17

Felix zmierzał na spotkanie z Bridgette pełen niepokoju. Musieli poważnie porozmawiać i tego był pewny, jednak sam nie bardzo wiedział co się z nim dzieje. Nigdy jeszcze tak bardzo nikogo nie potrzebował. No, może za wyjątkiem rodziców którzy jednak bardzo szybko dali mu do zrozumienia, że musi sobie radzić sam. To co teraz czuł do błękitnookiej po prostu go przerażało. Przerażał go fakt, że pragnął jej dotyku, ciepła. Chciał ją chronić i najlepiej nigdy nie wypuszczać z rąk. Nawet kiedy myślał, że kocha Biedronkę, nie czuł się nawet w połowie tak jak teraz. Bez Bri czuł się niekompletny, jakby przy każdym rozstaniu zabierała mu coś czego potrzebował by żyć. Wylądował na jej balkonie, gdzie w śród kwiatów siedziała opatulana miękkim kocem czytając jakąś książkę, a przynajmniej tak to mogło wyglądać na pierwszy rzut oka. Jej wzrok jednak utkwił gdzieś w martwym punkcie i wiedział, że nadal nie może otrząsnąć się z tragedii. Gdy jednak wreszcie go zobaczyła, jej twarz rozjaśnił delikatny uśmiech.
- Chowaj pazury - powiedział i uświadomił sobie, że zrobił to po raz pierwszy w czyjejś obecności. Bridgette wstała i powoli do niego podeszła. Przytulił ją do siebie, na moment sam nie wiedząc czy dlatego by podnieść ją na duchu, czy też może z własnych pobudek. Tikki przyniosła ciasteczko z czekoladą, które Plagg zjadł na dwa razy i zadowolony poklepał się po napęczniałym brzuszku. Stali tak przez chwilę w milczeniu, nie bardzo wiedząc od czego zacząć. Felix wziął głęboki wdech i rzekł:
- Wiem, że przez cały ten czas próbowałaś mi pomóc. Słyszałem jak mówiłaś to Emmie.
Bridgette spuściła wzrok nagle onieśmielona, a na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
- To prawda - powiedziała w końcu - czułam, że to co pokazujesz na co dzień to nie jesteś ty - Wyznała - Chciałam żebyś pokazał prawdziwego siebie, a tym czasem widziałam cię przecież codziennie jako Kota. Jestem głupia - rzuciła zażenowana.
- Nie bardziej niż ja - przyznał z uśmiechem na co nie mogła się powstrzymać i zachichotała.
- Przepraszam Bridgette - powiedział - Przepraszam za wszystko, za to jak cię traktowałem nawet nie próbując zrozumieć i za moje zachowanie... Ja.. To wszystko jest dla mnie nowe i... Trudno mi się w tym wszystkim połapać - próbował jej to jakoś wyjaśnić - natomiast wiem na pewno, że bardzo cię potrzebuję - wyznał. Wiedział, że czekała aż powie coś zupełnie innego, ale on jeszcze nie czuł się gotowy by te słowa opuściły jego usta. Zobaczył, że Czarnowłosa spojrzała na niego z bólem wypisanym na twarzy.
- Zależy mi na tobie Felixie, na prawdziwym tobie i boję się, że kiedy jutro wstaniesz znowu pojawi się dawny Agreste - powiedziała.
- Nawet jeżeli, to tylko dla reszty świata - rzekł. 
- Chciałabym żeby to była prawda - powiedziała cicho spuszczając wzrok. Felix złapał jej podbródek usiłując zmusić by na niego spojrzała, jednak Brid skutecznie się opierała.
- Spójrz na mnie proszę - powiedział na co wreszcie uległa. Uniósł jej twarz ku swojej i wyszeptał prosto w jej rozchylone wargi, jednocześnie przeszywając ją swoim szmaragdowym spojrzeniem.
