Rozdział 8 ''Skomplikowane combo''
Drugą połowę dnia spędziłam na pełnym relaksie. Starałam się o niczym nie myśleć, aby chociaż częściowo wyczyścić głowę ze zmartwień. Nawet nie musiałam się wysilać, bo po południu mama ulotniła się z domu, twierdząc że ma na mieście kilka pilnych spraw do załatwienia. Następnie planowała udać się prosto do szpitala, więc zostałam z chłopcami i nie miałam czasu na przygnebiające rozmyślania.
Babcia Marysia zadzwoniła po badaniach, które na szczęście nie wykazały nic niepokojącego, więc mogliśmy nareszcie odetchnąć. Pragnęłam ją wyściskać z ulgi, z tym że ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zabroniła przychodzić w odwiedziny. Zarzekała się, że nie ma potrzeby, żeby ktoś z nią przesiadywał zamknięty w placówce, skoro na dworze jest taka piękna pogoda. Twierdziła, że ma świetne towarzystwo na sali i nie cierpi na brak rozmówców.
W to akurat nie wątpiłam, bo babcia Marysia potrafiła znaleźć wspólny język z każdą nowopoznaną osobą. Trochę jej tego zazdrościłam, bo osobiście nie potrafiłam tak łatwo nawiązywać rozmowy z nieznajomymi, a co dopiero opowiadać komuś obcemu o prywatnym życiu.
Mama wspominała, że już w przedszkolu miałam z tym spory problem. Trzymałam się na uboczu i nie podejmowałam prób nawiązywania kontaktu z rówieśnikami. Z nikim nie mogłam się zaprzyjaźnić, a z biegiem czasu było tylko coraz trudniej. W szkole koleżanki łączyły się w pary i większe grupki, ale ja nie potrafiłam dołączyć do towarzystwa.
Przełomem okazały się treningi z koszykówki, na które zapisałam się na początku gimnazjum. Niepowtarzalna atmosfera, radosne i pełne zapału koleżanki z drużyny, aż w końcu najwspanialszy pedagog na świecie, jakim był trener Darek. Zawsze mnie subtelnie podchodził, angażował podstępem w sprawy grupy, zlecał przeróżne zadania do wykonania, aż w końcu niezauważenie dla wszystkich zmieniłam się w ochoczą organizatorkę.
Byłam przewodnikiem grupy, otwierałam się, mówiłam coraz więcej i znalazłam wspólny język z zawodniczkami. A przede wszystkim związałam się z Blanką i Irką, które stały się prawdziwymi przyjaciółkami. Od tamtego momentu moje życie zmieniło się pod względem towarzyskim i przełamałam barierę w zapoznawaniu nowych osób. Z czasem doszła do tego otwartość do wyrażania emocji oraz uczuć, co pozwoliło stać się odrobinę pewniejszą siebie.
A dzisiaj stanowczo potrzebowałam ratunkowej rozmowy z dziewczynami, więc gdy mama zjawiła się w domu, pobiegłam do kuchni, żeby podpytać o babcię i powiadomić, że wychodziłam.
Chwyciłam tylko z pokoju małą torebkę, żeby schować telefon i portfel. Nie zamierzałam się przebierać, bo planowałyśmy spędzić cały wieczór u Irki w domu, więc zostałam w dresowej białej sukience ze ściągaczem w pasie. Na stopy zarzuciłam Vansy w wzorek w zebrę i byłam gotowa.
– Cześć, mamo! – krzyknęłam z korytarza, gdzie wiązałam buty.
– Cześć! – odkrzyknęła z kuchni. – Jedliście już kolację?!
– Nie, chłopcy wyobraź sobie, że czytają komiksy! Nie chciałam im przeszkadzać – powiedziałam i weszłam do pomieszczenia, w którym krzątała się mama.
Odwróciła się w moją stronę z paczką frytek w dłoni i obrzuciła przestraszonym spojrzeniem. Jej oczy się rozszerzyły, a twarz zamarła. Aż się wystraszyłam i obejrzałam za siebie, bo wyglądała jakby właśnie zobaczyła ducha.
– Wychodzisz gdzieś? – zapytała prawie nie ruszając ustami, jakby sparaliżowało jej wszystkie mięśnie.
