3
- Nie przejmuj się tym idiotą - powiedziała Emma, pociągając spory łyk kremowego Cappuccino. Bridgette uśmiechnęła się blado, znad talerzyka z ogromnym kawałkiem ciasta truskawkowego. Przyjaciółka zaciągnęła ją do ich ulubionej kawiarni, po kilku samotnych popołudniach podczas których, Bridgette zajadała swój smutek torturując się oglądaniem komedii romantycznych. Zdążyła w tym czasie zaliczyć długą rozmowę ze swoją kuzynką Marinette, która powiedziała jej dosłownie to samo co Emma. Nie warto się przejmować. Czarnowłosa westchnęła i wpakowała do ust spory kawałek ciasta.
- Chyba nie pójdę na ten bal - powiedziała.
- Chyba żartujesz! - wykrzyknęła Emma - Właśnie, że pójdziesz!
- Nie mam z kim - bąknęła Brid.
- Nie szkodzi. Pójdziesz choćby sama i pokażesz mu ile stracił - powiedziała z determinacją Emma.
- Niby jak? - spytała, nie wykazując jednak żadnego zainteresowania tematem.
- Już moja w tym głowa! - zawołała Emma z niebezpiecznym błyskiem w oku, i wstając od stołu złapała Bridgette za nadgarstek ciągnąc ją ku wyjściu z kawiarni.
- Czekaj! nie zjadłam ciastka - jęknęła błękitnooka.
- Później - rzuciła niecierpliwie przyjaciółka - teraz idziemy wybrać dla ciebie jakąś ekstra kieckę. Będąc w tym stanie na pewno już powiedziałaś kuzynce, żeby jednak nic dla cienie nie szyła. Bridgette spojrzała na nią z byka bo w istocie tak własnie było.
- Nie mam pieniędzy... wszystko przejadłam - bąknęła markotnie, przypominając sobie jak w ciągu ostatnich dni wydała swoje prawie całe oszczędności na ciastka z kremem.
- Tym się nie przejmuj. Oddasz mi później.
Emma zaciągnęła ją do większości sklepów z sukienkami jakie były w Paryżu. Bridgette miała już serdecznie dość tych ciągłych przebieranek i zaczęła żałować, że jednak nie zdecydowała się na propozycję Marinette. Jej przyjaciółka bardzo wzięła sobie swoje postanowienie do serca, i odrzucała prawie każdą kreację jaką przymierzyła Brid. Czarnowłosa już zaczęła wątpić w to, czy odpowiednia dla niej sukienka kiedykolwiek powstała. Znajdowały się w nie wiadomo już którym sklepie z kolei, a Cheng przymierzała nie wiedzieć która już tego dnia kreacje.
- Nie jestem pewna czy to będzie to - jęknęła z przebieralni - czuje się w tym nieswojo.
- Nie marudź tylko wychodź wreszcie! - Rozkazała Emma. Gdy wreszcie Bridgette wyłoniła się zza zasłony, napotkała Emme która spoglądała na nią w milczeniu z otwartą buzią.
- I jak? - Spytała próbując wydobyć z niej choć słowo.
- Rewelacja! To jest dokładnie to! - Wykrzyknęła i podbiegła do niej, by obejrzeć ją z każdej strony - Felix padnie trupem jak cię zobaczy. Bridgette spojrzała na nią z powątpiewaniem. Nie wiedziała kim musiałaby być, żeby na nią spojrzał. Chyba jakąś super bohaterką. Choć nie, nawet wtedy. Wiedziała to z doświadczenia przypominając sobie jak ratowała go przed jednym ze złoczyńców.
Nadja Chamack właśnie podała w telewizji na żywo, że pojawił się nowy złoczyńca w miejskim parku. Bridgette miała z domu tylko o rzut kamieniem do tego miejsca. Przemieniła się w Biedronkę i ruszyła prosto do przeciwnika. Wylądowała na środku parku, szybko rozeznając się w sytuacji. Felix siedział na fontannie jak zwykle z grymasem nie zadowolenia na twarzy. Przed nim stał fotograf z ustawionym obok profesjonalnym sprzętem, a w dłoni dzierżył aparat wart kilka tysięcy. Z przerażeniem spoglądał na dziewczynę która mierzyła w niego z różowego długopisu. Biedronka musiała stwierdzić, że jak chodziło o wygląd była niczego sobie. Długie, kręcone, złote włosy opadały miękko na jej plecy. Szczupłe nogi które wysuwały się spod obcisłej spódniczki sięgającej kolan i obcisła koszulka podkreślając jej kształty sprawiały, że Biedronka zazgrzytała zębami z zazdrości.