- Przy tobie bycie sobą przychodzi mi zupełnie naturalnie. To Ty sprawiasz, że jestem tym kim powinienem być.
Jej wilgotne od łez oczy wpatrywały się w niego, jakby naprawdę pragnęły by tak właśnie było. Nagle dotarło do niego jak bardzo blisko siebie znajdują się teraz ich twarze. Napięcie które w tej chwili pojawiło się między nimi było niemal namacalne. Wpatrywali się w siebie jakby byli zahipnotyzowani, a ich usta zaczęły się do siebie zbliżać jakby oddziaływało na nie jakieś przyciąganie. Wargi wreszcie zetknęły się ze sobą, a Felix odruchowa zamknął oczy. Truskawkowy smak jej miękkich ust i to uczucie jakby uniesienia sprawiało, że nie chciał tego przerywać. Przesunął dłoń którą trzymał jej podbródek na delikatny policzek. Bridgette westchnęła pod jego dotykiem a on zapragnął więcej. Całował ją delikatnie, niemal z czcią, delektując się tą chwilą, tym co teraz czuł. Choć stykały się ze sobą tylko ich usta Felix w pewnym sensie czuł ją bardziej, niż kiedy była w jego ramionach. To uczucie bliskości opanowało całe jego ciało. Odsunął się na moment i cicho zaśmiał, kiedy zobaczył właśnie to samo spojrzenie jakie miała Biedronka gdy mówiła Kotu o Felixie.
- Czemu się śmiejesz? - Zapytała spoglądając na niego błyszczącymi oczami, w których odbijało się światło ulicznych lamp.
- Po prostu znowu robisz do mnie maślane oczy - powiedział.
- Czy to źle? - Spytała nie odrywając od niego wzroku.
- Chyba nie... Nie! Na pewno nie! - powiedział stanowczo i ponownie sięgnął jej ust, jednak tym razem bardziej zachłannie. Poczuł jak zarzuciła mu ręce na szyję i jak w transie objął Czarnowłosą w pasie, przyciągając ją do siebie. W tej chwili i z tą dziewczyną czuł się naprawdę szczęśliwy i nie chciał by to kiedykolwiek się skończyło.

Bridgette obudziła się wyjątkowo wcześnie rano. Na wspomnienie minionego wieczoru zarumieniła się, i przygryzając dolną wargę opadła z powrotem na poduszkę. Nigdy tak na prawdę nie sądziła, że ją i Felixa coś połączył. Wiedziała, że powinna mu dać czas, dlatego na niego nie naciskała. Jak sam przyznał, to wszystko było dla niego nowe dlatego chciała mu dać tyle czasu ile będzie potrzebował. Dotknęła palcami swoich ust, które na samo wspomnienie warg Felixa zaczynały ją mrowić.
- Ziemia do Bridgette! - Zawołała Tikki śmiejąc się w głos - Chyba nie chcesz spóźnić się do szkoły - dodała z udawaną złością.
Dziewczyna wyskoczyła z łóżka i pokazując Tikki język, ruszyła do łazienki. Po szybkim prysznicu stanęła przed szafką w pokoju, zastanawiając się co dziś założyć. Nagle okazało się, że miała z tym spory problem.
- Nie ważne w co się ubierzesz. Dla Chata to bez znaczenia - zauważyło czerwone Kwami.
- Niby tak, ale mimo wszystko chciałbym dobrze wyglądać - jęknęła na co Tikki zachichotała.
- A już myślałam, że nie przejmujesz się tak przyziemnymi problemami - rzuciła.
