Rozdział 9

    Czuła się tak okropnie, że nawet nie była w stanie się podnieść z łóżka. Rana na dłoni sprawiała tempy ból i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że przez cały ten czas nie stosowała niczego co wspomogłoby gojenie. Cóż... Nie do końca miała czas martwić się o rany tego typu, skoro skupiała myśli na czymś zupełnie inny. Na czymś, co zdecydowanie szybciej wprowadziłoby ją do grobu, gdyby zostało zostawione samemu sobie. Wyciągnęła rękę spod kołdry i spostrzegła, że bandaż jest wilgotny, a nieprzyjemny zapach dotarł do jej nosa. Nie mówcie, że-... Westchnęła ciężko. Jeszcze tego jej brakowało. Zrezygnowana opuściła rękę na kołdrę.

    — W porządku? — dopiero teraz spojrzała na Ezarela, stojącego przy szafie. No tak... Ranny ptaszek z niego — Nie wyglądasz najlepiej.

    — I nienajlepiej się też czuję — mruknęła w odpowiedzi, gdy do niej podchodził — Muszę się tym zająć, ale nie mam siły — poruszyła znacząco ranną ręką.

    — Mhm... — przysiadł na łóżku i chwycił jej nadgarstek. Gdy i on poczuł ten przykry zapach, zmarszczył brwi. Odwiązał bandaż i spojrzał na ranę, z której sączyła się ropna wydzielina o żółtawym kolorze. Skóra dookoła zaczęła być już trochę opuchnięta. Skrzywił się — Dopuściłaś do tego, aby wdało ci się zakażenie. Co z ciebie za zielarka? Mówiłem, żebyś nie ruszała tego noża. Cholera wie, co na nim było?

    — Nie miałam czasu się martwić jakimiś drobnymi ranami... A wtedy przynajmniej się uspokoiłam.

    — Ale widzisz teraz jakim kosztem. Chcesz doprowadzić do tego, że będzie trzeba ci odciąć rękę?

    — To byłaby wielka strata... — zamknęła oczy, ale zaraz później je otworzyła, gdy poczuła dłoń mężczyzny na czole — Jaki werdykt?

    — Jesteś na tyle nierozsądna, że doprowadziłaś do tego, aby zakażenie zaczęło wpływać na twój ogólny stan zdrowia — zabrał dłoń. Wstał i poszedł po apteczkę.

    — I co? Chciałbyś zostać moją pielęgniarką w seksownym stroju? — zapytała z uśmiechem, gdy ponownie przy niej usiadł.

    Elf dłuższą chwilę milczał, jak gdyby zignorował jej pytanie. Położył sobie jej dłoń na kolanach i zaczął się nią odpowiednio zajmować.

    — A chciałabyś? — zapytał w końcu.

    — Głupie pytanie. Gdybym nie chciała, to bym nie proponowała — złapała kosmyk jego włosów między palce zdrowej dłoni.

    — Mhm... I tak nie masz na co liczyć — odpowiedział, wrednie się do niej uśmiechając.

    — No wiesz...? Zrobiłeś mi nadzieję.

    — Wiem, na twoim miejscu, też byłbym zawiedziony — wrócił wzrokiem do jej rany.

    — Więc skoro już się tak stawiasz na moim miejscu, to może jednak zrobisz coś, żebym nie była taka zawiedziona, co?

    Ezarel pokręcił z dezaprobatą głową.

    — Jak masz gorączkę, to jeszcze bardziej ci odbija na punkcie facetów, co?

    Wzruszyła ramionami i zażyła leki, które jej podał.

    — Ciężko się powstrzymać od takich myśli, gdy tak blisko znajduje się taki mężczyzna, jak ty — powiedziała uwodzicielskim tonem, ale chwilę później cicho się zaśmiała.

    Ponownie pokręcił głową i wstał z łóżka.