– Taaak? Umówiłam się z Irką i Blanką, muszę komuś się wygadać – odpowiedziałam i zaniepokojona obserwowałam uważnie jej dalsze ruchy.
– Jaśmina! Ja planowałam wyjść! – fuknęła i ścisnęła w dłoni opakowanie foliowe, które nadal trzymała. – Jutro mam nocną zmianę i chociaż przez jedną chwilę chciałam, oderwać się od tych wszystkich problemów!
– Skoro masz nocną zmianę, to powinnaś iść spać, a nie gdzieś łazić! – pyskowałam, bo miałam już serdecznie dosyć jej zachowania, jakby była pępkiem świata i wszystko miało być po jej myśli. A tak się składa, że niestety, ale byłam już dorosła i mogłam mieć wpływ na swoje życie. – Poza tym niemal cały dzień siedziałam z chłopcami, a ty gdzie byłaś w tym czasie? – spytałam i skrzyżowałam ramiona.
Mama w odpowiedzi też zaplotła ręce na piersi i mierzyłyśmy się na bojowe spojrzenia pełne niewypowiedzianych wyrzutów.
– Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć, więc nie wypominaj mi, że gdzieś wyszłam. Hamuj się trochę z tym obarczaniem winą, Jaśmina – mama odparła podminowana, a jej ciało niemal całe chodziło nerwowo w miejscu.
– Dopóki nie zechcesz ze mną poważnie porozmawiać, to właśnie tak będę cię traktowała. Nie rób ze mnie idiotki, przecież widzę, że coś się dzieje! – ponowiłam próbę szczerości, może zbyt ostro, ale naprawdę byłam na wyczerpaniu i nie miałam siły dobierać ostrożnie słów, aby tylko nie zrobić jej przypadkiem przykrości.
– A ty dalej swoje... – mama jęknęła i przewróciła oczami jak rozkapryszona nastolatka.
Nie wytrzymam! Doprawdy! Miałam wrażenie, że zamieniłyśmy się ciałami. I teraz grałam rolę zrozpaczonej matki, która nie potrafiła przemówić do wycofanej i zamkniętej w sobie córki.
– Nic złego się nie dzieje. Zapewniam cię, Jaśmina – powiedziała stanowczym głosem, w który byłabym skłonna uwierzyć, gdyby nie jej niecodzienne zachowanie.
– Ale coś się dzieje... nie zaprzeczaj – podsumowałam z powagą i pokręciłam zawiedziona głową, bo mama odwróciła się do mnie plecami, i szarpała się z opakowaniem frytek. W końcu sfrustrowana chwyciła nóż i przecięła zamaszyście folię.
– Idź już, jutro w ciągu dnia będę musiała wyjść na chwilę, dobrze? – odpowiedziała nadal nie patrząc w moją stronę, aż mnie coś zakłuło w sercu.
Zignorowała mnie, moją troskę i obawy, spławiła jakbym nic nie znaczyła, i nie mogła mi zaufać. Przygryzłam wargę, bo w nos zaczęły szczypać łzy.
– W porządku – mruknęłam obrażona, chociaż na usta cisnęło się wiele istotnych pytań.
Gdzie tak nagle musiała wyjść? Skąd raptem miała tyle spraw do załatwiania? Jednak odpuściłam drążenie tego tematu, bo wiedziałam, że to jedynie zaogni dzisiejszą dyskusję i nic dobrego nie przyniesie, a ja już naprawdę nie miałam na to siły.
Wyszłam na korytarz, a z komody zgarnęłam kolejne niechciane prezenty. Jeszcze to musiało mnie tak wytrącać z równowagi. Niestety na coraz bardziej zuchwałe zachowanie Sebastiana, również nie miałam żadnego wpływu. Chłopak uparł się i pomimo moich próśb, codziennie słał kurierami różne podarki. Mogłam się założyć, że w międzyczasie zaliczał panienki w lubelskich klubach, a mnie próbował podejść podstępem, udając romantycznego wielbiciela. Lecz ja nie miałam najmniejszego zamiaru się na to nabrać.