Bridgette pominęła to milczeniem. Wreszcie zdecydowała się na obcisłe ciemne jeansy i biały top z drobnymi czerwonymi różyczkami. Na ramiona narzuciła Czarny sweterek z rękawem trzy czwarte i zeszła na dół z plecakiem w dłoni. Po kuchni roznosił się piękny zapach. Tata uwijał się w kuchni, przyrządzając puszyste omlety na słodko z dżemem oczywiście truskawkowym. Szybko spałaszowała zawartość swojego talerza i pożegnawszy się z tatą wyszła z domu. Ku jej zaskoczeniu zobaczyła zaparkowaną na krawężniku limuzynę należąca do Agreste. Dopiero potem zauważyła Felixa, który stał nonszalancko oparty o samochód z rękami założonymi na piersi. Serce Bridgette podskoczyło do gardła, gdy zobaczyła jego marsowa minę. W następnej jednak chwili gdy wreszcie na nią spojrzał, jego twarz przyozdobił koci uśmiech a on sam puścił jej oczko. Brid odetchnęła z ulgą i również się uśmiechnęła. Wyglądało na to, że Felix to zaplanował. Wiedział czego się bała i teraz z tego żartował. Ona jednak w tej chwili nie mogła się na niego gniewać i nawet nie chciała. Felix odbił się od samochodu i podszedł do niej, by z lekką nieśmiałością dać jej buziaka w policzek na powitanie, po czym zaprowadził ją do limuzyny.
- Dzisiaj jedziemy razem - oznajmił.
- Naprawę uważasz, że to dobry pomysł? - Zapytała z wahaniem. Kiedy wreszcie musiała obudzić się z tego snu, który trwał od zeszłego wieczora uświadomiła sobie, że nie jest odpowiednią dziewczyną jaka powinna znaleźć się u boku słynnego Felixa Agreste. 
- Masz wątpliwości? - zapytał cicho ze smutkiem, jakby właśnie tego się spodziewał.
- To nie to - odparła - Po prostu dotarło do mnie, że nie jestem dla ciebie odpowiednia - wyznała. - co ty wygadujesz - zawołał chwytając ją za ramiona - skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? - zapytał zaskoczony.
- Ja... - zawahała się na moment zanim wreszcie podjęła - Ty... jesteś Kimś, modelem, synem Gabriela Agreste i do ciebie pasuje ktoś na twoim poziome a ja... ja jestem tylko Wariatką - powiedziała czując jak jej oczy wilgotnieją. Wcześniej nawet nie brała tego pod uwagę, lecz teraz patrząc na limuzynę za jego plecami zrozumiała, że pochodzą z zupełnie różnych światów. Gdy na niego spojrzała, zobaczyła złość jaka odmalowała się na jego twarzy. Wprost gromił ją swoim wzrokiem.
- Nigdy więcej nie nazywaj się Wariatką słyszysz!? Nie jesteś żadną Wariatką - powiedział z mocą - i pozwól, że sam zadecyduję o tym kto jest na moim poziomie. Dla mnie to właśnie jesteś ty - powiedział unosząc jej podbródek ku górze.
-  Ale wiem, że są pewne zasady... Twój tata nie będzie z tego zadowolony - powiedziała czując jak jej opór mięknie pod jego spojrzeniem. 
- Nie obchodzi mnie co pomyśli mój ojciec. Zasady są po to żeby je łamać - powiedział pewnym głosem uśmiechając się szeroko. Adrien w tej chwili byłby z niego dumny pomyślał, po czym zdecydowanym ruchem pochylił się nad czarnowłosą i pocałował ją w usta czując, że w tej chwili jest tam gdzie być powinien. 
- Wejdź już do samochodu bo się spóźnimy - powiedział otwierając jej szarmancko drzwi. Bridgette zarumieniona po same koniuszki uszu weszła do limuzyny. Pierwszy raz miała okazje usiąść w takim samochodzie, dlatego z fascynacją oglądała całe wnętrze do puki nie usłyszała rozbawionego śmiechu Felixa. Wtedy zgromiła go wzrokiem nadymając policzki.
