#6# Mściciele
#Gabrielle#
- Tony jest już w Stark Tower. - powiadomiłam i przyczepiłam do ucha komunikator z mini ekranikiem aby śledzić rozwój sytuacji w Tower.
- Jak dorwę tego jelenia to już nigdy nie zapomni jak wygląda wściekła kobieta. - warknęłam pod nosem widząc jak Loki wyrzucił Tonyego przez okno.
- Zrobisz dla Starka wszystko? - zapytał poważnie blondyn przyglądając mi się z lekkim uśmiechem.
- Wszystko. W końcu to moja rodzina. - odparłam pewnie i podeszłam do małego okienka.
- Gabrielle portal został otwarty. - powiadomił mnie Ches i wyświetlił obraz pojawiającej się na niebie czarnej dziury.
- Niedobrze. Cheshire zabezpiecz mój dom polem siłowym i każ mamie zabrać Jo do podziemi. Mają stamtąd nie wychodzić. Poza tym zamknij wszystkie pomieszczenia na cztery spusty i nie otwieraj póki ci nie pozwolę. - rozkazałam widząc kątem oka jak Kapitan marszczy brwi w zastanowieniu.
- Twoja matka. Jak ma na imię? - zapytał po chwili milczenia a ja zdębiałam. Przyjrzałam mu się uważnie doszukując się jakiejś podpowiedzi ale nic nie zobaczyłam.
- Dorothe. Dorothe Rose. - mruknęłam niepewnie i omijając go przeszłam na przód myśliwca.
- Chitauri atakują a Thor sprzecza się z Lokim na balkonie Tower. Nie ma to jak rodzinka. - prychnęłam pod nosem obserwując walczących braci na ekraniku.
- Tony będzie zły. - mruknęłam widząc jak wielkie K ląduje z trzaskiem na ziemi.
- Będzie remont. - zachichotała rudowłosa a ja jęknęłam z przeciwu.
- Taa. A ja będę miała nieprzespane noce. - warknęłam niezadowolona i przygotowałam broń.
- Stark jesteśmy na trzeciej. - powiedziała nagle Natasha a ja połączyłam się z przyjacielem.
- Urządziliście sobie piknik? Skręcajcie w park. - nakazał z sarkazmem Tony.
- Jak zawsze zabawny. - mruknęłam z przekąsem i usłyszałam ciche westchnienie przyjaciela.
- Daj mi się wykazać. - poprosił z rozbawieniem a ja prychnęłam pod nosem i się rozłączyłam. Clint słysząc polecenia Iron Mana zaczął wykręcać a ja dosiadłam się do działka i zaczęłam celować w kosmitów. Zakręciliśmy wokół Tower kółko a ja miałam niezłą liczbę zlikwidowanych gości z kosmosu na koncie. W końcu jednak zostaliśmy zestrzeleni przez Lokiego. Machina niebezpiecznie zaczęła się trząść i opadać z prędkością na ziemię. Złapałam się ram myśliwca aby nie zaliczyć upadku i zagryzłam policzek by nie zacząć przeklinać jelenia jak szewc. W pewnym momencie uderzyliśmy o budynek i wylądowaliśmy z hukiem na placu miasta. Szybko wybiegłam z resztą na zewnątrz trzymając w dłoni pistolety od przyjaciela.
- Na górę. - krzyknął Ameryka gdy biegliśmy zniszczonym mostem. Spojrzałam na niebo i wytrzeszczyłam oczy widząc jak przez portal wlatuje wielkie przypominające glizdę monstrum. To coś przeleciało nam nad głowami a jego połyskująca zbroja niezbyt mi się spodobała. Jednak gdy z jego grzbietu zaczęły wyskakiwać dziwne stwory, zakryłam ręką usta.
- Widzisz to co my, Stark? - zapytał po chwili Kapitan.
- Widzę i próbuję uwierzyć. Banner dotarł? - odpowiedział Tony a ja zerknęłam na zegarek który wyświetlał położenie Bruca.
- Jeszcze nie. - odpowiedziałam przyjacielowi a ten mruknął coś niewyraźnie pod nosem.
- Dajcie znać. - powiedział po chwili i rozłączył się.
- Bruce'owi zajmie trochę czasu na dojście do nas. - stwierdziłam widząc informację podaną przez Cheshire.
- W budynku są cywile. - powiadomił Clint gdy schowaliśmy się za taksówką.
- Są bezbronni. - powiedział w przestrzeń Ameryka a ja z Natashą zaczęłam strzelać do kosmitów.
- Zajmiemy się nimi. Idź. - powiedziała rudowłosa poważnie na co uśmiechnęłam się zadziornie.
- Dacie radę? - zapytał z powątpieniem Kapitan a ja wyjęłam zza paska świecące pistolety.
- Z przyjemnością. - odparł Clint i wyją z kołczanu jedną ze swoich tajemniczych strzał.
- W końcu wypróbuję swój prezent. - mruknęłam zadowolona i zestrzeliłam dwóch kosmitów którzy przy okazji zostali porażeni prądem.