Zbiegłam ze schodów i zaczerpnęłam rześkiego powietrza. Temperatura w końcu nieco zelżała, a na noc zapowiadano gwałtowne burze. Jeszcze w tym sezonie nie widziałam tego widowiska, więc nie mogłam się doczekać, by móc podziwiać gromowładne pejzaże natury. Zawsze wypatrywałam piorunów jak zaczarowana, wgapiałam się w niebo, wsłuchana w szum, który niosła ze sobą burza. Bez względu czy była w oddali, czy blisko, zawsze zmieniała odgłos świata w jednostajny szmer.
Do Irki miałam dosyć blisko, więc po energicznym marszu, po niespełna dwudziestu minutach szłam już jej ulicą. Podczas spaceru zdążył zapaść zmierzch i miałam okazję dojrzeć w oddali przecinające czarne niebo jasne błyskawice. Już gdzieś daleko zaczął się nocny spektakl, miałam nadzieję, że dojdzie też w naszą okolicę i będę mogła się oderwać od myśli, wpatrując się w niebo.
Zadzwoniłam kulturalnie do drzwi wejściowych, ale nie czekałam na otwarcie, tylko weszłam do środka. Od końca liceum czułam się tutaj, jakby to był mój drugi dom. Zazwyczaj, gdy zbierałyśmy się z dziewczynami na pogaduchy, lądowałyśmy właśnie u Irki. Jakby landrynkowy pokój przyjaciółki, spełniał do tego najlepsze warunki. Siedząc w nim czułyśmy się jak bajkowe księżniczki, łatwiej było wtedy snuć marzenia, wyznawać sekrety i dzielić się nadzieją.
Weszłam po schodach i znów zapukałam z grzeczności tym razem do różowych drzwi. Ze środka dochodziły głosy dziewczyn i klimatyczna, spokojna muzyka. Chyba wszystkie miałyśmy nostalgiczne nastroje, skłonne do płaczu, więc to spotkanie mogło się skończyć niezłym wylewem łez.
Chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi, niemal w tym samym momencie, w którym zamierzała zrobić to Irka. Fuksem nie rozbiłam jej nosa, ale dziewczyna zdążyła sprytnie uskoczyć.
– A co to za zjawiskowe kwiaty? Nie mam dzisiaj imienin – oznajmiła i powiodła wzrokiem na bukiet czerwonych róż, który trzymałam w dłoni.
– A nie chcesz mieć ich bez okazji? – zapytałam i wcisnęłam jej kwiaty w ręce. Irka zrobiła wielce zdziwioną minę, więc musiałam co nieco dopowiedzieć: – Sebek oszalał, od mojego powrotu codziennie wysyła kurierami prezenty. Dostałam już kilka bukietów i nawet toffifee – wyjaśniłam, krzywiąc usta z niezadowolenia.
– Czyli mamy innego poważnego pretendenta do romansu z facetem, skoro nie chcesz Przemka? – zapytała Irka i podeszła do regału, żeby ściągnąć z niego różowy wazon.
Prychnęłam z politowaniem i usiadłam obok Blanki, która leżała na łóżku przykryta cienkim kocykiem. Od razu rzuciło mi się w oczy, że marnie wyglądała. Była blada i jakby bez życia na twarzy. Kolejna sprawa, która w jednej chwili przyprawiła mnie o palpitacje serca. Jeśli ona również miała problemy, niedługo chyba umrę z zamartwiania się o wszystkich.
– Źle się czujesz? – spytałam przejęta i przysunęłam się bliżej dziewczyny, ale ona pokręciła głową i wyciągnęła spod ramienia długi warkocz, na którym leżała.
– Słabo mi. Dzisiaj miałam bardzo intensywny dzień. Dwa treningi, w dodatku pomagałam rodzicom w dekorowaniu sali na przyjęcie, a w nocy nie mogłam zasnąć – odparła i poprawiła się na poduszce.
Czyli mogłam odetchnąć, faktycznie po prostu wyglądała na przemęczoną i wcale jej się nie dziwiłam. Tak intensywny tryb, przy tak upalnej pogodzie każdego mógł złamać.
– Nie chciałam odwoływać spotkania, bo pewnie potrzebujesz się wygadać – powiedziała, a ja posłałam jej wdzięczny uśmiech.
