Rozdział 18
— Mogę wiedzieć gdzie byłaś całą noc? — warknął zirytowany.
— U Idalii i Lance'a. Bo Lance mnie pilnował cały dzień.
Poważnie? Ze wszystkich osób, musiał to być akurat on... W sumie, to nawet lepiej, że się nie spotkali. Co nie zmienia faktu, że mogłaby go poinformować o takim zajściu wcześniej. Jakby nie patrzeć, to on w głównej mierze był za nią odpowiedzialny.
— I nie widzisz w tym żadnego problemu? — skrzyżował ramiona przed sobą, patrząc na nią chłodno.
— Tak szczerze, to nie bardzo — rzuciła od niechcenia — Kto dzisiaj jest moją niańką?
— Ja, więc lepiej się pilnuj. Idziemy — ruszył do laboratorium, a ona podążyła za nim.
W trakcie, gdy elf pracował nad jakimiś eliksirami, ona znudzona wyglądała przez okno. Spojrzała tęsknym wzrokiem na niebo, myślami wracając do swojego chowańca. Już jakiś czas temu przy pomocy magii poinformowała ją, gdzie się znajduje. Mimo to, Larisa wciąż się nie zjawiała. Miała nadzieję, że nic jej nie jest, tylko po prostu coś ją zatrzymało. Może jakiś samiec z jej gatunku... Chociaż to chyba nie jest jeszcze okres godowy.
Zastanawiała się też, co później zrobi z tym zakazem opuszczania Kwatery. Nie zamierzała tu zostać całe życie. Miała jeszcze kilka niedokończonych spraw w innych miejscach i nie zamierzała sobie tego odpuścić. Ciekawe co powiedzieliby jej rodzice, gdyby poznali jej los? Thanar pewnie by milczał i tylko pokręcił z dezaprobatą głową. A Ofelia... Pewnie do końca życia Naira słuchałaby jej wywodów na temat tego jak bardzo ją rozczarowała i że stała się tym wzorem czarownicy, którego inne rasy się wystrzegają. Jednak była pewna, że ta kobieta zrobiłaby wszystko, by zamieć jej zbrodnie pod dywan i dzięki temu ułaskawić ze wszystkich zarzutów... Może to było wyjście? Jeśli zostałaby ułaskawiona, Kwatera już nie będzie mogła jej tu przetrzymywać. Ale najpierw musiałaby się jakoś skontaktować z rodzicami... Nie widziała ich chyba od dwóch, może trzech lat. Gdzieś w głębi siebie dalej chowała do nich urazę za to, że ją z nim zostawili, a później jej nie uwierzyli. Mimo to, wciąż tkwiła w niej ta część małej dziewczynki, która chciała mieć rodziców obok siebie. Nawet jeśli nie do końca było to możliwe, przez sposób życia jaki wybrali. Może... Mogłaby do nich dołączyć? Gdy ten koszmar z trucizną nareszcie się skończy.
Przeniosła wzrok na Ezarela, by ocenić na jakim etapie pracy jest. I... Cóż... Naprawdę uważała, że prezentował się dość atrakcyjnie, gdy był taki skupiony. A może po prostu brakowało jej faceta? W każdym razie, była już znudzona tym siedzeniem w milczeniu i nie przeszkadzaniem mu. Wobec tego odsunęła się od ławki i powoli do niego podeszła. Zielone oczy tylko na chwilę na nią spojrzały, by później wrócić do mikstury. Przeszła za nim, zaczepnie przesuwając dłonią po jego plecach i ramieniu. Na moment zesztywniał.
— Naira... — powiedział ostrzegawczo.
— Tak? — uśmiechnęła się delikatnie, przyglądając się jego każdej reakcji.
— Co ja mówiłem o tym, że przy mnie masz się pilnować?
— Hm... Nie pamiętam.
— Więc dobrze ci radzę sobie to przypomnieć, zanim przekroczysz granicę — odwzajemnił jej spojrzenie i chyba nie wyglądał na zadowolonego.
— Może dzięki temu przynajmniej będzie tu ciekawiej... — jeszcze bardziej się do niego zbliżyła, zarzucając mu ręce na ramiona — Jak mnie ukarzesz, gdy cię nie posłucham? — wymruczała.
— ... Znajdź sobie wreszcie faceta, bo naprawdę czasem jesteś nie do wytrzymania.
— Może już znalazłam? Tylko on uparcie ignoruje moje zaloty.
