7
"Merci beaucoup, Madame" napisała dziewczyna i pokazała ekran kobiecie. Ta uśmiechnęła się tylko i odeszła w swoją stronę, postukując obcasami krwistoczerwonych szpilek.
"Miała torbę z Chanel*-*"
Yuri przewrócił oczami.
— Ty się lepiej skup, głupia i powiedz gdzie mamy iść — warknął blondyn. Dziewczyna zarzuciła rudymi włosami i wskazała dłonią w rękawiczce, majaczący między budynkami szklany trójkąt pokaźnych rozmiarów.
— Na co mam patrzeć? — zapytał z irytacją.
"Na Luwr, głąbie" odpisała i ruszyła we wcześniej wskazaną stronę. "Stamtąd trafimy już wszędzie"
— Jesteś pewna? — zapytał rutynowo, tak jak to robił za każdym razem, gdy zapytali kogoś o drogę.
"Nie" jak zwykle odpisała dziewczyna. "Ale może się uda".
Yuri czuł, że zamarza mu nos. Schował dłonie do kieszeni i wtulił twarz w szalik. Torba treningowa obijała mu się o udo i chłopak miał już serdecznie dość tego miasta i tych ludzi, nie umiejących powiedzieć ani słowa po angielsku, o rosyjskim nie wspominając.
Dziewczyna zatrzymała się nagle i spojrzała na witrynę piekarni. Zmarszczyła nos i sięgnęła dłonią do torby, skąd wyjęła czarny portfel. Uniósła palec wskazujący, nakazując Yuriemu aby na nią poczekał i wbiegła do sklepu, zostawiając go samego na mrozie. Chłopak rozważał za i przeciw wejścia za nią do piekarni. Ogrzewane zapewne pomieszczenie krzyczało do niego, że jednak powinien to zrobić. Obecność dumnych żabojadów, mówiących w tym swoich charczącym jak traktor języku, zadecydowała o tym, że jednak postanowił zamarznąć.
Po chwili rudowłosa wyszła z piekarni, trzymając w dłoniach dwie wielkie francuskie bagietki. Yuri uniósł brew, gdy podała mu jedną, jednak nic nie powiedział. Podziękował subtelnym skienieniem głowy i ruszył w stronę, w którą wcześniej zmierzali.
— Skąd miałaś walutę? — zapytał. Katia spojrzała na niego ze zdziwieniem. Oddała mu do potrzymania bułkę i wyjęła telefon.
"Nie wymieniłeś pieniędzy przed wyjazdem?" zapytała. Blondyn wzruszył ramionami.
— Nie.
Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą i zabrała z rąk łyżwiarza swoje jedzenie.
Oboje szli dalej w milczeniu, podgryzając swoje bagietki i starając się z całych sił nie zacząć krzyczeć z rozpaczy, gdy okazało się, że ostatni autobus jadący pod lodowisko odjechał trzy minuty temu, a kolejny mieli dopiero za dwanaście.
— Nosz kurwa — warknął blondyn i już miał zamiar opaść wściekły na ławkę na przystanku, gdy dziewczyna żwawym krokiem ruszyła chodnikiem wzdłuż ulicy. — Ej!
Katia nie miała zamiaru czekać. Musiała poćwiczyć, a i tak zmarnowali już wystarczająco dużo czasu.
— Czekaj, Ruda, bo się zaraz wścieknę — warknął, a dziewczyna zatrzymał się gwałtownie, tak, że Yuri niemal na nią nie wpadł i rozłożyła ręce jakby chciała zapytać "No co? ".
— Może byśmy wrócili już do hotelu? — zapytał. — Już wystarczająco naraziłaś się na zimno — dodał i wskazał dłonią jej zawiniętą szyję. — Nie starczy?
Dziewczyna odwróciła wzrok i przygryzla wargę.
"Chcę poćwiczyć. MUSZĘ poćwiczyć"
— Ta. Musisz to ty się oszczędzać, bo inaczej Yakov mnie zabije za to, że cię nie przypilnowałem. I chuja będzie z mojego Grand Prix — powiedział, krzyżując ręce na piersi.
"Nie."
— Zostawię cię tu. Samą w Paryżu, słowo daję — powiedział, a dziewczyna skrzywiła się. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w swoją stronę. — Świetnie! — warknął chłopak. — Baw się dobrze!
Rudowłosa nie odwracając się pokazała mu środkowy palec i wsunęła dłonie do kieszeni, nie zwalniając kroku. Yuri warknął z irytacją.
— Jebać ją.
***
Plisetsky rzucił telefon na łóżko i jęknął cierpiętniczo. Zapomniał ładowarki. Prze zcale dwa tygodnie będzie musiał ją od kogoś pożyczać.
— Ja pierdolę — warknął i podniósł się z łóżka. Miał do wyboru trzy opcje. Katia, Yakov lub Iwan. Wybrał tę najmniej bolesną i zapukał do pokoju dziewczyny. Odczekał chwilę, jednak odpowiedziała mu cisza. Nacisnął na klamkę, ale ta nie ustąpiła. Chłopak zerknął szybko na zegarek na ścianie w korytarzu i wciągnął ze świstem powietrze. Było zdecydowanie zbyt późno. Powinna już dawno wrócić.
Blondyn już miał zamiar pójść z tym do Yakova, jednak zatrzymał się wpół kroku, słysząc cichy dźwięk z pokoju dziewczyny. Przyłożył ucho do drzwi i czekał. Z każdą kolejną chwilą utwierdzał się w przekonaniu, że jednak tam była. Płakała. Cicho i żałośnie.
Yuri osunął się po drewnie na wykładzinę i oparł głowę o drzwi. Przymknął oczy, wsłuchując się w ciche łkanie i zastanawiał się, czy powinien cokolwiek zrobić. Dobijać się do drzwi? I co jej powiedzieć? Że podsłuchiwał ją od dobrych kilku minut? A może zupełnie nic nie robić? Nawet nie wie o co chodzi.
Yuri usłyszał huk, jakby dziewczyna rzuciła czymś w ścianę. Raz, drugi, trzeci. Blondyn zmarszczył brwi i zacisnął powieki. Powinnien coś zrobić? Nie... Powinien już dawno wrócić do siebie.
Chłopak podniósł się z podłogi i ruszył w stronę pokoju Iwana. Zatrzymał się jednak wpół kroku i obejrzał się za siebie, wbijając wzrok w drzwi do sypialni rudowłosej.
Nie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top