14
Bridgette siedziała na balkonie opatulona grubym kocem, a w ręce trzymała spory kubełek lodów. Włożyła kolejną sporą porcję do ust, jednak miała wrażenie, że tym razem zajadanie smutku lodami nie pomaga. Westchnęła głośno i wbiła łyżkę w powoli rozpuszczający się deser. Od Balu minęły cztery długie dni podczas których Felix był dawnym sobą. Chociaż nie, on po prostu jej unikał. Nie żeby specjalnie szukała z nim jakiegoś kontaktu, ale widziała jak bardzo się starał by omijać ją szerokim łukiem, czego wcześniej nie robił tak otwarcie. Nie wiedziała dlaczego tak się zachowywał, a nie miała kiedy nawet z nim o tym porozmawiać bo chłopak bardzo pilnował, by nie zostać z nią sam na sam. Gdy tylko rozbrzmiewał dzwonek kończący lekcje, pierwszy wychodził z klasy. Nawet Nino nie miał pojęcia co się z nim działo i wzruszył tylko ramionami gdy go o to zapytała. Czuła, że sam postanowił wynieść się z jej życia. Dodatkowo przygnębiała ją relacja z Czarnym Kotem, która nie poprawiła się ani o jotę. Nadal nie chciał z nią rozmawiać na żadne tematy i wiedziała, że również jego zaczęła tracić. Choć była zakochana w Felixie, to na Czarnym Kocie w pewnym sensie zależało jej bardziej. Dzieliła z nim swoją największą tajemnicę i gdyby jego również zabrakło w jej życiu, wtedy na pewno by się załamała. Prawie zadławiła się porcją lodów, kiedy Chat lekko wylądował na barierce jej balkonu. Spoglądała na niego z szokiem jaki odmalował się na jej twarzy i lekko ochrypłym od jedzenia zimnego deseru głosem zapytała:
- A ty co tu robisz??
Czarny Kot z gracją zeskoczył na podłogę i elegancko oparł o czarną balustradę. Spojrzał na nią z błyskiem w oku i posłał w jej kierunku szelmowski uśmiech.
- Nie mogłem spać - zaczął - widzę, że ty również więc postanowiłem się przywitać - dodał wzruszając ramionami - Ty chyba jesteś Bridgette prawda? Ta....
- Ta Wariatka? - wpadła mu w słowo - tak to ja - dodała naburmuszona.
- Akurat chciałem powiedzieć " Ta piękna dziewczyna która zdaje się, że często wpada w tarapaty"
Bridgette teatralnie przewróciła oczami. Czarny Kot chyba nigdy się nie zmieni i już zawsze będzie sypał komplementami pierwszej lepszej pannie.
- Chyba kiedyś cię uratowałem prawda? - zapytał na co pokiwała głową przypominając sobie, że faktycznie taka sytuacja miała miejsce - Wcale nie uważam cię za Wariatkę - dodał po chwili szczerze. Bridgette spojrzała na niego nie kryjąc zaskoczenia. Był chyba jedyną osobą która tak o niej nie myślała, nawet Emma uważał ją za Wariatkę. Co prawda pozytywnie zakręconą ale jednak wariatkę.
- Coś cię dręczy, że nie możesz spać? - zapytała przerywając chwilową ciszę jaka między nimi zapadła. Własnie otrzymała od losu szanse na poznanie jego myśli, o ile uda jej się dobrze poprowadzić rozmowę.
- Jest parę spraw które nie dają mi spokoju - przyznał unikając jej wzroku - ale przypuszczam, że ciebie również coś dręczy - powiedział tym razem spoglądając jej prosto w oczy. Bridgette pomyślała, że pierwsza powinna opowiedzieć o sobie bo to mogło sprawić, że Kot wreszcie się przed nią otworzy.
- Tez męczy mnie kilka spraw - powiedziała cicho. Wygramoliła się spod koca i podeszła do barierki o którą oparła się rękami - Ale aktualnie to chyba najbardziej boli to, że nie potrafię dogadać się z przyjacielem - wyznała spoglądając w gwiazdy. Chat przyjrzał jej się uważnie po czym również oparł się o barierkę przodem do oświetlonej latarniami ulicy.
- Pokłóciliście się o coś? - zapytał.
- Nie wydaje mi się ale on nie chce mi niczego powiedzieć - odparła mając przed oczami Felixa.
- Skądś to znam - burknął na co Bridgette spojrzała na niego próbując wyczytać cokolwiek z jego twarzy - Czy uważasz, że zaufanie między przyjaciółmi jest bardzo ważne? - zapytał.