Zawsze można było na nią liczyć i mieć pewność, że będzie cię wspierać. Natomiast Irka była drugą stroną medalu, szaloną przyjaciółką. Nigdy nie szczędziła odważnych rad oraz szalonych pomysłów, w które nas nagminnie wciągała. Ja z kolei starałam się każdą zrozumieć i zachować pomiędzy naszymi spostrzeżeniami balans. Uzupełniałyśmy się nawzajem i uważam, że to właśnie dzięki tym różnicom nasza przyjaźń nadal trwała i była tak niezmiennie silna.
– W takim razie Blanka odpoczywa, a ty pijesz jej porcje – zarządziła Irka. Przysunęła do łóżka mały stolik, na którym rozstawiła kieliszki i polała malinowej wódki.
– Chyba zwariowałaś, chcesz mnie upić? – zapytałam oburzona, gdy dziewczyna przesunęła w moją stronę dwie pełne pięćdziesiątki.
– Nie może się zmarnować, a ty potrzebujesz relaksu – stwierdziła, w międzyczasie nalewając do szklanek wody z cytryną. Smakowa wódka była tak słodka, że niczym innym nie dało się jej popić, a że nie przepadałam za mocnym alkoholem, musiałam mieć coś pod ręką na ratunek.
– Nie zmuszaj jej – odezwała się Blanka i wsparła się na łokciu.
– Śpij, jak miałaś spać – uciszyła ją Irka i wychyliła jednym ruchem kieliszek. – Nasze zdrowie dziewczyny! – powiedziała i spojrzała na mnie znacząco, więc chwyciłam swoją porcję i wypiłam jednym duszkiem. – Pij od razu drugiego, bo musisz być gotowa na rozmowę, która cię zaraz czeka – poradziła z poważną miną i nalała ponowne wódki do szkła.
– Chyba masz rację, wypiję, bo już się ciebie boję – skapitulowałam, bo widziałam jej przebiegłą minę, która wskazywała, że to co za niedługo usłyszę, będzie raczej ciężkie do przetrawienia.
– I bardzo dobrze, możemy teraz zacząć interesujący nas wszystkich temat. Proszę o uwagę, bo bardzo dokładnie się przygotowałam – Irka odchrząknęła, wypiła kolejny kieliszek i wyprostowała się na pufie, unosząc dumnie brodę. – Jaśmino, jako że jedyna z nas masz problemy w sferze seksualnej i miłosnej, wychodzę do ciebie z szeregiem porad – oznajmiła donośnym tonem, jakby wydawała orędzie polityczne.
– Też już jednak się boję... – jęknęła Blanka, podniosła się i usiadła obok mnie.
– Ależ wy jesteście ciepłe kluchy, ja tam nie zamierzam się cackać – odparła zniecierpliwiona Irka i nalała nam po kolejnym kieliszku, po który sięgnęłam z wielką ochotą. – Co z Dianą?
– A co ma być? – zapytałam zaskoczona przywołaniem w rozmowie mojej znajomej. – Nic, prawie nie rozmawiamy, ona też nie szuka już kontaktu, więc ta relacja najpewniej umrze śmiercią naturalną – odparłam obojętnie i zdałam sobie sprawę, że naprawdę tak czułam. Nie zależało mi na niej i nie potrzebowałam ciągnąć tej znajomości na siłę.
– Otóż to. – Irka pokiwała głową w zamyśleniu. – Do nikogo nie potrafisz się zbliżyć, na siłę szukasz partnerki, nie partnera, a jeśli to nie tędy droga?
Wzruszyłam ramionami, bo nie miałam na to żadnej odpowiedzi. Jednego byłam pewna, podobały mi się zarówno kobiety jak i mężczyźni, ale wizję stworzenia z kimś związku ograniczałam tylko do płci damskiej. Może faktycznie niepotrzebnie się zapierałam? Przecież ostatnie myśli krążące wokół Przemka, mogły w sumie to potwierdzać.
