23
− Ta bielizna to jedna z moich lepszych inwestycji – mówi Tony pomiędzy pchnięciami. Jęczę czując jego dłonie praktycznie na każdym skrawku mojego ciała.
Ten cienki czarny koronkowy gorset podnosi moje piersi i wysmukla talię. Czuję się dzięki temu pewniej.
Dzięki zastrzykowi antykoncepcyjnemu możemy się kochać bez żadnego zabezpieczenia przez co czuję go jeszcze mocniej.
Nagle rozkosz zaczyna się jeszcze bardziej nasilać aż ociągam wreszcie całkowite spełnienie. Głośny niekontrolowany krzyk wyrywa się z moich ust. Ciało wygina w łuk i opadam na mięciutki materac. Orgazm mojego chłopaka łączy się z moim i po chwili on opada na moją klatkę piersiową.
Przez chwilę tracę oddech, ale on się podnosi na rękach i zaczyna mnie leniwie całować wkładając w to multum czułości.
Po skończonym pocałunku kładzie dłoń na moim policzku i wpatruje się we mnie z uczuciem.
***
Harry wpatruje się we mnie gdy wprowadzam dane do programu księgowego. Przez ostatnie dni zostawiał mnie samą z pracą, a dziś siedzi pije kawę i ciągle mnie obserwuje.
− Musiałaś bardzo źle spać, bo masz podkrążone oczy – komentuje, a ja żałuję, że nie nałożyłam choćby korektora.
W nocy spałam zaledwie dwie godziny, ale niczego nie żałuję.
− Nie było źle – odpowiadam, bo dobrze wiem, że nie lubi być ignorowany.
− Podobno było skoro nie mogłaś się nawet do mnie nie pofatygować. Wczoraj jednak mogłaś być zmęczona, lecz nie licz, że zawsze będę takie coś tolerował. Jeśli o coś proszę to ty to robisz! – mówi władczym tonem. – Anthony może sobie pieprzyć te swoje głupoty, ale zapamiętaj, że to moje słowo jest ostateczne.
Kiwam głową na tak, bo nie mam odwagi się odezwać.
Nagle jego telefon wydaje dźwięk, a on wyciąga go z kieszeni.
− Louis zaraz przyjdzie cię zbadać – komunikuje po od czytaniu wiadomości. – I dobrze, bo chce mieć wreszcie jasną informację, że nic ci nie dolega. Mój brat wreszcie przestanie mnie zasypywać tymi pretensjami.
− Ja już naprawdę dobrze się czuję.
Harry już jednak nic więcej nie odpowiada, a ja wracam do swojej pracy aż wreszcie każe mi iść do swojego pokoju, bo jest już doktor.
Niechętnie wstaje i tam idę.
Mam nadzieję, że to będzie już ostatnie badanie.
− Witaj Marino – mówi Louis na mój widok. – Wreszcie się widzimy – na jego ustach pojawia się uśmiech.
On praktycznie zawsze jest w dobrym humorze. Szkoda, że Harry tak nie ma.
Witam się z nim, ale nie mówię nic poza tym.
− Wiem, że tego nie lubisz, ale dziś będę musiał ci pobrać krew by sprawdzić czy wszystko jest w porządku.
— Skoro nie ma innego wyboru — wolę już jedno krótkie ukucie niż gdyby Harry miał tu przyjść i mnie do tego zmusić.
Podaje mu swoją rękę, a on przeciera w zgięciu nasączonym wacikiem i sprawnie pobiera mi krew.
Nie patrzę na to, bo nie chcę zemdleć.
— Może nie powinienem poruszać tej kwestii, ale trochę podpytałem i wiem w jaki sposób się tu znalazłaś — mówi chowając próbki do torby.
Cholera jasna to ile osób wie o mojej niewoli?
— Nie powinnam o tym rozmawiać — nie zamierzam powiedzieć ani słowa. Przecież to może być podstęp Harry'ego.
Nie wykluczone, że on chce sprawdzić moją lojalność.
— Jesteśmy tu sami, a ja nie jestem twoim wrogiem. Wystarczy jedno twoje słowo, a mogę postarać się ci pomóc.
Spoglądam na niego zdziwiona.
Czy on naprawdę mi to proponuję?
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top