#4# Za dużo...
#Gabrielle#
Po dosć męczących trzech godzinach wstałam z miejsca aby naprostować kości. Przyjrzałam się uważnie twarzą naukowców i uśmiechnęłam się troskliwie.
- Proponuję chwilę przerwy dla umysłów. Przejdę się do Nicka może ma już pomysł jak dogadać się z Lokim. Przynieść wam kawy? A może herbaty? - zapytałam z lekkim uśmiechem i oparłam się o ścianę.
- Ja poproszę kawę z... A z resztą wiesz jaką lubię. - mruknął Tony odrywając wzrok od ekranu.
- Poproszę herbatę zieloną jeśli można. Łyżeczka cukru wystarczy. - powiedział Bruce minimalizując wyniki.
- Oki. Ja lecę po wiadomości i napoje a wy odpocznijcie. - powiedziałam z troską w głosie i wyszłam z laboratorium kierując się na mostek gdzie przebywał pirat. Po drodze jeszcze zaczepiłam jednego agenta składając u niego zamówienie na trzy różne napoje. Powiedziałam aby dwa zaniósł do laboratorium a drugi przyniósł do Nicka. Uzyskując twierdzącą odpowiedź podreptałam do Furyego który rozmawiał z naszym blondwłosym bogiem. Stanęłam trochę na uboczu aby podsłuchać o czym mówią.
- Jeszcze się nie zaczęła. Przekonasz Lokiego aby oddał nam Tesserakt? - zapytał Nick z powagą w głosie.
- Nie wiem. Mój brat pragnie władzy ale też chce się zemścić. Na mnie. Zniesie każdy ból. - odparł blondyn obserwując widoki za szybą.
- Wielu w to wierzy dopóki nie zacznie go czuć. - stwierdził czarnoskóry podchodząc do boga.
- O co mnie prosisz? - zapytał blondyn odwracając się do pirata.
- Byś powiedział na jak wiele się poważysz. - wyjaśnił Nick marszcząc brew.
- Loki to jeniec. - sprzeciwił się Asgardczyk.
- Mam wrażenie że jako jedyny z nas pragnie tu być. - wyjawił Nick a ja postanowiłam się wtrącić gdyż wpadłam na pewien pomysł.
- Skoro tego pragnie to dowiedzmy się dlaczego ale na naszych zasadach. - zaproponowałam podchodząc do mężczyzn.
- Jak długo tu stoisz? - zapytał z rozbawieniem jednooki.
- Wystarczająco aby wpaść na pewien pomysł. - odparłam z zadziornym uśmiechem.
- Jaki masz plan? - zapytał z uwagą Fury.
- Aby wcielić go w życie potrzebuję paru informacji. - mruknęłam zwracając swoje spojrzenie na boga.
- Nie rozumiem. - powiedział niepewnie blondyn na co posłałam mu uspokajający uśmiech.
- Mówisz że Loki zniesie każdy ból. A jeżeli zadamy cios umysłu a nie ciału? - zapytałam i usiadłam sobie na schodku.
- Nie wiem czy to zadziała, Pani. - przyznał szczerze blondyn a ja się lekko skrzywiłam na tą Panią.
- Jestem Gabrielle. Pani brzmi tak dostojnie a ja taka nie jestem. - powiedziałam z lekkim uśmiechem który blondyn odwzajaemnił dwukrotnie.
- Jam jest Thor Odinson. To zaszczyt cię poznać Gabrielle. - zagrzmiał gromowładny i ucałował moją dłoń.
- A wiec skoro to mamy już za sobą to opowiedz mi proszę na kim Lokiemu najbardziej zależy. - poprosiłam zakładając nogę na nogę.
- Lokiemu najbardziej zależy na naszej matce. To ona nas wychowała i obdarowywała swoją miłością. Odkąd pamiętam Loki zrobiłby dla niej wszystko. To jedyna osoba która ma wpływ na mego brata. - opowiedział z czułym uśmiechem.
- Tak. Miłość matki to uczucie o które będziemy walczyć do utraty tchu. - przyznałam z tym samym uśmiechem.
- Dla niej zrobilibyśmy wszystko. Nawet teraz jestem pewny że Loki nadal ma ją w sercu. - wyznał szczerze na co się uśmiechnęłam.
- Opisz mi swojego brata w kilku słowach. - poleciłam delikatnie przechylając głowę.