- Wspaniały podarek dla kobiety. - wymruczałam pod nosem i zaczęłam osłaniać łucznika który pomagał wyciągnąć ludzi z powalonego autobusu.
- Jak w Budapeszcie. - stwierdziła Natasha gdy Barton stanął między nami.
- Pamiętam to inaczej. - zaprzeczył a ja zaśmiałam się cicho. Przeskoczyłam nad autem i zlikwidowałam kolejnych kosmitów podczas gdy Natasha raziła jednego prądem a Clint wywijał łukiem. W między czasie dołączył do nas Kapitan a z nieba poleciały pioruny. Uśmiechnęłam się pod nosem widzą lądującego na ulicy Thora.
- Jak sytuacja? - zapytał żołnierz podchodzącego do naszej czwórki boga.
- Nie przebijemy bariery. - powiadomił gromowładny.
- Dlatego trzeba się zająć nimi. - powiedział przelatujący nad nami Iron Man.
- Jak? - zapytała Natasha odwracając się w naszą stronę.
- Razem. - odparł Rogers z pewnością.
- Mam porachunki z Lokim. - zaprzeczył Thor ściskając w dłoni młot.
- Powiadasz. - mruknął pod nosem Clint na co wywróciłam oczyma.
- On każe im atakować nas. Bez niego zaczną szaleć. - zaczął tłumaczyć Ameryka ale przerwałam mu machając ręką.
- Ktoś do nas powrócił. - zawiadomiłam i wskazałam palcem miejsce gdzie chwilę potem podjechał Bruce.
- Widzę że dzieją się tu okropne rzeczy. - powiedział na wstępie doktor.
- Widziałam gorsze. - wtrąciła Natasha patrząc na Bannera porozumiewawczo.
- Przepraszam. - mruknął Bruce patrząc na Rosjankę.
- Przydałyby się gorsze. - zaoponowała rudowłosa z lekkim uśmiechem.
- Stark. Przyjechał. Jak mówiłeś. - powiadomił Rogers obserwując nas wszystkich.
- Niech się szykuje. Wkręciłem was na imprezę. - polecił Tony i wyleciał zza zakrętu budynku a za nim leciał gigantyczny, opancerzony robal.
- Nie cierpię robaków. - jęknęłam niezadowolona i uniosłam broń.
- To ma być impreza? - zapytała Natasha patrząc na latające bydle. Przekręciłam oczyma i cofnęłam się trochę do tyłu gdy wielka dżdżownica zaczęła lecieć niżej w naszym kierunku.
- Doktorze? Czas się rozzłościć. - powiedział blondyn do Bruca który spokojnym krokiem kierował się w stronę monstrum.
- Sztuczka polega na tym że zawsze jestem zły. - wyznał z lekkim uśmiechem Banner i powoli zaczął rosnąć a jego skóra przyjęła zieloną barwę. Patrzyłam na to z uniesioną brwią jednak gdy Hulk uderzył z całej siły przerośniętego robala zagwizdałam z podziwem patrząc jak kosmita zatacza fikołka a jego pancerz się rozsypuje.
- Uwaga. - ostrzegł Tony i wystrzelił małą rakietkę celując jak mniemam w słaby punkt bestii. Schowałam się za jednym z przewróconych samochodów gdy robal upadł z łoskotem na ziemię a jego pancerz zaczął latać we wszystkie strony. Przez chwilę była cisza. Nie było słychać żadnych strzałów tylko ryknięcia Chitauri.
- No to ich rozzłościliśmy. - mruknęłam wychodząc z ukrycia a Hulk odpowiedział potężnym rykiem. Kiedy Tony wylądował obok nas podeszłam do niego i rozejrzałam się dookoła wymierzając broń.
- Panowie. Gabs. - powiedziała nagle Natasha a ja zwróciłam swój wzrok ku górze. Z wielkiej dziury zaczęło napływać więcej kosmitów i dwa latające robale.
- Kapitanie? - zapytał Tony stając obok Ameryki.
- Słuchajcie. Muszą się skupić na nas. Barton na dach, melduj o ruchach wroga. Stark pilnuj perymetru. Każdego kto go opuści zawracaj albo zabijaj. - nakazał Ameryka z powagą w głosie.
- Podrzucisz mnie? - zapytał Clint a Tony do niego podszedł.
- Wskakuj, Legolasie. - powiedział Stark łapiąc Clinta i unosząc się z nim w powietrze.
- Thorze spróbuj zablokować wyłom. Spowolnij ich. Masz błyskawice, spal drani. - polecił ponownie a ja z Natashą spojrzałyśmy na żołnierza z niecierpliwością.
- My zostajemy tutaj. Walczymy. - powiedział i odwrócił się do Bruce.
- Hulk. Rozwałka. - wyjaśnił zielonemu a ten z uśmiechem zadowolenia wyskoczył w górę tratując kosmitę po kosmicie. Zaczęłam strzelać do uzbrojonych stworów gdy Ches wyświetlił mi pewną informację.