- I co się szczerzysz? - rzuciła jak na Biedronkę przystało. Wtedy dopiero do niej dotarło co zrobiła, i spojrzała na Felixa oczami wielkimi jak spodki. Do Felixa nigdy nie odezwałaby się w ten sposób ale już do Czarnego Kota... Oboje wybuchnęli gromkim śmiechem. Odkąd go zobaczyła tego ranka, czuła się onieśmielona całkiem zapominając o tym, że Felix to także jej Chat, którego znała lepiej niż ktokolwiek inny. Kiedy wysiedli pod szkołą, zapanowało niemałe poruszenie. Felix jednak zdawał się tym nie przejmować i bezceremonialnie objął ją w pasie. Weszli po schodach do głównego holu, gdzie natychmiast natknęli się na Chloe. Choć Bridgette nie była strachliwa serce mimowolnie podeszło jej do gardła. Jakaś jej część tak po prostu obawiała się plotek i braku akceptacji. Nie dlatego, żeby przejmowała się ich opinią, tylko bała się, że mogą one spowodować iż Felix w krótkim czasie się wycofa. Sam w końcu powiedział, że to jest dla niego nowe i sam nie rozumie co się z nim dzieje. 
- Felixsiu nie mów, że ty tak na poważnie! - zawołała Chloe - spoglądając na nich krytycznie. Brid poczuła jak dłoń Agreste mocniej zacisnęła się na jej biodrze. Spojrzał na Chloe zimnym wzrokiem aż odruchowo się odsunęła.
- Nawet jeżeli, to nie twoja sprawa Chloe - powiedział chłodno. Blondynka spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, jakby sama nie wierzyła w to co słyszy. Felix pociągnął Brid ze sobą, a Chole musiała odskoczyć z drogi bo nie omieszkałby jej staranować. Błękitnooka spojrzała na niego zaskoczona. Felix zwykle był opryskliwy i wycofany, a teraz zachowywał się jak pies strażnika który chciał ją chronić. Emma i Nino podeszli do nich z szerokimi uśmiechami jak gdyby nigdy nic, za co była im ogromnie wdzięczna i nawet zdumiała się kiedy Felix swobodnie przywitał się z Nino posyłając równie wesoły uśmiech. 
- Choć musisz mi wszystko powiedzieć - szepnęła konspiracyjnie Emma ciągnąc ją za rękę. Bridgette wiedziała, że nie ma ucieczki przed ciekawską Emmą i spoglądając na Agreste, jedynie wzruszyła ramionami po czym pozwoliła się porwać. Lekcje tego dnia okropnie się dłużyły i Błękitnooka miała wrażenie, że cały czas jest obserwowana.  Zresztą prawdopodobnie tak właśnie było, bo za każdym razem gdy się odwracała szepty zaczynały podejrzanie cichnąć. Po zajęciach Brid nie miała ochoty wychodzić przed innymi i czekała do puki nie została w klasie tylko ona i Felix. 
- Mam ochotę na croissanta - jęknęła zarzucając plecak na ramię. 
- Niezła myśl - podchwycił Felix - może wybierzemy się do piekarni Dupain... - zaczął kiedy jego głowę przeszył ból, a przed oczami pojawił się przebłysk jak kupował croissanta z czekoladą, sprzedanego przez samego właściciela. Problem polegał jednak na tym, że mógłby przysiąc iż nigdy jeszcze tam nie był. 
- Wszystko w porządku? - zapytała Bridgette dotykając jego ramienia, a wtedy pojawił się kolejny błysk w którym Bridgette na niego wpadła na środku chodnika. Tyle, że on tego również sobie nie przypominał. Skrzywił się nieznacznie i spojrzał poważnie na Bridgette.
- Chyba nie go końca... - powiedział - moja podświadomość twierdzi, że byłem w tej piekarni ale ja tego nie pamiętam...
- To piekarnia ojca Marinette - odparła Brid zamyślona.
- Marinette? - zapytał zdumiony, po czym przeszył go kolejny atak bólu głowy, który ledwo wytrzymał zaciskając zęby. 
- Chyba muszę coś sprawdzić - stwierdził.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top