12.

Daria POV

Był już czerwiec. Tego dnia miałam wolne i chciałam je spędzić z Kacprem nad jeziorem. Ostatecznie dołączyła do nas Zosia. Uznała, że powinna zapolować na jakąś zwierzynę. Cokolwiek miała na myśli.

Dręczyło mnie to, że nadal nie powiedziałam mu tych dwóch słów. Nadal tego nie czułam. Podobał mi się. Ale nie chciałam go ranić. Widziałam, że zaczął się niepokoić. W pewnym momencie mógł postawić  mi ultimatum. Wiedziałam, że się we mnie bujał od tak długiego czasu. Czy trzymając go w tej rosnącej niepewności spowodowałam, że dawałam mu złudne nadzieje?

Cieszyłam się, że go miałam. Traktowałam go jak przyjaciela. Nie umiałam jeszcze go pokochać. Zdawało mi się, że mogłam to zrobić, ale coś mnie blokowało. Nienawidziłam samej siebie za to jaka byłam.

Może powinnam była przestać pielęgnować tę relację ze względu na jego dobro? Zasługiwał na kogoś kto by mu dał i odwzajemniał tą miłość. Powoli zaczęłam dostrzegać, że go raniłam. Kawałek po kawałku. Dzień po dniu.

Kiedy poznałam go jako pracownika sklepu, wiedziałam że to był dobry chłopak. Tajemniczy i skryty. A gdy się otworzył, okazał się być wesołym, widocznie w duszy jeszcze nastolatkiem. Zachowywał się jakby nigdy nie mógł zaznać życia zza młodu. Nigdy nie miał dziewczyny, nigdy nie był na żadnej domówce. A pierwszy alkohol wypił dopiero jak się wyniósł od rodziców.

Zresztą, on sam nie lubił o nich rozmawiać. Zawsze szybko ucinał temat. Wiedziałam, że miał brata. Z jakiegoś powodu nie chciał znać rodziców. Wyprowadził się po osiągnięciu osiemnastki.

Siedzieliśmy na plaży na jednym kocu. Kocu w kolorowe misie. Rozbawiło mnie to kiedy go wyciągnął z bagażnika. Mogłabym się spodziewać skrzynki z piwem, ale nie tak dziecinnego wzorku.

Słońce prażyło, to była idealna pogoda na opalenie się. Miałam problemy żeby być odrobinę ciemniejsza. Bardzo ciężko to szło. Jak sobie pomyślałam o Zosi, która ledwo co wychyli się spod parasola i już była opalona, nawet jej tego zazdrościłam.

Co do mojej przyjaciółki, od jakichś trzydziestu minut do nas nie wracała. Czasami mogłaby uprzedzić, że się oddalała albo idzie się nachlać do baru, co praktykowała od pierwszej domówki, która odbyła się w domu naszego wspólnego znajomego.

Zoe nie przemyślała tylko jednej rzeczy. Nie była już tak wprawiona jak w czasach liceum. Potrafiła wódkę owalić na hejnał i nadal kontaktować z rzeczywistością. Ostatnio byłyśmy na urodzinach u jej kuzynki. Poprosiła mnie żebym była osobą towarzyszącą. Po dwóch kolejkach wina, była już na granicy wytrzymałości.

Ja nie piłam. Nie przepadałam za alkoholem. Wystarczył mi widok żuli, którzy przychodzili po pół litra niebieskiego Żubra albo kupowali piwo Staropolskie. Czasami jak przyjeżdżały jakieś drinki do wystawienia, to się skusiłam. Raz na jakiś czas nie powinno było mi to zaszkodzić.

— Darka, myślałaś o przyszłości? — zapytał nagle Kacper.

— Przyszłości? Kto by o niej nie myślał — zanurzyłam stopy w piasku.

Cholera, ale się nagrzał. Te ciepło było takie przyjemne, ale też delikatnie kłujące.

— Miałem na myśli ,,nas".

— Jestem do bani, prawda? Powtórzę po raz kolejny: podobasz mi się, ale nie czuję do ciebie nic innego jak przyjacielską miłość.

Jego mina skrywała smutek. Widziałam, że go tym znowu zraniłam.

— Cieszę się, że tu jesteśmy. Z dala od wszystkiego — powiedział.