- Kapitanie. Fury odzyskał łączność. - zawołałam przekrzykując strzelaninę i przeskoczyłam nad dwoma wrogami strzelając im w potylicę. Blondyn tylko kiwnął głową informując że mnie usłyszał więc wzruszyłam ramionami i wskoczyłam na dach samochodu strzelając raz za razem.
- Nierozładowujące się cudeńka. Mama jest dumna. - mruknęłam pod nosem i przetarłam lecącą mi z wargi i brwi krew.
- Musimy spróbować zamknąć portal. - powiedziała Natasha gdy zrobiło się u nasz czysto.
- Broń tu na nic. - stwierdził Rogers obserwując niebo.
- Może nie jest potrzebna. - pomyślałam na głos przez co oboje na mnie spojrzeli.
- Musisz mieć transport. - odparł Kapitan a ja wywróciłam oczyma.
- Mam. - powiedziałam i spojrzałam w górę.
- Podrzucisz mnie? - zapytałam patrząc na blondyna.
- Jesteś pewna? - odbił pałeczkę na co uśmiechnęłam się lekko.
- Będzie zabawnie. - stwierdziłam i ruszyłam biegiem na blondyna który ustawił tarczę. Wskoczyłam na nią odbijając się od samochodu a Ameryka podrzucił mnie do góry. Złapałam się przelatującego kosmicznego wozu i wdrapałam się na niego nokautując kierowcę który zleciał na ziemię. Dopadłam do sterów i przyjrzałam się im przez chwilę. Złapałam za coś co przypominało ster i skręciłam w stronę Tower. Leciałam dość szybko i uśmiechnęłam się lekko widząc jak Tony mnie wyprzedza i zestrzeliwuje mój ogon.
- Jak leci? - zapytał odwracając się w moją stronę na co zachichotałam.
- Wyśmienicie. - rzekłam a Iron Man pokazał kciuki w górę i poleciał pomóc Kapitanowi. Przyśpieszyłam lekko kierując się do swojego celu. Pod sobą widziałam totalny chaos i pełno strzelających żołnierzy. Rozejrzałam się dookoła i westchnęłam zirytowana widząc siedzącego mi na ogonie jelonka.
- Musiałeś? A było tak fajnie. - warknęłam i zaczęłam omijać jego strzały. Prychnęłam pod nosem i odpowiedziałam mu podobnym odstrzałem. Pisnęłam zadowolona kiedy jednak z wiązek elektrycznych naboju spaliła mu końcówki włosów. Jednak chyba jeleniowi się to nie spodobało bo zaczął mnie masakrować nabojami z każdej strony.
- E. Przydałaby mi się pomoc! - krzyknęłam do komunikatora.
- Co robisz? - zapytał się Barton na co warknęłam pod nosem robiąc fikołka w powietrzu.
- Lecę w stronę Tower niestety mam pasażera na gapę! - odkrzyknęłam omijając kolejne pociski i w gniewie pokazałam Lokiemu środkowy palec.
- Mam go. - powiedział z zadowoleniem w głosie łucznik a ja odetchnęłam parę razy aby nie zwyzywać bożka tak żeby mu poszło w buty. Zerknęłam przez ramie i jęknęłam pod nosem widząc jak Loki trzyma w dłoni strzałę Clint jednak gdy ta wybuchła uśmiechnęłam się radośnie.
- Dzięki. - powiedziałam do sokolego oka i wyskoczyłam z pojazdu lądując na dachu wieży. Podniosłam się szybko z kolan i uśmiechnęłam słysząc pod sobą ryk Hulka. Wiele nie czekając choć wizja pomiatania Lokim bardzo mnie kusiła podeszłam do dziwnej machiny w której połyskiwał Tesserakt.
- Berło. - usłyszałam za sobą czyiś głos. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam Selviga.
- Doktorze? - zapytałam aby wyjaśnił mi więcej.
- Berło. Berło Lokiego. Energia. Tesserakt nie potrafi walczyć. Nie obroni się przed własną mocą. - wyjaśnił szybko patrząc na mnie z miną winowajcy.
- Nie wiedział pan co robi. Loki namieszał Panu w głowie. - powiedziałam delikatnie i przykucnęłam przy mężczyźnie.
- Domyślałem się. Dlatego wbudowałem zabezpieczenie. - wyjawił a ja zrozumiałam o co chodzi.
- Berło Lokiego. - mruknęłam patrząc na mężczyznę z lekkim podziwem.
- Można nim zamknąć portal. Właśnie je znalazłem. - powiadomił i spojrzał na balkon wieży. Zaczęłam się kierować w stronę zejścia gdy usłyszała w komunikatorze głos Furyego. Przez szumy udało mi się tylko wyłapać ze w stronę miasta zbliża się rakieta która zrówna nas z ziemią.
- Mój Boże. - wszeptałam pod nosem i spojrzałam z przerażeniem w niebo nad sobą.
- Cheshire. Gdyby coś się stało Tonyemu. Masz połączyć się z Jarvisem i dać mu tyle mocy aby wyszedł z tego cały i zdrowy. - poleciłam drżącym głosem i przetarłam zmęczoną twarz wyczekując nadlatującej katastrofy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top