- Bóg kłamstw i psot. Kłamie perfekcyjnie a sam nie da się oszukać. Kłamstwo również wyczuje. - odpowiedział poważnie a ja pokiwałam głową w zrozumieniu.
- Opowiedz mi teraz trochę o jego zdolnościach. Na pierwszy rzut oka widać że walka sztyletami to nie jedyna z jego umiejętności. Jakie jeszcze posiada? - zapytałam a Thor chwilę się zastanowił.
- Loki posiada dużo zdolności. Najbardziej mi znane to telepatia, magia i... - zaciął się patrząc na nas w szoku.
- I ? - zapytała nie rozumiejąc jego zachowania.
- Teleportacja oraz tworzenie klonów. - wyszeptał a Nick szybko dopadł do ekranu aby włączyć obraz monitoringu klatki jelenia.
- Chcesz przez to powiedzieć że dopiero teraz przypomniałeś sobie iż twój brat od tak może pojawić się nam przed nosami? - zapytałam z westchnięciem a bóg spojrzał na mnie przepraszająco.
- Ehh. Nic się niestało bynajmniej mam taką nadzieję. Nick? Kto siedzi z jeńcem? - zapytałam zwracając się do czarnoskórego.
- Natasha z nim rozmawia. - odpowiedział nie odrywając wzroku od monitora. Westchnęłam lekko i skierowałam się do zejścia na niższe piętro. Po drodze otrzymałam również swoje upragnione Cappuccino więc byłam w miarę przygotowana na rozmowę z kłamcą i sprawdzenie czy rudowłosej nic nie jest. Już wkraczając w korytarz prowadzący do jego celi słyszałam jak doprowadza Natashę do wybuchu.
- Zamilcz. Warunki to ty se możesz stawiać na swojej planecie a nie na naszej, jeleniu. - zakpiłam podchodząc do rudowłosej.
- Jesteś potworem. - wyszeptała Tasha stojąc do zielonookiego tyłem.
- Nie. Potwora przwiozłaś ty. - powiedział ze śmiechem jelonek a ja uniosłam brew w zadowoleniu widząc że o to chodziło rudowłosej.
- A więc, Banner. O niego chodzi. - powiedziała odwracając się do zszokowanego mężczyzny.
- Co? - zapytał z niezrozumieniem a ja parę razy zaklaskałam.
- Wyrolowała cię. - zagruchałam niewinnie i obserwowałam jak psotnik podąża za Natashą.
- Loki wykorzysta Hulka. Pilnujcie Bannera i wezwijcie Thora. Dziękuję za współpracę. - powiedziała do komunikatory by na koniec odwrócić się do kłamcy z kpiącym spojrzeniem.
- Zamieszania już nie zrobisz. Kiepski z ciebie myśliciel. A ja doskonale wiem że nie o Bruca ci chodzi. Bynajmniej nie w tym sensie.- zakpiłam rozbawiona a brunet uderzył w szklaną powłokę myśląc że mnie przestraszy.
- Nie uda ci się to. Zbyt długo miszkałam z Tonym by takie coś mnie przestraszyło. - mruknęłam znudzona i napiłąm się kawy.
- Jak śmiesz?! - wysyczał niczym najeżony kot na co zachichotałam.
- Śmiem. Możesz być sobie księciem czy nawet gadającym zającem ale szacunku to ty ode mnie nie uzyskasz. - prychnęłam i z uśmiechem na ustach obserwowałam jak robi się cały czerwony ze złości.
- Oh! Czyżby wasza wysokość się zezłościł? Bardzo mi z tego powodu przykro! - zawołałam przesadnie mu się kłaniając. Jednak widząc jak zaciska pięści razem z zębami wybuchłam śmiechem.
- Ty nędzna istoto! - wysyczał gniewnie na co oparłam się bokiem o szybę jego więzienia.
- Nędzny w tej chwili jesteś ty. Współczuję twojej mamie. - prychnęłam wywracając oczyma co zdenerwowało psotnika jeszcze bardziej.
- Jak śmiesz o niej wspominać. - warknął czając się po akwarium niczym drapieżnik.
- Tak samo jak ty śmiesz zadawać jej ból . Ale co ty możesz wiedzieć? Przecież zamiast trwać u jej boku atakujesz mój dom.- powiedziałam nieporuszona jego tonem i skierowałam się do wyjścia.