Z tym że do chłopców zawsze podchodziłam sceptycznie, z góry zakładając ich złe zamiary. Stroniłam od ich towarzystwa na każdym kroku, dopiero w liceum znów nabrałam odwagi. Moje kłopoty z zaufaniem nie wzięły się znikąd. Na początku gimnazjum dołączył do mojej klasy nowy uczeń, który obrał mnie sobie za cel i traktował jak worek treningowy dla swoich wymyślnych drwin i wygłupów, a moje kręcone włosy stanowiły tego główny punkt. Wynajdywał mi różne przezwiska, a reszta klasy temu przyklaskiwała.
Jakby tego było za mało wymyślił skandaliczny zakład, a mianowicie, kto pierwszy mnie w sobie rozkocha, więc niespodziewanie w drugiej klasie zaczęłam cieszyć się sporym powodzeniem. Niestety, gdy zupełnie niczego nieświadoma zaangażowałam się w potencjalny związek, okazało się, że to była tylko farsa, a chłopak zdobył trofeum i sporą sumę pieniędzy.
Właśnie wtedy zaczęłam omijać facetów szerokim łukiem, żadnemu nie wierzyłam w jego rzekome szczere intencje. Każdy wydawał się być podstępnym oszustem. Nie dość, że cierpiałam przez niego na kompleksy, to straciłam wiarę w porządnych mężczyzn. A tego nie dało się tak łatwo obejść, nawet pomimo upływu lat.
– Wiesz doskonale, że to nie takie proste. W teorii brzmi świetnie, ale w praktyce jest niemal nierealne – sapnęłam zdołowana. Opowiadałam dziewczynom kiedyś o szkolnej traumie. Irka nawet planowała znaleźć tego chłopaka i odegrać się na nim w jego stylu, ale na szczęście wyperswadowałam jej to z głowy.
– Wiem, ale jest jeszcze jedna ważna sprawa, dla której powinnaś chociaż raz się przemóc i przełamać swoje lęki. Uważam, że zanim postanowisz związać się na całe życie z kobietą, powinnaś zostać rozdziewiczona – wypaliła niespodziewanie, a ja aż zakrztusiłam się wodą, którą właśnie piłam. – Powinnaś w pełni zasmakować faceta i zobaczysz z czym to się je. Wiesz, czy kiełbasa z jajkami ci smakuje, czy jesteś wegetarianką i wolisz brzoskwinie.
– Irka! – wykrztusiłam pomiędzy kaszlnięciami. Podniosłam ręce do góry, a Blanka energicznie klepała dłonią pomiędzy łopatkami.
– Jaśmina, nie oszukujmy się, ale żaden wibrator ci tego nie zastąpi. Jak można błonę dziewiczą przebić gumowym fallusem?! Zlituj się! – tłumaczyła zażarcie, a ja myślałam, że spłonę ze wstydu.
Moje dziewictwo, to był dla mnie temat tabu. Nie ukrywam, ale miałam z tym problem. Moi rówieśnicy wokół mieli już bogate życie seksualne, a ja nadal pozostawałam poza ich kręgiem. Wiedziałam, że to nie było istotne, ale jednak blokowało moje wszystkie próby zbliżeń z kimkolwiek.
– Nie patrzcie tak. Zdaję sobie sprawę, że macie mnie za niewyżytą nimfomankę, ale uważam, że powinnaś spróbować chociaż raz w życiu prawdziwego seksu – powiedziała Irka, nadal panując nad poważną mimiką. Wiedziałam, że na swój sposób chciała pomóc, nie nabijała się ze mnie, ale jej pomysły jak zwykle były kontrowersyjne.
– I jak ty to sobie wyobrażasz, z kim miałabym to zrobić? – zapytałam ironicznie i kręciłam głową, jakbym próbowała otrząsnąć się z tego co przed chwilą usłyszałam.
– Poproś o przysługę Przemka, jestem pewna, że się zgodzi – odpowiedziała wprost, a ja ledwie powstrzymałam śmiech.
– Zwariowałaś! Najzwyczajniej w świecie postradałaś rozum! – wykrzyczałam i drżącą ręką rozlałam alkohol do kieliszków.
Czułam, jak podnosi mi się temperatura, a w żołądku znowu zaczęło świdrować z nerw. Każda dwuznaczna wzmianka o Przemku przyprawiała mnie o gwałtowne reakcje organizmu, których nie byłam w stanie pohamować.