- Jestem Autografa i chcę zdobyć podpis mojego idola Felixa Agreste! - zawołała - Choć w zasadzie autograf sławnego fotografa też się nada - stwierdziła i wycelowała długopisem prosto w niego. Kliknęła na guzik a mężczyzna zaczął przemieniać się w złotą smugę, która wniknęła w jej skórę na ręce pozostawiając po sobie lśniący autograf fotografa. Biedronka zmarszczyła brwi i zarzuciła jojo na pobliski dach. Ruszyła w kierunku Felixa i chwytając go prawie w biegu pociągnęła za sobą. Musiała go chronić za wszelką cenę. Płynnie wylądowała na jednym z budynków, po czym chwyciła go z determinacją za rękę i pociągnęła w kierunku majaczącego w oddali dachu, jego ogromnej rezydencji. Gdzie jak gdzie ale tam byłby bezpieczny. Była zaskoczona, że Blondyn nawet nie zaprotestował jak to miał w zwyczaju i pozwolił się poprowadzić. Biedronka wpadła do wnętrza budynku przez jedyne otwarte okno i odetchnęła z ulgą gdy zobaczyła, że to prawdopodobnie pokój Felixa. Pierwszym co Rzuciło jej się w oczy to to, że pomieszczenie aż ociekało luksusem. Pociągnęła go w kierunku najbliższych drzwi i bezceremonialne wrzuciła do środka.
- Zostań tu. Ja się tym zajmę - rzuciła i zatrzasnęła mu je przed nosem. Ostatnim co zobaczyła był uśmiech Felixa, który widziała pierwszy raz na oczy. Gdyby nie to, że miała misję do wykonania to pewnie właśnie by się rozpuściła. Wyskoczyła z pokoju na dach budynku gdzie po chwili pojawił się wreszcie Czarny Kot.
- Kto jest ofiarą? - Spytał - bo przypuszczam, że nie jesteś tu bez powodu.
- Felix Agreste... - Odparła rozmarzonym głosem, wznosząc maślane oczy ku niebu. Nastała grobowa cisza która ją zaalarmowała. Zerknęła na oniemiałego Czarnego Kota i zarumieniła się zawstydzona.
- To znaczy Felix ten model jest celem. Nie żeby mi się podobał czy coś... - Próbowała się wytłumaczyć. Powinna bardziej uważać jak się zachowuje. Gdyby się okazało, że prywatnie Czarny Kot zna Felixa, to mógłby z łatwością poznać jej tożsamość. Jako jedyna nadal publicznie śliniła się na jego widok i zdawała sobie z tego sprawę. Cóż jednak mogła poradzić, skoro był tak nieziemsko Przystojny. Choć czy naprawdę tylko o to jej chodziło?Autografka na szczęście nie była zbyt trudnym przeciwnikiem jak mogłoby się wydawać, i przy pomocy szczęśliwego trafu i Kotaklizmu, w kilku zwinnych ruchach udało im się ją poskromić. Czarny Kot jakoś nie bardzo miał tym razem humor, i krzywiąc się z niezadowolenia szybko zniknął. Biedronka wzruszyła tylko ramionami i wskoczyła z powrotem do pokoju Felixa. Gdy otworzyła mu drzwi do łazienki, na jego twarzy gościł grymas wściekłości a tamten uśmiech w tej chwili zdawał się jedynie snem.
- Długo jeszcze każesz mi na siebie czekać? - Warknął - Jesteś super bohaterką, więc nie powinna Ci ta sprawa zająć tak wiele czasu - dodał krzywiąc się.
- Powinieneś być mi wdzięczny! Uratowałam Cię! - Wykrzyknęła ze złością Biedronka. Jak on mógł być taki niewdzięczny, pomyślała.
- To był twój obowiązek a teraz spadaj - burknął i zakładając ręce na piersi odwrócił się do niej plecami. Biedronka westchnęła i opuściła pomieszczenie czując rozgoryczenie.
Wtedy Felix nawet dla super bohaterki nie miał litości. Wiedziała jak to wszystko wyglądało z boku. Jakby to była toksyczna relacja zafiksowanej na punkcie idola fanki. Ona jedna wiedziała, że to nie była prawda. Ona i tylko ona wiedziała o nim coś, o czym inni nie mieli pojęcia sugerując się jedynie tym co widzieli na co dzień. Bowiem wszyscy w okół widzieli to, co chciał im pokazać a nie to kim był naprawdę.