- Nawet nie wiesz co mówisz. - wycedził wściekle psotnik.
- Może i nie wiem co siedzi ci w głowie ale wszyscy jednakowo kochamy swoje matki. A ty swoim zachowaniem ją ranisz. - stwierdziłam wyniośle i spojrzałam na niego niezbyt przychylnie.
- Może i niewiele zdziałam mówiąc ci to jednak pragnę abyś zastanowił się nad swoim zachowaniem. Co powiesz mamie gdy staniesz z nią twarzą w twarz? - zapytałam patrząc się na niego ze smutkiem w oczach. Kłamca jednak tylko poruszył się niespokojnie lub po prostu mi się przewidziało. Nie widząc jednak jakichkolwiek emocji na twarzy bruneta zrezygnowałam ze swojego pomysłu.
- Poza tym. Nie myśl że uda ci się skłócić moją drużynę, Loki. Jestem ich podporą i spokojem. A ze mną nie wygrasz. - powiedziałam chłodno i skierowałam się do zapewne kłócących się osób. Tylko weszłam do laboratorium i zastałam dość niecodzienny widok. Mianowicie każdy skakał sobie do gardeł. Oparłąm się znudzona o ścianę i przysłuchiwałąm jak obwiniają się wzajemnie.
- Cisza! - wrzasnęłam w końcu mając dość ich słownych potyczek. Kiedy ucichli zmroziłam ich wzrokiem z niedowierzeniem.
- Nie widzicie tego. Loki próbuje was ze sobą skłócić. Jest mistrzem manipulacji a was wprowadził w błąd. Zamiast się teraz kłócić powinniśmy stać na mostku i doglądać zagrożenia bo jestem na sto procent pewna że jeleń na kogoś czeka. Kłótnię możecie dokończyć gdy wygramy walkę o nasz dom. - warknęłam zirytowana i zawiedziona ich zachowaniem.
- Wy powodujecie jedynie chaos. - stwierdził Thor mając w nosie moje słowa.
- Na to liczy Loki. Nie jesteśmy drużyną tylko wybuchową mieszanką. Bombą zegarową. - powiedział trafnie choć nie do końca Bruce.
- Opanuj się. - polecił doktorowi Nick na co westchnełąm.
- Czemu ma to zrobić? - zapytał kpiąco Tony kłądąc dłoń na ramieniu Ameryki. Jednak Kapitanowi się to nie spodobało i od razu ją zrzucił.
- Dobrze wiesz, odpuść. - powiedział poważnie Rogers do Tonyego.
- Spróbuj mnie zmusić. - prychnął w odpowiedzi Stark a ja wzniosłam oczy ku niebu prosząc o cierpliwość.
- Twardziel w niezniszczalnej zbroi. Kto się pod nią kryje? - zapytał rozzłoszczony żołnierz mierząc się z Tonym spojrzeniem.
- Geniusz, bogacz, playboy i filantrop. - odparł z lekkim uśmiechem Iron Man.
- Znam lepszych od ciebie. Widziałem materiał. Walczysz tylko za siebie. Nie potrafiłbyś się poświęcić, położyć na drucie, przepuścić kolegę. - szydził ze spokojem blondyn.
- Wolałbym przeciąć drut. - stwierdził z powagą Tony a ja podeszłam do jego boku widząc jaką ma minę.
- By móc się wycofać. Zagrożenie z ciebie żadne ale nie udawaj też bohatera. - poradził z kpiną Rogers .
- Takiego jak ty? Królika doświadczalnego? Wszystko co w tobie niezwykłe wyszło z probówki. - stwierdził nabuzowany Stark. Westchnęłam niezadowolona i przytuliłam się do jego boku wiedząc że ten gest nie pozwoli podnieść się jego emocją. I miałam rację gdyż od razu poczułam na plecach jego rękę.
- Włóż kostium. Zobaczymy. - zaproponował blondyn a ja mocniej przytuliłam szatyna.
- Jesteście małostkowi i żałośni. - stwierdził ze śmiechem Thor na co posłałam mu spojrzenie dorównujące jego piorunom. Bóg widząc mój wyraz twarzy zamilkł i się opamiętał. Bynajmniej kulturny wobec kobiet, pomyślałam z przekąsem.
- Proszę odprowadzić doktora.- polecił Nick po chwili ciszy.
