszu, Zoe ochrzaniła mnie, że to jej obowiązek jako właścicielki tego mieszkania.

— Pora na mnie. Jutro na rano mam.

— Trzymaj się. Pozdrów pozostałych z pracy — pomachałam mu.

Wzrokiem odprowadziłam go do drzwi.

Przypomniałam sobie, że miałam oddzwonić do ojca. Niepokoiło mnie to, że aż tyle razy próbował się do mnie dodzwonić.

— Cześć Daria. W końcu cię słyszę. Nawet Patryk do mnie nie oddzwonił, a obiecał.

— Ten skończony dupek nie jest już moim chłopakiem tato.

— A był chociaż u ciebie?

— Tego nie jestem pewna, ale wszystko wskazuje na to, że był.

— Co się stało? Przeraziłem się jak zadzwonili do mnie ze szpitala.

A to ci ciekawe, że miał aktywny polski numer. A do mnie dzwonił z zagranicznego.

— Nic takiego. Po prostu za dużo nadgodzin wzięłam i zemdlałam w pracy.

— Dziecko drogie. Gdybym wiedział że potrzebujesz pieniędzy to bym ci wysłał.

— Chciałam zapomnieć tato. Dobrze zarabiam w sklepie. Nie martw się. Dzięki za troskę. Kiedy będziesz w Polsce?

Mój ojciec po rozwodzie z moją matką wyprowadził się do Finlandii. Pracował na budowie. Zarabiał na pewno o wiele więcej niż by zarobił w ojczyźnie. Chociaż za granicą bardziej doceniano pracowników fizycznych.

— Nie wiem Darieńko. Mamy teraz natłok zleceń i nawet nie mam jak przylecieć, by się tobą zaopiekować.

— Mieszkam z Zośką.

— No co Zośka? Ona przecież więcej czasu w samolotach spędza niż w Łodzi.

— Będę się oszczędzać, obiecuję tato.

Błagam, niech już przestanie dramatyzować.

— Kiedy będę miał luźniej, to przyjadę do ciebie.

Miło, ale nikt nie prosił.

— Dzięki. Trzymaj się.

Zakończyłam połączenie.

Włączyłam fejsa i zaczęłam scrollować. Na pewno coś przez ten czas musiało się ciekawego wydarzyć. Zatrzymałam przewijanie przy artykule o ciekawym tytule.

Syn i córka właścicieli spółki BoberRober zaręczyli się pod budynkiem firmy! Przez ile czasu ukrywali swój związek?

Nie wierzyłam. Patryk oświadczył się Laurze. Tej szmacie, która wpadła w trzeciej klasie gimnazjum. Jakim cudem do tego doszło? Nie wiedziałam, że ojciec Laury był wspólnikiem ojca Patryka.

Świat jest popierdolenie mały.

Tego samego dnia napisał mi, że jego serce nie zapomniało. I jeszcze zaręcza się z jakąś tępą siksą? Ciekawe ile czasu przede mną skrywał ten związek skoro już się jej oświadczył, a mi nawet tego nie zaproponował. Czekałam na ten moment. Wierzyłam, że byliśmy dla siebie stworzeni.

Od ilu lat chował się z tym związkiem?

Próbowałam na siłę powiązać liścik z tym, co właśnie przeczytałam. Brak żadnych powiązań. Brak żadnych sensownych argumentów dla którego to zrobił. A może on chciał ustawić to wszystko? Żeby zrobić ze mnie najgorszą i obłąkaną? W końcu jego ojciec wyśmiewał się ze mnie że nie mogłam znaleźć pracy w swoim zawodzie. Szkoda, że podczas rozmowy kwalifikacyjnej z dyrektorem IT, wtrącał się i nie dawał mi nawet szansy na zademonstrowanie swoich programistycznych umiejętności. Patryk chciał załatwić mi pracę u jego ojca w firmie, ale jak widać: nienawiść jego ojca do mnie była piorunująco ogromna.

