#7# Nadzieja
#Gabrielle#
Zbiegłam szybko na dół nie dając się opętać czarnym myślą. Nie rozglądajać się pochwyciłam berło Lokiego i wróciłam na górę do doktora.
- W sam środek. - polecił gdy tylko mnie zobaczył. Dokładnie wycelowałam dzidę i pchnęłam ją przez pole siłowe. Nie czując oporu powoli przesuwałam berło w stronę Tesseraktu.
- Słyszycie mnie? Mogę zamknąć portal. - powiedziałam głośno i czekałam na odpowiedź.
- Zrób to. - polecił mi stanowczy ton Ameryki.
- Nie. - zaprzeczył szybko Tony a ja zatrzymałam dzidę w miejscu.
- Stark jest ich za dużo. - zawołał Rogers.
- Za minutę wybuchnie głowica jądrowa. - powiadomił poważnie.
- Chyba nie zamierzasz... - nie dokończyłam bo słowa same utknęły mi w gardle.
- Wiem gdzie jest jej miejsce. - dokończył za mnie Tony.
- To podróż w jedną stronę. - uświadomił Starka Rogers. Sama nie wiedziałam co mam powiedzieć. Straciłam zdolność mówienie przez napływające łzy. Uniosłam głowę dostrzegajac w oddali nadlatujacego przyjaciela. Na barkach trzymał tykajacą bombę i celował bezpośrednio w portal. Zakryłam ręką usta aby nie wydobył się z nich szloch i dalej obserwowałam lot Tonyego.
- Tony nie. - wyszeptałam gdy geniusz zniknął za portalem. Nie ukrywałam już łez i w nosie miałam fakt że Chitauri powoli umierały. Teraz liczył się dla mnie tylko Tony.
- Prosze Tony. Wyleć stamtąd. - błagałam pod nosem obserwuąc z zapartym tchem czarną dziurę.
- Zamykaj. - usłyszałam polecenie Kapitana.
- Ale Tony.. - jęknęłam niezadowolona z tego pomysłu.
- Zamykaj. Teraz. - polecił ponownie a ja pokręciłam głową w sprzeczności. Załkałam głośno i skierowałam berło w stronę Tesseraktu. Zacisnęłam zęby czując lekki napór. W końcu czybkiem dzidy dotknęłam głowicę która wyłączyła zasilanie. Energetyczna wiązka zaczęła zanikać w powietrzu a sam portal zaczął się zamykać. Kiedy się zamknął straciłam nadzieję lecz widząc połyskujące w przestworzach żelastwo odetchnęłam z ulgą. Ale coś było nie tak.
- Cheshire? Co się dzieje z Tonym? - zapytałam prędko i podbiegłam do balustrady.
- Zasilanie zbroi się wyczerpało. Niestety nie dam rady się podłączyć. - odparł Ches a ja złapałam się za głowę prosząc aby Tony przeżył. Zaśmiałam się histerycznie widząc jak wielka zielona kropka łapie mojego przyjaciela i ląduje z nim na ziemi. Z płaczem usiadłam na ziemi i przetarłam zakrwawione czoło.
- Czy on? Czy on żyje? - zapytałam drżącym głosem opierając głowę o ściankę.
- Żyję i mam się dobrze, Gabs. - usłyszałam odpowiedź przyjaciela a wszystkie czarne myśli mnie opuściły.
- Oh, Tony. - westchnęłam i przymknęłam powieki z lekkim uśmiechem.
- Szykuj się Gabs. Idziemy do ciebie. - powiadomił mnie Tony na co szybko otworzyłam oczy i zbiegłam na dół do jelenia.
- Szczerze mówiąc mam ochotę kopnąć go tak mocno żeby mój numer buta odcisnął mu się na czole. - powiedziałam szczerze obserwując obitego jelenia. Uśmiechnęłam się złośliwie i niby przypadkiem rzuciłam w jego stronę kamieniem. Dostał idealnie w nos.
- To za wnerwiającą przejażdżkę. - warknęłam do jelenia gdy ten z jękiem zaczął masować się po nosie.
- Poczekaj na mnie. Chcę to zobaczyć. - zawołał z rozbawieniem Tony a ja usiałam sobie wygodnie na podłodze obserwując ze złośliwym uśmieszkiem Lokiego, od czasu do czasu niewinnie rzucając w niego kamieniami. Śmiałam się złośliwie widząc jak zielonooki próbował unikać lecących pocisków ale chyba walka z Hulkiem na tyle go obiła że nie miał siły na nic. Po dosłownie dziesięciu minutach obok mnie pojawiła się cała drużyna a jeleń zaczął się podnosić opierając na schodkach. Uniosłam broń w gotowości a Clint wymierzył w boga łukiem.
- Jeśli to nadal aktualne. Chętnie się napiję. - wyznał poszkodowany na co uśmiechnęłam się cierpko.
- Jakaś trutka na szczury się ostała. Mogę ci podać. - wysyczałam niczym najeżony kot i włożyłam broń za pasek wiedząc że Loki nic nie zrobi.
- Mogę go kopnąć? - zapytałam ze słodką minką Thora i Tonyego. Pierwszy roześmiał się w głos a Tony miał minę jakby rozważał moją prośbę.
- Kuszące, kuszące. - mruknął pod nosem obserwując jelenia. Zrobiłam słodkie oczka patrząc na mężczyzn. Bardzo chciałam zrobić krzywdę jeleniowi.
- Wystarczy mu nauczki na dziś, Gabrielle. Jednak myślę że Loki tak szybko o tobie nie zapomni. - stwierdził Thor patrząc na mnie przepraszająco i zaśmiał się widząc moją naburmuszoną minę.