- Dokąd? Mój pokój jest zajęty. - stwierdził bezemocjonalnie Bruce. Jęknęłam niezadowolona i ukryłam twarz w piersi Starka starając się zagłuszyć nieprzyjemne wypowiedzi. Jednak gdy usłyszałam wzmiankę o berle odwróciłam się natychmiastowo i podbiegłam do Bannera zabierając z jego dłoni dzidę a on sam podbiegł do komputera który zakończył wyszukiwać Tesserakt. Odłożyłam dzidę na swoje miejsce i podeszłam do Tonyego którego nadal prowokował blondyn.
- Dość tej sprzeczki! Mam w nosie to że jesteście starsi! Teraz zachowujecie się jak dzieci! - warknęłam i niewiele myślą uderzyłam tą dwójkę w potylicę. Chciałam jeszcze coś powiedzieć jednak pod wpływem mocnego wstrząsu i głośnego wybuchu, wyrzuciło mnie w powietrzę a wracając na ziemię zahaczyłam głową o stół. Jęknęłam czując ból w czaszce i z małą pomocą Starka podniosłam się na nogi.
- Dzięki. Ała.- mruknęłam i dotknęłam tyłu głowy. Jęknęłam ponownie widząc na mojej ręce dość sporo krwi.
- Ehh. Ches melduj uszkodzenia. - poleciłam i uśmiechnęłam się lekko widząc jak Tony szuka apteczki.
- Tutaj Stark. - usłyszałam po swojej drugiej stronie głos Ameryki. Odwróciłam się do niego i zobaczyłam jak podaje Tonyemu apteczkę. Uniosłam brew w zdziwieniu. Tu się gryzą a tak w obliczu zagrożenia jest cacy, pomyślałam z przekąsem i dałam się opatrzeć dwóm mężczyzną.
- Lewe skrzydło jest w ruinie. Trzeba to szybko naprawić bo stracimy wysokość. - powiedziałam wyświetlając przed sobą uszkodzenia.
- Lecę. - powiedział tylko szatyn i po chwili jego i blondyna nie było. Pomacałam się po głowie i z zaskoczeniem stwierdziłam że mam ją obandażowaną. No nieźle.
- Ches łącz mnie ze zbroją Tonyego i komunikatorem Rogersa oraz pokaż mi gdzie jest Bruce, Thor i Natasha. - poleciłam i biegiem skierowałam się na mostek w poszukiwaniu drugiej żelaznej walizki. Co jak co ale chciałam mieć się czymś bronić a rękawice Iron Mana pasowały mi idealnie.
- I jak sytuacja? - zapytałam gdy uzyskałam połączenie z Tonym i Ameryką. Westchnęłam z ulgą gdy dotarłam na mostek nie nawiedzona przez nieproszonych gości.
- Turbina została wysadzona a u ciebie? - zapytał Rogers starając się przekrzyczeć wichurę.
- Na mostku czysto ale zaraz może się zrobić gorąco. - odparłam i uaktywniłam walizkę.
- Ches podłącz rękawice zbroi. Tylko tyle mi potrzeba. - poleciłam i po chili na moich rękach złożyły się rękawice. Odblokowałam połączenie i podbiegłam do ekranu na którym Cheshire wyświetlił mi położenie naszych zgub.
- O matko. - jęknęłam pod nosem widząc jak Natasha chowa się za filarem przed rozwścieczonym Hulkiem.
- Co się dzieje? - zapytał z troską w głosie blondyn.
- Natasha bawi się z Hulkiem w chowanego. - odpowiedziałam poważnie i przeszłam do panelu na którym wyświetlały się uszkodzenia.
- Sprawdź które wskaźniki sygnalizują przeciążenie. - usłyszałam w uchu polecenie Tonyego więc przełączyłam się na siatkę mechaniczną. Wiedziałam że to było zadaniem blondyna ale coś mi mówiło że Ameryka raczej nie wie o co chodzi.
- Jak to wygląda? - usłyszałam po chwili głos Tonyego.
- Jak coś sterowanego prądem. - odpowiedział Rogers na co cicho się zaśmiałam.
- Brawo. - mruknął Stark a ja szybko wyświetliłam na drugim ekranie co sprawdza Tony.
- Na panelu powinieneś widzieć dziesięć migających na czerwono diod. Jeżeli jakaś miga wolniej znaczy że jest przeciążona. - wyjaśniłam blondynowi co ma sprawdzić i szybko rozejrzałam się wokół siebie.