Ezarel chwilę patrzył w jej złote oczy. Później zerknął na moment w stronę drzwi, a następnie na zaplecze, by po chwili ją tam zaciągnąć. Czarownica zamrugała zaskoczona, ale nie zamierzała go powstrzymywać. Weszli do niewielkiego pomieszczenia, w którym znajdowały się zapasowe składniki i naczynia. Przełknęła głośno ślinę, gdy ustawił ją przodem do ściany, a swoje ciało przycisnął do jej pleców. Poczuła jego ciepły oddech na szyi, gdy chwycił jej nadgarstki, by po chwili oprzeć jej dłonie o ścianę.
— Dłonie zostają na ścianie — powiedział tuż przy jej uchu.
Przymknęła powieki i w ramach odpowiedzi tylko pokiwała głową. Powoli przejechał dłońmi wzdłuż jej ramion, schodząc z nich na żebra, a stamtąd do wcięcia w talii i bioder. Przejechał czubkiem nosa wzdłuż jej szyi, więc przechyliła głowę, by mu pokazać, że chce więcej. Trochę się odsunął. Słyszała jak rozpiął swoją kurtkę, więc mimowolnie się uśmiechnęła, choć próbowała to ukryć, przygryzając dolną wargę. A już po chwili usłyszała zamykające się drzwi i przekręcony klucz w zamku. Zamrugała zaskoczona, ale potrzebowała tylko chwili, by zrozumieć co się stało. Uśmiechnęła się rozbawiona i oparła czoło o ścianę.
— Dupek z ciebie! — powiedziała wystarczająco głośno, by elf to usłyszał.
Na jej słowa, tylko uśmiechnął się z satysfakcją i wrócił do robienia antidotum.
****
Otworzył drzwi dopiero dwie godziny później. Spojrzał na czarownice, która bawiła się składnikami alchemicznymi.
— Nie pozwoliłem ci tego ruszać — choć nie był szefem, to po przywróceniu wspomnień właśnie nim się czuł. A to laboratorium było i będzie jego małym królestwem.
— Musiałam sobie jakoś urozmaicić czas, skoro ty nie potrafisz poprawnie zadowolić kobiety — rzuciła znudzona.
Skrzywił się. Mimo wszystko trochę to ugodziło w jego męską dumę.
— Wstawaj. Idziemy — powiedział urażony i wyszedł z pomieszczenia. Czarownica udała się za nim.
Opuścili laboratorium i poszli coś zjeść na stołówce. Ezarel naprawdę zachowywał się jak obrażona panienka, co Naira oczywiście mu wytknęła. Ten jednak był tylko bardziej zirytowany, nie tylko jej słowami, ale i samą jej obecnością. Za nic nie chciał dać się udobruchać. Po obiedzie, poszli do przychodni. Czarownica przewróciła oczami, spodziewając się kolejnych badań, na które nie miała najmniejszej ochoty. Jednak, ku jej zaskoczeniu, na kozetce tym razem wylądował elf, a ona jedynie podpierała ścianę przyglądając się temu wszystkiemu.
Najpierw Ewelein zadawała mu pytania dotyczące jego stanu, a także czy coś więcej sobie przypomniał. Ezarel odpowiadał zdawkowo, więc Naira się zastanawiała, czy to przypadkiem nie z jej powodu. Ale... Mógł ją wysłać do pokoju, czy gdziekolwiek, gdzie miałaby na niego zaczekać, a on w tym czasie by poszedł na badanie. Przecież by nie uciekła. Ale chyba Ezarel nie miał do niej tyle samo zaufania ile ona zyskała do niego.
Gdy musiał się rozebrać, chyba zauważyła jego drobne zawahanie, a później dyskomfort, gdy od pasa w górę był nagi. Czy to też z jej powodu, czy tej elfki? Jeśli o nią chodziło, to uważała, że elf zdecydowanie nie ma się czego wstydzić. O wiele bardziej wolała jego szczupłą sylwetkę, od choćby i nawet takiego wielkiego, napakowanego smoka, jakim był Lance. Tym bardziej nie rozumiała, jak Idalia stojąc przed wyborem tej dwójki, zdecydowała się na tego drugiego. Chociaż... Dla niej to lepiej. Znaczy chyba. Może jeszcze przyjdzie jej zapłacić za tę znajomość, a może wyniknie z tego coś dobrego? Jeśli uda im się znaleźć antidotum zanim umrze... Gdy elf zerknął w jej stronę, jak zwykle posunęła się do bezczelnego flirtu. Więc patrząc mu w oczy, przygryzła dolną wargę i poruszyła brwiami. Drobny uśmiech wniknął mu na usta, choć i tak pokręcił głową z dezaprobatą. Mimo to, chyba dodała mu tym trochę więcej pewności siebie, bo Ezarel świadomie czy też nie, wyprostował się i trochę bardziej wypiął pierś, by lepiej się prezentować. Naira widząc to, mimowolnie się uśmiechnęła. Niech z ich dwójki chociaż on ma pewność, że jest wystarczający.