- Tak - odparła krótko - a dlaczego pytasz? Chodzi o Biedronkę? - zapytała czując jaj jej serce przyspiesza z rosnącej niepewności. Chat przytaknął nie odrywając oczu od migoczących na niebie gwiazd - Nie chce wyjawić mi swojej najważniejszej tajemnicy - dodał a ona wyczuła nutę goryczy w jego głosie.
- Może ma dobry powód? Czasem zaufanie polega na tym by ufać komuś pomimo tego, że nie zna się szczegółów - powiedziała pewnie Brid.
- Mówisz zupełnie jak ona wiesz? - powiedział ze złością - Biedronka nie chce mi powiedzieć kim jest naprawdę. Nie ufa mi dostatecznie mocno by się ujawnić - wyrzucił z siebie zaciskając dłonie w pięści. Bridgette widząc jak bardzo go to boli spuściła mimowolnie wzrok, czując się winna jego złego nastroju i to nie tylko dlatego, że teraz poruszyła ten drażliwy dla niego temat.
- Może ona po prostu boi się, że gdy poznasz jej tożsamość, dowiesz się kim jest, zmienisz o niej zdanie na gorsze - powiedziała cicho po czym spojrzała mu ze smutkiem w oczy. Chat nie odrywał od niej wzroku przez dłuższą chwilę, a na jego czole pojawiła się pionowa zmarszczka.
- Chyba żartujesz - powiedział wreszcie - Ja jej ufam na tyle by pokazać jej siebie, choć ani trochę nie jestem dumny z tego jaki jestem na co dzień. Ufam jej i wierzę, że ona by mnie nie odtrąciła. Skoro ona tak bardzo się tego boi, to tylko kolejny dowód na to, że mi nie ufa. Nie rozumie, że dla mnie nie liczy się kogo skrywa maska Biedronki. Ona jest tą samą osobą z maską czy bez i będzie mi tak samo na niej zależeć jak teraz - rzekł z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Kochasz ją? - wyrwało się z jej ust.
- Kiedyś tak... - powiedział.
- A teraz? - dopytywała czują rosnący w niej strach. Nie wiedzieć czemu nagle zaczęła się bać, że jej Czarny Kot znalazł sobie kogoś innego. Czy ona naprawdę to robiła? Miała złamane serce przez Felixa i jednocześnie była jeszcze zazdrosna o Chata? Nigdy nie uważała się za osobę kochliwą a tu proszę bardzo. Czy w ogóle można było czuć coś do dwóch osób jednocześnie? Gdy się nad tym zastanowiła okazało się, że tak bo choć kochała ich oboje to jednak każdego zupełnie inaczej.
- Nie jestem tego pewny... - zawahał się przez chwilę, która dla Bridgette wydawała się wiecznością - ostatnio sporo się wydarzyło między nami... i pojawił się ktoś jeszcze - urwał jakby szukał właściwym słów - chyba się w niej zakochałem - powiedział w końcu.
Felix od kilku dni z rozmysłem unikał jakiegokolwiek kontaktu z Bridgette. Jeśli miał być szczerzy sam ze sobą, to przerażało go to co teraz do niej czuł. Zwłaszcza, że obiektem jego westchnień w dalszym ciągu pozostawała Biedronka, choć ta więź znacznie osłabła po ostatnich wydarzeniach. Do teraz słyszał w swojej głowie jak prawie wykrzyczała, że nigdy go nie pokocha. Choć to bolało, skrzętnie ukrył ten fakt pod grubą warstwą innych uczuć. Był w stanie to zaakceptować, bo za bardzo zależało mu na znajomości z nią. Tyle, że i ta znajomość od tamtego dnia zaczęła się rozpadać. Słowa które wypowiedziała, były jak cierń wbity w ich przyjaźń, który mniej lub bardziej uwierał. W dodatku bardzo często miewała swoje tajemnice którymi nie chciała się dzielić, a przecież tą największą od dawna ukrywali wspólnie. Nie ufała mu, a to przecież było podstawą każdej przyjaźni. Przez to wszystko wolał nawet nie myśleć co by się wydarzyło, gdyby jednak odebrał jej wtedy te kolczyki. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że gdyby nie Brid... No właśnie... Tym czasem Wariatka Bridgette na której samą myśl zaczął się mimowolnie uśmiechać, prawie całkiem zdołała przebić się przez jego samoobronne mury, którymi od dawna się otaczał. Nie miał pojęcia co go podkusiło zeszłej nocy by wedrzeć się z butami na jej balkon i zagaić rozmowę. W ciągu dnia izolował się od niej i ze zdumieniem zdołał stwierdzić, że zaczyna mu brakować jej wesołego uśmiechu na zarumienionej buzy i w ogóle samej obecności tuż obok. Jako Czarny Kot przynajmniej mógł spełnić swoją zachciankę i pobyć z nią przez chwilę, bez mieszanie jej w głowie, prawdopodobnie z jej perspektywy niepoczytalnymi zachowaniami Felixa. Choć dzięki tej rozmowie mógł wreszcie wyrzucić z siebie co go dręczy jeśli chodziło o Biedronkę, to czuł się przy tym skrajnie dziwnie. Jakby nie było opowiadał jednej dziewczynie, która niespodziewanie zaczęła znaczyć dla niego więcej niż by sobie tego życzył, o zupełnie innej która też mu się podobała. Ta ich rozmowa zresztą nasunęła tylko jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Miotał się cały czas w swoich uczuciach po między jednym i drugim, a Plagg tylko dolewał oliwy do ognia głupimi komentarzami na temat problemów miłosnych oziębłego Felixa. W ciemną spokojną noc, sen mieszkańców Paryża przerwał donośny alarm, który przy panującej dookoła ciszy zdawał się przeraźliwie głośny. Felix otworzył natychmiast oczy i ani chwili myśląc zawołała Plagga. Już w postaci Czarnego Kota wyskoczył przez okno swojego pokoju i mknął po skąpanych w mroku dachach, monitorując wiadomości na swoim Catphone. Nadjia Chamack zaczęła właśnie nadawać na żywo z placu przed Luwrem, a Czarny Kot zastanawiał się czy ta kobieta w ogóle kiedyś odpoczywa. Jak już zdarzył zauważyć po prowadzonym właśnie reportażu, nowym przeciwnikiem był Mim. Z tego co zdążył zaobserwować w tle za dziennikarką, każdy gest jaki pokazywał Mim, w pewnym sensie choć nadal niewidzialny stawał się rzeczywistością. Gdy wreszcie jego stopy dotknęły dachu ostatniego budynku stojącego przed placem, dołączyła do niego Biedronka z cichym szelestem ciągnących się za nią szarf z kucyków. Jej mina wyrażała czystą determinację jak i skupienie. Oboje przyklękli na jedno kolano, w milczeniu obserwując sytuację. Zdecydowanie potrzebowali jakiegoś dobrego planu. Wydawało się, że Mim nie ma żadnego konkretnego celu chyba, że był fanem pirotechniki co w sumie mogłoby się zgadzać. Złoczyńca z uśmiechem na ustach naciskał niewidzialny detonator, który sądząc po jego ruchach przypominał urządzenie które nie raz widział w starych filmach. Gdy Mim wcisnął drążek do końca coś w jego otoczeniu wybuchało. Ławka, kosz na śmieci albo lampa uliczna... Cokolwiek co na szczęście nie było zbyt duże, by narobić strat w okolicy. Chat i Biedronka zgodnie na niego ruszyli. Mim jednak jakby był dobrze przygotowany na ich przybycie, zwinnie odskoczył unikając wyprowadzonego przez Czarnego Kota ciosu. Mało tego, wyciągając dłonie przed siebie sprawił, że tuż przed jego nosem pojawiła się niewidzialna ściana w którą z impetem uderzył. Biedronka syknęła głośno widząc jak Czarny Kot z jękiem na ustach zatacza się do tyłu. Nie miała jednak czasu by mu pomóc i sama ruszyła do ataku. Wybiła się pobliskiej ławki i wykonała atak z powietrza, uderzając zwinnie nogami w przeciwnika, który naprędce pokazał coś co mogło być tarczą. Odbiła się od niej wykonując fikołka to tyłu a jej szarfy zafalowały z głośnym szelestem. Wylądowała na ziemi od razu przyjmując postawę gotową go ataku. Kot miał rację gdy tuż przed atakiem powiedział, że Mim może pokazywać tylko jedną rzecz na raz. Chat ponowił swój atak jednak coś zdecydowanie poszło nie po jego myśli, kiedy złoczyńca na migi pokazał miecz. Chat w ostatniej chwili wygiął się do tyłu by uniknąć niewidzialnej broni, a Mim jakby na to czekał podciął mu nogi i przyparł ostrzem do podłoża. Biedronka na moment zamarła czując jak w jej sercu rodzi się strach o przyjaciela. Choć nieraz bywali już w nawet gorszych sytuacjach nagle coś sprawiło, że w jej wnętrzu zaczynała rodzic się panika. Czarny Kot mógł użyć Kotaklizmu, ale w zasadzie nie bardzo widział gdzie jest miecz. Musiała wsiąść się zdecydowanie w garść.