Biedronka Przemierzała ulice Paryża czując rosnącą adrenalinę za każdym razem, gdy frunęła na swoim yo-yo lub przeskakiwała na kolejne dachy domów. Nogi nieświadomie poniosły ją w kierunku Rezydencji Agreste. Przysiadła na jednym z drzew by zaczerpnąć tchu, kiedy usłyszała trzask drzwi. Przez oszkloną ścianę pokoju zobaczyła Felixa opierającego się o drzwi, który ze zbolałą miną odepchnął się od nich i ruszył w kierunku łóżka. Opadł na nie jakby był skrajnie wykończony a jego ciało zaczęło się trząść. Po chwili do jej uszu przez otwarte w sypialni okno, doleciał cichy szloch. Oczy Biedronki rozszerzyły się ze zdumienia. Felix który nie ukrywał jak bardzo gardzi ludźmi. Felix który z nikim się nie liczył, był wredny i dumnie unosił głowę do góry próbując się wywyższać. W tej właśnie chwili, w zaciszu swego pokoju całkiem sam, opuszczony przez wszystkich płakał. Miała olbrzymią wręcz ochotę by wejść do jego pokoju i spróbować pocieszyć. Zamiast tego przygryzła wargę zaciskając tym samym dłoń w pięść, aż poczuła jak paznokcie boleśnie wbijają się w jej skórę. Choć bardzo chciała wiedziała, że nie mogła tego zrobić. Felix nie byłby zachwycony tym, że ktoś widzi go w chwili słabości, nawet jeżeli to była super bohaterka. Biedronka usiadła na grubej gałęzi drzewa. Choć nie miał pojęcia o jej obecności, nie chciała zostawiać go samego. Po jakimś czasie jego ciało znieruchomiało a oddech się uspokoił. Biedronka wskoczyła przez okno do jego pokoju, i zabrała z fotela poskładany w równą kostkę koc. Podeszła do śpiącego Felixa i przykryła go pod samą brodę. Pochyliła się nad jego twarzą, która wyrażała spokój i odprężenie a jego wargi ułożyły się w delikatny, ledwo dostrzegalny uśmiech. Nie mogła się opanować i przejechała opuszkami palców po jego gładkim policzku, na co mruknął przez sen. Nagle zdobyła pewność, że gdzieś w środku tego wrednego chłopaka krył się prawdziwy Felix, który posiadał serce. Miała zamiar za wszelką cenę go z niego wydobyć.
Wtedy jej zauroczenie zeszło gdzieś na daleki plan, bo miała zupełnie inny cel. Nagle postanowiła, że za wszelką cenę nauczy go cieszyć się życiem, jednocześnie przyjmując je takim jakie było, nawet wtedy, jeśli nie do końca było idealne. Jednak po tak długim czasie, nie udało jej się przesunąć w swoich staraniach nawet o centymetr. Mało tego, po ostatniej rozmowie z Felixem straciła jakąkolwiek nadzieję na to, że kiedyś jej się to uda. Wcale nie oznaczało to, że przestała wierzyć w istnienie jego lepszej strony, bo nadal zawzięcie uważała, że tak jest. Felix do tej pory miewał dni podczas których zasypiał płacząc. Wiedziała o tym, bo od tamtego dnia często sprawdzała co u niego, a kiedy miał gorszy dzień wkradała się do jego sypialni by przykryć go kocem. Zacisnęła dłoń na materiale sukni przełykając łzy. Wszyscy mieli ją za zakochaną wariatkę, a ona po prostu próbowała mu pomóc. Chciała by był szczęśliwy jak każdy zwyczajny nastolatek. Owszem, czuła słabość do Felixa ale nie tego, który był na zewnątrz tylko tego, którego widziała gdy jego twarz uśmiechała się lekko podczas snu, tego który ewidentnie uśmiechnął się do Biedronki na moment przed tym, nim zamknęła go w jego łazience ukrywając przed Autografą. Bridgette wyszła z przymierzalni i ruszyła z sukienką do kasy. Emma szczerze z siebie zadowolona zapłaciła za nią, po czym z dumnie wypiętą piersią podała jej torbę z kreacją.
- Bridgette, będziesz błyszczeć - stwierdziła z determinacją.
Felix wrócił wykończony do domu, po intensywnym treningu szermierki. Zjadł w jadalni samotny posiłek i zabrał z talerza spory kawałek Camemberta, który był już stałym elementem jego posiłku od dobrych kilku miesięcy. Wspiął się po schodach na piętro budynku i ruszył w kierunku swojego pokoju, kiedy stanął oko w oko ze swoim kuzynem. Adrien de Vanily posłał mu swój nonszalancki uśmiech, ukazując śnieżnobiałe zęby. Po raz kolejny Felix zdumiał się jak bardzo byli do siebie podobni. Różnił ich od siebie jedynie sposób uczesania włosów, a w zasadzie jego brak w przypadku de Vanily. Blondyn miał rozczochrane i sterczące we wszystkie strony włosy. Felix dumnie się wyprostował, odpowiadając kuzynowi krzywym uśmiechem. Jak on bardzo mu zazdrościł. Co prawda był nieślubnym synem cioci Emilie z facetem, który gdy tylko usłyszał o ciąży od razu ją zostawił. Jednak dziadek był z tego faktu zadowolony, bo wnuk przejął rodowe nazwisko i tym samym stał się dziedzicem jego fortuny. Mógł wieść życie na poziomie i na pewno, pomimo narzuconych przez dziadka zasad był bardziej wolny niż on kiedykolwiek będzie. Już sam jego luźny styl pokazywał jak bardzo nie był pod czyjąkolwiek kontrolą. Gdyby on, Felix Agreste choć spróbował pokazać się w takim wydaniu jak Adrien, jego ojciec byłby skrajnie wściekły. Kuzyn odgarnął z czoła wpadający mu do oka kosmyk, po czym włożył ręce do kieszeni i pogwizdując wyminął Felixa, zmierzając swobodnym krokiem ku schodom. Agreste zacisną usta w cienką linię. Adrien był tak uprzejmym i uczynnym chłopakiem, że pomimo okropnej zazdrości jaką czuł, nie potrafił go nienawidzić. Zazgrzytał zębami i wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi z głośnym trzaskiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top