- Nie ma tu czegoś takiego. - odpowiedział pewnie Rogers.
- W takim razie wszystko jest dobrze. - odpowiedziałam starając się zmniejszyć polaryzację siły na lewe skrzydło.
- Przekaźniki w porządku. Co teraz? - zawołał Kapitan zapewne do Tonyego.
- Mogę to poskładać ale turbina sama nie zaskoczy. Popchnę ją. - powiedział Stark a ja rozszerzyłam oczy w przerażeniu.
- Rozerwie cię na kawałki. - stwierdził żołnierz.
- Będziesz musiał odwrócić polaryzację pola. - zaczął tłumaczyć Tony ale blondyn mu przerwał.
- Po angielsku. - zawołał nie rozumiejąc o co chodzi szatynowi i wyraźnie usłyszałam westchnięcie ze strony Tonyego.
- Czerwona dźwignia. To moja jedyna szansa. Czekaj na mój znak. - polecił Stark z powagą a ja przełączyłam się na widok z jego oczu.
- Jeżeli chcesz popchnąć turbinę musisz dać dużo mocy. Kierunek wiatru ci w tym pomoże a ja załączę zapasowe silniki. Mam nadzieję że się to uda. - powiedziałam wyświetlając panel sterowania.
- Ewakuować hangary. - usłyszałam nagle obok siebie polecenie Furyego.
- Myślisz że zdążymy? - zapytałam patrząc na niego uważnie.
- Miejmy nadzieję. - mruknął pirat obserwując co się dzieje na mostku. Westchnęłam na to stwierdzenie i zaczęłam po kolei przełączać zasilanie silników aby wprawić je w ruch wahadłowy.
- Granat!! - krzyknęła nagle Hill i wyleciała w powietrze. Warknęłam pod nosem przekleństwo i podłączyłam do ucha słuchawkę chowając się za rogiem z rękami wycelowanymi przed siebie. Spojrzałam porozumiewawczo na Nicka gdy usłyszałam kroki w korytarzu. Czarnooki skinął mi głową i gdy tylko niezapowiedziani goście przeszli na mostek Nick zaatakował drugiego a ja promieniem znokautowałam pierwszego. Odwróciłam się szybko słysząc za sobą ruch a zaraz po tym strzał. Westchnęłam z ulgą widząc jak facet pada martwy na ziemię i spojrzałam z wdzięcznością na Marię.
- Dzięki. - mruknęłam a agentka uśmiechnęła się do mnie kącikiem ust. Zaczęła się strzelanina. Przebiegałam pomiędzy biurkami lub turlałam się pod nimi co chwilę strzelając do wrogów.
- A zapowiadał się taki spokojny dzień. - prychnęłam przerzucając jednego opryszka przez ramię i uderzając go z metalowej pięści w czoło.
- Cheshire melduj sytuację u Tonyego i Rogersa. Podaj mi też namiary na Hulka. - poleciłam prześlizgując się po stole i taranując wrogiego faceta przed zastrzeleniem agentki która podawała mi kawę.
- Doktor Banner właśnie wylądował na ziemi a do Pana Starka i Rogersa zbliżają się uzbrojone oddziały. - odpowiedział natychmiast Ches na co zaklęłam siarczyście.
- Pilnuj Bannera, Ches. Kapitanie zaraz będziecie mieć gości. - powiadomiłam natychmiast łącząc się z Rogersem.
- Jeden już wyleciał za burtę. - odpowiedział po chwili blondyn na co uśmiechnęłam się zadowolona i strzeliłam w plecy kolejnego bandziora.
- Wspaniale. - mruknęłam i uchyliłam się przed ciosem.
- Co się dzieje na mostku? - zapytał poważnie zapewne słysząc jak postrzeliłam kolejnego typa.
- Szczerze? Chaos. Rozpętała się tu niezła strzelanina. - wydyszałam chowając się za przewróconym stołem. Wychyliłam się lekko zza mebla i oszacowałam sytuację. Nie było źle ale dobrze też nie.
- Co oni kombinują? - mruknął nagle Nick skrywając się obok mnie.
- Nie mam pojęcia. - odparłam i nastąpił wybuch. Wyjrzałam szybko sprawdzić co się dzieję i oniemiałam widząc w małym okienku Bartona strzelającego do nas z łuku. Nagle wszystko zaczęło się wyłączać a statek z dużą prędkością zaczął opadać.