- Szczęśliwy Traf - Krzyknęła wyrzucając swoje yo-yo w powietrze, a tym co otrzymała w zamian było lusterko - no przecież! - zawołała bijąc się w czoło. Dla Mima najważniejsza była koordynacja oko ręka, by móc cokolwiek pokazać w zrozumiały dla innych sposób. Uchwyciła odpowiedni kąt i oślepiła przeciwnika, który odruchowo zasłonił oczy rękami. Czarny Kot uśmiechnął się chytrze i stanął na równe nogi zabierając złoczyńcy melonik. Rozdarł go na pół a z jego wnętrza wyfrunęła mała akuma. Choć już wkrótce wszystko wróciło do normy Biedronka zobaczyła, że Mim w dalszym ciągu wygląda tak samo. Mężczyzna podniósł się z chytrym uśmiechem na ustach.
- Dlaczego się nie przemienił!? - zawołała Biedronka.
- I jak wam się podoba moja niespodzianka? - usłyszeli pytanie. Oboje zaczęli się rozglądać dookoła, jakby mogli gdzieś zobaczyć samego Władcę Ciem. Nie było bowiem możliwości by ten głos należał do kogoś innego.
- Przedstawiam wam mojego nowego pomocnika, którego jeszcze spotkacie - dodał po czym umilkł. Biedronka spojrzała ponowne na miejsce w którym stał Mim, jednak jego już nie było. Wykorzystał okazję i zniknął. Zacisnęła dłonie w pięści zła na siebie, że dała się tak podejść. Zarzuciło yo-yo na dach na którym zwinnie wylądowała. Już po chwili tuż obok pojawił się Czarny Kot.
- Nie tylko ty pozwoliłaś mu uciec, więc nie bądź dla siebie taka surowa - powiedział oficjalnie marszcząc brwi.
- Naprawdę musimy nadal rozmawiać ze sobą w ten sposób? - zapytała poirytowana.
- Jaki sposób? Przecież rozmawiamy normalnie - odparł sucho Chat jednocześnie temu przecząc. Biedronka warknęła wznosząc ręce ku niebu.
- Naprawdę tęsknię za tym co było - westchnęła, czując jak dopada ją psychiczne zmęczenie tą sytuacją.
- Ja też - wyznał Czarny Kot szczerze, na co natychmiast na niego spojrzała - Chyba faktycznie trochę przesadziłem - przyznał przeczesując palcami tył głowy w zakłopotaniu - przytulas na zgodę? - zapytał z szerokim uśmiechem rozpościerając przed nią swoje ramiona. W kącikach oczu Biedronki pojawiły się łezki wzruszenia, kiedy po raz pierwszy z impetem wpadła w jego ramiona. Wtuliła twarz w jego umięśnione ramię, a on objął ją opiekuńczo w pasie. Emocje tego dnia dały o sobie znać, kiedy w jej umysł wdarły się niechciane myśli "co by było gdyby". Tego dnia, po raz kolejny niewiele brakło by któreś z nich straciło życie, a ona nie chciała by do tego doszło, zanim nie spełni swojej obietnicy. Serce krwawiło jej na samą myśl, że już nigdy nie mogłaby zobaczyć jego zadziornego uśmiechu. Nigdy też nie mogłaby mu powierzyć tajemnicy swojej tożsamości. Czy na prawdę tak wiele mogła by stracić? Jeśli był Felixem prawdopodobnie tak, a jeśli nie... w sumie na jedno by wyszło. Odsunęła się od niego, kiedy rozległ się dźwięk przypominający obojgu rychłą przemianę zwrotną. Zaśmiali się z siebie bo gdyby to był test Mistrza Fu, to właśnie by go oblali. Żadne z nich nawet przez chwilę nie pomyślało o próbie zatrzymania przemiany.
- Będę lecieć - powiedziała obracając się do niego plecami. Zarzuciła swoje Yo-yo które zaczepiło o coś, jednak za nim skoczyła obróciła do niego twarz tak, że ledwo zobaczył jej pełny profil i powiedziała cicho:
- Nazywam się Bridgette... Bridgette Cheng.
" Raz się żyje" pomyślała i skoczyła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top