Złapałam go za dłoń, a on ją ścisnął.

— Co muszę jeszcze zrobić żebyś zauważyła, że moje uczucia są kompletnie szczere? Za mało się staram? Może powinienem kupować ci więcej kwiatów? — zapytał po chwili.

— Doceniam każdy twój gest, ale chyba muszę sama ze sobą stoczyć walkę żeby w końcu moje serce...

— "moje serce..."? — powtórzył.

— Cię pokochało.

Miałam ochotę buchnąć płaczem. Chłopak, którego nie chciałam stracić, nie mogłam go pokochać. Tyle pustej przestrzeni zostało do wypełnienia w moim sercu, a jednak nie chciało go zaakceptować.

A może to moja intuicja wyczuwała jakieś zagrożenie? Nie, to przecież niemożliwe. Przez tyle czasu bym coś zauważyła.

Rozmawialiśmy dużo. Miałam wrażenie że przez tak krótki okres czasu nikogo tak dobrze nie poznałam. Nadal chował jakieś traumy z młodości, ale rozumiałam go. Też nie chciałam mówić o moich rodzicach. Największym przełomem był rozwód, do którego nigdy by nie doszło gdyby nie śmierć matki Zosi. Albo doszłoby może później i w innych okolicznościach.

⛓⛓⛓

Zaczęło się robić coraz chłodniej i ciemniej, więc zdecydowaliśmy się ewakuować. Zosia znalazła sobie miłego towarzysza i powiedziała, że wróci taksówką. Miałam nadzieję, że nie zrobi głupoty.

Usiedliśmy na kanapie przed telewizorem. Kacper szukał czegoś do obejrzenia. Po jednym odcinku ,,Gry o tron" miałam wrócić do domu. Obiecałam Aleksowi, że z nim porozmawiam. Nie wiedziałam jednak co chciał. Nawet nie domyślałam się o co mogło chodzić.

Kacper przyniósł mi herbatę i mój ulubiony słony popcorn. Kilka razy wizytowałam w jego domu, ale zwykle tylko na chwilę żeby przynieść mu coś do pracy albo ugotować wspólnie obiad. Mieszkał ze współlokatorem, którego tego dnia nie było.

Miałam wrażenie, że seans trwał wieczność. Akcja nie była nudna, ale coś w tym było nużącego. Bardzo chciało mi się spać. Musiałam wytrwać. Nie zamierzałam nocować w jego mieszkaniu. Niestety, chcąc lub nie chcąc, zasnęłam na ramieniu Kacpra.

Obudziłam się z rana. Byłam w jego sypialni. Leżałam w jego łóżku. Do tego nago. Kacper spał obok mnie w samych bokserkach. Nie pamiętałam jak do tego doszło. Jak ja się tu znalazłam i czemu mnie nie obudził?

Czy on mnie wykorzystał? Co się działo po tym jak zasnęłam?

To było pierwsze o czym pomyślałam.

Wstałam żeby poszukać moich ubrań i ewakuować się z tego mieszkania. Byłam przerażona. Adrenalina uderzyła mi do głowy, a serce biło jak szalone. Stresowałam się. Bałam się tym co się mogło wydarzyć gdyby on się obudził.

Moich ubrań nie musiałam się długo szukać. Leżały na krześle przy jego biurku. Torebka z moimi rzeczami czekała nienaruszona w salonie. Spojrzałam w ekran telefonu. Piętnaście nieodebranych połączeń od Zoe i trzy od Aleksa. Zapewne ten drugi zadzwonił do mojej przyjaciółki. Myślał, że mogłam z nią być.

Ogarnęłam się z prędkością światła i uciekłam z jego mieszkania. Byłam już spokojniejsza. Byłam już bezpieczna. Potrzebowałam z kimś porozmawiać. Oddzwoniłam do Aleksa.

— Halo laska, co się stało? Nikt się nie mógł do ciebie dodzwonić — na wstępie mnie opierniczył.

Dopiero do mnie dotarło, że to nie była rozmowa na telefon.

— Opowiem ci w domu. Przepraszam, że się martwiłeś. Daję znać, że żyję.

— Zadzwoń do Zośki jeśli tego nie robiłaś.