Nie rozumiałam co się właśnie stało. Po takim czasie ten buc miał czelność wchodzić do mojego życia.

O nie, nie. Nie ulegnę mu. Chociażby miał błagać mnie na kolanach i przepraszać.

W tamtym momencie wiedziałam, że się nie myliłam i miał kogoś na boku. Gorzka prawda i ten cały czas, któremu oddałam się pracy znowu wrócił do mnie jak grom z jasnego nieba. Odłożyłam smartfona i wtuliłam się twarzą do poduszki.

Czemu musiałam cierpieć? Czemu musiałam go spotkać i się zakochać akurat w nim?

Komu zawiniłam, że tak cierpię?

Nie chciałam żeby którykolwiek z sąsiadujących pacjentów widział moje załamanie. To bolało. Uczucia, które chciałam uwięzić, uwolniły się. Przez jeden pierdolony tekścik na karteczce. Miałam ochotę w coś przywalić, roztrzaskać. Ta bezsilność i to jak się ułożyło życie mojemu byłemu było nie do uwierzenia. Musiał się w niej zakochać na zabój skoro tak szybko podjął ten krok. A przy mnie nie odważył się go wykonać. Przez jebane pięć lat.

Do sali ktoś wparował.

— Daria! — wykrzyczał żeński głos.

Słyszałam stukot obcasów o podłoże, które zatrzymały się przy moim łóżku. Podniosłam głowę, by spojrzeć w stronę prawdopodobnie mojego gościa.

— Zoe? — zapytałam złamanym głosem.

Skąd ona się tu wyczarowała?

— Laska, co jest? Masz przekrwione oczy. Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Co się stało?

— Zasłabłam w pracy. Nic wielkiego.

— I dlatego płakałaś w poduszkę?

— Nie. To z innego powodu.

— Niech zgadnę. Ten cymbał ci się o sobie przypomniał?

Pokiwałam.

— Niech ja go w końcu dorwę... — zacisnęła pięść. — Obiję mu tę mordę. Sam zerwał i nagle sobie o tobie przypomina?

— Mów ciszej. To szpital, a nie twoja chata — poprosiłam.

Wyjęłam telefon i wyszukałam artykuł, który mną wstrząsnął.

— Czytaj — powiedziałam, wręczając jej urządzenie, a potem zakryłam się kołdrą do nosa.

— Zaręczyny pod budynkiem BoberRober — przeczytała pierwsze słowa.

Obserwowałam jej oczy, które linijka po linijce skanowały kolejne zdania.

— Laura z nim? Co jest? — zdołała powiedzieć kiedy skończyła czytać. — Młoda mamuśka i synalek bogatego biznesmena. To jest niezłe połączenie. Zwłaszcza, że ich ojcowie razem prowadzą tę firmę.

Odkryłam twarz spod pierzyny.

— No tak. To by wyjaśniało wszystko. Bogaci ojcowie z pewnością zafundują im potężne wesele dlatego też nie zwlekał z oświadczynami — burknęłam.

— Serio uważasz, że to dlatego się tak szybko oświadczył? Wyczuwam jakiś haczyk. Tylko nie wiem jaki.

— Nic nie ma. Zerwał ze mną bo się czuł przy niej inaczej niż przy mnie. Zakochał się do szaleństwa. Sam mi to przecież powiedział.

Łzy napływały mi do oczu. 

Chciałam być na miejscu Laury. To ja powinnam była zostać jego narzeczoną.

— Stara. Nie rozpamiętuj tego dupka — potrząsnęła mną.

Ewidentnie widziała, że znowu zostałam zraniona. Przez to, czego się dowiedziałam.

— Co z tym Kacprem, co cię ciągle męczy o wyjścia? Czemu o nim nie pomyślisz? — zapytała.

— Masz rację. Powinnam dać mu szansę.

— No. I to jest moja Daria. Waleczna kocica pod postacią niewinnej dziewczynki — poczochrała mnie po głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top