- Tracimy wysokość. - krzyknął jakiś agent przez nadajnik a mi zaczęło puchnąć ucho od tego wrzasku.
- Zauważyłam, kretynie. - warknęłam i podbiegłam do jednego ze stanowisk. Podłączyłam się jak najszybciej do centrum i odnalazłam tablicę mechanizmów. Przeleciałam szybko wzrokiem po maszynach odłączonych od zasilenia i aż się zapowietrzyłam widząc jak cela jelenia jest odłączona.
- Zebrać ludzi i niech technicy połączą się przez mój zegarek do panelów. Uniesiemy to cacko w powietrze. Cheshire posłuży wam radą i poda instrukcje. Działajcie wedle jego słów. Reszta niech zabezpieczy każde wejście na mostek. - rozkazałam twardo a Fury kiwnął głową na moje słowa i już po chwili obserwowałam jak działają agenci. Zdjęłam zegarek z nadgarstka i podałam go piratowi z lekkim uśmiechem.
- Pędzę do naszego gościa. - wytłumaczyłam widząc jego wzrok i pędem skierowałam się do celi zgarniając po drodze dwa pistolety gdyż rękawice drugiego stroju zaczęły się powoli rozładowywać. Wpadając w zakręt gwałtownie się zatrzymałam i zakryłam ręką usta. Z niedowierzeniem przypatrywałam się jak Loki przebija Phila na wylot swoją dzidą. Jednak gdy zaczął kierować się do panelu opuszczenia kapsuły strzeliłam parę razy w monitor psując go doszczętnie i szybko schowałam się za rurami. Przeklęłam w myślach niezadowolona że psotnikowi jednak udało się opuścić kapsułę i teraz rozgląda się w poszukiwaniu intruza ale na moje szczęście jego uwagę zajął jeszcze żyjący Phil. Przemknęłam cichaczem na drugą stronę aby mieć lepszy widok na kłamcę. W między czasie Phil postrzelił jelenia, a do nas przybiegł Nick. Fury klęknął przed Coulsonem i zdjął z jego kolan dopracowany pistolet.
- Przepraszam. Bóg nawiał. - wyszeptał Phil a mi zakręciła się łezka w oku kiedy do nich podchodziłam.
- Zachowaj przytomność. Patrz na mnie.- polecił poważnie czarnooki łapiąc agenta pod brodą.
- Nie tym razem. - odpowiedział cicho Phil a ja uklękłam obok nich.
- Musisz. - zaprzeczył rozkazującym tonem pirat.
- W porządku. Przynajmniej Mściciele będą mieć powód. - wyszeptał ostatkiem sił i przestał oddychać. Pochyliłam głowę w geście szacunku i uznania a po moich policzkach spłynęły łzy złości i smutku. Siedziałbym tak dalej gdyby nie podnoszący mnie za ramiona Nick. Otępiałym wzrokiem obserwowałam jak sanitariusze zajmują się Philem.
- Miałam tylko pomóc szukać kostki a zobaczyłam więcej niż sądziłam. - wyszeptałam drżącym głosem i otarłam policzki. Poczułam jak Nick niezgrabnie pociera moje ramię starając się uspokoić moje skołatane nerwy. Szkoda mi było Phila. Nie zasłużył na taką śmierć a ja nie chciałam na nią patrzeć.
- W porządku, Nick. Muszę się przyzwyczaić do tego widoku. W końcu jestem przyjaciółką Mściciela. Nie pierwszy raz widzę jak ktoś z naszych umiera. Po prostu nie lubię tego widoku. - powiedziałam i spróbowałam się wesoło uśmiechnąć. Fury tylko westchnął na moje staranie i przemówił szorstkim głosem do komunikatora.
- Agent Coulson nie żyje. - westchnęłam słysząc te słowa i wyszłam z pomieszczenia szukając Tonyego. Za dużo jak na jeden dzień, pomyślałam smutno. Przyrzekam że Loki zapłaci za to że zabił mi przyjaciela.
===========================
Macie jakieś propozycję drugiej połówki dla Gabs? Niby mam kandydata ale myślę że do niej nie pasuje. Piszcie który z Panów by do niej pasował a ja chętnie poczytam.
Oczywiście pamiętajcie że Tony nie może zostać jej chłopakiem ponieważ są dla siebie niczym rodzeństwo. I niech tak zostanie. Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top