– Nie oszlałam. Jaśmina, seks jest ci potrzebny i to na gwałt! – Irka walnęła bezmyślnie i nagle zesztywniała, po czym spojrzała przerażona na Blankę. – Kurwa! Nie pomyślałam, przepraszam! – pisnęła i złapała się z przejęciem za rozpalone paplaniną policzki.
– Spokojnie Irka, naprawdę coraz lepiej sobie z tym radzę. Cały czas uczęszczam na terapię i już układam w głowie – powiedziała opanowana Blanka, a ja z ulgą odetchnęłam.
Dziewczyna zaznała w przeszłości okropnej krzywdy, której nikt nie powinien nigdy doświadczyć. Ale najważniejsze, że wyszła z tego cało i teraz mogłam obserwować z podziwem jej rozkwit u boku porządnego chłopaka. Blanka była najlepszym przykładem na to, że odpowiednia osoba w życiu potrafi postawić na nogi i rozjaśnić każde zachmurzone niebo.
– Jaśminko, najważniejsze jest to, żebyś tego chciała. Nie można współżyć pod przymusem albo presją otoczenia. Powinnaś to zrobić z kimś, komu ufasz i kogo darzysz uczuciem – wytłumaczyła łagodnie i objęła mnie czule ramieniem, a ja pokiwałam głową.
– No właśnie, a Przemkowi ufasz jak nikomu innemu. On na pewno cię nie skrzywdzi, ani nie zrobi nic wbrew tobie – Irka nadal namawiała przekonana do swojej racji.
– Jak mogę współżyć, jeśli nawet nie potrafię pocałować mężczyzny?! – oburzyłam się i potrząsnęłam dłońmi, jakbym miała zamiar udusić nimi rozgadaną przyjaciółkę.
– Ale faceci ci się podobają, tak? – zapytała po raz setny. Doprawdy, czy jej sprawiało przyjemność maglowanie w kółko tego samego tematu?
– Tak! Nawet Przemek jest dla mnie atrakcyjny... – powiedziałam lekko ściszając głos, bo tak naprawdę dopiero to do mnie docierało.
– Czyli w takim razie jesteś panseksualna – podsumowała Irka, a ja westchnęłam już zmordowana tym wałkowaniem. – Nie ma dla ciebie większego znaczenia płeć.
– Raczej tak, ale nie zmienia, to faktu, że nadal nie jestem w stanie zbliżyć się do żadnego chłopaka, nawet jeśli mi się podoba – oznajmiłam i sama chwyciłam za butelkę wódki. Irka miała rację, ta rozmowa zdecydowanie potrzebowała doprawienia alkoholem.
– Może jesteś aseksualna? – zastanawiała się Irka i przygryzała w zadumie paznokieć.
– Przecież mam popęd seksualny, z dziewczynami całuję się z ochotą, chociaż... – zawiesiłam głos i zastanowiłam się głębiej nad uczuciami. – Chociaż nie ciągnie mnie do odważniejszych zbliżeń. Raz spróbowałam, ale to było obrzydliwe! Zero przyjemności, gdy dotknęła mnie „tam'' – zrobiłam kwaśną minę na samo wspomnienie.
– A może jesteś osobą demiseksualną? – odezwała się Blanka.
– Kim kurwa?! Skąd to wzięłaś? – Irka zapytała podejrzliwie i wbiła przenikliwe spojrzenie w przyjaciółkę.
– Czytałam artykuł – wyjaśniła spokojnie Blanka, ale Irka prychnęła bez przekonania.
Natomiast ja się nie odzywałam, bo czułam, że Blanka miała po części rację. Osobiście przeczytałam całą masę poradników i książek na ten temat, i czasem zastanawiałam się nad tą opcją.
– U takich osób pociąg fizyczny, występuje dopiero po pewnym czasie, a ściślej po nawiązaniu silnej emocjonalnej więzi z partnerką bądź partnerem – wyartykułowała przygotowana dziewczyna, a moje serce rosło z miłości, bo to oznaczało, że obie poświęciły swój czas, aby mi pomóc i znaleźć rozwiązanie.
– Brzmi sensownie – przytaknęła Irka. – Ale niestety z drugiej strony zdajesz się być aromantyczna, bo...
