44

− Boję się Tony – przyznaje i mam nadzieję, że nie wykorzysta tego przeciwko mnie. On tylko mocnej mnie obejmuje i odprawia ochroniarza.

− Wiem kochanie, ale nie masz czego. Ja będę obok i przysięgam, że nie pozwolę mu przekroczyć twoich granic. Jeśli to będzie dla ciebie za dużo to każe to przerwać.

− To przerwij to już teraz! – odwracam się i spoglądam mu prosto w oczy.

Muszę sprawić, że on także uzna, że to nie jest dobry pomysł. Przecież to wszystko zależy teraz od niego.

− Błagam po tym co ostatnio przeszłam marzę tylko o tym by znaleźć się w twoich ramionach – uśmiecha się na moje słowa, a ja już wiem, że podziałam na jego ego. I dobrze, mogę mu zaraz wyznać miłość byleby tylko nie kazał mi się pieprzyć z nim i jego bratem na raz.

To dla mnie zbyt wiele.

− Naprawdę? – pyta wpatrując się we mnie.

− Tak, przecież dopiero co robiłam dla ciebie ciastka, bo miałam nadzieję, że ci sprawię tym przyjemność. Tony proszę – w moich oczach pojawiają się łzy.

Do czego oni mnie doprowadzili, przecież teraz ja mogłabym nawet przed nim uklęknąć i błagać go o zmianę decyzji. Czy tylko ja jestem taka dziwna, że nie chcę być pieprzona przez dwóch facetów i to na dodatek braci.

− A powiesz Harry'emu, że nic do niego nie czujesz i wolisz mnie.

− Przecież jemu nie zależy na moich uczuciach – co do tego do nie mam żadnych wątpliwości. Harry chce mnie, bo jest mu wygodnie gdy może w każdej chwili skorzystać z mojego ciała.

Możliwe, że podobam mu się też odrobinę fizycznie, ale na pewno miał dużo ładniejsze ode mnie.

− Zrobisz to skarbie? – kolejny raz zadaje to pytanie wyraźnie naciskając. Skoro mu tak na tym zależy to niech będzie.

− Tak – odpowiadam cichym tonem, a następnie idę w głąb domu. Szybko natrafiam na Harry'ego, który najwyraźniej do nas szedł.

− Dobrze, że już się uspokoiłaś. To będzie tylko seks, więc nie ma co robić o to tragedii.

− Tylko, że ja nie chcę się z tobą pieprzyć. Wolę Tony'ego i chciałabym być tylko z nim – staram się by brzmiało to najbardziej wiarygodnie, ale nie jestem pewna czy mi to wychodzi.

Po tym co dopiero się stało wolałabym nie być z żadnym z nich.

− Czyli to kazał ci powiedzieć mój braciszek – mówi ściszonym głosem tak, że ja z ledwością daje radę go usłyszeć.

Wymija mnie, a następnie idzie na górę.

Pov Anthony

Nie udało mi się usłyszeć tego co Harry powiedział do Mariny, ale chyba to nie jest nic dobrego, bo szybko poszedł na górę. A on wychodzi zawsze jak jest bardzo zirytowany.

Liczę na to, że powiedział jej coś nieprzyjemnego co tylko bardziej ją do niego zniechęci.

− To idziemy jeść? – pytam, a następnie od tyłu obejmuje ją w pasie. Uwielbiam mieć ją w swoich ramionach. Nic mnie nie uspokaja tak jak to.

− Jeśli chcesz – odpowiada od niechcenia, a ja dobrze wiem, że straciła od tego wszystkiego apetyt.

Naraziłem ją na wielki stres, ale przynajmniej znowu zniechęciłem do mojego brata.

Prowadzę ją do kuchni, a ona dalej wydaje się bardzo zrezygnowana. Moja słodka, nie znoszę gdy jest taka smutna.

Jak ja zajadam się ciastkiem to ona jedynie wpatruje się w stół. Od razu przypominam sobie jak Lottie miała te swoje kryzysy. Wychodziłem ze skóry by ją rozweselić, ale to nie wychodziło.

− A gdybym tak kupił kawiarnie i nazwał ją Marina. Poprowadziłabyś ją – podnosi na mnie wzrok. A w jej oczach widzę zainteresowanie.

Udało się.

Na razie Marinie się upiekło, a wy chcielibyście zobaczyć trójkąt między nimi. Liczę na waszą opinię


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top