    — Idę zarobić trochę maany, a ty odpoczywaj i nie rób głupstw — ruszył do wyjścia — Na razie.

    — Pa, Ezi — odprowadziła go wzrokiem.

****

    Spędził tak kilka dni na pomaganiu Nairze i łapaniu się dorywczych prac. Czarownica już następnego dnia próbowała pójść do pracy, mówiąc znowu coś o tym, że nie ma czasu, ale udało mu się ją zmusić do odpoczywania jeszcze przez kilka dni, dopóki rana nie zaczęła się wyraźnie goić. Ten dzień miał być taki sam, jednak coś zwróciło jego uwagę. Przytulił się do ściany budynku i wyjrzał zza rogu, by utkwić wzrok w trzech osobach. Mężczyzna o czarnych włosach, wilkołak i biała kitsune. Choć nie miał ku temu powodów, to jednak wydali mu się oni podejrzani. Właśnie rozmawiali o czymś z jakimś mężczyzną, a ten gestykulując wskazał im drogę. Gdy trójka feary zniknęła mu z oczu, poszedł prosto do wynajmowanego pokoju.

    — Naira? — rozejrzał się po pomieszczeniu, ale kobiety w nim nie było. Tak jak się domyślał, poszła do jednej ze swoich pacjentek.

    Wobec tego został w pokoju, a co jakiś czas niespokojnie spoglądał przez okno. Gdy usłyszał pukanie do drzwi, znieruchomiał. Nie mógł być pewien, czy za drzwiami stoi ktoś, kto go szuka, ale postanowił tego nie sprawdzać i udawać, że go nie ma. Ktoś po drugiej stronie nacisnął klamkę, jednak drzwi na szczęście były zamknięte. Nadzieja jednak go opuścił, gdy klucz wypadł z zamka, przy którym ktoś zaczął majstrować. Rozejrzał się za jakąś dobrą kryjówką i z braku lepszych alternatyw, wskoczył pod łóżko, zanim drzwi się otworzyły, a do środka wszedł wampir, wilkołak i kitsune. Jeden z nich podszedł do broni elfa i przyjrzał się jej. Doskonale znał tą rękojeść i ostrze.

    — Znaleźliśmy go.

   — Zostawili klucz? — wilkołak podniósł wspomniany przedmiot z podłogi.

    — Zamknij drzwi — powiedział od razu.

    — Ale że na klucz?

    Zanim brunet zareagował, kitsune zamknęła drzwi z hukiem. Wampir rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu. Czuł zapach Ezarela i jakiejś kobiecy, ale nic dziwnego, skoro był to ich pokój. Jednak ich przeciwnikiem jest wiedźma i mogła rzucić jakieś zaklęcie iluzji. Skoro klucz był w zamku, może oni tak naprawdę nigdy nie wyszli i tylko nie są w stanie ich dostrzec.

    — Koori, jesteś w stanie tu wyczuć jakieś źródło magii?

    — Nie w każdym sensie, ale-...

    W tym momencie drzwi się otworzyły.

    — Jestem. Przy oka-... — urwała, gdy w pomieszczeniu zastała nie tego, kogo się spodziewała. Zerknęła kontrolnie na numerek napisany na drzwiach. Nie, nie pomyliła pokoi. Poza tym, jeden z mężczyzn wręcz niepokojąco przypominał Nevrę. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, wypuściła zakupy z rąk i pobiegła do wyjścia.

    — Chrome!

    — Wiem! — pobiegł za nią, a w trakcie biegu, zmienił się w wilka.

    Niedługo później wrócił, trzymając mocno czarownicę, której na wszelki wypadek, wykręcił jedno ramię do tyłu.

    — Gdzie jest Ezarel? — zapytał Nevra, gdy tylko drzwi ponownie się zamknęły.

    — Nie wiem o kim mówisz. Puszczaj mnie — próbowała się wyrwać.

    — Koori.