****
Siedzieli na targu przy jednym ze stolików z kubkami, które ogrzewały ich dłonie. Było już późno, więc mało kto jeszcze się tu kręcił. Nie licząc sprzedawcy, który miał za ladą ciepłe jedzenie i rozgrzewające napoje, to mogli powiedzieć, że byli tu sami. Postanowili, że trochę lepiej zakończą ten dzień niż zaczęli. Rozmawiali na jakieś mało ważne tematy, dotyczące zmian jakie zaszły w Kwaterze, czy na świecie. Nawet zdarzało im się żartować. Było tak, jak wtedy, gdy byli sami cały czas w drodze. Gdy jeszcze nie wiedział o niej tego wszystkiego i dzięki temu było łatwiej.
— Ezarel, mogę zadać ci pytanie?
— Jeśli będzie głupie, to nie.
— Dlaczego mi pomagasz, skoro tyle czasu cię okłamywałam i... Po prostu cię wykorzystałam? — teraz naprawdę było jej wstyd z tego powodu.
— Widać mam dobre serduszko — rzucił sarkastycznie, choć była to prawda. Naprawdę miał. Przejmował się osobami, dla których wręcz powinien chcieć tylko gorzej, skoro go skrzywdziły. A zamiast tego, brał na swoje barki ich problemy i czuł się za nie odpowiedzialny.
— Tylko o to chodzi? A może liczysz na coś w zamian?
— Jeśli masz na myśli maanę, to-... O nie, nie. Już widzę do czego to zmierza.
Zaśmiała się cicho.
— Widzisz jak już dobrze mnie znasz?
— A nie chciałbym. Jesteś niemożliwa. Dogadałabyś się w tym temacie z Nevrą... A przynajmniej z tym, którego znałem — powiedział, z lekko wyczuwalną melancholią.
— Aż tak się zmienił? — zapytała, od razu poważniejąc.
Elf pokiwał powoli głową.
— Chyba w końcu dorósł — postarał się, aby ich rozmowa ponownie przybrała zabawny ton, ale Naira nie podjęła tej próby.
— Może musicie dać sobie jeszcze trochę czasu?
— Wątpię. Straciliśmy tę nić porozumienia. Osobiście udał się na misję odnalezienia mnie, bo chyba się łudził, że w ten sposób odzyska część siebie, którą dawno stracił...
— Rozumiem. Ale nic nie stoi na przeszkodzie byście polepszyli tę relację.
— Tak, wiem... Zobaczymy co z czasem z tego wyniknie. No nic. Chodź już, to może zaproszę cię do łóżka — powiedział wstając od stolika.
— Zabrzmiało kusząco, ale znając ciebie będziemy jak grzeczne dzieci tylko trzymać się za rączki — również wstała.
— Kto wie? Jak będziesz grzeczna, to może pozwolę ci mnie pocałować w policzek.
— Mmm, Ezarel, czy ty wreszcie odpowiadasz na mój flirt? — przylepiła się do jego ramienia.
— Nazywasz flirtem, te nieudolne próby wpakowania mi się do łóżka? Po prostu mi się ciebie zrobiło żal i trochę ci ułatwiam sprawę. Więc nie schrzań tego.
— Postaram się — powiedziała rozbawiona i odeszli w stronę Kwatery.
~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo!
Miałam dłuższą przerwę, bo po prostu powoli tracę każdą swoją wolną chwilę. Obawiam się, że generalnie cały ten rok może być taki.
Wattpad, to straszny pochłaniacz czasu i jest jedynie formą rozrywki, więc chyba będę musiała go ograniczyć. Mam teraz na głowie maturę, dyplom, pracę i przygotowanie portfolio pod studia. Dlatego nie zdziwicie się jak znowu zniknę na kilka miesięcy.
To tyle na dziś!
Do następnego!
Pacia03
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top