- Zapomni czy nie. Mam to po dziurki w nosie! Niech no się pojawi na Ziemi jeszcze raz a przywita się z moim prawym sierpowym i obcasem w gratisie. - prychnęłam i podniosłam się z podłogi za pomocą Starka.
- Czeka nas mały remont. - powiadomił z lekkim uśmieszkiem blaszak a ja jęknęłam niezadowolona.
- Loki popsuł, Loki naprawi. - wymamrotałam patrząc zabójczym wzrokiem na zielonookiego.
- Niestety ale muszę odstawić go do Asgardu. - popsuł mi marzenia Thor a ja warknęłam pod nosem i podeszłam do barku klnąc na czym świat stoi. Mamrotałam pod nosem wszystkie znane mi obelgi i złapałam za szklankę do której wrzuciłam lód. Nalałam do naczynia whisky i napiłam solidnego łyka.
- Co teraz? - zapytałam bawiąc się kostkami lodu w szklance.
- Teraz Thor zabiera Lokiego i Tesserakt a my żyjemy dalej. - stwierdził Tony z lekkim uśmiechem.
- Proponuję jednak pójść do Nicka. Niech się nam wytłumaczy a twojego brata zakłuje się w jakieś kajdany i założył kaganiec. - zaproponowałam dopijając trunek a jeleń spojrzał na mnie z wściekłością.
- Co się patrzysz? Nie chcesz już szczekać jaki ty to potężny jesteś? - zakpiłam gorzko a Tony się roześmiał.
- Masz rację. Chodźmy do Nicka. - poparł mój pomysł Kapitan a ja podziękowałam mu uśmiechem.
- Idźcie. Pojdę na górę po Selviga i do was dołączymy. - powiedziałam a bohaterowie z jeńcem na przedzie opuścili pomieszczenie. Weszłam na górę informując o wszystkim doktora. Oboje wsiedliśmy do przysłanego przez Furyego odrzutowca i pomknęliśmy na latającą bazę pirata. Zostawiłam doktora w dobrych rękach medyków a sama pomknęłam do biura Furyego i zamknęłam drzwi. Nie zamknęłam ich jednak na klucz w razie gdyby piracik miał zamiar do mnie dołączyć.
- Nick. Wypożyczam twoje biuro na kilka minut. Muszę w spokoju porozmawiać. - powiadomiłam czarnoskórego ale odpowiedziało mi tylko westchnięcie.
- Jeżeli Dorothe złoży mi wizytę to cię uduszę. - zawiadomił mnie jednooki z powagą.
- Będzie dobrze. Z kosmitami sobie poradziliśmy to i z moją mamą damy radę. - stwierdziłam i włączyłam monitor Nicka.
- Ches możesz już uwolnić moją rodzinę. Połącz mnie z mamą. - poleciłam i usiadłam na obrotowym krześle patrząc się w ekran na którym po chwili zobaczyłam wściekłą kobietę.
- Cześć mamusiu. - powiedziałam z niepewnym uśmiechem i poprawiłam opadającą na czoło grzywkę.
- Masz poważne kłopoty, młoda damo! Ja tu umieram ze strachu martwiąc się o ciebie a ty co?! Zamykasz mnie w domu, nie odzywasz się, walczysz z kosmitami i wyglądasz jak nieszczęście!! Wszystkiego musiałam się dowiedzieć z telewizji!! - wykrzyczała i mogłam się założyć że słyszała ją połowa agentów.
- Zamknęłam was bo nie chciałam aby stała się wam krzywda. Nie odzywałam się bo nie chciałam cię martwić. Walczyłam z kosmitami by uratować ziemię. A to że wyglądam jak nieszczęście pominę. - powiedziałam na jednym wdechu i spojrzałam na rodzicielkę przepraszająco.
- Dziecko ty nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie myśli mnie nawiedzały. - westchnęła kobieta i przeczesała kręcone, brązowe pukle włosów.
- Oj uwierz mi wiem. Musiałaś słyszeć co takiego zrobił Tony. - powiedziałam cierpko na co mama spojrzała na mnie z troską.
- Naprawdę się bałam, kochanie. Nie rób mi tego więcej. Mów mi wszystko, nawet najgorszą prawdę ale niczego nie ukrywaj. - poprosiła z westchnięciem i uśmiechnęła się do mnie lekko.
- Przepraszam że narobiłam ci strachu. Postaram się już tego nie robić. - obiecałam odwzajemniając uśmiech.
- Kiedy wrócisz do domu? - zapytała z większym uśmiechem.
- Jutro. Musimy jeszcze odprowadzić pewnego jelenia i Thora. Potem ci opowiem a poza tym muszę jeszcze opieprzyć Nicka. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się widząc dumę w oczach mojej matki.
- Dobrze. Będę czekała a teraz idź. Niech opatrzą ci czoło. Poza tym musimy poważnie porozmawiać. - powiedziała troskliwie z nutą powagi i rozłączyła się. Westchnęłam pod nosem i podniosłam się ociężale z miejsca. Odwróciłam się w stronę drzwi i zmarszczyłam brwi.
- Przecież je zamknęłam. - mruknęłam pod nosem widząc lekko uchylone mahoniowe drzwi. Podrapałam się po nosie próbując zrozumieć to co widzę. Nie słyszałam aby ktoś wchodził do środka. Wzruszyłam ramionami i wyszłam z pokoju kierując się na mostek. Nie wiedziałam jednak że ktoś chował się za zakrętem i przyglądał mi się z tęsknotą w oczach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top