— Jasne. Na pewno jest bardziej zmartwiona niż ty. Do zobaczenia za chwilę.

Wykonałam telefon do Zoe. Biedaczka musiała się zamartwić na śmierć. Nie chciałam jej tego robić, zwłaszcza że wyrwała jakiegoś kawalera. Chciałam żeby sobie kogoś znalazła. Tyle czasu była singielką, a w pewnym momencie zmieniła się nie do poznania. Stewardessa której drugą stroną stało się klubowanie zamiast przesiadywanie w domu przy filmach.

— Daria do kurwy nędzy. Zabiję cię! Czemu nie odbierałaś?

— Przepraszam cię słońce. Możesz przyjść do mnie?

— Nie możesz mi tego wyjaśnić przez telefon?

— To zbyt delikatne. Mam mętlik w głowie.

— No... dobra niech będzie.

Po kilkunastu minutach siedziałam przy stole w salonie w towarzystwie Zosi, Aleksa i jego chłopaka. Siedziałam wtulona w ramionach przyjaciółki. Opowiedziałam im wszystko. Dopiero Zoe mi uświadomiła, że mogłam paść ofiarą gwałtu. Kacper prawdopodobnie coś wrzucił mi do herbaty. Tyle czasu czekał aż w końcu go pokocham. Aż sam wziął sprawy w swoje ręce. Czułam obrzydzenie. Do samej siebie że nie potrafiłam czegoś do niego poczuć, a do niego że w perfidny sposób mnie wykorzystał. W dodatku bez mojej zgody.

— Ty musisz to zgłosić na policję. Nie możesz mu tego darować — odezwał się Aleks.

— Tak bardzo chciałam wierzyć, że był dla mnie dobry — powiedziałam.

— Widocznie był, do pewnego czasu — podsumował Eryk.

Chłopak zarobił kuksańca od Aleksa w bok, co chociaż na chwilę spowodowało uśmiech na mojej twarzy. Takie głupie i małe gesty jeszcze potrafiły wywołać we mnie pozytywne emocje.

— Że to tak wszystko się skończyło. Pierdolony sukinsyn. Skrzywdził moją jedyną przyjaciółkę — Zoe głaskała mnie go głowie.

Położyłam się na jej udach. Miałam ochotę zwinąć się w kulkę. Nie chciałam wierzyć, że mógł mi zrobić taką krzywdę. Widocznie los nie chciał żebym była szczęśliwa. Chłopaki i Zosia uświadomili mi, że tak nie powinno być. On powinien był uszanować moje zdanie. Nie zrobił tego. Zawiódł mnie. Zawiodłam się na nim.

— Jak się uspokoisz, jedziemy z tobą na komisariat.

— Ej, a twoim biznesem kto się zajmie? Za dwie godziny otwieramy — zapytał Eryk.

— No jak to kto misiu? Ty się zajmiesz — Olek ucałował go w policzek.

Pomyśleć, że mieć przyjaciół jak ta dwójka będzie takie zabawne. Zwłaszcza, że byłam ich lokatorką. Eryka poznałam dopiero kilka dni później po wprowadzeniu się do nowego mieszkania. Dobrze ze sobą żyliśmy i bardzo się z tego cieszyłam. Dziękowałam sobie, że zdecydowałam się wybrać pokój w mieszkaniu tej parki.

Nie brzydzili mnie ani geje, ani lesbijki ani inne kombinacje. Nikomu nie wtrącałam się do ich prywatnego życia. Każdy miał prawo żyć jak chciał. Szkoda, że Polska była tak zacofana i politycy przy władzy nie mogli tego zrozumieć. Nie bez powodu znany polski uśmiech nim nie był. Jak można było być szczęśliwym w tym kraju skoro przy władzy były stare dziady, a młodzi byli spychani ze stołka jak ledwo co na niego wsiedli?

⛓⛓⛓

Stawiłam się na komisariacie po raz kolejny. Tym razem żeby mnie poinformowano o wynikach badań krwi.

— Wykryto u pani odurzenie pigułką gwałtu. W takiej sytuacji pani prawo dokonać aborcji jeśli sprawca dopuścił się zapłodnienia — wyjaśnił mi komisarz.