– Bo nie potrafię z nikim nawiązać takiej relacji... – dokończyłam za nią.
Westchnęłam ciężko, czułam się jak odosobniony dziwoląg, na którego nie było rady. Jakby zaszła we mnie usterka i nikt nie potrafił jej naprawić. Może to czas najwyższy zwrócić się o pomoc do seksuologa?
– Dziewczyny, czy to w ogóle możliwe takie skomplikowane combo? – spytałam i nie kryłam już swojej rozpaczy. Sposępniałam i uroniłam kilka łez.
Irka zerwała się z pufy i podeszła do mnie, po czym zaczęła wszędzie dotykać. Łapała za głowę, ramiona, piersi co wywołało u mnie raptowny śmiech.
– Jak widać możliwe. Jesteś tutaj żywa i prawdziwa – oznajmiła twardo i przysiadła obok.
Przesunęłam się w głąb łóżka, tak żeby zrobić jej więcej miejsca i dziewczyny oplotły mnie z każdej strony swoimi ramionami.
– Jesteś wyjątkowa, zobaczysz, że w końcu znajdziesz rozwiązanie – odparła Blanka i głaskała mnie z troską po plecach. Przymknęłam oczy i znów pozwoliłam, by kilka łez spłynęło powoli po policzku. – Może to odpowiedni moment, żeby zgłosić się do specjalisty? Z doświadczenia wiem, że taka rozmowa potrafi zdziałać cuda – podsunęła ten sam pomysł, który już zaświtał mi w głowie.
– Chyba masz rację, pomyślę o tym na poważnie – zgodziłam się z takim rozwiązaniem, na co mocniej mnie objęła. – Dziewczyny... wiecie, że nigdy nie byłam zakochana? Nawet nie wiem jakie to uczucie, rozpoznałabym je? – zapytałam cicho. Przyznanie się do tego na głos, było równie trudne co do mojej zagmatwanej orientacji.
– Ach, Jaśminko, zakochanie, to cudowne uczucie... – rozmarzyła się Irka. Uniosła głowę do góry i z błogim uśmiechem przymknęła oczy. – Gdy jesteś zakochana, widzisz świat w zupełnie innych barwach. Uśmiechasz się z byle powodu.
– Rozpływasz się pod wpływem spojrzenia ukochanego – wtrąciła z nostalgią Blanka. – Szukasz w tłumie jego uśmiechu.
– Gdy przebywasz w jego towarzystwie, czujesz się najszczęśliwszą osobą na ziemi – Irka kontynuowała coraz bardziej rozmytym głosem, a ja przysłuchiwałam się ich doświadczeniom z nieskrywaną zazdrością.
– Gdy jest obok, twoje serce za każdym razem przyspiesza, ciało zdobi gęsia skórka, a oddech się zatrzymuje – mruknęła Blanka i uśmiechnęła się szeroko, na samą myśl o swoim ukochanym.
– Jednym słowem, bajki. Nie martw się, na pewno jeszcze się zakochasz – odparła pokrzepiająco Irka. – Ale póki co nadal utrzymuję, że musisz zostać rozdziewiczona przez prawdziwego chłopa, najlepiej Przemysława Wielkiego – Irka dowaliła trochę z żartem, ale wiedziałam, że w tych słowach kryła się powaga.
– Irka! – krzyknęłyśmy roześmiane z Blanką i wszystkie trzy zanosząc się śmiechem, runęłyśmy na plecy.
– Jesteś niezłym bajkopisarzem! – podsumowałam szalone pomysły przyjaciółki i wpatrywałam się w różowy baldachim nad głową.
– Przemuś cię pocałuje i dopiero zobaczysz co to bajki – odparła zawzięcie. Obróciła się na prawy bok, złączyła usta w dzióbek i zaczęła całować w policzek, udając, że jest wspomnianym chłopakiem.
Mimo wszystko nie byłam w stanie powstrzymać śmiechu. Jakie by jej rozwiązania nie były szalone, musiałam przyznać, że swoją pomysłowością biła wszystkich na głowę i naprawdę stawała na rzęsach, żeby pomóc.
A czasem potrzeba właśnie takich odważnych działań, by wywalczyć coś wyjątkowego w życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top