    — Tak, tak — stanęła przed czarownicą — Zrelaksuj się, to może nie będzie bolało — uśmiechnęła się zaczepnie.

    Naira uniosła dumnie głowę i uśmiechnęła się drwiąco.

    — Doprawdy? Twoja magia jest niczym w porównaniu do mojej. Lepiej znajdźcie inny sposób na przesłuchiwania.

    — Jeśli mu coś zrobiłaś, to przysięgam, że-...

    — Uratowałam mu życie — wcięła mu się w zdanie — Gdyby nie ja, już dawno temu zdechłby w lesie.

    — Więc jednak wiesz o kim mówię — podszedł do kobiety, patrząc jej głęboko w oczy.

    — Kurwa... — warknęła cicho.

    — Gdzie on jest? — powtórzył.

    — Po co chcesz to wiedzieć?

    — To ja tu zadaję pytania.

    — Co nie znaczy, że na nie odpowiem.

    Gdy wszyscy byli skupieni na czarownicy, a rozmowa zagłuszała cichsze dźwięki, wyszedł spod łóżka i sięgnął po sztylet, leżący pod poduszką kobiety. Nie trudno mu się było domyślić, kto tu dowodzi. Zaszedł wampira od tyłu i przyłożył mu ostrze do gardła. Mężczyzna na moment zesztywniał.

    — Każ mu ją puścić, albo cię zabiję.

    — Ezarel...? Ty-...

    — Nie każ mi się powtarzać — trochę mocniej przycisnął ostrze, ale nie na tyle by polała się krew.

    — Chrome, puść ją... — powiedział, po dłuższej chwili milczenia.

    Wilkołak się skrzywił, ale wykonał jego polecenie. Czarownica położyła dłoń na artefakcie, a pasma magi zaczęły wirować wokół trójki intruzów, unieruchamiając ich.

    — Bierz wszystkie torby i wynosimy się stąd — powiedziała do Ezarela.

    Elf pokiwał na zgodę głową. Odsunął się od wampira i sięgnął po swoją torbę.

    — Ezarel, naprawdę chcesz tak skończyć? U boku morderczyni? Rozumiem, że może ci się podobać, ale nie marnuj dla niej własnego życia!

    Elf spojrzał na niego zdezorientowany. Czy on nie powinien mówić czegoś w stylu, że i tak go dopadnie i zabije? Albo, że dostarczą jego głowę do jego ludy? Poza tym... Morderczyni?

    — Nie słuchaj go, tylko bierz rzeczy! — pokręcił głową jakby się otrząsnął. Wziął torbę kobiety i szybko do niej podszedł.

    — Możesz ich tak utrzymać na odległość?

    — Na taką, że zyskamy dodatkowe sekundy — wolną ręką chwyciła go za ramię i wyciągnęła za drzwi.

    — Ezarel, nie! Wróć z nami do Kwatery! — zanim elf zniknął z zasięgu jego wzroku, zdążył jeszcze wyłapać jego kolejne zdezorientowane spojrzenie — Proszę... — dodał już zdecydowanie ciszej.

    Gdy magia przestała ich więzić, Chrome od razu pobiegł śladem uciekinierów. Jednak gdy tylko wypadł na zewnątrz, zobaczył jak odlatują na chowańcu.

~~~~~~~~~

Hejo!

No i macie to wyczekiwane spotkanie Ezarela z Nevrą. Zadowoleni?

Mam nadzieję, że tak.


Obiecuję, że teraz naprawdę postaram się wstawiać trochę częściej rozdziały niż do tej pory. Mam nadzieję, że mi to wyjdzie, bo mam naprawdę ambitne plany na tę historię.

No i przy okazji, tych którzy jeszcze o tym nie słyszeli, zapraszam na tiktoka. Ostatnio pojawił się tam nawet filmik z Eziem. A w planach mam jeszcze sporo filmików z nim.

No i w zasadzie to tyle.

Do następnego!

Pacia03

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top