Ginekolog na badaniu USG potwierdził, że zostałam wykorzystana. Czułam do siebie obrzydzenie, czułam się brudna. To było takie okropne. Uważałam Kacpra za przyjaciela, a zrobił mi coś takiego? To nie był już mój przyjaciel. To był jebany zwierz. Pragnęłam, żeby go wsadzić za kraty.

— Której i tak mi nikt nie wykona, bo lekarze będą się zasłaniać klauzulą sumienia — mruknęłam.

W wiadomościach często czytałam o przypadkach kobiet, których nawet nie uratowano przed śmiercią, bo lekarze czekali aż płód obumrze. Tak właśnie działało te państwo z kartonu. Chociaż porównując moją ojczyznę do sąsiednich, wschodnich krajów, tam korupcja działała aż miło. Tutaj już tak nie było.

— Pani Mróz. Nie mogą pani tego odmówić.

— A co pan powie na temat tej kobiety, która czekała dwie doby aż dokonają jej aborcji i czekali aż płód umrze? Sama umarła razem z tym płodem!

— Prawo się zmieniło. Lekarze nie będą mogli zasłaniać się żadnymi klauzulami. Zapewniam panią.

— Zobaczymy — burknęłam pod nosem.

Miałam nadzieję, że nie byłam w ciąży. Przecież to by zrujnowało wszystko. Konsekwencją aborcji mogła być nawet bezpłodność. To było oczywiste, że nie urodziłabym tego dziecka. Chciałam zostać kiedyś matką. Dlatego z tyłu głowy bałam się, że mogło się tak stać.

Opuściłam komisariat. Udałam się prosto do mojej pracy. A potem do biura kierownika, w którym zazwyczaj przebywała któraś z dziewczyn.

— O. Wiki. Cześć — przywitałam się z nią.

— Daria? Przecież masz wolne.

— Chciałam złożyć wypowiedzenie.

— Co, jak to? Dlaczego? — dziewczyna wstała z obrotowego krzesła żeby zamknąć drzwi.

— Wiesz, że kręciłam z Kacprem... — czułam, że nie mogłam dalej mówić.

— Zrobił ci coś? Bez twojej zgody?

— On... on mnie zgwałcił — powiedziałam i wpadłam w płacz.

Głośno wciągnęła powietrze.

— Co ty mówisz, kochana? — zapytała z niedowierzaniem i przytuliła mnie.

— Wyniki badań nie kłamały. Ginekolog raczej by mnie nie oszukał.

Streściłam jej co się stało feralnej nocy.

— Twoi przyjaciele dobrze zrobili. Zasługują na medal. Słuchaj. Jestem po twojej stronie. Złożyłaś na niego doniesienie?

— Oczywiście. Dlatego nie chcę pracować w jego pobliżu. Nie chciałabym żeby mi groził.

Zaczęłam się go bać. Czułam, że powinnam była się jego bać. Skoro dopuścił się takiej zbrodni, to co mógł zrobić dalej? Zamknąć mnie w jakimś pokoju? Może uwięzić i zagrozić, że mnie nie wypuści dopóki go nie pokocham?

— Jeśli policja przyjdzie spisywać od nas zeznania, od razu wyleci z roboty. Zwłaszcza po ostatniej akcji jak wybił zęby synowi tego Bobera, największego biznesmena w Łodzi. Raczej nie ma wątpliwości, że zawiną Kacpra do aresztu — zaśmiała się.

— Przez tyle czasu ukrywał swoją drugą twarz. Gdybym wiedziała że do tego dojdzie, nigdy bym nie dawała mu nadziei — schowałam twarz w dłoniach.

— To nie twoja wina cukiereczku. Każdy z nas podjął złą decyzję. Nie pierwszy i nie ostatni raz — pocieszała mnie.

— Dzięki. Jednak chciałabym złożyć te wypowiedzenie. Mój lokator zaproponował mi pracę u siebie w komisie komputerowym. W końcu coś związanego z moim wykształceniem.

— Wybiły ci ponad trzy lata w tym sklepie, więc twój okres wypowiedzenia wynosi trzy miesiące — uświadomiła mnie.

— Jasne, rozumiem to. Dziękuję za ten czas i przepraszam, że odchodzę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top