15. Nowe życie
Nie jestem godzien być przy boku tak wspaniałej istoty jaką jesteś. Pragnę być ciebie wart, jednak nie zasługuję. Na ciebie i na miłość jaką mnie obdarowujesz. Nie rozumiem co we mnie widzisz. Chyba nigdy tego nie pojmę. Jesteś tak wspaniały, nieskazitelny i czysty. Emanujesz niewinnością, szczęściem i optymizmem. Czymś, co jest mi tak odległe i nieznane. Dajesz mi siebie i nie oczekujesz nic w zamian. Pozwalasz mi się zatracać w szmaragdzie twoich oczu i zadartym nosku. W długich za ramiona włosach i szczerym uśmiechu. Sprawiasz, że moje dni się rozjaśniają i wracają mi chęci do życia. Nawet teraz, gdy ty jesteś na zajęciach, a ja w mojej nowej pracy. Za ladą w naszej ukochanej kawiarni, w której spędzamy czas niemal codziennie od ostatnich trzech miesięcy. Od czasu, kiedy oficjalnie jesteśmy razem.
- Dzień dobry - moje rozmyślania przerwał kobiecy głos. Rudowłosa dziewczyna siadła na stołek barowy przede mną i zdjęła z szyi beżowy szalik. - Poproszę zwykłą czarną z kostką cukru.
- Już się robi - odparłem, po czym się od niej odwróciłem i zacząłem przygotowywać napój.
Kontakt, jaki miałem z ludźmi w kawiarni był czymś zupełnie odmiennym od tego, do jakiego byłem przyzwyczajony. Zupełnie jakby ktoś z głębokiej wody, inaczej zwanej pogardą ludzką wrzucił mnie do baseniku dla dzieci, który był odpowiednikiem wdzięczności i miłej rozmowy. Było mi to na rękę, jednak z początku czułem się tutaj zagubiony. Rzadko kiedy ktokolwiek okazywał mi zwykły szacunek, dlatego pierwsze "dziękuję" jakie usłyszałem w tym miejscu złapało mnie za serce tak mocno, iż najpewniej nigdy nie zapomnę twarzy osoby, która wypowiedziała to magiczne słowo.
Zalałem kawę i wrzuciłem do niej kostkę cukru, po czym postawiłem przed dziewczyną, a ona podziękowała i od razu zapłaciła. Wydałem jej resztę i myślałem, że uda się do jakiegoś wolnego stolika, wszakże dzisiaj - z powodu złej pogody - praktycznie wszystkie były wolne, jednak ona nadal siedziała na swoim miejscu przy ladzie. Nie robiło mi to problemu, poza tym zdążyłem się już nauczyć tego, że osoby, które nie uciekają do swojego kąta najpewniej pragną rozmowy. O czymkolwiek, byle móc pogadać.
- Pogoda jest dzisiaj wyjątkowo paskudna - zagadałem, biorąc szklankę i ściereczkę, którą zamierzałem ją czyścić. Ot, najprostszy sposób na ograniczenie często uciążliwego kontaktu wzrokowego. Poza tym szkło mogło błyszczeć bardziej, co spowoduje u mnie większe zadowolenie. Musi być czyste. Bez żadnych smug, skaz, ani kropelki wody...
- Tak - jej westchnięcie w ułamek sekundy wyrwało mnie z transu. - Jest okropnie zimno. W dodatku raz pada deszcz, raz śnieg, a raz to i to - burknęła, mieszając kawę łyżeczką.
- Takie uroki lutego - odparłem na to.
- Chyba nóżki mi przez niego przemarzły - zagadała głosem o pół tonu wyższym. Spojrzałem na nią i dostrzegłem jak mierzy mnie bursztynowym wzrokiem, w którym się ukrywały małe iskry. Jakby mimowolnie poprawiłem koszulę pod szyją. Odruch, który mi się pojawił po zobaczeniu tak dobrze znanego spojrzenia.
- Więc czemu zamiast przychodzić tutaj, nie poszłaś do domu? - zapytałem, starając się sprawiać wrażenie miłej, a jednocześnie obojętnej osoby. Zaczynałem grać, byłem aktorem.
- Chciałam zobaczyć kim jest ten nowy, przystojny pan z kawiarni.
Teatralnie się rozejrzałem.
- Nie widzę tutaj żadnego.
- A jaki skromny! - zaśmiała się i to właśnie wtedy dostrzegłem, że Eren wchodzi do kawiarni. Rudowłosa podparła się na łokciach i nachyliła w moją stronę nad ladą. - Może ten skromny pan miałby ochotę się ze mną umówić?
Eren właśnie dotarł do lady i z pewnością słyszał pytanie dziewczyny. Nie przywitał się ze mną tak jak zawsze, jedynie kiwnął głową i usiadł, a od mojej natrętnej klientki dzieliły go dwa krzesła. Zacząłem przygotowywać dla niego cappuccino, jednak nadal nie udało mi się w pewni nauczyć rysowania ptaków śmietanką.
- Nie wydaje mi się, aby mój ukochany był zadowolony z tego, że pójdę z kimś innym niż on na randkę - odpowiedziałem dziewczynie, a moment później postawiłem przed chłopakiem jego kawę. Między nami przeskoczyło kilka iskier, jednak ona tego nie zauważyła. Poprawiłem koszulę.
- Nikt nie mówi, że on musi o tym wiedzieć - stwierdziła klientka trochę ciszej niż wcześniej. - Mała niewiedza jeszcze nikomu nie zrobiła krzywdy.
- Tak mówisz? - ponownie wziąłem w rękę ściereczkę i zacząłem wycierać inną szklankę. - A może go zapytam, co o tym sądzi?
- Jeżeli zrobisz to w ciągu dziesięciu sekund, owszem. A jeśli nie to nic nie będzie wiedział. Układ? - zapytała, pewna bycia na wygranej pozycji.
- Układ - odparłem, kiwając głową.
- Jeden - dziewczyna zaczęła odliczać. - Dwa. Trzy.
Odstawiłem szklankę, którą wycierałem, a ściereczkę odwiesiłem na mały haczyk.
- Cztery. Pięć. Sześć.
Jakby naturalnie, bez powodu się przesunąłem, by być naprzeciw Erena.
- Siedem. Osiem...
- Będziesz miał coś przeciwko jak umówię się z tą ładną panią? - zapytałem, a on posłał mi na to chyba niedowierzający uśmiech.
Podniósł na mnie wzrok i wbił spojrzenie w moje oczy. Mimowolnie przeszły mnie ciarki, kiedy zobaczyłem to pożądanie i intymność w tym, z zewnątrz zwykłym, szmaragdowym spojrzeniu.
- Tak. Ponieważ jesteś tylko mój.
Zatrzymałem spojrzenie na jego wargach, którymi wymówił te słowa. Zwilżył je językiem, a ja miałem ochotę ten język poczuć na swojej skórze. Na ustach, na szczęce, na szyi i obojczykach. Pod koszulką, na brzuchu, pod bielizną. Oddziaływał na mnie jak narkotyk i dobrze o tym wiedział. Ba, nie bał się tego wykorzystywać. Nie bał się sprawiać w moim ciele eksplozji uczuć, namiętności i pożądania. Dla niego byłbym zdolny wyrzucić stąd wszystkich klientów, by mieć to miejsce tylko dla siebie i dla naszej wzajemnej bliskości. I tylko jedno słowo, jedna emocja więcej by spowodowała, że naprawdę bym to zrobił.
Wyciągnął do mnie dłoń i ułożył kciuk na moich wargach, moment później zsuwając go na podbródek. Delikatnie zacisnął na nim także pozostałe palce i przyciągnął mnie do siebie.
Pocałował mnie. Nie namiętnie, jednak z uczuciami, które się w nim kłębiły. Podarował mi siebie i pokazał, że należę do niego, tak samo jak on do mnie. Tym krótkim złączeniem naszych warg rozpalił mnie i sprawił, że jedynym co słyszałem był szum gdzieś z tyłu głowy i stukot obcasów obrażonej kobiety.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top